- Ten pajac już dosłownie jest wszędzie, zorganizował ten cały cyrk, pewnie ten turniej też zaplanował, wiedział że będziemy chcieli odzyskać Hogwart..
Slughornie dobrze się czujesz? - powiedział Saul
- Tak Sebastianie.. - odparł
Tymczasem Daraon ruszył w stronę Carrabotha z różdżką w ręku, wiedział że ma horkruksy, ale mimo to, chciał go chociaz zranić.
Tirtan Orfus i Lufos widząc, że zostali pokonani i wszystko upadło postanowili czym prędzej deportować się do kryjówki Saula w lesie, chronionej magią.
- O proszę... O tym mówiłem, moja słodka... - mówił Carraboth do Cecilii.
- A dlaczegóż to przychodzicie tak późno? - Spytał Carraboth Daraona.
- Nie chcieliście robić afery podczas turnieju? Hahahha - Mówił Carraboth.
- Tylko uważajcie, Śmiałku, byście nie spadli z takiej wysokości, bo można się łatwo połamać! - Krzyknął Carraboth. Machnął Rękami, Wszyscy odskoczyli na boki, robiąc miejsce na pojedynek. Wyciągnął Różdżkę, Zasyczała.
- Bawmy się! Expelliarmus! - Cisnął Carraboth w Daraona, jego Różdżka wyskoczyła w górę, jednak wróciła do ręki właściciela.
- Firestorm! - Carraboth wyczarował pejcz z ognia, który zaczął tłuc Daraona z każdej strony... Dostał w pierś i w żebra... Upadł na kolano... Pejcz zniknął, Carraboth podszedł do Daraona... Chwycił jego Szczękę swoją Kościstą ręką... Podniósł go w górę i odepchnął do tyłu...
- Wstawaj, Walcz... Atakuj... - Mówił Carraboth. Cecilia stała obok i się przyglądała.
- Invera Maxima! - krzyknął Daraon i odepchnął wielkim podmuchem wiatru Carrabotha, ten poleciał na kilka metrów.
Carraboth się podniósł. Wycelował w Daraona.
- Taak, doskonale, Świetnie... Postawa! Stój prosto, dlaczegoś taki zgarbiony? - Mówił Carraboth. Daraon trzymał się za brzuch, ponieważ dostał tam Pejczem.
- Everte Statum! - Carraboth wyrzucił w powietrze Daraona.
- Bombarda! - Daraona odrzuciło na kilka metrów, padł na plecy.
- Taak, doskonale... - Carraboth podchodził do niego z Różdżką w ręku.
- Zapłacisz za to co zrobileś Arcanowi! - bombarda maxima! - krzyknał Daraon w stronę Carrabotha
Carrabotha odrzuciło, padł na plecy, Różdżka wypadła mu z ręki, poturlała się kawałek. Carraboth szybko skoczył, złapał Różdżkę, parę kości odpadło z jego ciała. Wycelował w Daraona, Różdżka Zasyczała.
- To już koniec twojego marnego żywota... W gazetach zamieszczą dodatkową informację... "Aktualny Dyrektor Hogwartu podczas Turnieju Quidditcha spadł z dużej wysokości i zginął..." A mieli przyjść po Ciebie Aurorzy, głupcze... - Mówił Carraboth.
- Serpensortia! - Carraboth powtórzył zaklęcie 5 razy... 5 Ogromnych Węży rzuciło się na Daraona zaczęły kąsać go w nogi, przewaliły go na plecy, jego Różdżka poturlała się daleko, jeden owinął się o jego szyję, dwa kąsały go w brzuch, dwa ostatnie zmasakrowały mu całkowicie nogi... Zaczęły go pożerać żywcem... Jeden Zamaskowany Czarodziej chwycił Daraona za rękę, przez co zablokował mu możliwość Deportacji... Carraboth obserwował i się śmiał.
- Dziadku... Może byśmy go Oszczędzili? Fajnie jest się zabawić takim truchłem, ale jeśli ich wybijemy to nie będzie kim się bawić... - Mówiła Cecilia.
- Hahahhaha, Węże muszą się najeść... A poza tym, ofiarę zawsze trzeba wykończyć, moja piękna... Już każdy padł nam do stóp... Nikt nam się nigdy nie sprzeciwi... Oglądajmy jego Śmierć... - Mówił Lord Carraboth.
Daraon pożerany przez węże zamienił się w proch...
- Ahahahahahahaha, Wspaniale, pięknie... - Mówił Carraboth, chodził z Różdżką w dłoni dookoła popiołu, który pozostał po Daraonie... Wszyscy Zamaskowani Czarodzieje mu się
pokłonili, z boiska przyleciał także Vincent, stali w szeregu przed Carrabothem, Cecilia stała za Dziadkiem. Wszyscy stali dalej na tej Wieży.
- Widzicie, moi przyjaciele... Po nich zawsze pozostaje tylko... Pył. - Mówił Carraboth, zawiał mocniejszy podmuch wiatru, który zabrał ze sobą pył po Daraonie...
- Mój Panie... Z Hogwartu wypędzono wszystkich buntowników, Tobie został znowu przyznany oficjalny tytuł "Dyrektora Hogwartu" - Zamaskowany Czarodziej złożył pokłon Carrabothowi i przekazał mu klucz do Hogwartu.
- Wspaniale... Już jutro zostaną wydane gazety, które na zawsze już pogrążą tych buntowników w oczach ludu... Większość z nich już nie żyje, reszta gnije w lochach, a Ci, którzy chodzą jeszcze po tych ziemiach wkrótce zostaną pozabijani... - Mówił Lord Carraboth.
- Mój Panie, większość Czarodziejów dołączyła do twoich Legionów... W Twoim zamku są ogromne armie... Sprowadzamy również Mugoli z ich Świata i wcielamy ich do Legionów... - Mówił jeden z Zamaskowanych Czarodziejów.
- Doskonale... Podzielimy siły na pół... Połowa będzie strzec mojego zamku, a połowa Hogwartu... Aby te zamki na zawsze pozostały nasze... - Mówił Carraboth.
- W Hogwarcie zajdą pewne zmiany... Całkowicie usuniemy Domy takie jak: Gryffindor, Ravenclaw, Hufflepuff. Jedynym Domem, który pozostanie w Hogwarcie będzie Slytherin. Ruszajmy zatem Świętować... - Mówił Carraboth. Wszyscy zaczęli schodzić z wieży i wyruszyli do wnętrza Hogwartu... Wkrótce zapadła noc, niedługo miał nadejść dzień, w którym ma zostać wydana gazeta opisująca ostatnie wydarzenia.
Saul siedząc już dzień wraz z Slughornem w więzieniu rozmyślał nad planem dalszego działania.
- Pewnie moi już dawno uciekli i ukrywają się przed Carrabothem, ehh co my teraz zrobimy...
Slughorn w tym czasie spał odwodniony..
K.L deportował się do więzienia w Azkabanie. Wiedział, że nie jest tam mile widziany. Przebrał się za jednego z ochroniarzy i przyglądał się ludzią, którzy są tam uwięzieni. W większości były to niewinne osoby. Gdyż od teraz Carraboth rządził światem Magii, a przede wszystkim Ministerstwem Magii. Nagle natrafił na cele w której znajdował się Saul
- Jemu to w sumie dobrze - powiedział w myślach.
- Ale z drugiej strony, żeby namieszać, mogę mu pomóc.
Mimo iż Azkaban jest najbardziej strzeżonym więzieniem to dla K.L nie był trud się tam dostać, a co dopiero uwolnić kogoś z celi.
- Bombarda Maxima - rzekł w stronę Celi Saul'a. Ta natychmiast się rozwaliła i można było uciekać.
Aby nie mieszać się w dalsze sprawy, deportował się do swojej kryjówki, pozostawiając tylko znak na ścianie - K.L.
====
Tak btw. Mogę uznać, że zostali zamknięci w Azkabanie?
