Galthran wraz z komendantami kroczyli po twierdzy, a po chwili znaleźli się już przed wejściem do sali w wnętrzu której siedziała Entoma...
Czarny Rycerz wolno zapukał w drzwi, a potem je otworzył i wprowadził komendantów do środka... przeszli kawałek i praktycznie od razu wszyscy dostrzegli siedzącą na tronie Entomę... Galthran natomiast dostrzegł że ta ponownie przybrała swój śliczny wygląd który bardzo wielbi... w jego umyśle aż lekko zawrzało... tak bardzo ją wielbił, niesamowicie go rozpalała... kroczyli wolno, a potem Czarny Rycerz zatrzymał siebie i resztę... pokłonił się teraz przed Entomą...
- Pani Entomo... zgodnie z twoim rozkazem przyprowadziłem komendantów... - rzekł i wskazał dłonią facetów.
Komendanci spoglądali na Entomę... w ich głowach panował chaos... jeden jednak widząc Entomę na tronie Sisyphusa nie wytrzymywał, zaciskał pięści...
- KUR*A! CO TO?! CO TO DO CHU*A?! - warczał niczym kundel i napluł na podłogę obok siebie, patrzył z nienawiścią, dobył potężnego miecza i zakręcił w dłoni
- CO TO KUR*A MA BYĆ?! CO ROBISZ NA TRONIE SISYPHUSA?! - ryczał wściekle
Hinn i Shinn usłyszeli jak Lupus ulegle jęczy od ich czynów, także zwija swoje nóżki... zaśmiali się lekko... Hinn słyszał jak rudowłosa ulegle jęczy i mruczy, zwija lekko nogami a jej ciało bardziej drży.. Hinn poczuł także lekką wilgoć w jej kroczu, zrobiło jej się lekko mokro od jego czynów.. Hinn pokiwał głową
- Doskonale.. - rzekł trzymając jeszcze przez moment władczo swe palce w rudowłosej.. potem wolno wyjął swoją dłoń spomiędzy jej nóg i przestał sprawiać jej już przyjemność.. raz jeszcze przejechał swą dłonią wolno po jej udzie zerkając na nią władczym wzrokiem, a potem położył swoją dłoń którą przed chwilą robił jej dobrze na Lupus twarzy.. pogładził kciukiem jej policzek i usta tak jakby całkowicie należała do niego i była jego uległym pupilem..
- Ciekawa to istota.. ciekawa aczkolwiek to nie jest to czego szukamy Shinnie... wszelkie testy wykonane, wszystko zostało sprawdzone, mamy tego absolutną pewność nic więc tu po nas.. - rzekł Hinn i leciutko klepnął dłonią policzek rudowłosej Lupus... Shinn zbliżył się, podszedł nieco...
- Rozumiem Hinnie... - odparł Shinn zerkając jeszcze na rudowłosą... po chwili machnął wolno swą dłonią i aksamitnym ruchem poprawił jej ramiączka od stanika i zakrył jej piersi, poprawił także po tym jej koszulkę.. chwilę potem machnął dłonią i wsunął wyżej również jej majtki zakrywając ją... nie zamierzali bowiem zostawić jakiegokolwiek śladu swej obecności...
Hinn widząc że rudowłosa została przywrócona do swego pierwotnego stanu jeszcze moment na nią zerkał.. miał nieco myśli w głowie... po chwili jednak odwrócił wzrok w kierunku Shinna i kiwnął głową...
Shinn natomiast po chwili machnął dłonią i teleportował siebie i Hinna z komnaty rudowłosej, zniknęli...
Pellar który odpoczywał w swojej komnacie, nie spodziewał się nagłej informacji od Ignathira poprzez telepatię.
- Pellar... Udaj się proszę do sali tronowej... To ważne... Zaraz tam przybędę... - usłyszał słowa Arcymaga w swojej głowie. Zdziwił się nieco, jednak szybko i posłusznie podniósł sie z lóżka na którym się wcześniej położył... Nie miał pojęcia dlaczego Ignathir wzywa go do sali tronowej jednak jego ton głosu brzmiał na poważny... Pellar nie przypominał sobie aby czymś zdenerwował Nieumarłego Króla... Shizzu tez mu nic nie powiedziała... Być moze wiec chodziło tu o coś innego... Czy mogło to więc być to o czym myślał? Jeżeli tak....
Rycerz wzdrygnął się, zmrużył nieco oczy i szybko podszedł do drzwi otwierając je i wychodząc na korytarz... Nie zależnie czego to dotyczyło zamierzał stawić się na miejsce jak najszybciej... Natychmiast ruszył szybkim krokiem w stronę sali tronowej... Wiedział gdzie ta sie znajdowała dzięki jego wcześniejszych przechadzkach po zamku wraz z Shizzu... Zapamiętał wszystkie szczegóły bo przypuszczał, że prędzej czy później beda mu potrzebne... Jak się okazało - były... i to szybciej niż zakładał...
Przedzierając się przez połacie pustynnego pustkowia, Ptolemy lecąc w kierunku północnym wysoko nad ziemia przy użyciu swoich demonicznych skrzydeł przypominających skrzydła nietoperza, dostrzegł w oddali coś o czym mówiła mu kapłanka... Zbliżając sie na miejsce natychmiastowo dezaktywował swoją pełną formę demona wracając do swojego standardowego wyglądu skryby...
- Wygląda na to, że to jest ta cała Wielka Piramida... - powiedział sam do siebie Ptolemy zwalniając nieco lot. W rzeczy samej owa piramida była ogromna... Na oko siegała wysokości ponad dwustu metrów a jej czubek był wykonany ze złota...
Demon jedynie parsknął pod nosem prześmiewczo. W jego mniemaniu wznoszenie takich konstrukcji było żałosną stratą czasu...
W pobliżu owej piramidy znajdował sie złoty pałac od którego aż biło przepychem i bogactwem. Ptolemy wylądował w pobliżu pałacu kilkanaście metrów od bramy do niego... Szybko schował swoje skrzydła i rozejrzał sie po okolicy... Jego wzrok błysnął zielonym blaskiem... Wyraźnie wyczuwał w tym miejscu mocniejszą energię magiczną... Nie był jednak jeszcze pewny skąd dobiegała ani co było jej źródłem...
Dostrzegł też że w pobliżu pałacu oraz piramidy roi się od czarnoskórych strażników... Wyglądali oni podobnie do tych których wybił wcześniej w mieście. Od razu doszedł do konkluzji, że muszą to być Ci wierni wojownicy tej całej księżnej która rządzi od wielu lat despotyczną ręką... Ptolemy jedynie pokręcił głową zastanawiając się nad tym jak się za to zabrać... Czy powinien tak jak wcześniej rozpocząć kompletną masakrę i wybić wszystkich czy byc może spróbować spotkać się księżną nim się jej ostatecznie pozbędzie aby poznać lepiej jaką jest osobą...
- Hmm... Co by zrobił lord Ignathir na moim miejscu?... - rzekł sam do siebie Ptolemy drapiąc się po podbródku i obserwując z daleka żołnierzy oraz otoczenie złotego pałacu...
Gdy tylko komendanci weszli do środka Entoma popatrzyła w ich kierunku swoim błyszczącym karminowym wzrokiem. Widząc ich reakcje założyła ponownie jedną nogę na drugą i zaczeła machając lekko swoją stopą, eksponując tym samym swoje buty na obcasie oraz czarne pończochy.
Mruknęła cicho pod nosem słysząc zadawane przez nich pytania... Spodziewała się bowiem ze takowe będą...
- Coż mogę rzec... - zaczeła mrocznym ale równocześnie spokojnym tonem Entoma mówiąc w stronę mężczyzny który dobył swojego miecza - Ktoś musi sprawować kontrolę gdy nie ma Sisyphusa... A wygląda na to, że byłam jedyną osobą która może podjąć sie tak trudnego wyzwania... Galthran dobrze wie co mam na myśli... Prawda?
Lupus natomiast zaczeła coraz ciężej oddychać, było jej coraz bardziej gorąco... Zaczeła sie wiercić na lóżku coraz mocniej aż w końcu gwałtownie zerwała się ze swojego snu głośno dysząc i sapiąc... Jej oczy wytrzeszczyły się... Przez moment nie wiedziała gdzie jest... Całe jej ciało zalał pot a na twarzy była mocno zarumieniona... Bedąc w kompletnym szoku złapała się za głowę... Nie miała w ogóle pojęcia co się z nią stało... Natychmiast odsunęła kołdrę na bok... W tym samym momencie poczuła jak w jej kroczu coś pulsuje... poczuła, że jej bielizna jest mokra... Natychmiast zacisnęła swoje uda i jęknęła głośno pod nosem.. To uczucie... Nigdy wcześniej czegoś takiego nie zaznała.. Bodźce w jej głowie wariowały i nie mogła ich uspokoić...
- C-Co... Co sie ze mną dzieje.... - mówiła sama do siebie.. Jej oczy wirowały na wszystkie strony... Lekko aż się wystraszyła... Dziwne uczucie w jej kroczu nie przestawało... Jedynie się nasilało...
- Cholera....Zerratu!.... Co... Co on mi zrobił.... - mówiła przerywanym, drżącym i dyszącym głosem pewna, że to sprawka wilka... Jej ciało było kompletnie rozpalone... Nie mogła sie opanować... Gdy tylko podniosła sie z lóżka jej nogi odmówiły posłuszeństwa i upadła na podłogę z hukiem..
- Ugh.... - jeknęła Lupus cały czas sapiąc - Co?... Co jest?... Co to za uczucie.... Uggh...
Komendanci popatrzyli po sobie.. narastała w nich wściekłość, byli zaszokowani tym widokiem...
- Co tu się dzieje?! - krzyknął jeden - Co to wszystko oznacza?!
Drugi natomiast zerknął na stopę Entomy... podobał mu się ten widok...
- O co tutaj chodzi?! Co to ma znaczyć?! - krzyknął wściekle...
Shinn i Hinn natomiast pojawili się przed wejściem do komnaty księcia Lorenzo... wiedzieli że ten jest w garderobie...
- A więc to syn Isabelli i Ignathira... - przemówił Shinn
- Myślisz że to o niego mogło chodzić Lusharowi? - spytał Hinn
Shinn pokręcił wolno głową...
- Hmm... nie sądzę... już teraz wyczuwam skazy w młodym chłopaku... - odparł wolno Shinn
Entoma przez chwile milczała słuchając krzyków mężczyzn po czym westchnęła głęboko.
- Nadal nie rozumiecie mimo iż otrzymaliście klarowną odpowiedź... - mruknęła Entoma - Typowe... Ludzka rasa w rzeczy samej należy do podrzędnych pasożytów...
W tym momencie podniosła się ze swojego tronu i skierowała swoje spojrzenie na wojowników.. Jej oczy błysnęły szkarłatem i natychmiastowo wszyscy komandorzy wylądowali z hukiem na kolanach, nie mogąc nawet drgnąć palcem.. Czuli jakby byli zgniatani przez niewyobrażalną siłę której nie są w stanie się przeciwstawić.
Entoma ruszyła wolnym krokiem w ich kierunku... Wyraźnie słyszeli odgłos jej obcasów... Zatrzymała się kilka metrów przed nimi.
- Nie lubię się powtarzać i nie lubię jak ciągle zadaje mi się te same pytania... - powiedziała Entoma mrocznym tonem a jej głowa lekko odchyliła sie na bok - Ostatni koleżka który zadawał za dużo pytań marnie skończył...
Mówiac to wskazała swoim rękawem w kąt sali.. Komandorzy nie mogli ruszyć swoją głową.. byli jednak w stanie dostrzec martwe ciało leżące w kącie... Ciało które nalezało do Azazlefa... Ciało bez głowy...
- ...Chyba nie chcecie popełnić tego samego błędu, prawda? - dodała Entoma w ich stronę mrocznym głosem..
Lupus natomiast zdołała się jakoś doczołgać o własnych siłach do drzwi... Podpierając sie o ścianę próbowała podnieść się z ziemi jednak było to niezwykle dla niej trudne.. Jej nogi były jak z waty... Jeszcze nigdy wcześniej sie tak nie czuła... Jej nogi drżały a nieustanny gorąc ją przytłaczał... Ledwo sie trzymając na nogach pochwyciła za klamkę i jak sie okazało drzwi były zamknięte...
Rudowłosa jęknęła w tej chwili i złapała się jedną ręką za brzuch.
- Drzwi... są.. zamknięte.... Nikt.. nikt nie mógł wejść.... - mówiła Lupus sama do siebie próbujac analizować sytuacje - A więc... Zerratu? To... musiał być on...
W tej chwili jej ciało osunęła sie z powrotem na ziemię.. Oparła sie plecami o drzwi jednak i zwinęła głęboki oddech... Szybko jednak z powrotem jej ciało opadło bokiem na ziemię i skurczyła się nadal odczuwając dziwne wibracje...
- Ugh.... - jęknęła zaciskając zęby - Zaraz... oszaleje!... Popadnę w obłęd... Ugh....
Galthran wkurzył się nieco widząc zachowanie komendantów... stał po prawicy Entomy.. zacisnął pięść...
- Durnie.. zamiast pytać to oddajcie cześć swej Pani.. jak śmiecie używać takiego tonu w jej obecności... - przemówił okrutnym tonem
Komendanci byli kompletnie zmieszani i zszokowani... jeden przyglądał się stopie Entomy, niesamowicie go rozpalała... aż chciał chwycic swe spodnie... panował jednak nad sobą...
Drugi natomiast przemówił po chwili..
- Nic takiego nie było ustalane, że jakaś obca istota obejmie tutaj władze... mamy prawo pytać... mówione nam było że gdy Sisyphus uda się do Cesarzowej, wówczas jego namiestnikiem będzie tu Azazlef... ty zaś istoto wkroczyłaś ni stąd ni zowąd na nasze tereny, wybiłaś wiele osób, przepędziłaś naszego kompana Stopczyka... i chcesz abyśmy tutaj się uginali?! - ryczał
- Do jasnej kur*y nie może tak być! - ryczał kolejny
- Czego od nas żądasz?! - spytał czwarty
trzeci zaś zastanawiał się gdzie jest Callisto... wszak to ona jest najważniejszą personą ze wszystkich...
- Pragniesz naszego uznania, pochlebstwa?! - ryczał pierwszy, warczył niczym wściekły pies... osiłek...
- Shinnie... to nie on... - przemówił Hinn - Jestem tego pewien, nie musimy go nawet bardziej analizować... - dopowiedział
Shinn zastanawiał się chwilę... myślał...
- To mógłby być on... wszak jest synem dwóch wspaniałych istot... aczkolwiek... również nie mam tutaj pewności... powiem tak Hinnie, miejmy go jeszcze jakiś czas na oku... a tymczasem wyruszmy zweryfikować więcej rzeczy... - przemówił Shinn
Hinn wolno kiwnął głową...
Shinn natomiast po chwili przeniósł ich... prosto do wnętrza wspaniałego skarbca Cesarzowej Isabelli...
Po kilkunastu minutach Pellar dotarł pod wrota do sali tronowej... Wziął głeboki oddech po czym otworzył je powoli.. Jak się okazało w środku nie było nikogo... Sala tronowa była kompletnie pusta... Wyglądało więc na to. że Ignathir jeszcze nie przybył.. Pellar w milczeniu zamknął za sobą wrota i idąc po szkarłatnym dywanie w kierunku tronu zastanawiał sie nad tym czego może się spodziewać... W drodze tutaj nie spotkał też ani Shizzu ani Naberal ani tym bardziej nikogo ze służby zamkowej... Najprawdopodobniej wiec arcymag poinformował tylko i wyłącznie jego...
Pellar zatrzymał się przed tronem i skrzyżował ręce... Oczekiwał w napięciu na przybycie arcymaga...
- Oby to było to o czym myslę.... - rzekł sam do siebie Pellar. Czuł wyraźnie jak jego umysł ponownie wariuje ale on sam starał sie to za wszelką cenę zataić... Czy to możliwe, że Nieumarły Król naprawdę spełni jego prośbę?
Ignathir jeszcze przez pewien czas obserwował Yunne z zainteresowaniem... Widział w niej kwitnącą radość którą nie widział wcześniej. Patrzył jak ta biegała wśród zniszczonych budynków i targowisk... Po chwili jednak z powrotem podbiegła do niego stajac przed jego obliczem
- Mój Panie... Dlaczego się zatrzymałeś? - zapytała spoglądając na niego uroczym wzrokiem - Dokąd idziemy? Gdzie jest ta niespodzianka o której mówiłeś?
Ignathir parsknął pod nosem i kiwnął lekko głowa. Yunna nadal była jeszcze bardzo młoda...
- Tak... racja... Wybacz... Zamyśliłem się - odparł Ignathir po czym zacisnał dłoń na swoim kosturze i otworzył kilka metrów przed sobą portal międzywymiarowy.
Yunna z lekkim zdziwieniem popatrzyła w jego kierunku.
- Niespodzianka o której ci mówiłem nie znajduje się tutaj.... - powiedział arcymag odwracając swój wzrok w kierunku portalu
- Co masz na myśli? - zapytała Yunna nabierając natychmiast poważnego wyrazu twarzy
- Jeżeli nie masz nic przeciwko temu, chciałbym Cię zabrać do mojego domu... do mojego wymiaru... Tam znajduje się ktoś.. kto chce sie z tobą widzieć...
Yunna słysząc słowa Ignathira, że ten chce ja zabrać do swojego domu od razu otworzyła usta a jej twarz nabrała szaleńczego wręcz uśmiechu. Wampirzyca zaczeła dyszeć z ekscytacji..
- HaHah... Hi hi.... Do.. do.. twojego domu?! Haha... - jęczała Yunna a jej oczy błysnęły
- Huh? - mruknął arcymag spoglądając dosyć zaskoczonym wzrokiem na stojącą obok niego księżniczke.. - Yunna....Wszystko w porządku?
- W porządku? OCZYWISCIE ŻE TAK!! PÓJDE Z TOBĄ WSZEDZIE MÓJ NAJWYŻSZY PANIE! - ryknęła na całe gardło Yunna
Kilku nieumarłych którzy znajdowali sie w pobliżu natychmiast obróciło się w jej kierunku. Usłyszeli bowiem jej głos z daleka.
Ignathir wzdrygnął sie nieco
- Ymmm... Aha.... Rozumiem.... - jęknął Ignathir - Tylko spokojnie... Nie wiem czy Ci sie spodoba....
Yunna podeszła w tej chwili jeszcze bliżej do arcymaga
- Podoba mi sie wszystko co jest od ciebie mój Panie! Wszystko co należy do ciebie!..... JA TEŻ! JA TEZ NALEZE TYLKO DO CIEBIE! MOŻESZ ZROBIC ZE MNĄ CO TYLKO ZECHCESZ!
Gdy tylko Ignathir to usłyszał szczęka gwałtowanie opadła mu w dół...Kompletnie zdębiał... Rozejrzał sie pospiesznie sprawdzając, czy żaden z nieumarłych nie patrzy w jego kierunku. Chrząknął pod nosem... Niestety...Wszystko wskazywało na to, że jeszcze więcej umarlaków patrzyło teraz w ich kierunku z zaciekawieniem.
- Wystarczy już! - rzekł łapiąc sie za głowę - Po prostu przejdź już przez portal, Dobrze? Rzucę na ciebie zaklęcie abyś mogła przetrwać w panujących tam warunkach...
Yunna z uśmiechem na ustach kiwnęła głową i udała sie posłusznie w stronę portalu.. Ignathir widząc jak ta wchodzi przez otwarty portal westchnął głęboko i pokręcił głową po czym udał się zaraz za nią...
Ptolemy obserwował w milczeniu przechodzące patrole strażników.. Był w stanie po krótkim czasie wywnioskować, że największa obsada znajdowała sie na placu przed wejściem do pałacu... Kilkunastu strażników było też bliżej bramy oraz przy wejściu do wielkiej piramidy...
- Mhm... Bezpośrednia konfrontacja może nie być opłacalna... - rzekł sam do siebie. Przypuszczał bowiem że jeśli rozpocząłby atak teraz, to podobnie jak w mieście zostałby aktywowany alarm.. Jeżeli aura magiczna która wyczuwał należała do księżnej, to z pewnością nim ten zdołałby do niej dotrzeć ta zdołała by uciec chociażby poprzez teleportacje... Ptolemy wolał uniknąć takiej sytuacji.. Nie chciał niepotrzebnie marnować swojego czasu na późniejsze poszukiwania i zabawy w tropiciela w szczególności, że jego ofiara była tak blisko...
Postanowił więc podejść do tego w inny sposób... Odwrócił prędko wzrok skupiając swoje spojrzenie na dwóch strażnikach którzy znajdowali sie najbliższej niego.. Upewnił się, że owi strażnicy nie sa w zasięgu wzroku pozostałych wojowników, po czym natychmiast teleportował sie w ich kierunku pojawiając sie tuż za nimi. Obaj strażnicy obrócili sie za siebie zaintrygowani tajemniczym dźwiękiem jednak nie zdążyli zareagować... Ptolemy przemienił swoje palce w długie szpony i natychmiast zadał zabójczy cios dekapitując dwójkę wojowników... Gdy ich martwe ciała padły na ziemię, szybko zaciągnął je oba w pobliskie krzewy i zdjął z nich zbroje... Ptolemy w tej chwili przybrał wygląd jednego z martwych strażników i założył jego zbroje aby jak najbardziej się do niego upodobnić.
Demon zaśmiał sie pod nosem wychodząc z zarośli.
- Powinno zadziałać bez większych trudności... - powiedział sam do siebie po czym ruszył uliczką z włócznią w rękach kierując się w stronę pałacu.
Entoma przez moment stała spoglądając po kolei na każdego z klęczących przed nią wojowników... Zajrzała do ich umysłów sprawdzając myśli każdego z nich... Żaden z nich inteligencją jednak nie grzeszył, w szczególności pierwszy z komandorów który najbardziej się rzucał. Zgodnie z tym co wyczytała z jego umysłu należał on do dobrych znajomych Stopczyka i to do niego miał największe uznanie i sentyment... Najbardziej przypominał go też w zachowaniu... Pokojówka wiedziała, że współpraca z kimś takim nie bedzie możliwa w żaden sposób.
Podeszła do niego i przykucnęła przy nim.
- Ach... Twój umysł nadal nie pojmuje.... Nie winię Cię za to... - powiedziała Entoma spoglądając prosto w jego oczy... przejechała swoim rękawem po jego policzku. - Zakon Rycerzy przestał istnieć, a tereny które do niego należały sa teraz w moim posiadaniu... czy Ci sie to podoba czy nie... Od teraz panuje to nowy ład i porządek ustalony przez mnie...
W tej chwili zachichotała mrocznie a z jej rękawa wyłoniło sie jej potężne ostrze.
- Niestety... Po twoich słowach i myślach uznałam, że będziesz mi jedynie przeszkadzał... Nie jesteś mi do niczego potrzebny...
W tym momencie machnęła swoim ostrzem odcinając łeb komandorowi... Jego ciało natychmiast upadło na ziemie a głowa przeturlała się pod stopy pokojówki.. Na oczach pozostałych komandorów zmiażdżyła ową głową stajac na nią swoim obcasem.. Krew trysnęła na wszystkie strony... Kilka kropel spłynęła po jej nogach i obcasach... Martwe ciało komandora zalewało sie w kałuży krwi...
Nastała chwile grobowej ciszy którą zakłóciły dopiero kroki Entomy.. Kończąc swoja rozmowę z pierwszym wojownikiem, podeszła teraz do drugiego komandora patrząc na niego z góry w milczeniu swoim błyszczącym wzrokiem..
Galthran zerkał na Entomę... jej czyny go ekscytowały... wielbił każdy czyn swej bogini... podziwiał ją.. kiwał raz po raz głową obserwując sytuację... Entoma doprawdy dominowała tutaj...
Trzech komendantów wolno dostrzegło martwe ciało czwartego... zatrwożyli się.. widzieli jak go zmasakrowała.. przełknęli ślinę... poczuli dreszcz...
Drugi z komendantów poczuł przed sobą Entomę.. zerkała na niego z góry, on przed nią klęczał... zaczął się lekko trząść... przełknął ślinę...
- Bbbłłłaaggam... o litoość... - przemówił po chwili - Błłagam.. będę ci Ppanii... posłuuszzny... - mówił poddanym i uległym tonem błagając o litość
Dwóch pozostałych widząc to także zaczęli pochylać wolno głowy.. uświadamiali sobie z czym mają do czynienia.. że nie mogą nic zrobić.. widzieli potęgę Entomy... toczyli walki sami ze sobą... nie chcieli się uginać... ale coraz bardziej czuli że nie mają wyjścia...
Shinn i Hinn przechadzali się po skarbcu Isabelli doglądając jej różnorodnych wspaniałych przedmiotów... było tu doprawdy ogrom unikatów i niesamowitych rzeczy... niewyobrażalnych wręcz.. Isabella doprawdy miała ogromny gust i talent a także zaciętość do gromadzenia tak unikalnych i potężnych przedmiotów, wyjątkowych... Cesarzowa zgromadziła sobie arcyperfekcyjną kolekcję...
- No no.. ileż skarbów... - mówił Hinn
- Ogromy niesamowitych rzeczy... ależ Isabella jest w tym wytrwała... gromadziła wszystko wiele, wiele długich lat... - dodał Shinn
Hinn pokiwał głową... Dżinny wolno oglądały każdy przedmiot po kolei... doglądali i raz po raz mrużyli oczy...
- Naprawdę tego dużo... hah... - rzekł Shinn.. Mijali niezliczoną ilość przedmiotów.. wszystko było wręcz niesamowite i kolosalnie potężne, jednak Dżinny znowu czuły że to nie jest dobry trop...
- Myślisz Hinnie że Lushar chciałby jakiegoś przedmiotu Isabelli? No nie wiem... nie wydaje mi się.. - przemawiał Shinn - Wszak sam podarował jej jeden cenny artefakt...
Hinn pokiwał głową... mrużył oczy zerkając na pewien medalion...
- Mhm... myślę że masz rację.. istoty tego świata owszem pragnęłyby czegokolwiek z tego skarbca, aczkolwiek Lushar... nie.. gdyby coś tutaj przyciągnęło naszą uwagę.. wówczas mogłoby być to.. aczkolwiek... hmm.. to nie jest chyba właściwe miejsce Shinnie... - rzekł wolno Hinn
Shinn pokiwał głową... raz jeszcze rozejrzał się dookoła siebie, a po chwili teleportował ich ze skarbca...
W tym momencie dwójka Dżinnów pojawiła się w Twierdzy samego Wezyra Cassahsa... znaleźli się w jej wnętrzu... leżała tutaj bowiem na ziemi młodziutka Wampirzyca Zakira... leżała aktualnie nieprzytomna, od alkoholu... zmęczona... leżała bezbronnie...
Dżinny wolno rozejrzały się po gabinecie Cassahsa...
- To miejsce ewidentnie stroni od światła.. - rzekł wolno Shinn kiwając głową... po chwili zerknął na leżącą w rogu kobietę...
Entoma widząc jak drugi komendant trzęsie sie ze strachu, kucnęła przed nim zginając swoje kolana. Meżczyzna widział teraz z bliska jej nogi...
- Co sie stało? Przecież przed chwilą byłeś taki hardy jak twój kolega... Czyżby opanował Cię strach? - zapytała pokojówka szeptając mrocznym głosem w jego stronę. Jej oczy błysnęły spoglądając prosto na jego twarz... Z jego umysłu wyczytała jego przeszłość... Wiedziała, że był on do tej pory absolutnie wierny Sisyphusowi i wykonywał tylko jego polecenia... Ryzyko zdrady z jego wypadku było więc wysokie w sytuacji gdy Sisyphus przybyłby na miejsce.. Entoma wolała tego uniknąć.
Po chwili delikatnie przejechała końcówką swojego ostrza po jego szyi... Czuł to wyraźnie.... Mężczyzna miał teraz dosłownie brzytwę na swoim gardle...
- Hmmm.... No nie wiem.... - powiedziała Entoma zastanawiając się czy go oszczędzić czy zabić jak poprzedniego. Nie była przekonana co do jego przydatności..
Komendant czując ostrze Entomy na swej szyi aż bał się przełknąć ślinę... ani drgnął, jego ciało jednak samoistnie lekko dygotało... mrugał tylko oczami...
- Pani... Pani... proszzę... - przemówił bardzo wolno - Pragnę przysiąc ci uległość i wiernnność.. będę nnna kkażde twwe skinienie niczym kkundel - przemówił wolno
- Błagam Pani.. będę niczym kundel.. - dodał
Dwójka pozostałych była w kompletnym szoku, nie wiedziała co się dzieje... raz po raz zerkali na Entomę.. coraz bardziej odczuwali że już naprawdę nie ma z nią żartów.. że jest to istota potężna.. nie wiedzieli co czynić, od zawsze mówiono im że Bractwo jest niezłomne, nigdy nie zostanie złamane... od zawsze im gadano że każdy wróg będzie miażdżony... mieli mętlik w głowie.. nie wiedzieli co począć.. czuli jednak że Entoma przeważa...
Shinn i Hinn rozglądali się jakiś czas po gabinecie Cassahsa, a potem we dwóch wolno podeszli do leżącej na ziemi w rogu Zakiry... ustali nad nią zerkając na nią z góry...
- Hmm.. również ciekawa to istota.. - przemówił Hinn mrużąc oczy... wolno kucnął przy młodej dziewczynie uważnie ją obserwując
- Młodziutka dziewczyna... świeża sarenka.. młoda wampirzyca, rzadkość w tych czasach w tej krainie.. - przemawiał Hinn - Bardzo młodziutka, podatna jeszcze na wpływy, pochopna, spontaniczna i porywcza... mhm.. - przemawiał na szybko prześwietlając wstępnie jej umysł
- Dziewica.. nie została jeszcze nigdy naruszona... - dopowiedział po chwili kiwając głową Hinn
Shinn kiwnął głową, zaśmiał się lekko
- Intrygujące Hinnie... - przemówił wolno - Sądzisz że to ona może być tym... czymś.. o czym wspominał nam Lushar? - dodał
Hinn westchnął lekko... wyprostował się... zerkał na bezbronnie leżącą młodziutką Zakirę
- Cóż... to dobre pytanie Shinnie... jednak wydaje mi się że tak samo jak w przypadku lykantropa, tak samo i tutaj będę musiał wykonać testy... - rzekł wolno zerkając na młodziutką bezbronną dziewczynę... była kompletnie nieprzytomna...
Pellar stał w milczeniu jeszcze przez jakąś chwile spoglądając na stojący przed nim tron na którym zazwyczaj przesiadywał Nieumarły Król. Oczekując na jego przybycie, rozmyślał nad tym co go to tej pory spotkało i co czeka go w przyszłości... Nie wiedział w końcu co czeka go w przyszłości... Cały czas nie był jeszcze w stu procentach zaznajomiony ze swoim nowym ciałem i jego limitami... Jego przeszłość nie istniała... teraz był jedynie czarnym, nieumarłym rycerzem który przebywał w wymiarze tego który unicestwił jego królestwo... Nie był jednak jego więźniem czy niewolnikiem a jednym z unikalnych okazów w jego kolekcji... Pellar nie mógł narzekać na warunki w jakich był, gdyż w Dalthei nie brakowało mu niczego... Był to w rzeczy samej prawdziwy raj pełen spokoju, ciszy i pięknych kobiet... No właśnie... Kobiet...
Pellar pamiętał, że w swoim poprzednim życiu wiele z nich się za nim uganiało i wielu pragnęło z nim być... w końcu posiadał tytuł księcia i następcy tronu... On jednak nie był zainteresowany aby którąkolwiek z nich dostrzec gdyż interesowały go inne rzeczy... Bitwy... szermierka... treningi... Żadna z dziewcząt nie była w stanie odwrócić jego uwagi od tego wszystkiego... ale... teraz czuł ze coś się zmieniło... Teraz gdy był nieumarłym, jego emocje działały inaczej... Część z nich zniknęła, a inne zaś się przebudziły i nasiliły... Na początku nie było to dla niego zrozumiałe, w końcu bycie nieumarłym cały czas jest dla niego nowością i cały czas uczy się swoich słabych i mocnych stron...
Tym samym nie spodziewał się że jego emocje rozbudzą się gdy tylko zobaczył pokojówki należące do arcymaga... Nie wiedział o nich zbyt wiele - jedynie szczątkowe informacje, ale robiły na nim ogromne wrażenie... Nigdy wcześniej bowiem nie widział na oczy tak nieskazitelnych w swoim pięknie kobiet.... Shizzu, bo to ją widział jako pierwszą jeszcze przed swoją śmiercią była niczym anioł....Jej obecność wśród nieumarłej armii rozjaśniała ciemność otaczających go umarlaków... Nie wykazywała sobą zbyt wiele i nie była też dusza towarzystwa ale gdy poznał ją bliżej zrozumiał ze jest niezwykle urocza i że bardzo lubi spędzać z nią swój wolny czas....
Pellar chrząknął pod nosem i westchnął głeboko.
Mimo wszystko jednak jego największym zauroczeniem była Naberal, którą poznał bliżej podczas ich wspólnej ekspedycji w Altarze... Spodziewał się jednak, że jego uczucia do niej nie zostaną odwzajemnione.... Naberal była niezwykle dojrzała i inteligentna... Patrzyła na świat zupełnie inaczej niż on... Na pierwszy rzut oka wydawała się być zimna i zdystansowana... i w sumie dalej w jego oczach taka była, ale przez ten czas zdołał dostrzec też jej zupełnie inną, ukrytą stronę - Opiekuńczą i troskliwą... W końcu pocieszała go i doradzała gdy ten czuł się przybity, gdy nie potrafił sie odnaleźć i nie potrafił zaakceptować rzeczywistości... To głownie dzięki niej burza w jego umyśle się uspokoiła i był w stanie podjąć pierwszy krok naprzód na nowej drodze życia... Poza tym... Nie trzeba chyba mówić jak niesamowicie jest atrakcyjna... Gdy tylko na nią patrzył po prostu go rozpalała jak ognisko... Nigdy wcześniej się tak nie czuł.... Nie potrafił zrozumieć dlaczego...
Czy to więc poprzez jego przemianę zaczął czuć takie pożądanie w stronę Shizzu i Naberal? Czy czułby to samo gdyby napotkał jakąś inną zwykłą kobietę? Czy może było tak jedynie w przypadku tych pokojówek... To one były takie wyjatkowe? Osobiście nie był w stanie odpowiedzieć na te pytania nawet jakby chciał... Był jednak ciekaw co można było nazwać w tym wypadku prawdą a co fikcją...
Nagle jego myśli zostały przerwane przez odgłos otwieranego portalu.. Pellar odwrócił sie za siebie spoglądając w portal... Domyślał się, że to z pewnością Ignathir... Liczył na to że jak najszybciej dowie się dlaczego go tu wezwał...
Ptolemy pod postacią strażnika przeszedł aleją w stronę pałacu wolnym i spokojnym krokiem.. Wiedział ze jeżeli nie chce wszcząć alarmu musi zachowywać się kompletnie naturalnie... Osobiście jednak nie miał zbytnio pojęcia jak zachowują się ludzie. Tak podrzędne istoty nigdy go nie obchodziły i nie przywiązywał zbyt dużej wagi do ich zachowań i emocji.. Postanowił więc po prostu nie zwracać zbytnio na siebie uwagi, przynajmniej do czasu... Spodziewał się że nie wejdzie do pałacu i nie stanie przed władczynią bez kontroli i uzasadnionego powodu... Strażników było to od groma i przeniknięcie do środka nie było w ogóle możliwe bez generowania podejrzeń. Miał świadomość, że będzie musiał coś wymyśleć.. jakiś konkretny powód który sprawi, że strażnicy wpuszczą go bez zadawania zbędnych pytań... Musiał jednak myśleć szybko gdyż zbliżając się do miejsca docelowego, pierwsi strażnicy przy bramie już skierowali na niego swój wzrok...
- Nie wykluczone iż bedzie konieczna improwizacja... - pomyślał Ptolemy uśmiechając sie pod nosem. - No chyba, że...
Po dwudziestu minutach udręki, Lupus zdołała w końcu opanować tajemnicze bodźce oddziałujące na jej ciało.... Podniosła się wolno z ziemi podpierając się ręką o drzwi.. Odetchnęła głęboko parę razy próbując nabrać jak najwięcej powietrza w płuca. Rudowłosa nie miała kompletnie pojęcia co sie z nią stało... ale najwidoczniej najgorsze było już za nią... Chwiejnym krokiem podeszła do lóżka i usiadła na nim.. Nie wiedzieć czemu poczuła się kompletnie wykończona.. Jej włosy były w kompletnym nieładzie, a oczy pozbawione jakiegokolwiek blasku z podkrążonymi powiekami... Siedziała tak przez pewien moment w milczeniu po czym rozchyliła nieco swoje nogi spoglądając na swoją bieliznę... ta zgodnie z tym co czuła była w znacznym stopniu przemoczona...
- Nie rozumiem.... Jak.... - mówiła zmęczonym głosem mrużąc oczy..
Lupus ciężko było pozbierać myśli... Sama nie wiedziała co teraz czuje i jakie emocje znajdują sie w jej głowie... Wiedziała jednak, że nie może zostać w takim stanie.. musiała się przebrać... Nie planowała też wracać do lóżka mimo iż nastał wieczór... Po tym co sie stało była pewna, że w najbliższym czasie nie bedzie mogła zasnąć...
Entoma słysząc słowa komendanta zachichotała pod nosem.
- Kundel? Haha... - powiedziała - Wy ludzie... Doprawdy żałosne z was istoty...
Po tych słowach podniosła się na równe nogi i odsunęła ostrze z szyi meżczyny... Ten już chciał odetchnąć z ulgą ale Entoma kopnęła go swoim obcasem w brzuch z ogromną prędkością.. Siła tego ciosu była na tyle duża, że mężczyznę odrzuciło kilka metrów do tyłu... Wytrzeszczył oczy i splunął krwią... Poczuł ze jego żebro zostało złamane...
- Skoro jesteś kundlem, to turlaj się po ziemi jak kundel... - odparła Entoma w jego stronę po czym odwróciła wzrok na pozostałą dwójkę.
Trzeci z męzczyzn czuł wyraźnie spojrzenie Entomy na sobie... Zalał go zimny pot.. czuł strach jakiego nigdy nie odczuwał pod wodzą Sisyphusa... To był coś zupełnie innego.. coś nie z tego świata...
W tym samym momencie usłyszał jej kroki... Entoma stanęła przed nim i wpatrywała sie w niego.. Usłyszał jej głos... poczuł jej potężną aurę..
- A ty... Co mi powiesz? - zapytała mrocznym tonem cały czas trzymając ostrze w swoim rękawie..