MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Harry Potter
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Cecilia spojrzała na Tempusa ze łzami w oczach... Wzięła koronę. Nagle, podeszło do nich kilku Zamaskowanych.
- Pani... Czy mamy zaatakować tych, którzy doprowadzili do śmierci Lorda? - Spytał.
Cecilia spojrzała na Tempusa, szkielety, wszystkich innych.
- Nie... Nikt nie będzie już umierał... Zdejmijcie te maski! - Krzyknęła Cecilia, maski spadły z twarzy Zamaskowanych.
Wszystkie istoty pokłoniły się Cecilii.
- Królowo Cecilio... - Powiedział Czarodziej.
Cecilia odwróciła się w stronę istot, spojrzała.
- Wszyscy jesteście wolni... Podróżujcie po całym świecie, nie siejcie już terroru... Nie będę stosowała przemocy, jak mój Dziadek... Tak zdecydowałam, tak będzie lepiej... Jednak potęga Carrabotha zostanie zapamiętana na wieki... Nie będzie wojen... - Mówiła Cecilia, wśród tłumu szukała Neclara.
Neclar doszedł do zamku. Stanął w bramie zamku.
- Jes... Tem... - kaszlał krwią.
Chłopak zdjął rękę z dziury zrobionej przez Darona. Spojrzał na nią i rzekł do siebie:
- Demon... Pokonany...
Spojrzał w górę na błękitne niebo:
- Spełniłem... To, co... Zostało zapi... - poczuł ból. - Zapisane, przez... zwoje... Przeznaczenia... - Neclar upadł na kolana, potem na bok i zamknął oczy...
Tempus powiedział sam do siebie:
- Mimo zmiennych jakie zaszły, koniec jest taki jaki widziałem. Moje moce niestety juz odeszły a moje powołanie razem z nimi..
Tempus deportował się już tylko do wymiaru kieszonkowego i uwolnił wszystkich z Hogwartu. Markald wrócił na pole bitwy w celu zlokalizowaniu Arcana, jego jednak tam nie było..
Cecilia zauważyła leżącego Neclara, natychmiast do niego podbiegła. W tym czasie Czarodzieje i inne istoty zaczęły budować kryptę na środku dziedzińca, na cześć Lorda Carrabotha.
- Hej! Nic Ci nie jest? Pokonałeś Darona! Udało Ci się. - Mówiła Cecilia.
Neclar opadł z sił. Ręka zakrywająca dziurę w klatce opadła bezwładnie, odsłaniając ranę.
- Nic.. mi nie jest...
Chłopak z powodu trwałej, bardzo wyczerpującej walki i ranach - stracił przytomność i nie reagował już na słowa Cecilii...
- Gdzie jest Arcan!? - krzyknął Markald do Tempusa który właśnie wrócił..
- Nie ma, przepadł, po zabiciu Carrabotha uciekł.. - odpowiedział
- Eh... To chyba już koniec mój przyjacielu.. Carraboth pokonany, mozemy wracać do domu.. - dodał
- Wiesz co, chyba przeniiosę się do Hogwartu, może znajdę tam jakąś posadę po tym jak odbudujemy co nieco.. - powiedział Markald
- Bywaj! - powiedział Tempus
- Bywaj! - mówiąc to Markald deportował się do Hogwartu
Tempus widząc budowaną kryptę na ruinach zamku zamyślił się i zaczął iść w kierunku lasu..

Markald jednak zapomniał o jednej rzeczy..
Hex przebudził się, czarna magia Carrabotha nie opuściła jego ciała.. Wstał z łóżka Markalda, porozglądał się po jego mieszkaniu i deportował się zostawiając za sobą czarny dym...
Marcelia została przetransportowana przez kilku młodzieńców z Hogwartu do szkoły.
Cecilia położyła Koronę Carrabotha na ziemi, wyciągnęła Różdżkę. Zaczęła krzyczeć zaklęcia uzdrawiające.
- Nie! Nie mogę stracić jeszcze jego... Już nikt miał nie umierać! - Krzyczała Cecilia i znów zaczęła płakać.
- Niech ktoś pomoże! - Krzyknęła w stronę tłumu.

Tymczasem istoty zbudowały kryptę... Była piękna, cała ze złota... Godna Króla.
Nagle jeden szkielet wyszedł przed tłum... Trzasnął pięścią w klatkę piersiową. Zaczął cicho nucić żałobną pieśń... Po chwili dołączyło do niego kilka innych Szkieletów, Czarodzieje i inne istoty. Pieśń głośno zabrzmiała.

- Ciało Lorda powinno znajdować się w krypcie... Nie wiadomo, gdzie jest... Pewnie je zniszczyli... - Szeptało dwóch Czarodziejów między sobą, reszta śpiewała.
- Po ponad roku bitew, potyczek i wielu śmierci, w końcu Carraboth został pokonany, widzisz mój przyjacielu, w końcu wszystko się ułożyło. Szkoda, że nie ma Cie wśród żywych, na pewno cieszyłbyś się z tego co zrobiłem i co zrobił Neclar! Ubił sam Darona! Ten chłopak będzie potężny w przyszłości! Mówię Ci! - mówił Arcan do nagrobku Saula
- Mimo, że jestem trochę młodszy od Ciebie, chyba pozwoliłbyś mi żebym założył twój płaszcz i przejął twoją różdżkę, moja czerwona różdżka musi pójść w odstawkę, wariuję od niej wiesz.. - mówił dalej
Arcan założył czarny płaszcz Saula, na głowie widniały jeszcze resztki czarno-białych włosów. Czarodziej opuścił nagrobek i wyruszył w nieznane...

Tempus mimo młodego wieku jak na czarodzieja, bo liczył tylko 48 lat, zaczął odczuwać ból w klatce piersiowej. Zatrzymał się i rozsunął swoją szatę. Na środku jego klatki piersiowej widniał ten sam kamień który wbił mu się podczas wybuchu zmieniacza czasu. Kamień zaczął migać zielonym światłem. Tempus przestraszył się, nie wiedział co się dzieje..
Z tłumu wybiegło dwóch medyków Neclara z generałem na czele.
- Panie! - krzyknął szkielet.
- Brać go do obozu, generale?
- Zanim dotrzemy do obozu to umrze...
- Generale, tutaj nie mamy odpowiednich leków. Nie mamy jak go uzdrowić.
- Zajmijcie się nim tyle ile możecie. Jak tylko odzyska świadomość - ruszamy do obozu.
- Tak, generale. - szkielety wyniosły na noszach Neclara do namiotu, niedaleko od tego miejsca.

Szkielety zaczęły zajmować się chłopakiem...

- Nie martw się, księżniczko. Wyjdzie z tego. - generał odszedł zostawiając Cecilię samą.
Tempus upadł na ziemię, z kamienia wyleciała zielona energia, która pozbawiła Tempusa już jego ostatniej zdolności - widzenia przyszłości. Tempus wstał, nie bolało go miejsce w którym widniał jego kamień. Zobacył Cecylię, do której podszedł..
- Nie płacz dziewczyno, czas ma dla nas plan, mimo tego że jest okrutnym nauczycielem, który w końcu zabija swoich uczniów.. - mówiąc to Tempus odszedł w ciemnościach lasu...
Przekierowanie