Neloth wszedł za elfem do środka chaty przesuwając ręką skórzaną płachtę która znajdowała się w miejscu drzwi... Była ona dosyć gruba... zrobiona ze skóry niedźwiedzia...
Gdy przekroczył próg natychmiast zauważył nietypowy wystrój wnętrza... Na ścianach wywieszone były skóry różnych zwierząt... pośrodku paliło sie ognisko które ocieplało wnętrze... Bo bokach zaś na podłodze siedziały elfy i grały na harmonijkach... Neloth minął po drodze też kilka elfich kobiet które chodziły z tacami jedzenia i podawały elfom siedzącym na przy ognisku...
Neloth był kompletnie zaskoczony.. Szybko jednak przypomniał sobie że odkąd wszedł ma na sobie wzrok zebranych tu osadników... Nawet kobiety patrzyły na niego z obrzydzeniem...
- Przestań się rozglądać, bo to się źle dla ciebie skończy... - rzekł elf który go wpuścił do środka.. - Wódz siedzi na wprost.. pod ścianą....
Neloth kiwnął wolno głową i udał się we wskazane miejsce... Natychmiast dostrzegł Wodza elfów który siedział w towarzystwie dwóch kobiet które podawały mu jedzenie i nalewały wina do kubka.. Cała trójka wydawał sie dobrze bawić... Neloth przełknął ślinę i podszedł do ich stolika... Wódz spojrzał na niego kątem oka i wziął łyka wina z kubka. Kobiety również zamilkły..
- Można zająć chwilę? - zapytał niepewnym głosem Neloth
Wódz odłożył kubek na stolik i popatrzył na Nelotha.. Zaśmiał się szyderczo pod nosem... Gestem dłoni dał znak obu kobietom aby go opuściły... Te natychmiast odeszły zostawiając go samego..
- Czyli się pojawiłeś... - rzekł Wódz - Nawet szybciej niż oczekiwałem...
Neloth przysiadł przy jego stoliku.
- Ty jesteś Baruka... czyż nie? - zapytał
- W czym mogę służyć królowi Mroczny Elfów? - odparł
- Słuchaj.. potrzebuje twojej pomocy... Wiesz jaka jest sytuacja... Isabella.. ta oportunistka kompletnie zwariowała i rozpoczęła inwazję... Aby ją zniszczyć potrzebujemy wsparcia...
Baruka zaśmiał się słysząc to co mówi Neloth
- Co? Co sie tak śmieszy?!
- Naprawdę myślisz, że Ci pomogę tak po prostu? Że wskoczę w wir walki aby bronić twoje miasta i ludzi? Chyba Ci się coś pomyliło... Nie zrobię tego za darmo... Właściwie to nie mam zamiaru w ogóle tego robić nawet za opłatą...
- Nie rozumiesz... Jak Isabella zniszczy Całe Królestwo to przyjdzie tez po ciebie... Jej legiony beda pukać do bram twojej osady...
- Jeżeli zaatakuje to będziemy sie bronić... - odparł Baruka obojętnym tonem
- Nie macie żadnych szans...
- A twoi zołnierze niby mają? Widziałem na własne oczy jak prowadzicie swoją walkę... Równie dobrze możecie już złożyć broń... Opór nie ma sensu...
Neloth syknął pod nosem.. Był wściekły...
Admirał zmrużył oczy słuchajac słów Vanessy
- Czegoż ja oczekiwałem od tak prymitywnej ludzkiej kobiety?...Hah...Jeżeli takie jest twoje ostatnie życzenie... - odparł po czym skierował swoje spojrzenie na dwóch osiłków którzy mu towarzyszyli..
- Drodzy Dżentelmeni... Zostawię was z nią teraz samych... Możecie zaspokoić jej ostateczne, desperackie i zwierzęce pragnienia osobiście... Zasługuje na godne odejście...
Po tych słowach schował ręce za plecy i wolnym krokiem opuścił cele zamykając za sobą drzwi...
Gdy tylko dowódca zniknął dwoje osiłków uśmiechnęło się szyderczo patrząc na Vanesse...
Okręt Nieumarłych cały czas płynął po oceanie kierując sie w stronę Abregado...
Entoma podeszła do skulonej na ziemi Callisto.. Popatrzyła na nia z góry swoim przerażającym wzrokiem
- Cóż za nagła zmiana tonu... Płaczesz? Ze strachu? - powiedziała cichym i mrocznym tonem
Pokojówka zachichotała przerażającym, przechodzącym o ciarki tonem.
- Twój opór do tej pory był doprawdy uroczy.... Niestety teraz nadszedł juz tego koniec... Twoje zachowanie zaczęło mnie już nudzić i irytować... Tym razem twój ukochany rycerz Ci nie pomoże.... Nawet pomimo tego że pędzi w tym kierunku najszybciej jak potrafi.... NIE DOŻYJESZ JEGO POWROTU....
W tym momencie Entoma złapała Callisto swoim rękawem za włosy i przeciągła ją jak worek po ziemi w pobliże krawędzi sceny.
- OTO MOJA DECYZJA... - zaczęła niezwykle mrocznym tonem Entoma mówiąc w stronę zebranych... Jej oczy błyszczały karminowym blaskiem jak latarnie - DLACZEGO MIAŁABYM JĄ ZABIĆ OSOBISCIE? POZWOLĘ WAM WYZNACZYĆ DLA NIEJ ODPOWIEDNIĄ KARE... MOI DRODZY, ODDAJĘ CALLISTO W WASZE RĘCE! CZAROWNICA JEST WASZA!!!
W tym momencie Entoma rzuciła Callisto prosto w tłum... Ci natychmiast zawyli i sie na nia rzucili... Zaczeli bić.. kopać... prać.. targać jej ubrania.. obrzucać błotem.. wyrywać jej włosy z głowy... wyzywać... Callisto była kompletnie skończona... Bez swoich mocy nie mogła sie bronić... Jeden z chłopów wyrwał jej nóż z reki i wyrzucił go gdzieś do tyłu.. Czarownica została osaczona... Nie było ucieczki.. Chłopy doszczętnie potargali jej ubrania... obezwładnili ją... związali linami... Cały czas niemiłosiernie bili...
Entoma natomiast stała na podeście i obserwowała to wszystko ze sceny.. Złączyła oba rękawy ze sobą... Słyszała krzyki Callisto jednak kompletnie je ignorowała... Zaśmiała sie mrocznie pod nosem...
Ibrahim postanowił.. wkroczyć... odziewał w tej chwili swoje potężne unikalne magiczne uzbrojenie... właśnie zapinał ostatnią brutalną stalową rękawicę... pokiwał głową zadowolony... podszedł do ściany i dobył swego potężnego Ostrza... chwycił rękojeść... zakręcił w dłoni zadowolony...
- Winchester... pozostań w namiocie... - przemówił Ibrahim
Winchester JR kiwnął głową
- Siaelu.. gotuj artylerię... gotuj machiny... szykuj lasery i torpedy... uderzymy w nich z brutalnością jakiej jeszcze nie zaznali.. - przemówił Ibrahim... po chwili zaczął kroczyć potężnie przed siebie i wystąpił z namiotu... rozejrzał się dostrzegając gotujące się ogromne ilości oddziałów tym razem różnorodnych istot z legionów... widział jak szykowane są brutalne bronie którymi uderzą... kolosalne, potężne, ogromne machiny... połączenia technologii najwyższej i magii... Wielki Wezyr kiwał głową zadowolony... wiedział że zaraz będzie przemawiał... a potem hukną... z wielu stron... w wiele punktów...
Vanessa przelknęła ślinę.. wolała aby to admirał użył jej ciała... ten jednak pozostawił ją dwóm elfickim masywnym osiłkom... oddychała szybko.. ponownie wolno przełknęła ślinę...
Szybko pogodziła się jednak z faktem że to dwa elfickie osiłki będą jej teraz używać... jęknęła uległym i przyjemnym tonem..
- Jestem wasza.. - jęknęła rozpalając ich coraz mocniej.. - Spełnijcie na mnie wszystkie swoje żądze... - dopowiedziała namiętnym tonem
W tej chwili zdołała unieść lekko prawą nogę i leciutko przysunąć kawałek swojej nogi i kolana do krocza jednego z osiłków.. zaczęła wolno masować jego krocze nogą, robiła mu przyjemne okrągłe wolne ruchy.. nie mogła użyć innych części ciała.. była nieco wkurzona z tego powodu.. chciała użyć rąk.. i ust.. mruknęła w tej chwili namiętnie..
Czuła i widziała jak sprzęt osiłka teraz bardzo szybko rośnie..
- Mmm.. musi być bardzo duży.. ogierze.. - powiedziała namiętnym rozpalonym tonem i znowu ulegle jęknęła jeszcze bardziej ich rozpalając...
Sama Vanessa była niesamowicie rozpalona... widziała jak ich sylwetki są ogromne, szerokie i masywne... silne... znowu przełknęła ślinę..
Vanessa teraz chciała żeby ją dziko i mocno wzięli.. wiedziała że teraz jest już skończona.. czuła ogromny ból po torturach. chciała więc ulegle im się oddać...
- Jestem wasza.. pokażcie co potraficie... pokażcie dominację.. - mówiła cały czas chcąc zaznać jeszcze orgazmu przed śmiercią.. chciała żeby elfickie osiłki wzięli ją jednocześnie..
Oblizała usta w tej chwili... chciała żeby trzymali jej włosy.. brali najlepiej od tyłu... była rozpalona.. oddychała szybko.. nie wiedziała jak ją wezmą.. czuła się coraz bardziej mokra...
Znowu przełknęła ślinę.. zarzuciła lekko swoimi pięknymi długimi włosami.. naprawdę była rozpalona.. chciała im się w pełni oddać.. chciała aby wzięli ją dziko i mocno ją zdominowali.. chciała im się całkowicie oddać...
- No pokażcie na co was stać.. czy potraficie tylko mocno bić czy może coś jeszcze... nie hamujcie się panowie.. - jęknęła i mruknęła rozpalając ich już naprawdę całkowicie...
Callisto była w kompletnym szoku i strachu... nie wiedziała co się dzieje... została rzucona w ten brutalny tłum... a ci bez żadnych skrupułów zaczęli się do niej dobierać... dotykać... bić... poniżać... czuła strach, nienawiść, bezradność... zaczęła syczeć, krzyczeć i płakać.. jęczeć i próbować mocno się szarpać, bić ich i odpychać.. jednak ci ją związywali, obłapywali... ograniczali jej ruchy... czuła jak jest pochwycana i osaczana.. było ich zbyt wielu... nie mogła tego odeprzeć... trzymali ją...
Callisto uniosła głowę... krzyknęła głośno do Entomy...
- Oddaj mi moje moce..!!!! - syknęła z całych sił do Entomy - ODDAJ TERAZ! BŁAGAM! - wrzeszczała szaleńczym piskliwym krzykiem.. to mógłby być jedyny ratunek...
- ODDAWAJ!!!!!!! - krzyczała bardzo głośno, piskliwie i szaleńczo
Czuła jak coraz bardziej ją obłapują.. jak drą jej piękną granatową jedwabną suknię... jedną z ulubionych...
- NIE!!!!! nie.. nie dotykać mnie.. NIE!! PSY!!!! NIE!!!!!!! - syczała Callisto, jej wrzaski mogły wywołać dreszcze i strach, były niesamowicie piskliwe i syczące, tonacja jej głosu była mocna... krzyczała strasznie... próbowała kopać nogami, bronić się za wszelką cenę...
- NIIEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!! PUSZCZAĆ!!!!!!!!!!! - jej głos bardzo się rozchodził na wszystkie strony...
Galthran widząc to wszystko aż zrobił dwa kroki do przodu... położył dłoń na rękojeści jednej ze swoich broni... słyszał krzyki Callisto... w tej chwili zahamował jednak... wiedział że gdyby wstąpił w ten tłum i zaczął ich zabijać... zdradziłby Entomę.. nie.. to nie było już możliwe... on należał już do Entomy... to ona jest jego Panią... teraz nie mógł już w żadnym stopniu pomóc Callisto... aż w tej chwili odwrócił wzrok w innym kierunku...
W momencie gdy Neloth wszedł w pojedynkę do chaty wodza, Wojna pozostał na zewnątrz.. Oddalił się trochę na bok gdyż nie zamierzał stać pod drzwiami bez żadnego celu... W tej chwili też otrzymał telepatyczną wiadomość od Demona Śmierci..
- Jak sytuacja jeśli można zapytać? Zdołaliście zrekrutować silniejszych sojuszników? - zapytał Śmierć
- Pracuję nad tym... Jednak w tym zakresie jestem niestety ograniczony... Niewiele mam możliwości do wyboru...
- Rozumiem... Lepiej się przygotuj bo Isabella zaczeła zbierać siły do ponownego ataku... szykują artylerię i machiny bojowe... na pole bitwy ma teraz wkroczyć też Wielki Wezyr...
- Zdaję sobie z tego sprawę... O to nie musicie sie martwić...
- A więc masz przygotowany plan... Dobrze to słyszeć...
- Obrona miast nigdy nie była priorytetem... Najważniejsze by zabić jak najwięcej... Pora pozbyć się kilku wezyrów...
- Mhm... Zaraza powiedział, że w razie konieczności wyśle Ci wsparcie...
- Miło z jego strony, że pomyślał aby coś zrobić... - odparł Wojna sarkastycznym tonem i obrócił głowę w stronę chaty do której wszedł Neloth
Śmierć zaśmiał się szyderczo.
- Bedziemy w kontakcie... - odparł Śmierć po czym zakończył rozmowę..
Magister natomiast korzystając z windy dotarł do położnego głębiej pod ziemią laboratorium... Z tego co powiedzieli mu strażnicy, Szefowa miała przebywać aktualnie właśnie w tym miejscu. Był ciekaw czy rzeczywiście wszystkie prace nad tajnym projektem zostały oficjalnie zakończone... Aby jednak potwierdzić te informacje musiał spytac ją o to osobiście...
Łowca nagród udał sie prosto do drzwi przed którymi stali strażnicy... Rozpoznali go natychmiast.
- Szefowa jest w środku jak mniemam? - zapytał łowca Nagród
Jeden ze strażników pokiwał głową
- Doskonale... - odparł Magister - Mogę wejść do środka czy potrzebuję jakąś specjalną wejściówkę dla VIP'ów?
Straznicy popatrzyli po sobie nawzajem. Już mieli coś powiedzieć, gdy drzwi same się otworzyły a w progu pojawiła się Szefowa we własnej osobie. Strażnicy natychmiast stanęli na baczność... Kobieta skierowała swój wzrok na Magistra.. Parsknęła pod nosem..
- No prosze.... W końcu raczył się pokazać... - powiedziała prześmiewczym tonem - Myślałam już, że jesteś zbyt zajęty zabawianiem się z tymi żałosnymi szmatami z baru aby wrócić...
- Huh? Co? - jęknął zaskoczony Magister - Ja przepraszam bardzo ale to nie są żadne szmaty.... To bardzo miłe dziewczyny, które....
Szefowa zmrużyła swoje oczy rzucając ostre i chłodne spojrzenie na Magistra.. Ten natychmiast zamilkł... Nastała niezręczna cisza... Magister podrapał sie lekko po głowie..
- Gdzie jest Żniwiarz? - zapytała po chwili Szefowa
- Um... No.. Gadałem z nim wczoraj.... On tak jakby postanowił się już nie mieszać... - rzekł Magister
Szefowa westchnęła pod nosem...Przewróciła oczami. Widać było, że nie jest zadowolona
- Wybrał sobie pore na dezercje gdy wszystko jest juz gotowe... - powiedziała Szefowa - Trudno.... Obejdziemy sie bez niego...
Elfy zdołały obronić swoje miasta... wszystkie dotychczasowe fronty które zostały wysłane do ataku na ich terytoria zostały rozbite z pomocą wampirów... Te jednak gdy tylko zakończyły rzeź najzwyczajniej zniknęły... Elfy zaczęły sie przygotowywać na dalsze etapy wojny.. Wiedziały, że to nie jest koniec i prawdopodobnie siły cesarskie zaatakują po raz kolejny... Zaczęły przegrupowywać swoja armię, odbudowywać mury... budować okopy oraz stawiać mnóstwo pułapek... Każde z miast elfów z racji iż było ich niewiele było jak forteca... Zdobycie ich było niezwykle trudne...
W pobliże Northgrove zostały rozmieszczone dodatkowe flanki i oddziały... Wszystko wskazywały na to, że było to najmocniej bronione miasto zaraz po samej stolicy...
Tymczasem Admirał wychodząc z celi Vanessy, wyszedł po schodach na górę w stronę swojej kajuty... Wojownicy których wysłał zdołali poinformować już czarodziejów a ci czekali na niego już na miejscu...
Gdy tylko wszedł do srodka wszyscy pochylili głowy.
- Wielki Admirale Vanghar... Przybyliśmy na wezwanie... - rzekł jeden z elfich czarodziejów..
Admirał pokiwał lekko głową i zasiadł przy swoim stoliku. Zmierzył wzrokiem wszystkich zebranych
- Dobrze, że jesteście i przybyliście o czasie bowiem sytuacja tego wymaga... - rzekł Admirał poważnym tonem - Jak pewnie wszyscy doskonale wiecie jesteśmy w posiadaniu wartościowego zakładnika... Admirał floty Cesarskiej... Udało nam sie ją złamać aby zaczęła mówić... Jednakże nie moge mieć stu procentowej pewności czy to co przekazuje jest prawdą.... Nie mam jak zweryfikować czy te informacje i dane sa prawidłowe... Widziałem nie raz jak zakładnicy próbując wciskać kit po to by się uratować... Nie zamierzam dac się oszukać... Potrzebuje sprawdzonych danych... A wy mi w tym pomożecie....
- Czego od nas oczekujesz Sir? - zapytał inny czarodziej
- A jak Ci sie wydaje? Magia działa przecież w wielu dziedzinach i na wiele sposobów... Jesteście magami chyba czyż nie? Jesteście w stanie zajrzeć do jej głowy i zweryfikować czy to co mówią jest prawidłowe... Mam rację?
Czarodzieje popatrzyli na siebie nawzajem..
- Coż... To nie jest takie proste Admirale... - rzekł czarodziej - Odczytywanie myśli jest możliwe przy niezwykle zaawansowanym poziomie wiedzy magicznej... nie wiele magów jest w stanie osiągnąć ten poziom... Osobiście nie znam żadnego który by to potrafił...
Admirał zmrużył oczy słysząc te słowa.. Nabrał srogiego wyrazu twarzy.
- Chcesz mi wiec powiedzieć, że nie umiecie tego zrobić i wasza moc jest o prostu bezużyteczna?
- Nie.. Sir... Wydaje mi sie ze odrobinę przesadzasz... Nasze umiejętnosci sa naprawdę..
- MILCZ... - ryknął Admirał przerywając jego wypowiedź podnosząc się z krzesła. Mag natychmiast zamilkł i opuścił głowę.. Admirał schował ręce za plecy i podszedł do niego.
- Żałosne ścierwa... Wszyscy jesteście gówno warci... - rzekł wkurzony Admirał - PRECZ MI Z OCZU ALBO WYWALE WSZYTSKICH ZA BURTE NA POŻARCIE REKINOM!
Przestraszeni czarodzieje natychmiast pochylili głowi i w szybkim tempie opuścili kajutę Admirała..
Gdy wyszli, Vanghar uderzył z hukiem pięścią w stół po czym zasiadł ponownie na swoim krześle... Zaczął sie zastanawiać nad dalszym działaniem... Wiedział że nie moze tak tego zostawić... Wszystko wskazywało na to ze będzie musiał skontaktować sie z ową "wiedźmą"..
Osiłki patrzyły na Vanesse w milczeniu... Nie była dla nich jakoś specjalnie atrakcyjna, w szczególności po tym jak bardzo została pobita i poraniona, ale pomimo to żaden z nich nie zamierzał narzekać... Taka okazja zdarzała sie niezwykle rzadko i zamierzali ją oboje wykorzystać.. Vanessa stała związana przodem do nich więc jeden z nich przestawił trzymające je łańcuchy aby ją obrócić tyłem.. Spoglądali przez chwile na jej tyłek mrucząc coś pod nosem... Vanessa nie był w stanie ich jednak zrozumieć... Dziewczyna na szczęście nie została pobita w żaden sposób od tyłu więc mogła to wykorzystać na własną korzyść...
Po krótkiej chwili ciszy jeden z wielkich osiłków podszedł do niej od tyłu i dotknął jej tyłka po czym zsunął swoje spodnie ujawniając gigantycznego potwora... Vanessa widząc to kątem oka aż się wzdrygnęła ze strachu i szoku...
Osiłek przyłożył swój sprzęt do niej od tyłu... niestety nie mógł w żaden sposób wkroczyć do środka.. Jego sprzęt był po prostu za duży... Osiłek zaczął czuć irytacje z tego powodu... Zaczął nasikać i napierać coraz mocniej... Chwycił Vanesse za gardło i zaczął mocno podduszać...
Tłum obalił na ziemie Callisto... Potargali kompletnie jej szaty... Związali jej ręce i nogi... założyli sznur na szyje... Cały czas niemiłosiernie bili i kopali.. deptali z błotem i pluli na czarownice. Nie okazywali jej żadnej litości..
Entoma zaśmiała sie ponownie słysząc krzyki Callisto skierowane w jej stronę. Nie zamierzała interweniować ani jej pomagać... To była jej zemsta... Callisto była skończona... Nie było dla niej już żadnego ratunku.. Tłum zamierzał ją rozszarpać żywcem....
- Zbierasz to co zasiejesz... - powiedziała po chwili Entoma i kiwnęła lekko głową patrząc na to co sie dzieje... Harold który stał obok usłyszał jej słowa.. Mruknął pod nosem i podrapał sie lekko po brodzie...
- Cesarzowo.. przejąłem podczas obrony swej wieży 10 statków elfickich.. wpłynąłem na umysły ich załóg... są teraz jak marionetki, niczego głupiego więc nie zrobią... możemy więc wkroczyć w elfy od samego środka.. rozpocząć ostateczna destrukcję... - przemówił spokojnie Cassahs
Isabella kiwnęła głową zadowolona
- Świetna robota Cassahsie.. - odparła wolno Isabella i po chwili zerknęła na Thanta... stała prosto a ręce miała złożone z tyłu za plecami, Cassahs zaś i Thant stali przed nią, nieopodal zaś siedzieli Drakkan i Zerratu którzy regenerowali swe obrażenia dzięki Isabelli... przysłuchiwali się rozmowie również...
- W tej chwili Ibrahim wkracza do wojny osobiście... poświęci się więc temu w pełni... będzie zarządzał kilkoma frontami na raz... liczę na jego pełne powodzenie i sukces z uwagi na siłę jaką dysponuje, plan i wiedzę.. - powiedziała wolno Isabella kiwając głową
- Jeśli zaś chodzi o Sisyphusa.. nie ma żadnych informacji.. nie sądzę by Bractwo wsparło mnie w tej walce.. - powiedziała Isabella spokojnie, była jednak nieco wkurzona
- Szkoda.. ale to nie jest problemem... chociaż zadziwia mnie to.. ponieważ Czarni Rycerze jako pierwsi gotowali się na główny front, brakowało im wojaczki... brakowało im krwi i zabójstw.. podobno chcieli się wyszaleć na elfickich terenach... Sisyphus przekazał mi na szybko informacje o zamiarach każdego z nich.. jeden z nich.. chyba było mu.. Stopczyk? Ten miał najbardziej brutalne i zabawne zamiary... podobno założył się z Sisyphusem że podczas swej napaści zmasakruje osobiście 10 tysięcy elfickich wojowników w ciągu 5 godzin, a w ciągu kolejnych 2 zaciągnie siłą do łoża co najmniej setkę elfickich kobiet... hmm... - mruknęła Isabella
- Chyba jednak zrezygnowali ze swoich zaplanowanych zabaw... cóż.. nic mi po nich.. - rzekła Isabella - Mieli się głównie zająć również Talonem który jest nieopodal nich... elementem naszej kampanii jest również całkowita stabilizacja Kartis... ale to nie problem... zaraz wkroczę tam osobiście... - przemówiła Isabella i mrugnęła okiem, zachichotała lekko
- Na razie niechaj Ibrahim działa... my wkroczymy później.. - dodała aksamitnym tonem
Cassahs i Thant kiwali głowami z uwagą... Cesarzowa była naprawdę wybitna...
- Jeśli zaś chodzi o towarzysza u boku Nelotha... - zaczęła Isabella i zerknęła na Thanta, wskazała go dłonią
- Tak.. ma u swego boku masywnego warchlaka... tak jak mówiliśmy Cesarzowo między sobą... możemy być pewni że ten odpowiada za większość rzeczy, nie jest elfem... przecież Neloth jest kompletnym debilem, wszyscy to wiemy... jest totalnym kretynem i ćwierć-mózgiem... niczego nie potrafi.. a już na pewno nie ma doświadczenia... w Wojnie... - przemówił stanowczo Thant
Isabella kiwnęła głową zadowolona...
- Mhm... ten masywny kundel.. to jedyna przeszkoda w mojej kampanii... zamierzam więc jak najszybciej się go pozbyć i spacyfikować... - przemówiła - Bez tego bydlaka za plecami Neloth będzie jak malutka pluskiew.. jak malutka myszka, którą będę mogła chwycić za ogon a ona będzie dalej przebierała łapkami będąc w kolosalnym strachu i chcąc uciec... Haha.. - zachichotała Isabella
- Pora dać im mocno popalić.. mam już dosyć tych brudnych elfów.. nie ma już dla nich miejsca w tym świecie.. nachodzi już ich ostateczny kres... - dopowiedziała
Wezyrowie pochylili głowy...
Vanessa zaczęła jęczeć i piszczeć, kwilić bardzo ulegle i namiętnie czując ucisk na swoim gardle.. miała łzy w oczach od silnego ścisku ręki osiłka, był bardzo masywny.. wiedziała że już zaraz poczuje w sobie jego ogromny sprzęt.. wiedziała że zostanie wzięta dziko i zwierzęco od tyłu.. w tej chwili ulegle jęknęła i wolno poruszyła swymi biodrami a także wypięła swój tyłek w seksownej i namiętnej bardzo uległej pozie, tym samym posłusznie dała mu teraz znacznie lepszy dostęp do siebie.. czuła jak jest podduszana.. czuła maksymalną bezbronność i uległość, posłuszeństwo.. przełknęła leciutko ślinę i jęknęła jeszcze raz namiętnie, oczekiwała aż masywny osiłek włoży w nią ten ogromny sprzęt od tyłu i zacznie jej używać.. czuła że zostanie mocno zdominowana.. była rozpalona i coraz bardziej mokra.. dodatkowo poczuła lekkie dreszcze na ciele... kolosalną ekscytację..
Callisto czuła jak bardzo jest pomiatana i poniżana... czuła ból.. łzy ciekły jej z oczu.. pierwszy raz w życiu poczuła tak ogromną bezbronność i taki... strach... nie mogła kompletnie uwierzyć w to co się dzieje.. wszystko wirowało jej przed oczami, jej głowa całkowicie już zwariowała... straciła zmysły od tego wszystkiego... bardzo to czuła.. czuła jak ją kopią i biją.. bydło.. bydlaki.. śmieci... czuła że unieruchomili jej brutalnie ręce i nogi, że ma sznur na szyi.. szarpała się... przeklinała, pluła i wyzywała... mocno się szarpała, to jednak nic nie dawało... czuła wściekłość.. znalazła jakimś cudem w oddali Harolda swym wzrokiem... syknęła...
- Haroldzie... Harold... błagam... proszę.. wpłyń na nich... niech przestaną! - krzyknęła i jęknęła piskliwym i przebijającym się przez tłum tonem... wrzeszczała bardzo mocno i ogłuszająco...
- Galthranie! Błagam... Błagam... pomóż mi... proszę wybij ich... błagam GALTHRAN! Wpłyń na nich, rozkaż im mnie zostawić! - krzyczała okrutnie piskliwym i głośnym tonem, wrzeszczała niemiłosiernie będąc w kolosalnym strachu i słabości... czuła okrutną bezbronność... bała się. drżała cała i trzęsła się... bolało ją...
- Błagam.. pomóżcie... będę posłuszna... - jęknęła cichszym tonem.. traciła bowiem nadzieję... łzy płynęły jej z oczu... pierwszy raz była w takim stanie... zaczęła mocno płakać... jęczeć...
Galthran nie mógł patrzeć na te sceny... westchnął... zacisnął lewą pięść... wiedział że przeszedł już wiele sytuacji podczas swego oddania Entomie... te sceny jednak z pewnością były jednymi z najtrudniejszych... trudniejsze może być tylko spotkanie z Sisyphusem... Galthran o tym wiedział...
Jednak jego wierność... wierność Entomie... był nią wypełniony już całkowicie... był jej wierny.. nie zamierzał w żadnym wypadku złamać swej wierności... Dla swojej Pani Entomy był gotów do wszystkiego... był jej kompletnie uległy... stała się już dla niego najwyższą wartością... Galthran w tej chwili odwrócił się plecami... zerknął w innym kierunku.. słyszał za plecami te okrutne krzyki...