- Właśnie, armia, buntownicy! Zapomniałem o Olivanderze - mówił sam do siebie Saul
Saul deportował się do Olivandera wraz z Tempusem
- Olivanderze, gdzie są Ci buntownicy o których mi mówiłeś?
- Są tutaj - pokazał palcem na regał z książkami
Saul i Tempus weszli do środka, ich oczom ukazała się wielka hala, przepełniona różnymi istotami i czarodziejami
- Czy chcecie walczyć w imię dobrej magii!? - krzyknął Saul
- TAKK!! - wszyscy podnieśli się z miejsc i ruszyli
Tempus i Saul otworzyli portale do zamku Carrabotha, "armia Saula" liczyła przeszło 2000 istot magicznych
- Daron i Carraboth - oni i ich ludzie mają zginąć - wydał rozkaz Saul
- O widzę że przyprowadziłeś kolegów! - krzyknął Arcan z oddali
Neclar schował się w cieniu:
- Mao... Dah... Ben...
- Mis... Du... Bin...
- Mus... Dar... Bah...
Spod twierdzy Molaga wyszły szkielety zmarłych istot.
Chłopak zrobił portal przed zamkiem i 1000 szkieletów przeszło przez portal. Armia zaczęła ostrzeliwać i burzyć zamek Carrabotha.
Arcan latał po całym zamku i wybijał wszystkie złe istoty, spojrzał na Carrabotha który rozprawiał się z ich armią.. w dłoni miał swoją różdżkę..
Tirtan i Gustav wstali.
- Uciekaj, on nas pozabija... - powiedział szkielet.
- Nie zabije.
- Gotowi na drugą rundę? - spytał Daron.
- Będę cię osłaniał. - rzekł Gustav.
Gustav z tarczą szedł w stronę demona, za nim Tirtan.
Daron zrozumiał że magią nic nie zdziała. Postanowił rozprawić się z nimi ręcznie.
Przeciwnicy spotkali się na środku sali. Gustav wyciągnął miecz. Wbił go w kolano demona, Tirtan cisnął w niego bombardą. Daron lekko się ugiął, lecz nie przewrócił:
- No błagam... Tylko tyle? - kopnął w tarczę Gustava, ten odleciał na kilka metrów w tył.
Tirtan gdy zorientował się co się stało, był już w objęciach Darona.
- Puszczaj mnie! Avada Kedavra! - krzyczał Tirtan
Daron dostał z zaklęcia i przewrócił się, puszczając Tirtana, lecz swoim ogonem zdołał go przewrócić, następnie kopnąć.
Demon wstał i zaczął patrzeć się na walczącego Saula:
- Giń, robaku...
- Fus... roo... DEATH!!! - wiązka czarnej energii poszybowała z świstem w kierunku Saula.
Nagle w przejściu do sali w której znajdował się Saul stanął Tirtan.
Spojrzał się na Saula ze smutkiem i pożegnał się gestem ręki. Pocisk trafił Tirtana, ten padł w przejściu martwy.
- GNIDO! - krzyknął Daron.
Gustav wstał z tarczą, gotowy na blokowanie zaklęć. Ustał przed zwłokami Tirtana czekając na ruch Darona.
- Nie!!! - wściekłość Saula znowu osiągnęła status krytyczny
- Bombarda Maxima! - krzyknął w stronę Darona
- Avada Kedavra!
- Expeliar Mus!
- Drętwota Maxima!
Seria pocisków magicznych tak wypchnęła Darona, że znalazł się poza murami zamku.
- Eh!! Tirtanie! Twoje poświęcenie nie pójdzie na marne! Zabiję wszystkich którzy wejdą mi w drogę! - krzyknął Saul, mówiąc to zabijał przypadkowe złe istoty
Daron wstał i wypluł ziemię która podczas uderzenia wpadła mu do gęby.
- A więc tak się bawimy... - rozciągnął się
Demon zamienił się we wnuczkę Carrabotha - Cecilię. Zmienił swój głos, styl mowy, zachowania i zapach... Demon był jak Cecila, Carraboth nie mógł rozpoznać Darona.
Pod postacią Cecili teleportował się kawałek za plecami Lorda:
- Dziadku! - krzyknął.
Gustav tymczasem spojrzał się na zwłoki Tirtana i powiedział:
- Spoczywaj w pokoju, nieznajomy.
Następnie dołączył do walki przy boku Neclara.
- Dosyć!!! - Krzyknął Lord Carraboth, uniósł Różdżkę, zaklęciem wypchnął wszystkich ze swojej komnaty, wypadli na dziedziniec. Przybyły pierwsze armie Carrabotha. Zamaskowani Czarodzieje ciskali zaklęciami w armie Saula i Neclara, Wampiry, Wilkołaki, Trolle, Dementorzy - Te armie wbiły się we wrogie armie tworząc wielką bitwę na dziedzińcu, która wychodziła już poza mury zamku.
- Kiedy przybędą Aurorzy? - Spytał Carraboth Głównego Aurora, który stał obok.
- Niebawem przybędą, są w Hogwarcie i w Ministerstwie. - Odpowiedział.
- Panie! Ruszam na Pole bitwy... Pragnę Krwi - Wrzasnął Generał Wilkołaków, następnie wybiegł.
Lord Carraboth odwrócił się, zauważył Cecilię.
- Co ty tu robisz, moja księżniczko? Wyruszaj do Hogwartu, zostaniesz tam, póki bitwa nie dosięgnie również tamtego zamku! - Krzyknął, następnie do Carrabotha podbiegł Generał Szkieletów Carrabotha.
- Melduj, Generale. - Powiedział Lord Carraboth.
- Jest ten demon... Na samym środku pola bitwy... Walczą z nim jacyś Czarodzieje, ale oni nie są od nas... Przyprowadzili swoje armie, które walczą z naszymi! Zamek jest trochę zniszczony, walka toczy się w środku zamku, na zewnątrz i poza murami! Pobliskie lasy płoną! - Krzyczał Generał Szkieletów.
Tymczasem trzej Dementorzy podlecieli do Saula, jeden zaatakował go Pocałunkiem Dementora, Saul unosił się w powietrzu. Drugi również zaatakował go Pocałunkiem, trzeci także.
Cecilia odwróciła się, usłyszała huki, wrzaski, zauważyła ogień.
- Bitwa się rozpoczęła! Muszę pomóc Dziadkowi! Vincencie, idziemy! - Krzyknęła Cecilia.
- Vincent... Nienawidzić Lord Carraboth... Lord Carraboth zabić Vincent! - Krzyknął Zgarbiony Vincent.
- Idziemy, już! Nie czas na marudzenie!
- Expecto Patronum! - krzyknął Arcan i odrzucil dementorow od Saula