MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Harry Potter
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Przed wyjściem z komnaty, Lord Carraboth podarował drugą, taką samą fiolkę z trucizną Zgarbionemu Wampirowi, który stał w komnacie, z dokładnie takim samym zadaniem, gdyby młodziutki Philippe nie podołał zadaniu.
Wybiła północ...
Lord Carraboth, Philippe i Zgarbiony Wampir szli korytarzem, zauważyli Saula i Arcana, jednak ominęli ich. Stanęli na schodach, stół był już gotowy, goście czekali.
- Witaj, Lordzie. Wszyscy już są. - Powiedział Generał Zamaskowanych Czarodziejów.
- Doskonale! Wspaniale! Generale... Oczyścić salę główną ze wszystkich uczniów i nieproszonych gości... - Lord Carraboth wydał polecenie.
- Tak jest, Lordzie. - Generał Zamaskowanych pokłonił się, następnie machnął ręką w stronę Grupki Zamaskowanych. Zamaskowani Czarodzieje wynieśli wszystkich uczniów poza salę główną, w tym Saula i Arcana. Drzwi od sali głównej zostały zamknięte i były pilnie strzeżone.
- A dlaczego nas stamtąd wyrzucono?! - Spytał jeden uczeń z drugiej klasy. Miał palec w gębie.
- Ponieważ odbywa się tam teraz ważna kolacja i omawiane są bardzo ważne sprawy... - Powiedział Zamaskowany Czarodziej. Nagle do Saula i Arcana podeszło kilku Zamaskowanych. Spojrzeli na nich, Saul i Arcan mieli szaty Gryffindoru...
- A wy to kto, do cholery?! Skąd macie takie szaty? Jedynym dostępnym domem w Hogwarcie jest Wspaniały Slytherin... - Mówił Zamaskowany Czarodziej. Następnie chwycił Saula za Gardło i schylił trochę jego głowę.
- Wasze imiona i nazwiska, już! - Krzyknął Zamaskowany.

- Wyprostuj się... Wchodzisz razem ze mną, dostąpiłeś zaszczytu... - Powiedział Lord Carraboth do Philippe, następnie zeszli na dół po schodach, za nimi szedł Zgarbiony Wampir. Stół był już gotowy, stały na nim złote naczynia, piękne kielichy.
- Zatem, zaczynajmy ucztę! - Krzyknął Lord Carraboth, następnie usiadł na honorowym miejscu. Po jego lewej stronie usiadł Philippe, obok Philippe usiadł KeyLey. Przy stole zasiadł także: Główny Auror z Ministerstwa Magii, Generał Zamaskowanych Czarodziejów, Generał Wampirów, Generał Wilkołaków, Naczelny Dementorów, Generał Szkieletów i parę innych ważnych osobistości... Jednak miejsce po prawej stronie od Lorda Carrabotha było puste...
Wszyscy siedzący przy stole usłyszeli głośne kroki. Po schodach na dół biegła Cecilia, prawie się przewróciła schodząc na dół. Dobiegła do stołu i zasiadła po prawej stronie od Lorda Carrabotha.
- Przepraszam za lekkie spóźnienie! - Powiedziała Cecilia do Dziadka i poprawiła włosy. Siedziała naprzeciwko Philippe. Zgarbiony Wampir zaś stał obok Lorda Carrabotha z pochyloną głową...
Nagle drzwi od kuchni się otworzyły, Szkielety-Kelnerzy wnieśli potrawy. Na początku podali zupę... Nalali również wina do kielichów. Jednak Lordowi Carrabothowi Szkielet-Kelner nalał... Krew.
- Zaczynajmy! - Krzyknął Lord Carraboth, podniósł złoty kielich i wziął łyka krwi... Krew przeleciała przez jego szkielet.
Nagle wyleciał zamaskowany czarodziej i uderzył demona w locie w twarz, następnie okrążył go kilka razy i zaczął uderzać, ten odbijał się od niego jak piłeczka od paletek.
W końcu przeciwnik zatrzymał się na ziemi i powiedział:
- Daron...
- Głupi czarodz... Czekaj... - doszedł do siebie i wziął głęboki wdech nosem.
- Ja cię znam... Twardy jesteś. - Daron uśmiechnął się ocierając krew spływającą z kącika ust.
- Jak widać żyję i tym razem jestem bardziej przygotowany... - rzucił w niego zaklęcie, lecz demon je odbił.
- Proszę cię... Czego ty się tam nauczyłeś? Carraboth szkoli was na swoich posłańców. Trenuje was na psy do brudnej roboty. - gestem dłoni podniósł go do góry. - Od naszego ostatniego spotkania niezbyt się poprawiłeś..

Okazało się że był to ten sam Zamaskowany czarodziej, który zdołał przeżyć spotkanie z Daronem w twierdzy Molaga...
Philippe uczestniczył w toaście. Czekał na dogodny moment by wlać truciznę do kielicha.
Nagle za plecami Darona stanęła grupka Zamaskowanych Czarodziejów. Zarzucili mu na szyję łańcuchy, splątali łańcuchami ciało, powalili go na plecy. Zamaskowany Czarodziej, który zdołał przeżyć spotkanie z Daronem w twierdzy Molaga stanął nad Daronem, uchylił kawałek maski i splunął leżącemu Daronowi w twarz.
- Może i jakieś moce masz, jesteś odważny, uważasz się za potężnego, jednak nasz Pan zmiecie Cię z tego świata... - Zamaskowany pstryknął palcami, drugi Zamaskowany Czarodziej deportował się do Hogwartu... Miał powiadomić Lorda Carrabotha o kolejnym ataku na Ministerstwo.

Tymczasem w Hogwarcie na kolacji:
Wszystkie osobistości, które zasiadały przy stole zajadały się zupą... Zupą, w której pływały ludzkie gałki oczne, szczurze ogony i malutkie kawałeczki kości.
- A więc... - Nagle przemówił Lord Carraboth. - Jak widzicie, młodziutki KeyLey siedzi z nami przy stole... A więc należy wykreślić go z listy poszukiwanych. - Powiedział Lord Carraboth, KeyLey uśmiechnął się i mieszał łyżką zupę.
- A... Co masz do zaoferowania? KeyLeyu? - Spytał Lord Carraboth.
- Jaaa eee uuu aaa Ja jestem potężny!!! Zabije Saula!!!!!! - krzyczał KeyLey. Lord Carraboth patrzył na niego z obrzydzeniem... Cecilia zachichotała.
- Wyśmienita zupa! Pyszna!!! Mój Panie! - Krzyknął Generał Wilkołaków, który wcinał już 5 talerz zupy.
Cecilia mieszała łyżką w zupie. Lord Carraboth był zagadany z Głównym Aurorem i Generałem Zamaskowanych, wykorzystała okazję. Kopnęła pod stołem nogą w nogę Philippe.
- I co Philippku? Jak się czujesz? Wszystko dobrze? Jak tam twoje plany? - Spytała ironicznie Cecilia, gryząc truskawkę, którą trzymała w ręku.

Nagle drzwi od kuchni się otworzyły, przyszedł Szkielet-Kucharz i spytał:
- Czy można podawać następne dania? - Lord Carraboth skinął głową. Następnie z kuchni wyłoniło się parę Szkieletów-Kelnerów, postawili na stole dania równie obrzydliwe, co wcześniej podana zupa.
Następnie z kuchni wyjechał jeden dosyć niezdarny szkielet, wiózł jakąś miskę z wrzącą wodą. Poślizgnął się na czymś, zawirował i wywalił cały wrzątek na siedzącego przy stole KeyLey'a. KeyLey podskoczył, wrzasnął z bólu, popchnął Szkieleta, który wpadł prosto na Lorda Carrabotha, zwalając go z krzesła. KeyLey skakał jak oszalały... Nagle, zgarbiony Wampir stojący obok Lorda Carrabotha wyjął Różdżkę, cisnął w KeyLey'a zaklęciem ogłupiającym...
Kielichy Lorda Carrabotha i KeyLey'a były odsłonięte, reszta osób była zajęta oglądaniem zamieszania...
Philippe korzystając z zamieszania szybko dolał truciznę do kielicha Carrabotha. Nikt nie zauważył, bo każdy był zajęty tym, co się stało chwilkę temu.
Saul i Arcan poszli na sale główną spowrotem, podeszli do Philippe, Saul pod postacią ucznia chwycił go za kark i deportowal sie z nim do pokoju życzeń. Arcan pod postacia ucznia obserwował sytuacje na uczcie.
Zważywszy na to, że Philippe ewakuował się kilka miejsc dalej podczas zamieszania to Saul przypadkiem deportował się z kimś zupełnie innym, kto akurat zajął miejsce Philippe przy stole w sali, która nota bene była szczelnie zamknięta i chroniona tak, że nikt nigdy by do niej nie wszedł, a tym bardziej uciekł przy pomocy teleportacji.

PS. Cam, ale przecież ty jesteś przesłuchiwany przez ludzi Carrabotha Wink
- Jak śmiałeś uciec! - Krzyknął Zamaskowany i chwycił Arcana. Pokłonił się na znak przeprosin, ale nikt z siedzących przy stole chyba tego nie zauważył... Zamaskowany szybko wyszedł z Arcanem z sali, odszedł z nim dosyć daleko od sali.
- Teraz tego pożałujesz! - Zamaskowany pchnął Arcana na ziemię, odebrał mu Różdżkę. Pięć Wilkołaków zaczęło okładać pięściami, kopać i dusić Arcana.

- Durniu! - Lord Carraboth zniszczył niezdarnego szkieleta zaklęciem, podniósł się i usiadł do stołu. KeyLey przestał skakać jak oszalały, również usiadł, jednak ślina leciała mu z gęby, ponieważ dostał zaklęciem ogłupiajacym. Lord Carraboth Wziął swój kielich w rękę, chciał wziąć łyka krwi...
- Dziadku, Nie!!! Czekaj! - Krzyknęła Cecilia.
- Philippe... On... Dolał Ci coś do Kielicha! - Krzyczała Cecilia. Widziała, jak Philippe dolewa truciznę, ponieważ cały czas go obserwowała...
- Co ty mówisz? Doprawdy? Philippe by tego nie zrobił... - Odpowiedział Carraboth.
- W takim razie niech KeyLey zdegustuje zawartość twojego kielicha!!! - Krzyknęła Cecilia podnosząc się z krzesła. Generałowie obserwowali sytuację.
- Hmm... Niechaj tak będzie. - Lord Carraboth podał Kielich ogłupionemu zaklęciem KeyLeyowi. KeyLey chwycił Kielich w dłonie, ślina ciekła mu z gęby, wydawał z siebie jęki.
- Pij!!! - Krzyknął Lord Carraboth. Młodziutki KeyLey wziął łyka... Po dwóch sekundach wypuścił kielich z rąk, padł martwy, głowa wpadła mu do garnka z zupą.
Lord Carraboth zerwał się z krzesła, spojrzał na Philippe, jednak podszedł do martwego KeyLey'a.
- Chciałeś pomóc? Sam wszystkich zarżnę... Niepotrzebna mi pomoc takiego Ścierwa... - Mówił Lord Carraboth, chwytając KeyLey'a za kark i wyjmując jego łeb z zupy.
- Już raz mnie zdradziłeś, szczurze... Myślałeś, że znów Ci zaufam? - Mówił Lord Carraboth, trzasnął martwą głową KeyLey'a w stół.
- Teraz już nic mnie nie powstrzyma... Każdy zginie! - Krzyknął Lord Carraboth znów wsadzając łeb KeyLey'a do zupy.
Lord Carraboth odwrócił się w stronę Philippe.
- Chyba coś Ci się pomyliło, durniu... - Powiedział Lord Carraboth wyjmując swoją Różdżkę, zasyczała.
Philippe poderwał się z krzesła i rzucił avadą w lorda
Lord Carraboth machnął Różdżką, odbił Avada Kedavrę. Poleciała prosto w ucznia drugiej klasy, który wbiegł do sali, padł martwy. Uczniowie przed wejściem do sali głównej oszaleli, chcieli wedrzeć się do sali, byli ciekawscy, Zamaskowani Czarodzieje musieli odpychać ich zaklęciami od drzwi.

- Expelliarmus! - Carraboth cisnął w rękę Philippe, jego Różdżka wyfrunęła w powietrze.
- Bombarda! - Carraboth cisnął w brzuch Philippe, zaklęcie eksplododowało odrywając mu kawałek brzucha, padł na plecy. Wszyscy siedzący przy stole zerwali się z miejsc, patrzyli na pojedynek. Carraboth zaklęciem przyciągnął Philippe do stołu, posadził go na jego miejscu. Podniósł dwa noże, które leżały na stole. Wbił mu noże w prawą i lewą dłoń, ostrze noża przebiło się przez dłonie Philippe i cały stół.
- Dałem Ci szansę... Uwierzyłem... Więc popełniłem błąd... Muszę go naprawić... Wybrałeś zdradę, dobrze... Niechaj otuli Cię chłód śmierci... - Mówił Lord Carraboth, uniósł Różdżkę, zasyczała...
- Avada Kedavra... - Lord Carraboth cisnął prosto w pierś Philippe, zaklęcie odrzuciło jego ciało od stołu na kilka metrów, przy stole zostały jedynie dłonie wbite nożami w stół... Philippe padł martwy. (Dostałem pozwolenie od Tomka, jakby co.)
- Ahahahhahaa! Rozpoczynamy Krucjatę!!!! Nie będzie litości dla nikogo! - Krzyczał Lord Carraboth, wszyscy przy stole złożyli mu pokłon.

Cecilia uśmiechnęła się.
- Dziadku... Philippe zamierzał Cię zdradzić... Chciał Cię obalić, zniszczyć twoje Horkruksy...
- Taak... Niepotrzebnie mu zaufałem... Teraz dostał to, czego chciał... - Powiedział Lord Carraboth.
- Nie będzie żadnego Legionu K'arhu AzzaRth'S... Tylko ty jesteś godna poznać moje zaklęcia i moce... Nauczę Cię wszystkiego! - Mówił Lord Carraboth do Cecilii.
- Ojej, świetnie, dziadku! Dziękuję! - Krzyknęła Cecilia, następnie ukłoniła się z gracją.
Nagle do sali głównej wpadł wysłannik z Ministerstwa...
- Ministerstwo... Płonie!
Przekierowanie