Drzwi od małych domków w miasteczkach były rozwalane... Zamaskowani Czarodzieje przeszukiwali każdy dom. Szukali Harry'ego Potter'a.
Na Saula rzuciło się 5 wilkołaków. Powalili go na ziemię, unieruchomili. Podszedł do nich Zamaskowany Czarodziej pokonany przez Arcana.
- A ty to kto? Kolejna przybłęda? - Krzyczał.
Czarny Smok zawisł w powietrzu przed Daronem. Spojrzał na niego, następnie na zrujnowany dach Ministerstwa.
- To twoja sprawka?! - Ryknął w języku smoków, wszyscy inni usłyszeli ryk.
Daron spojrzał się na zniszczony dach. Potem znów na bestię i powiedział w języku smoków:
- Sprowadza cię Carraboth... Twój pan nie jest głupi... Nie idzie na pewną śmierć, tylko woli wysłać po mnie swoje zwierzątko...
- Zamierzasz mnie zabić... - wyczuł intencje przeciwnika i głośno zaryczał w jego stronę uwalniając czarny dym ulatniający się z pyska.
- Avada Kedavra - krzyknął Saul
- Żadnych pytań
Saul pobiegł do zamku
- Jak śmiesz... Jestem Alfą tego świata... Pokonałem wszystkich wrogów, których miałem! - Ryknął Czarny Smok, wyprostował skrzydła, czarny dym wyleciał mu z pyska...
- Nazwałeś mnie "zwierzątkiem"? Złóż mi pokłon! - Wrzasnął Czarny Smok, następnie zrobił obrót i rąbnął Daronowi w głowę swoim ogonem, zakończonym najostrzejszymi kolcami... Zaryczał potężnie.
Na Saula rzuciło się pięciu Ślizgonów, chcieli go zatrzymać, okładali go pięściami i kopali, szarpali.
Tymczasem:
Zamaskowani Czarodzieje wdarli się do małego domku... Był rozwalony w środku... Na podłodze znaleźli pijanego i nieprzytomnego Harry'ego Potter'a(zgodnie z tym co Tomekk pisał)
- Proszę, proszę... Kogo my tu mamy? "Wielki" Harry Potter! - Krzyknął Zamaskowany Czarodziej, kucając przy Potterze.
- Wracasz do Hogwartu! Zobaczysz, jak teraz jest w nim pięknie! - Krzyknął, następnie chwycił Potter'a za ramię i deportował się z nim do Hogwartu, do sali głównej, przed oblicze Lorda Carrabotha. Zaraz mieli się tam pojawić.
Tymczasem, kolacja trwała:
- Moi drodzy... Ileż to żałosnych głów dzisiaj tu spadło? A mieliśmy tylko omówić najważniejsze sprawy... - Mówił Lord Carraboth, siedząc na swoim, głównym miejscu.
- A czekamy na jeszcze jednego gościa... Który również zdechnie. - Powiedział Carraboth.
Cecilia wstała od stołu.
- Dziadku! Zaraz wrócę... Idę coś sprawdzić...
- Tylko wracaj szybko! Nie możesz przegapić śmierci Pottera! - Krzyknął Lord Carraboth z kielichem Krwi w ręku.
Cecilia wybiegła na dziedziniec. Rozejrzała się, zauważyła stajnię, ruszyła w kierunku stajni. Nagle zatrzymało ją kilka Ślizgonów.
- Woow, to prawda co mówią! Wnuczka Lorda jest bardzo zjawiskowa! - krzyknął jeden ze Ślizgonów.
- Nie mam teraz czasu, przesuńcie się... - Powiedziała Cecilia i przecisnęła się między grupkę. Zmierzała w kierunku stajni.
Daron dostał z ogona, głowa poleciała w prawo. Chwilę potem znów spojrzał się na Czarnego Smoka:
- Ja nikomu się nie kłaniam... - Daron uniósł łapę i pazurami przeleciał bestii po pysku jednocześnie głośno rycząc (zostawił mu ślad po 3 pazurach)
Daron rzucił się na Czarnego Smoka i zaczął gryźć go po pysku.
Neclar przemierzał krainę. Szukał kogo kolwiek kto wyjaśni mu co stało się z jego wujkiem.
=====
Carraboth jest w swoim zamku, tak?
- Bombarda! - krzyknął Saul
Saul spowodował wielki wybuch, uciekł w pośpiechu w celu zlokalizowania Philippe.
Tirtan, Arcan oraz Saul deportowali się do wymiaru kieszonkowego.
- Nic nie wyszło.. - powiedział zdesperowany Saul
- No tak.. - odpowiedzieli
- Nie wiesz co z Lufosem? - zapytał się Arcan
- Niestety.. - odpowiedział Tirtan
- Musimy się chyba przyzwyczaić do tego, że Carraboth aktualnie ma nad nami przewagę i wygrał.. - powiedział Tirtan
- Nigdy! - krzyknął Saul - Mam pomysł, musimy tylko naprawić jakoś zmieniacz czasu..
Lord Carraboth w Hogwarcie aktualnie.
-------------------------------------------
Czarny Smok otworzył pysk, ogień wyleciał wprost na twarz gryzącego go Darona. Czarny Smok odepchnął od siebie Darona, następnie wzbił się wyżej, następnie obrócił i z ogromną prędkością zaczął lecieć w dół wprost na płonącą głowę Darona. Wpadł na Darona, wbił mu pazury w plecy, ugryzł potężnie szyję Darona od tyłu.
Cecilia dotarła już do stajni, stało tam kilku Zamaskowanych.
- Gdzie ciało? - Spytała Cecilia.
- Leży przykryte sianem, tak jak prosiłaś, pani. - Odpowiedział Zamaskowany, następnie uchylił trochę siana, ukazała się ręka zmarłego Vincent'a.
- Dobrze się spisaliście. Nikt nie może się dowiedzieć, że przechwyciłam ciało. - Mówiła Cecilia rozdając mieszki złota Czarodziejom.
- Czy jeszcze jakieś życzenia? - Spytał Zamaskowany Czarodziej. Cecilia zdziwiła się.
- Na razie, nie... Chwila. A do jakiego oddziału należycie? Bo armia mojego Dziadka liczy wiele milionów...
- Należymy do 7-XZ, jednego z lepszych oddziałów. - Odpowiedział Zamaskowany podrzucając swoim mieszkiem.
- Dobrze... 7-XZ. Zobaczymy, może będziecie mi jeszcze potrzebni... - Powiedziała Cecilia, następnie dotknęła dłoni zmarłego Vincent'a, deportowała się z jego ciałem do lasu.
Cecilia użyła zaklęcia, zrobiła dziurę w ziemi, pod drzewem, następnie wrzuciła tam zmarłe ciało Vincent'a. Oznaczyła drzewo literą "C".
- Niedługo tutaj wrócę... - Powiedziała Cecilia, następnie deportowała się znów do Hogwartu.
Tymczasem w sali głównej Hogwartu pojawiła się grupka Zamaskowanych razem z Potterem. Cisnęli nim na podłogę, Harry Potter padł, wciąż był pijany, podniósł głowę i rozejrzał się po Hogwarcie. Krzyknął.
- Aaa! Nasz gość przybył! - Powiedział Lord Carraboth wstając od stołu.
Daron z bólu zaczął ryczeć. Wił się na wszystkie strony, aż nagle zdążył opanować ból i z całych sił napiął mięśnie karku, przez co pysk Czarnego Smoka prawie się złamał od nienaturalnego wygięcia. Uderzył go swoim skrzydłem i chwilowo ogłuszył. Odleciał od niego, zawisnął przed nim w powietrzu i otworzył pysk. Z pyska wyleciały potężne, czarne błyskawice wprost na Czarnego Smoka. Bestia od uderzenia niekontrolowanie odleciała w tył, robiąc kilka fikołków. Daron tymczasem zamknął paszczę i leciał wprost na Czarnego Smoka. Kiedy bestia się zatrzymała, Daron wyciągnął tylne łapy i z całych sił uderzył w tułów przeciwnika.
- Minęły już ponad dwa miesiące od czasu przejęcia Hogwartu przez Carrabotha, co jeszcze możemy zrobić by go zniszczyć? - rozmawiali Arcan i Saul
- Bez zmieniacza czasu nic nie wskóramy - powiedział Saul
- Najpierw go napraw! - krzyknął Arcan
- Spokojnie panowie - powiedział Tirtan
- Spokojny to ja będę gdy zabiję Carrabotha - powiedział Saul
Saul powoli zaczął tracić nad sobą kontrolę, zaczął tracić swoje pozytywne cechy.. Nagle, z czarno-zielonego portalu wyszła tajemnicza zamaskowana postać. Rzuciła kamień na ziemię i zniknęła.
- Co to?! - krzyknął Tirtan
- To, to kamień do zmieniacza czasu.. - powiedział Saul
- Całkiem nowy, świeżo wyrobiony - powiedział Tirtan
- Szybko, nie traćmy ani chwili dłużej, zabijmy Carrabotha jako dziecko! - krzyknął Tirtan
- Nie! - krzyknął Saul - to spowoduje stworzenie niebezpiecznie nowej linii czasu, sprowadźmy pomoc z przeszłości! - powiedział Saul
- A może przeniesiemy się do dnia w którym Carraboth przejmuje Hogwart!? - powiedział Arcan
- Nie nie nie nie, daj mi to - Arcan wyrwał się do zmieniacza czasu, tak samo jak Tirtan
Saul chciał ich powstrzymać zaklęciem, jednak spowodował wybuch....
Cała trójka zniknęła w wybuchu i przeniosła się do losowym momentów w historii magii...
Tymczasem w przeszłości rok 1888
Tajemnicza zamaskowana postać weszła do karczmy. Usiadł na krześle i zaczęła przyglądać się ludziom. Zdjęła kaptur..
To Lufos, ten sam Lufos, który zniknął podczas wybuchu pierwszego zmieniacza czasu. Spędził wiele lat w przeszłości gdzie nauczył się korzystać z nabytych nowych umiejętności magicznych - przenoszenie się w czasie na życzenie. Jest teraz starszy o 20 lat, ma za sobą duże doświadczenie, widział upadek Carrabotha, narodziny nowego zła oraz wielką wygraną dobra. Od tego czasu przyjął imię Tempus