Arcan i Tirtan usiłując się wyrwać rzucili wspólne zaklęcie Bombarda Nihilus, które odrzuciło wszystkie stwory wokół nich. Arcan szybko podbiegł do pierścienia i rzucił go Tirtanowi, ten się deportował. Arcan zostając sam zabił bazyliszka i wyrwał jego kieł, po czym deportował się do Hogsmeade.
W tym samym czasie w więzieniu..
Saul już siedzący 8 dzień wraz ze Slughornem w więzieniu pogodził się z przegraną. Slughorn był ledwie żywy, zostało mu niewiele dni życia.
Keyley deportawszy się do zamku, chciał się skontaktować z Molag'iem i Fubukim, lecz ani jeden nie odpowiadał. K.L nie wiedział, że Molag zginął, a Fubuki zaginął. Mocno to pokrzyżowało plany Keyley'a o którym większość zapomniała (v10). Następnie deportował się do swojego dawnego przyjaciela, Fajlusa.
- Witaj przyjacielu, dawno myśmy się nie widzieli - uśmiechnął się czarodziej.
- Ach! To więc ty! Co cię do mnie sprowadza - spytał?
- Interesy, czyste interesy
- Muszę się ciebie poradzić o coś - rzekł z zaniepokojeniem.
- O co?
- Czy.. dałoby się.. pokonać kogoś bez niszczenia jego horkruksów - spytał Keyley.
- Wątpię, jednakże.. tylko jedna istota mogłaby tego dokonać..- odpowiedział Fajlus
- A więc kto?
- Nie znajdziesz jej w tym świecie, w tym roku. Jest to jeden z pierwszych czarodzieji. Dużo lat przed nami.. - powiedział Fajlus
- Ach więc to tak.. - westchnął - Pomożesz mi się do niego dostać?
- Być może...
=====
Tak wgl nie chce kogoś pokonać bez niszczenia horkruksów, tylko na razie nie wiem co mam robić xD
Ostatni żywy Zamaskowany Czarodziej padł na kolana, Różdżka wypadła mu z ręki...
- Kim ty jesteś? Zarżnąłeś 6 potężnych Czarodziejów... Nie wiem, czego chcesz... - Zamaskowany Czarodziej splunął krwią w bok.
- Ale... Lepiej się stąd wynoś... Na tym świecie jest potęga, która Cię zniszczy, jeśli tu pozostaniesz... - mówił Zamaskowany Czarodziej i znów splunął krwią.
Skyres wybiegła szybko z komnaty, Philippe był odwrócony. Wskoczyła na poręcz, o którą opierała się Cecilia.
- Później mi opowiesz... - Szepnęła Cecilia do kotki.
Tymczaszem Lord Carraboth pożegnał się już na dobre ze swoim zmarłym Bazyliszkiem. Podniósł się z Różdżką w ręku... Nagle usłyszał w głowie głośny syk, który chwilę potem zgasł... Jedna kość wypadła z jego ciała...
- Niemożliwe... Zniszczę ich!!! - Lord Carraboth deportował się do Hogwartu, pojawił się w sali głównej...
Cecilia zauważyła Dziadka, krzyknęła do Philippe.
- Eem, lepiej wyłaź z komnaty... Mój Dziadek wrócił do zamku i nie ma zbyt dobrego humoru...
Daron spojrzał się na Zamaskowanego Czarodzieja. Kucnął do niego i złapał go za szczękę. Wstał, a ofiara zawisła w powietrzu:
- Posłuchaj... - mówił demonicznym głosem. - Nic nie może mnie zniszczyć. Nikt nie jest dla mnie zagrożeniem, jedynie ja sam. To ja tutaj rzucam kości. To ja ustalam kto ginie.
- Zginie każdy, kto jest wrażliwy na magię. Twój pan również.
- Przekaż mu to. Powiedz mu że niedługo się spotkamy i zemszczę się na jego rodzinie. Zapłaci mi za to co uczyniły jego pokolenia.
Demon odstawił go na ziemię. Ten upadł na kolana:
- Wynoś się! JUŻ!!! - gestem dłoni uniósł go do góry i wyrzucił przez okno. Zamaskowany Czarodziej zmienił się w czarny dym i odleciał
=======
Jeśli chodzi o zemstę to chodzi mi o to że Daron dawno temu (jest to napisane w podaniu) został uwięziony w katakumbach na wiele tysięcy lat przez jednego z członków rodziny Carrabotha (już oczywiście nie żyje ;p). I tak naprawdę nie tylko przez niego został uwięziony dlatego chce się zemścić na każdym czarodzieju.
P.s: @Devil: Mam prośbę. Zrób coś takiego że Carraboth wie kim jestem (mniej więcej) i co się ze mną stało (napisz że jakiś członek jego rodziny, np. dziadek opowiedział mu tą historię (a temu dziadkowi powiedział inny dziadek itd... xD)) taka mała prośba ^^ oczywiście nie musisz tego robić ;3
Arcan i Lufos probowali niszczyc pierścień wszystkim czym sie dalo, jedynie bezskutecznie. Lufos siedział na krzesle z rękoma opartymi o blad stolu. Przepełniala go bezradność.
- to wiec Saul zabil Bazyliszka przebijajac mu gardlo tak? - zapytał Arcan
- tak, zabicie istoty jest łatwiejsze dlatego udało mu sie to zrobic. No i jeszcze smok mu pomógł go osłabić wiec... - powiedział Lufos
- Smok?!
- Smok, Saul ma smoka, wezwał go różdżka swoja. Zaraz.. jego różdżka jedt w jego worku który mam.. - powiedział Tirtan
- Smok mógłby nam pomóc odbić Saula - powiedział Arcan z oczyma szeroko otwartymi
Arcan wraz z Tirtanem oraz Lufosem udali się do ministerstwa magii, stanęli przed budynkiem.
Arcan szybkim ruchem ręki wyjął różdżkę Saula i wezwał Smoka.
Wielki smok pojawił się nad budynkiem ministerstwa magii, Arcan wsiadł na niego i wleciał szturmem w budynek.
— Idę! — krzyknął Philippe.
Rzucił na szybko zaklęcie "wyczyszczenia" myślodsiewni, zabrał fiolkę ze wspomnieniem i opuścił gabinet.
— Co tak krzyczysz? — spytał
Co taka malutka dzisiaj aktywność? ;^)
==========
Keyley po dłuższej bezczynności postanowił pierwszy się odezwać;
- Tak więc.. kiedy zamierzasz mi pomóc?
- Niebawem przyjacielu, niebawem - odpowiedział mu na to Fajlus
- Mam nadzieję, że czym prędzej..
- A dlaczego się spieszysz? - tym razem zapytał się Fajlus.
- Muszę.. muszę.. muszę ZDOBYĆ WŁADZE NAD ŚWIATEM! - wykrzyczał Keyley
- Aż tak po padłeś w paranoję? To zdecydowanie nie jest do ciebie podobne - stwierdził Fajlus.
- Rzeczywiście.. jednak moim ważniejszym celem, a w zasadzie priorytetem jest zemsta na Saul'u, lecz najpierw muszę jakby to powiedzieć "Przypodobać mu się", a następnie zadam mu cios w plecy - rzekł Keyley.
- Niezły plan, a do czego Ci jest te zniszczenie horkruksów bez ich znajdowania.. w zasadzie zniszczenie osoby bez niszczenia ich? - spytał Fajlus
- Nie wspominałem? Chcę zniszczyć Carraboth'a, aby następnie zniszczyć Saul'a
- Jesteś mega zagubiony, zabijasz, aby zabić kogoś innego i aby w końcu dopełniła się twoja zemsta. - powiedział Fajlus.
- Pomogę Ci czym prędzej - rzekł do Keyley'a
Po czym Fajlus poszedł po jedną z swoich ksiąg.. nie zwyczajnych ksiąg, a bardzo, ale to bardzo starych i przepełnionych zarówno czarną jak i białą magią. Dobrem i złem, światłem i mrokiem. Chciał znaleźć osobę, dzięki której zdoła pomóc swojemu przyjacielowi, staremu przyjacielowi.
==========
Afrapul (Merlin) został właśnie wyrzucony z RP, powodem jest oczywiście brak aktywności. Swoją drogą nie rozumiem, dlaczego nie można chociaż raz napisać na trzy dni. Mimo iż siedzi się naprawdę często na forum. No cóż, na początku odgrywałeś ważną rolę, teraz już żadna... a zgodnie z zasadami muszę Cię wywalić. Jeżeli chcesz ponownie wziąć udział, napisz ponownie podanie.. nawet może to być ta sama postać (tylko uwzględnij jej losy, które się w tym RP wydarzyły).
Daron podszedł do rozbitego okna przez które wypadł czarodziej. Wyjrzał i zobaczył jak przeciwnik odlatuje:
- Eh, Carraboth... Już niedługo wyrównamy stare rany - uśmiechnął się
Demon przez chwilę wpatrywał się w teren znajdujący się przed twierdzą. Nagle usłyszał ciche puknięcie. Obejrzał się i spojrzał na kryptę:
- Gustav, Gustav, Gustav... Cały czas czułem twoją obecność. Czekałem na twój ruch. - gestem dłoni otworzył sarkofag i wyjął Gustava. Postawił na ziemi, ten ruszył na niego.
- AAAAA! - wyjął miecz z pochwy. - ZABIJĘ CIĘ!
- Jesteś przewidywalny. - skierował ręce na biegnącego Gustava i poraził błyskawicami. Odleciał na kilka metrów w tył.
- Ty zdrajco! - krzyknął
- Ja? Jestem zdrajcom? Hahaha! Nie rozśmieszaj mnie.
Gustav wstał i otrzepał się. Wyjął zza pleców tarczę blokującą czary i powiedział:
- Zniszczę cię. Zapłacisz mi za to wszystko. - biegł w stronę demona. - ZABIJĘ!
- Żałosny robak... - wystrzelił w jego stronę błyskawice, lecz tarcza je zablokowała
Gustav z lekkim trudem nadal biegł w stronę Darona. Demon zaczął się denerwować. Był coraz bliżej...
- PARSZYWY ŚMIEĆ! - Gustav uderzył demona z tarczy. Ten, przestał rzucać zaklęcia i stracił balans ciała. Przewrócił się.
- ZABIJĘ CIĘ! - zaczął uderzać go z tarczy.
Gustav coraz mocniej uderzał demona z tarczy, ale za każdym razem czuł że jego uderzenia są coraz słabsze. Nagle po sali rozległ się odgłos jak po uderzeniu w stalowy przedmiot.
- Mój ruch... - demon wstał i wytarł krew, która spływała po skroni. Prawą dłonią podniósł go do góry, z lewej wystrzelił czarną wiązkę energii, która uderzyła w Gustava. Ten, poleciał na ścianę.
- Zapomniałeś że to ja cię uczyłem? - spytał
- To nie byłeś ty... To był Molag... - splunął krwią
- Molag był słaby... Szkoda że umierasz w ten sposób... - raził go błyskawicami. Tarcza i oręż Gustava wyleciała z dłoni.
- Zgniotę cię jak robaka! - krzyknął i raził go mocniej.
Gustav krzyczał z bólu. Nagle, z uszkodzonego dachu odleciała cegła, która spadła na demona:
- Przeklęta cegła! - przestał i zaczął się chwiać.
Gustav wykorzystał okazję. Wstał i uderzył demona. Ten, przewrócił się od ciosu. Gustav wybiegł na balkon i ujrzał po raz ostatni ciało swojego pana:
- Żegnaj, Molagu... - wyskoczył przez balkon i wskoczył do przepaści przed twierdzą.
Tymczasem Daron dochodził do sobie:
- Cholerny kniot! Głupiec! Zabiję! - krzyczał i rzucał obelgami
Keyley z niecierpliwością czekałam aż Fajlus odnajdzie osobę, która pomoże mu w jego planie.
- I co masz?
- Masz?
- Masz?
- Masz? - pytał co kilka sekund Keyley
- Jeszcze nie.. spokojnie mój przyjacielu.
- Jak to NIE! KPISZ SE ZE MNIE! - krzyknął Keyley
- Avadiukadaktos - powiedział K.L po czym w na jednej z pustych stron księgi Fajlusa, pojawiła się tajemnicza postać, która odpowiadała tej której szuka K.L
- O znalazłeś! - uśmiechnął się Fajlus
- Widzisz, ja potrafię wszystko.. jednak ty byś to przez wieki szukał.. - stwierdził Keyley
- Jednak dziękuję Ci za pomoc. - podziękował.
I deportował się do swojej twierdzy.