Merlin uklękł nad Magiem i wypowiedział słowa "Oko za oko, ząb za ząb, pomszczę Cię!"
Mag ostatkiem sił powiedział "To był, był...." i umarł...
Merlin strasznie przeżył śmierć kolejnego towarzysza, zrobił mu prowizoryczny pogrzeb i wyruszył na sam szczyt góry.
Po chwili namysłu Dawid wszedł do tajemniczego zamku i zobaczył tajemnicze postacie (Carraboth) przeraził się i pozostał w ukryciu.
Nazajutrz. Gdy Fubuki wstał ruszył w dalszą drogę na poszukiwana Dawida. Po paru godzinach zobaczył potężny mroczny zamek. Postanowił zostac w ukryciu.
I wypatrywac nauczyciela.
Nad rankiem, Saul zbudził się i w mgnieniu oka podbiegł do okna. Coś średniego wzrostu szybko poleciało w stronę lasu. Saul natychmiast wziął różdżkę i ruszył w pościg, niestety zgubił ją i wrócił do domu.
- To pewnie jakiś szaleniec próbujący mnie zabić. Ale zaraz, nikt nie wie gdzie mieszkam.. - niepokojącym głosem powiedział Saul
Spakował wszystkie swoje rzeczy do torebki bez dna. zaklęciem usunął swój dom i ruszył do Hogsmeade.
Merlin po długiej i męczącej podróży dotarł do drzewa mądrości. Nauczył się zaklęcia teleportacji oraz dowiedział się tragicznej prawdy, był zdruzgotany.
Po dotarciu do Hogsmeade Saul udał się do swojego znajomego Arcana, jedynej osoby której ufa
- Arcan, czy znasz niejakiego Merlina?
- Wiem, że jest czarodziejem i mieszka w lesie - to tyle - powiedział Arcan
- Mogę się tu zatrzymać na jakiś czas? Ktoś próbuje mnie dopaść, a to mi nie daje spokojnie pracować, muszę się dowiedzieć skąd mój syn znał Merlina
i kto w ogóle ich zabił, może to Merlin!? - krzyknął Saul
- Spokojnie, odpocznij i ochłoń, działasz zbyt pochopnie.. - westchnął Arcan
Po ujrzeniu tajemniczych postaci w zamku Carraboth'a . Dawid postanowił pozostać w ukryciu kiedy Carraboth opuścił sale, został jeden z jego służących niejaki Belzeb. Nauczyciel postanowił wyjść z ukrycia i pogadać z tajemniczą postacią.
- Kim jesteś ? ~Zapytał
-Jeesteem Belzeb sługa Carraboth'a, znasz moje imię a teraz zginiesz ~Odparł
Rozpoczęła się walka na zaklęcia, po dzielnej walce Dawid mocno zranił przeciwnika, że ten nie był zdolny do walki. Sam użył zaklęcia i przeteleportował się do Hogwartu.
Fubuki zaniepokoil się dźwiękami dochodzącymi z zamku i postanowił zbadać to. Po omacku dostał sie do środka. Zauważył leżącego Belzeba. Podszedł i zapytał się :
- Przepraszam. Wszystko w porządku?
- Tak ze mną tak ale z tobą już nie. Belzeb wstał i wyciągnął różdżkę ogłaszając Fubukiego. Następnie zamknął go w lochach zamku.
Carraboth wezwał do siebie Belzeba i Mefist'a.
- Pora wykonać pierwszy ruch... Zrobimy małe przedstawienie. - mówił Carraboth.
- Belzebie, udasz się do Hogwartu, porozmawiasz z naszym poddanym, o którym Mi wspomniałeś... Zrób też małą aferę na dziedzińcu, Hahahhaa - Mówił Carraboth.
- Tak jest, mój Panie... - Belzeb wziął ze sobą dwóch zamaskowanych czarodziejów, wszyscy mieli czarne kaptury zasłaniające ich twarze. Deporotwali się.
- Ty zaś, Mefiście, udasz się do tego całego Londynu... Zrobisz tam małe przedstawienie.
- Wyruszam! - Mefist deportował się i pojawił się na jakiejś uliczce w Londynie.
Belzeb i dwójka czarodziejów pojawili się przed Vincent'em, zaciągnęli go w ciemny kąt, nikt nie mógł ich zobaczyć.
- Oo, Mistrz Belzeb... - Mówił Vincent - Uczeń Slytherinu, pochodził z Bogatej rodziny, wszyscy Ślizgoni słuchali się go, reszta uczniów w Hogwarcie się go bała...
- Mój Pan, Carraboth powrócił - mówił Belzeb.
- Jak Ci idzie mieszanie w Hogwarcie? Powiedz Ślizgonom, że niedługo mój Pan zaatakuje ten zamek... Mają być gotowi.
- Tak jest, tak zrobię... - powiedział Vincent.
- Zróbmy teraz małe przedstawienie - powiedział Belzeb.
Vincent wyszedł na dziedziniec i zaatakował jakiegoś Młodego Gryfona. Rzucił na niego zaklęcie, Gryfon zawisł w powietrzu. Vincent zaczął nim obracać i się śmiać. Na Dziedzińcu zrobiło się zbiegowisko, wiele osób przyszło zobaczyć, co się dzieje...
Fubuki tkwi nadal w lochach. Rozpacza i ma żal do siebie że poszedł do tego zamku. Jego różdżka została mu odebrana i nie ma jak uciec. Czeka i liczy na cud.