MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Harry Potter
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
@up: Gustav tam jest ale ukryty w krypcie ;-; Troszkę nie zrozumiałeś (może źle napisałem ;-; )
Aczkolwiek edytuj i wywal Gustava bo on tam jest ale pojawi się dopiero na koniec ;3

=======

Daron na widok wieśniakowi lekko się uśmiechnął:
- Możecie nawet przyprowadzić samego Carrabotha.
- Jestem Daron - wyciągnął rękę w stronę wieśniaków, następnie szybkim ruchem zbliżył ją do siebie, przez co różdżki przeciwników poleciały w stronę demona układając się w kupkę.
- Po co ta agresja? - skierował dłoń na różdżki. Z dłoni wyleciała magma, która je spaliła.
- Molag Bal nie żyje. - spojrzał się na jego ciało. - I... Tyle musicie wiedzieć. - ponownie skierował wzrok na przeciwników.
- Przecież mogliście być prostymi farmerami. Mogliście żyć skromnie i biednie, lecz spokojnie.
- Teraz zginiecie... - gestem dłoni podniósł dwóch wieśniaków do góry i zgniótł im karki
Wieśniacy zaczęli ciskać w Darona ostatnimi widłami. Widły przy dotknięciu z jego ciałem, łamały się. Demon nawet nie drgnął. Wycelował dłonie w stronę trzeciego wieśniaka. Z ręki wyleciała kula ognia, która przebiła wieśniaka na wylot, następnie Daron odrzucił go do tyłu na kilka metrów.
- Zostaw mnie, błagam! Litości! - krzyczał przerażony Eustachy
Daron podszedł do niego. Złapał za głowę i podniósł do góry.
- Litość jest dla słabych.
Demon otworzył usta. Eustachy zaczął krzyczeć i wiercić się. Nagle jego dusza wyleciała i wpadła do gęby demona.
- Pierwsza zjedzona dusza od... Bardzo dawna. - zaśmiał się demonicznym śmiechem. - Dobra, spadaj. - rzucił martwego Eustachego gdzieś na środek komnaty.
- Hmmm... Zaklęcie które wystrzelił ten wieśniak sprawia że ludzie Carrabotha deportują się w to miejsce by pomóc temu kto je użył... Banalne. Poczekam i ich zabiję.
- Żadna słaba avada kedavra nic mi nie zrobi. Jestem na to odporny... Z łatwością ich pokonam.
Daron podszedł do ciała Molaga:
- Eh, przyjacielu. Zasłużyłeś na godne miejsce spoczynku. Bo w końcu... To ty mnie uwolniłeś! - zaśmiał się.
Demon gestem dłoni podniósł ciało Molag Bala i rzucił na tron, który był na środku komnaty:
- Wygodnie? - zaśmiał się.
- Koniec tych wygłupów. Zaraz będę miał kolejną rozrywkę.

Po dłuższym czasie, grupa Zamaskowanych Czarodziejów deportowała się do twierdzy. Znaleźli się przed wejściem na balkon.
Arcan przechodząc po lesie, rozmyślał nad tym co powiedział mu Daraon, nie wierzył, że żyje. Nagle natrafił na wielką jaskinię...
Wszedł do środka i zaczął podążać tunelami aż do dna...
Wtem, spostrzegł przeszło tysiąc wielkich węży, które go otoczyły. Arcan nie miał jak się bronić, nie posiadał różdżki...

30 minut wcześniej Tirtan Orfus i Lufos przemierzali ten sam las w poszukiwaniu miejsca w którym mogą być węże.
- Czytałem kiedyś, że węże zakładają swoje grupy w jaskiniach, musimy taką znaleźć - powiedział Orfus
- Najpierw na taką natraf.. będzie cieżko.. - powiedział Tirtan
— Chodźmy. — powiedział Philippe i odciągnął Cecilię od pijanego Vincenta.
@TrooxPL: Edytowałem.
---------------------------------------------
Czarodzieje Carrabotha latali nad Twierdzą Molaga w postaci czarnych dymów. Z dymów wylatywały tylko zaklęcia, niszczyły Twierdzę, dziurawiły ją. Twierdza zaczęła się zapadać. Zamaskowani Czarodzieje wlecieli na balkon.
- Kto nas wezwał? Klęknijcie wszyscy i odpowiedzcie na pytania. - mówił Zamaskowany Czarodziej. Szóstka pozostałych wycelowała w Darona, cisnęli w niego sześcioma Bombardami Maxim'ami, Darona odrzuciło na plecy. Zamaskowany Czarodziej podszedł do zwłok Molag Bala.
- Molag Bal nie żyje... Znakomicie... - Mówił Zamaskowany Czarodziej. Trzech stało nad Daronem, trzymali nad nim Różdżki i przyciskali go do ziemi zaklęciem.


Cecilia i Philippe wchodzili po schodach, w stronę komnaty Dyrektora Hogwartu. Nagle drzwi od Komnaty Cecilii, która była obok Komnaty Lorda Carrabotha otworzyły się. Wybiegł z nich Czarno-Biały kocurek z obrożą całą ze złota i diamentem na środku. Podbiegł do Cecilii, zaczął drapać jej piękną Suknię.
- Co ty wyprawiasz! Wracaj do komnaty, już! - Krzyczała Cecilia i schyliła się, aby wziąć Kotkę na ręce.
- Eeem, a więc to jest Skyres, moja Kotka... Była zamknięta w mojej komnacie, aby nic jej się nie stało, ale oczywiście jest zbyt ciekawska... - Mówiła Cecilia, trzymała Skyres na rękach, Skyres zaczęła mruczeć. Weszli po schodach na górę, Cecilia stanęła przed komnatą Lorda Carrabotha, postawiła Skyres na ziemię, ta usiadła obok, Cecilia pchnęła drzwi, jednak ani drgnęły.
- Szlag! Mój Dziadek zdążył ustawić hasło... Będę musiała je złamać... - Powiedziała Cecilia do Philippe i wyciągnęła Różdżkę.
Tirtan Orfus i Lufos po 30 minutach wędrówki zauważyli wielką jaskinię, postanowili do niej wejść..
- Arcan!?!? - krzyknął Tirtan
- Saul mówił że nie żyjesz!
- Tak, ale jak widać odrodziłem się, sam jestem zdziwiony, możecie mi pomóc z tymi wężami? - powiedział Arcan
- Jakimi? - Lumos - wypowiedział zaklęcie Orfus i rozświetlił jaskinię
- Jaskinia węży! - krzyknęli
- Bombarda maksima! - krzyknęli i zbombardowali węże
- Idziemy po drugi Horkruks Carrabotha, Saul zniszczył Bazyliszka około tydzień temu, pierścień to drugi horkruks, idziesz z nami Arcanie? - zapytał Tirtan
- Oczywiście, ale gdzie jest Saul? - zapytał Arcan
- Siedzi w więzieniu wraz z dyrektorem Slughornem, trzymaj zapasową różdżkę Arcan - powiedział Lufos
- W więzieniu!? Jak do tego doszło!? - zapytał krzykiem Arcan
- To wszystko sprawka Carrabotha, ale nie teraz o tym mowa, idziemy po pierścień!
Daron był zaskoczony, bo od bardzo dawna nikt nie zdołał go powalić na ziemię.
- Atak z zaskoczenia jest najlepszy. Chociaż... spodziewałem się was. - uśmiechnął się.
Daron z lekkim trudem zwinął ciało w kulkę. Czarodzieje Carrabotha nadal przyciskali go do ziemi. Demon uwolnił potężną energię błyskawic, które raziły 3 czarodziejów, następnie odrzuciło ich na trzy strony świata, każdy w innym kierunku. Jeden z czarodziejów stracił przytomność i wypadł przez balkon. Zginął od upadku.
- Panowie... Wasz trud jest daremny. - wstał i rozprostował się.
- Aaaah... Już lepiej. W katakumbach miałem mało ruchu.
- Avada kedavra! - Zamaskowany Czarodziej rzucił w Darona avada kedavrą.
Demon szybkim gestem dłoni wyczarował przed sobą magiczną tarczę. Zaklęcie trafiło w obiekt.

Tymczasem Czarodzieje Carrabotha powoli dochodzili do siebie. Wstawali jeden za drugim.

- Wasza szóstka to za mało by mnie pokonać! - krzyknął i uniósł jednego z nich. Demon zrobił cztery szybkie obroty wokół własnej osi, przez co Czarodziej dosłownie latał po całej sali. Grupa Czarodziei schyliła się by uniknąć uderzenia. Czarodziej miotany przez Demona na oko rzucał drętwote. Jedno z zaklęć trafiło w jednego z Czarodziei Carrabotha. Upadł na ziemię. Czarodzieje rzucali w Darona różne zaklęcia, ale ten drugą ręką je odbijał. Za czwartym obrotem Czarodziej uderzył w jednego ze swoich towarzyszy i obaj polecieli na ścianę. Ofiara miotania straciła przytomność, a drugi czarodziej od uderzenia w ścianę złamał kręgosłup.

=======
@Devil: Jak coś to ruszyć się możesz 2 czarodziejami (no chyba że jakoś się pozostałymi ruszysz, ale nie wiem jak chcesz to zrobić ;-; ). Jeden zginął, drugi dostał drętwotą, trzeci stracił przytomność (ten chciałbym żeby obudził się na koniec walki, ale rób co chcesz ^^), czwarty złamał kręgosłup, więc raczej się nie ruszy xD
P.s: dużo powtórzeń, wiem ;-;
K.L deportował się do lasu w poszukiwaniu.. no właśnie.. czego to nie wiedział ;-;
— Nie żebym miał coś przeciwko, ale postaraj się zrobić to tak, abyśmy wyszli z tego cało... — powiedział i nachylił się do kota. Próbował go pogłaskać, a ten go podrapał. — Szlag by to!
Philippe spojrzał na Cecilię.
— Śmiało. Służę pomocą, gdybyś miała problemy.
Dwóch pozostałych Zamaskowanych Czarodziejów podniosło się i wyprostowało. Wycelowali Różdżkami w Darona. Ten, który stracił przytomność powoli dochodził do siebie.
- Dosyć tej błazenady! Kim ty jesteś? Chcesz zginąć? Co ty tutaj knujesz? - Mówił Czarodziej, Nadal celowali w Darona.

- Taak, wisisz mi za to dobre piwo... - Powiedziała Cecilia, następnie schyliła się przed zamkiem od drzwi i w niego zajrzała.
- Właściwie to nie wiem dlaczego Ci pomagam... No, ale niech już będzie. Wąż, Wężousty, Władza, Potęga! - Cecilia machała Różdżką i wypowiadała hasła. Nic się nie stało.
- A co się tu dzieje! - Z małego okienka w drzwiach wyłoniła się mała czaszka.
- O Boże! - Cecilia odskoczyła do tyłu.
- A co Księżniczka tutaj robi? Lepiej niech odpowie, bo... - Mówiła Czaszka.
- Zamknij się i otwórz te drzwi! - Krzyknęła Cecilia.
- Jak Panienka zapewne już dobrze wie, drzwi są chronione potężnym hasłem... Jako iż jest Panienka wnuczką Lorda Carrabotha, dam Panience trzy szanse na odgadnięcie hasła. Jeśli jednak Panienka nie zgadnie, będę zmuszony powiadomić Lorda Carrabotha! - Krzyczała Czaszka.
- Nic nie powiesz mojemu Dziadkowi! - Cecilia chwyciła Czaszkę, jednak ta zaczęła krzyczeć i ugryzła ją w rękę.
- Ała! No dobra... A więc, spróbuję odgadnąć... Może hasłem jest ulubione zaklęcie dziadka... Serpensortia? - Spytała Cecilia.
- Niestety, ale nie... Zostały dwie szanse! - Krzyknęła Czaszka. Cecilia zaczęła zastanawiać się nad innymi hasłami...
— Sugerowałbym zgadywać tym, co Lord Carraboth może kochać. — powiedział Philippe — Pomyśl... Może władza? Potęga? Masło czekoladowe? Sam nie wiem... — wyszeptał do Cecili, by czaszka nie słyszała — A może... Może to ty jesteś hasłem? — dodał równie cicho.
Przekierowanie