MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Harry Potter
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
- Do zobaczenia... - zniknął zostawiając Fubukiego

Molag Bal pojawił się w twierdzy:
- Szkielety! - krzyknął - Szykować się!
- Panie, co się dzieje? - spytał oficer
- Łowy, mój sługusie... Łowy na duszę - uśmiechnął się. - A teraz szykuj swoich ludzi. Macie być gotowi na walkę. Na walkę z... Wężem.
- Tak, mój panie
- Zostaw połowę armii tutaj... Gdyby na czas mojej nieobecności się coś działo - podejdź do zwierciadła i poinformuj mnie
- Ja? - spytał zdziwiony
- Tak, ty... Zostajesz i przypilnujesz wszystkiego. A teraz zbieraj swoich ludzi! - machnął ręką
- Rozkaz, mój panie... - odszedł
Saul tym razem nie działał pochopnie, skrupulatnie śledził młoda Ginewre dzieki zaklęciu na niewidzialnosc. Śledził jej każdy ruch aby dowiedzieć sie gdzie ma zmieniacz czasu..
Tymczasem wejście do Ministerstwa zostało wysadzone zaklęciem Bombarda Maxima.
Carraboth wraz z grupą swoich Zamaskowanych Czarodziejów wszedł do Środka.
Ludzie uciekali, jednak Carraboth ich zabijał... Szedł do pokoju Ministra Magii.

Zw potem będę.
Fubuki przeteleportowal sie do tajemniczego miejsca. Czeka na sygnaly K.L.
— Milczysz? Może to i lepiej... — odparł Philippe — Tak naprawdę to nie chciałem tego robić. — zacisnął pięści. — Ale rozumiesz, nie mogłem pozwolić byś się oddaliła, to było niebezpieczne. — dodał i odwrócił się od zjawy — wiesz, przypominasz mi kogoś. Kogoś, kto zniknął z mojego życia kilka miesięcy temu, kiedy to wszystko się zaczęło. Cała ta sprawa... z Carrabothem...

Podszedł do drzewa, wyjął różdżkę.

— Sam nie wiem czemu to robię. Przecież nawet nie popieram jego poglądów. Ba, w sumie nawet nie wiem co nim kieruje oprócz chęcią bycia tym potężnym. Ale wiesz, zrobiłem to, co było dobre dla mnie. — odwrócił się do Lauren — Dobre dla mnie, ale nie dla reszty. Rozumiesz? Wybrałem własne dobro od życia setek, jak nie tysięcy! A wiesz co jest w tym najgorsze? Nie czuję grama żalu, jestem z tego wręcz cholernie dumny!

Kopnął kamień i podbiegł do zjawy.

— Nie odpowiadasz? — spojrzał jej w oczy — Matko, jak ty ją przypominasz. Ona też milczała, sprawiając mi tym ból gorszy niż najgorsze zaklęcia. — odszedł na kilka kroków do tyłu — Tamtej nocy przyszła do Pokoju Wspólnego Slytherinu i wszystko mi wygarnęła. Nazwała mnie egoistą, ignorantem, aroganckim. A wiesz co ja wtedy myślałem? Zastanawiałem się nad taktyką na najbliższy mecz Quidditcha. Graliśmy z Gryfonami, otwarcie sezonu. Cholerka, wybrałem mecz, zamiast ją wysłuchać. Tego dnia przejrzała na oczy.

Ślizgon zaczął chodzić w kółko.
— Tego dnia wszystko się skończyło, a zarazem zaczęło. Zerwała ze mną znajomość, naszą siedmioletnią przygodę. Na odchodne rzuciła do mnie tekstem: "Philippe, przestań udawać kogoś kim nie jesteś! Krew nic nie znaczy!". Rozumiesz?! Zakpiła ze mnie, wmawiając mi, że żyję starymi ideałami upadłych czarodziejów. Gdy wyszła zrozumiałem jedno. Kochałem ją. Wraz z nią opuściła mnie jakby jakaś część. Poczułem pustkę.

Philippe obrócił w ręku kamień.
— Uświadomiła mi też, że ten świat jest zły. Gorzej nie będzie, więc nie miałem już zahamowań. Nie wiedziała, że tego samego dnia omawialiśmy z Vinem znaki powrotu Carrabotha. Wybrałem jego stronę. Dzięki niej. — uśmiechnął się — Cholerka, kochałem ją, kochałem cholerną Amy Lovegood! Krukonka zawładnęła sercem Ślizgona. Niebywałe.

Chłopak obrócił kamień ponownie.
— W sumie powiem ci coś, czego nie mówiłem praktycznie nikomu. Trochę się boję. Boję się. Okłamałem cię na naszym pierwszym spotkaniu. Nie jestem z Lestrangów. Tak naprawdę jestem mugolakiem. Szlama w Slytherinie. Ukrywałem to od początku. Dobrze mi to szło. Mówię to tobie, bo jesteś martwa. A kto jest lepszym powiernikiem tajemnicy niż osoba, która straciła egzystencję? Umarli nie snują opowieści.

Philippe złapał kamień, Lauren znikła.
Dzięki — pomyślał — potrzebowałem tego.

Wyjął miotłę, powiększył ją i poleciał poszukiwać Merlina. Ale to potem. Najpierw Hogwart.
Przez cały dzien McGonaggal nie pokazala Saulowi jeszcze gdzie trzyma swoj zmieniacz czasu..
Saul zrezygnowany poszedł na dziedziniec i usiadl na ławce, zaklęcie niewidzialnosci minęło.
- Jeśli nie ona to kto? Kto ma ten cholerny zmieniacz...
Trzymajac w ręku swój zmieniacz patrzył na uczniów wchodzących do środka na kolację.
KeyLey w swoim rodzinym domie w Londynie rozmyślał nad dalszą swoją egzystencją. Przeglądał stare rodzinę zdjęcia, swoją rodzinę.. która zabił Saul. Nagle natrafił się na tajemniczą kartkę z napisem;

CHOCIAŻ PRÓBOWALIŚMY - która była skierowana do Saula. W pierwszej myśli pomyślał, że Saul był dawniej przyjacielem jego rodziców, jednakże po co wtedy miałby ich zabijać. Bez zbędnego myślenia porzucił ten wątek i dalej przeglądał stare notatki rodziców, w poszukiwaniu ich tajemnic. Jak się później okazało bezskutecznie, gdyż tutaj niewiele ukryli informacji, bowiem woleli zakopywać je lub rozdawać przypadkowym ludzią w starych książkach, aby rozbić po nich ślad. Niezbyt zadowolony Keyley deportował się do zniszczonego domu Saul'a.
Saul udal sie do środka. Znalazł ginewre i wprost zapytał gdzie jest jej największy skarb..
Ta jednak ze śmiechem pokazała swoja sowe i ruszyla do koleżanek.
- ah czyli to tak.. ona go jeszcze nie ma..
Saul deportowal sie do lasu i znalazl jakieś schronienie, poddal sie, nie miał jak powrócić do swojego czasu...
Philippe leciał nad Zakazanym Lasem. W oddali migały światła Hogwartu. Zamek był coraz bliżej.
Keyley po powrocie do świata magii nie widział w pobliżu Fubuki'ego i Molag'a

- Poszli się zabawić - pomyślał.

Natomiast jego słudzy nadal tutaj byli i dopytywali się szczegółów ich misji

- Niedługo wszystkiego się dowiecie - odpowiadał

A gdy tylko ktokolwiek z nich był niecierpliwy, Keyley okrutnie zabijał, zaklęciem Avada Kedavra.
Przekierowanie