- Zabił mi rodziców. To znaczy... Daron. Nie wierzę że to wszystko robił umyślnie. Coś go... Opętało. To był Daron.
- Teraz musimy dojść do twierdzy Molaga. Wezmę pare rzeczy i poszukam czegoś co pomoże nam zniszczyć tego demona.
- A ty co zamierzasz? Wyglądasz na potężnego czarodzieja, może powinniśmy się trzymać razem?
Czarny Smok ryknął z bólu, ponieważ stracił tylną łapę. Wpadł w furię, z ogona wysunęły mu się potężne kolce, zrobił zamach i wbił potężnie ogon w skrzydło Darona, uszkadzając je.
- Twoja walka jest bezsensowna!!! Nic nie zdziałasz! - Krzyczał Czarny Smok, wycofywał się troszkę, gdyż odciągnął Darona już bardzo daleko od Ministerstwa, podczas tej bitwy. Daron zaczął spadać w dół. Znów przyleciało kilka smoków wezwanych przez Czarnego Smoka. Rzuciły się na spadającego Darona, gryzły go, oplotły go.
Zamaskowani Czarodzieje doprowadzili Gustava do bramy wejściowej. Stały tu dwa Trolle na straży.
- Otwierać! - Ryknął Zamaskowany, trolle otworzyły bramę. Zamaskowani Czarodzieje i Gustav weszli do zamku, przeszli przez korytarz. Dotarli do wejścia sali głównej, przed drzwiami wejściowymi stały dwa Wilkołaki.
- Czego? - Warknął Wilkołak.
- Czy Obrady i kolacja się już zakończyły? Lord może przyjąć kogoś na audiencję? - Zamaskowany Czarodziej wskazał Gustava.
- Czekać! - Krzyknął Wilkołak, następnie uchylił drzwi. Wszedł do środka, ukłonił się. Zauważył, że Osobistości powoli wstają od stołu.
- Wspaniale jest mieć najpotężniejsze istoty Magicznego Świata u boku, drodzy kompani... Generałowie... - Mówił Lord Carraboth na zakończenie kolacji
- Tymczasem, bywajcie... Nasza potęga będzie wieczna. - Powiedział Carraboth. Generał Zamaskowanych Czarodziejów, Generał Wilkołaków, Generał Wampirów, Generał Szkieletów, Główny Auror, Naczelny Dementorów, wstali od stołu i rozeszli się do swoich komnat, lub deportowali się do zamku Carrabotha/Ministerstwa.
Lord Carraboth siedział jeszcze przy stole, obok Cecilia.
- Dziadku... Więc tylko ja poznam tajniki twojej Wielkiej Mocy? - Spytała Cecilia.
- Tak, moja piękna... Niebawem rozpoczniemy nauki. - Powiedział Lord Carraboth, następnie zauważył Wilkołaka w ukłonie.
- Lordzie... Pewna osoba pragnie z tobą porozmawiać, czy może wejść? - Spytał Wilkołak.
- Niechaj Wejdzie! - Krzyknął Lord Carraboth. Wilkołaki otworzyły drzwi przed Gustavem i Zamaskowanymi Czarodziejami.
Daron poczuł ogromny ból. Gdy runął na ziemię zmienił się w swoją pierwotną postać i teleportował w jakieś losowe poznane miejsce, daleko od miejsca walki.
- - - - -
Gustav przeszedł kilka kroków, zatrzymał się i uklęknął:
- Lordzie...
Gustav wstał, po czym dodał:
- Daron został uwolniony.
- To tutaj? - zapytał Saul Neclara
Lord Carraboth spojrzał na Gustava.
- Co ty mówisz? Kościotrupie? Kpisz ze mnie?! - Krzyknął Carraboth.
- Dziadku, kto to Daron? - Spytała Cecilia, Carraboth ją uciszył.
Gustav lekko odszedł do tyłu.
- Daron zabije każdego czarodzieja w tej krainie w zemście za to że twoi przodkowie zamknęli go w katakumbach.
- Mam rozumieć że go znasz...
- - - - -
Neclar spojrzał na zawaloną twierdzę.
- Nie... Nie. To nie tutaj! - podbiegł bliżej i ujrzał grupkę szkieletów.
- TO WY! WY!!! - wyjął w biegu siekierę.
- AAAA! - krzyknął i uderzył w oręż przeciwnika. Bronie "przytuliły" się do siebie i ocierały pod wpływem nacisku Neclara.
- Kim ty do cholery jesteś?! - krzyknął szkielet. - Weźcie go! - żołnierze pojmali Neclara i przytrzymali.
- Tego też! - spojrzał i pokazał na Saula. Szkielety zarzuciły na niego liny i związali.
- Kim wy kurna jesteście?!
=====
Cam: Nie zabijaj mi szkieletów xD uwolnie cię, ale potem

- Rozkazuje wam nas zostawić! Nie wiecie z kim macie do czynienia
- Ejże... Przecież to ten Saul. - powiedzial Akar. - Wypuścić go, barany!
- Przecież...
- Powiedziałem wypuścić!
Szkielety rozwiązały Saula.
- A tyś co za jeden? - spytał Akar patrząc na Neclara
- Neclar Bal.
Wszystkie szkielety jak na komendę upadły na ziemię, klęcząc.
- Panie, wybacz nam...
- Panie? Jesteście żołnierzami mojego wujka?
- Tak, panie. - odpowiedział Akar ze spuszczoną głową.
- Co się stało z twierdzą?! Co tu się dzieje? Co wy tu robicie???
- Twierdza została zawalona przez Darona. - mówił Akar. - Czekamy na przyjście Gustava, naszego oficera. Poszedł do zamku Carrabotha po pomoc. Potem miał odnaleźć Saula, by ten pomógł zgładzić tego przeklętego demona.
- Wybacz panie, nie wie... - Neclar przerwał mu wypowiedź.
- Skończ błaznować. Wstań żołnierzu.
Neclar nagle ujrzał prowizoryczny grób Molaga i podszedł do niego:
- Wujku... - uronił łzę.
- Już były plotki na ten temat... Kościotrupie... Wiesz, co mówisz? To poważne słowa! - Krzyknął Carraboth.
- Molag Bal - buntownik i mój pan, zginął przez tego demona.
- Zburzył jego twierdzę, zabił wieśniaków i twoich zamaskowanych czarodziei bez żadnego wysiłku. Bez żadnej litości.
- Dla niego mord to zabawa.
- Musisz zebrać swoich najlepszych ludzi. Musisz sprzymierzyć się z najgorszymi wrogami. Inaczej to wszystko zamieni się w popiół.
- Przemyśl moje słowa, Lordzie. - Gustav odwrócił się, uderzył barkiem w strażnika przy komnacie i zaczął iść w stronę wyjścia.
- - - - -
Daron tymczasem pojawił się obok spalonej chaty Saula.
- Było... Nieźle. W końcu miałem jakieś wyzwanie.
- Szkoda tylko że Carraboth boi się ze mną spotkać i musi wysyłać swojego smoczka.
- W końcu odnajdę ten cholerny zamek i zniszczę go, a jego rodzinę spalę żywcem i pożrę ich truchła...
Daron zamieniony w swoją pierwotną postać, przyłożył prawą dłoń do żebra (miał dziurę po spotkaniu z Czarnym Smokiem). Z dłoni wyleciała czarna, regeneracyjna energia, która zagoiła ranę.