MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Cassahs odkaszlnął, a z jego gardła wydobyło się przyprawiające o dreszcze świszczenie i chrobotanie, kiwnął lekko głową...
- Krótka rozmowa z tobą była doprawdy jedną z nowości które doświadczyłem, nie sądziłem że coś w krainie jest jeszcze w stanie mocno mnie zadziwić.. - odparł Cassahs spoglądając na Entomę - Rad jestem, że mogłem zamienić z tobą kilka słów, być może kiedyś przyjdzie nam jeszcze trochę porozmawiać, wiedz że zawsze będę usatysfakcjonowany rozmową z tak wybitną i inteligentną istotą.. - dopowiedział i kaszlnął a także lekko zacharkał.. Entoma zrobiła na nim duże wrażenie, zwłaszcza jej niepozorny wygląd i postura... to wywarło na nim szacunek do istoty...
- Zgadza się, dzisiaj przybyłem tutaj w obowiązkach... Cesarzowa mnie oczekuje i nie pozwolę aby dłużej czekała... - dodał po chwili i także lekko się pochylił i kiwnął głową pozdrawiając Entomę - Bywaj, niepozorna pokojówko... - powiedział i wolnym krokiem ruszył w kierunku wejścia do zamku...
Entoma spoglądała w milczeniu jak Cassahs wchodzi do zamku.. Przejechała lekko swoim rękawem po twarzy i odwróciła wzrok spoglądając w górę na niebo. Deszcz nasilal się coraz bardziej.. Strumienie wody spływały po jej szatach, jednak ona nie wydawał się być tym przejęta.. Zachichotała pod nosem po raz kolejny, po czym teleportowała się ostatecznie znikając...
Nie tracąc zbędnie czasu Naberal opuściła ręce i odetchnęła głeboko. Przymknęła wolno swoje oczy...
- Fly... - wypowiedziała cichym tonem... Natychmiastowo całe jej ciało otoczyła niebieska aura i pokojówka uniosła się ponad ziemię. Jej szaty powiewały na wietrze... Uniosła lekko głowę w górę i błyskawicznie jej ciało wzbiło sie ponad korony drzew. Umiejetność latania była niezwykle trudna do opanowania... Niewielu było w stanie nauczyć sie tej zdolności... Ludzcy czarodzieje nie byli w stanie osiągnąć takiego poziomu mistrzostwa magicznego.. Było to dla nich kompletnie nie realne.... Dla Naberal nie był to jednak żaden problem.. Nie była w końcu człowiekiem...
- Gdzie on zniknął.... Nie mógł uciec daleko... - syknęła pokojówka obserwując pobliską okolice i lecąc kilkanaście metrów na ziemią.
Po kilkunastu sekundach rozglądania się, zdołała w końcu dostrzec Pellara który wyszedł za linie drzew i kierował się przez pola wysokiej trawy w kierunku kamiennej polnej drogi. Naberal nie miała pojęcia dokąd owa droga prowadzi, ale definitywnie nie zamierzała pozwolić mu na dalszą ucieczkę.... Natychmiastowo przyspieszyła swój lot i kompletnie zaskoczyła Pellara przelatując nad jego głową i stając mu na drodze... Ksiąze błyskawicznie zatrzymał się widząc jak Naberal ląduje tuz przed nim. Niebieska aura która otaczała jej ciało zanikła.. a Naberal stojąc juz na twardym gruncie skrzyżowała rece i z niezadowoloną miną spoglądała na Pellara który aktualnie stał jak słup mocno zdzwiony. Nie spodziewał sie ze ta znajdzie go tak szybko.
- Czy ta ucieczka naprawde była konieczna? - zapytała Naberal gniewnym tonem - Co to miało na celu?
Pellar parsknął pod nosem i przesuwając kłosy trawy podszedł do pokojówki blizej.
- Wcale nie uciekałem... - powiedział Pellar kiwając głową - Z daleka dostrzegłem tą ścieżkę przed nami... Kojarzę ją... Swego czasu kilka razy nią przejeżdżałem na koniu gdy byłem nastolatkiem... Z ojcem jeździliśmy potem na polowania do lasu... ta droga prowadzi do stolicy...
Naberal westchnęła lekko i opuściła swoje ręce.
- Mogłes od razu powiedzieć zamiast biec na własną rękę... - odparła Naberal nabierając kwaśnego wyrazu twarzy.
Pellar juz miał zamiar cos powiedzieć jednak w tej samej chwili usłyszał coś dziwnego.. Gwałtownie rozejrzał się na boki, jednak nie był w stanie dostrzec nic przez wysoką trawę. Ten odgłos.... Tąpnięcia kopyt... metaliczny zgrzyt...
- Zaraz... Słyszysz to? - zapytał Pellar
Naberal odwróciła głowę w jego stronę.
- Huh? - mruknęła
Pellar w tej chwili chwycił ją za ręką i przysunął do siebie.
- Co ty... - jękneła pokojówka.
- Ciiii... Padnij... - powiedział Pellar i przykucnął na ziemi.
Naberal lekko zdzwiona i zaskoczona całą sytuacją, ostatecznie zrobiła to o co prosił Pellar. Po kilku chwilach oboje dostrzegli, że ścieżką znajdującą się przed nimi jedzie kilkunastu zbrojnych na koniach.. Pellar natychmiastowo rozpoznał, że nie byli to wojownicy z jego byłego królestwa... Ich sztandary i uzbrojenie miało zupełnie inny kolor i oznakowanie...
- Cesarscy... - burknął Pellar w stronę Naberal - Jadą w stronę stolicy... Zapewne zwiadowcy... Przybyli tu na rozkaz Cesarza...
- Cesarza? Jakiego cesarza? - zapytała lekko zaskoczona Naberal. Pokojówka nie miała pojęcia jak wyglądała sytuacja polityczna w tym świecie... Tego typu informacje nie były jej w ogóle znane... Ignathir nic jej na ten temat nie mówił... Być moze on sam też na ten temat nic nie wiedział...
- Tak... Cesarza Bahrumu... To sąsiednie państwo... - odparł Pellar obserwując przez wysoką trawą jak oddział zwiadowców znika za wzgórzem. - Nasze królestwo prowadziło z nimi swego czasu wiele wojen terytorialnych... Musieliśmy wielokrotnie zgadzać sie na ustępstwa... Cesarstwo Bahrum słynie z ogromnej armii i imperialistycznej polityki... Ich obecność tutaj to zły znak...
Naberal zmrużyła lekko oczy wyraźnie rozmyślając nad słowami Pellara.. Wolno podniosła sie z ziemi i rzuciła spojrzenie na wzgórze za którym przed chwilą zniknął oddział zwiadowców.
Drzwi od sali tronowej niespodziewanie wolno się otworzyły... wszystkie głowy momentalnie wolno spojrzały w kierunku masywnych bogatych drzwi... wszyscy poczuli niesamowity powiew chłodu i dreszczyk na ciele, bowiem to właśnie Cassahs otoczony ogromną ilością mrocznej magii wstąpił do sali tronowej... na chwilę przystanął przy drzwiach, a następnie wolnym sunącym krokiem w lekkim zgarbieniu podszedł prosto pod tron Cesarzowej na którym wygodnie siedziała Isabella...
[Obrazek: YnN382v.png]
- Cesarzowo Isabello... - rzekł wolnym, chropowatym, przeszywającym tonem Cassahs, a następnie pochylił mocno głowę przed Najwspanialszą Władczynią.
- Cassahs... witaj, niezmiernie się cieszę że się tutaj pojawiłeś... - odparła ucieszona Isabella i zagryzła lekko dolną wargę, mocno ceniła każdy czyn i zdanie Wampira Wyższego...
- Przybywam zawsze niezwłocznie na twe wezwanie... - odpowiedział Cassahs.
Cesarzowa kiwnęła głową i wskazała mu dłonią wielki stół...
- Zajmij miejsce.. zaraz rozpoczniemy... - powiedziała.
Cassahs podszedł wolno do stołu, a następnie zasiadł na jednym z krzeseł... rozejrzał się i dostrzegł siedzące przy stole osobistości... jego oczom ukazały się sylwetki takich person jak Sisyphus Sannes, Vanessa Vulvituri, niespodziewanie przybyły Thant, Ibrahim Al Vazzuni, Siael... dostrzegł więc tutaj najwybitniejszych... Wampira Wyższego zdziwiła nieco jedynie obecność Thanta...
- Sisyphusie... a ty co tutaj robisz...? - spytał lekko poirytowany Siael, nie przepadał za Bractwem Czarnych Rycerzy, uważał ich wartości i działania za łajdackie, parszywe, niegodziwe i staroświeckie... także niesprawiedliwe... cenił Sisyphusa jedynie za jego wielką siłę i dokonania w krainie...
- Ohh, Siaelu... omawiane będą tu sprawy ważne, dlatego moja obecność jest potrzebna... Isabella może mieć we mnie duże wsparcie w swych działaniach... moja ręka bezlitośnie skróci każdego wroga o głowę... - odparł Sisyphus
Siael chrząknął lekko i pokiwał głową, przyjął obecność Sisyphusa na spotkaniu...
- Thancie... jak sytuacja przy granicy elfów? - spytał Sisyphus po chwili zaciskając lekko pięść na samą myśl o tych łajzach.
Thant zachichotał lekko szaleńczo...
- Na razie spokojna, jednak te gnidy ciągle knują, ciągle mącą, chcą zwodzić... same gubią się już w swoich działaniach... jedno jest pewne, Mannimarco zatracił zmysły... jego żałosny ochroniarz tak samo... oboje powinni zapłacić za to co knują w swoich chorych głowach... - odparł Thant klepiąc dłonią lekko stos dokumentów który tutaj ze sobą przyniósł...
Sisyphus pokiwał wolno głową... zerknął na Cassahsa.
- Cassahsie... witaj, niesamowicie cię widzieć... jak sytuacja na twoich terenach? - spytał po chwili Sisyphus
Cassahs chrząknął okropnie i zachrobotał, zerknął na Czarnego Rycerza.
- Wyśmienita... żadnych problemów... wszystko rozwiązywane jest na bieżąco... tak samo jak niedawne szczury które zalęgły się w okolicach Corvnis i kopały kanały... sam Winchester JR przybył do mnie prosić mnie o pomoc, udzieliłem mu więc jej i pozbyłem się tego problemu... kanały ze szczurami zostały brutalnie zmasakrowane, a ludziom którzy zaczęli chorować w pobliskich miastach podano najwybitniejsze medykamenty i każdy wyzdrowiał..
Sisyphus kiwnął głową z uznaniem dla Cassahsa...
Ibrahim siedział ze skrzyżowanymi rękami... zerknął na Sisyphusa.
- Sisyphusie... przybyłeś tutaj dosyć spory kawał.. jak sytuacja w twoim Zakonie? Wszystko stabilnie? Nie spodziewasz się żadnych rozbojów podczas swojej nieobecności? - spytał Ibrahim mocnym tonem
Sisyphus zaśmiał się dosyć głośno...
- Ahh, Ibrahimie... pozostawiłem klan w odpowiednich rękach... to również dobry test doświadczenia młodego Azazlefa... zobaczymy jak mu pójdzie... nie lękam się jednak, gdyż moja kochanka Callisto osobiście strzeże wszystkich moich włości... - odparł spokojnie Czarny Rycerz...
Vanessa napiła się łyka wody ze szklanki... zerknęła na Isabellę... Cesarzowa siedziała na swoim tronie i słuchała rozmów, po chwili jednak wolno wstała i ruszyła kilka kroków przed siebie, wszyscy usłyszeli stukot jej obcasów... w tym momencie za jej plecami pojawili się kolejno Zerratu, Shohu i Zaiross - cała trójka jej arcywspaniałych magicznych pupili... przysiedli w sali tronowej aby przysłuchać się rozmów, Cesarzowa natomiast podeszła do stołu i przystanęła przy swoim - głównym krześle... pstryknęła palcami a w jej dłoniach pojawiła się ogromna, arcywspaniała najwybitniejsza mapa całej krainy... Isabella wolno nachyliła się i wypięła lekko rozkładając mapę na dużej części ogromnego stołu aby wszyscy mieli na nią dobry widok...
W momencie gdy Isabella się nachyliła, Thant miał idealny widok na nią od tyłu... momentalnie rzucił spojrzenie na jej tyłek i piękne lśniące długie czarne włosy... wpatrywał się i nie mógł oderwać wzroku, Sisyphus Sannes również zapatrzył się na Isabellę... odwrócił wzrok dopiero gdy Cesarzowa wyprostowała się...
- Mapa naszego świata... najwybitniejsza, najbardziej aktualna... zerknijcie... - przemówiła Isabella, a w jej dłoni pojawił się drewniany kijek, na mapie zaś kilka pionków... oczy Isabelli błysnęły zielonym blaskiem... była arcyinteligentna, wybitna, najwspanialsza, najsilniejsza, najcudowniejsza... oprócz bycia najwybitniejszym władcą w dziejach krainy była również doskonałym architektem, Panią Prezes, arcywybitnym strategiem... potrafiła wykreować najdoskonalsze strategie...
- Tematem naszych rozmów będą wyspa Kartis, Królestwo Mrocznych Elfów i kryjówka Suguru Geto w mieście Cerberus... - przemówiła Isabella, wszyscy słuchali i milczeli, wpatrywali się w największą władczynię... gdy mówiła nikt nie śmiał jej przerywać, każde jej słowo było arcycenne i arcywybitne...
- Te tereny będą nas interesowały... zaś osoby które dzisiaj omówimy będą następujące... Talon, Mannimarco, Suguru Geto, Megumi, Gojo i jego siostra, cztery demony które nędznie panoszą się po mojej krainie, Darkseid i tajemniczy Wolff... wielu z nich bowiem już niebawem zginie... - przemówiła, a jej oczy niesamowicie błysnęły zielonym blaskiem...
Lorenzo natomiast zakradł się... spoglądał w ukryciu zza wielkich drzwi... oglądał matkę... podziwiał ją niesamowicie...
Ignathir zaraz po swojej rozmowie telepatycznej z Naberal, opuścił sale tronową. Wolnym krokiem kierował się przez korytarz zamkowy udając się w stronę wyjścia. Miał świadomość tego że zapanowanie nad Pellarem nie bedzie na początku łatwe... Jednakże jego słabość do Naberal moze sie okazać dobrym punktem zwrotnym w postrzeganiu otaczającej go nowej rzeczywistości.. Ignathir był pewien że bedzie w stanie niebawem przeciągnąć Pellara na swoją stronę...
W międzyczasie jednak gdy Naberal zajmowała sie upadłym księciem, arcymag zamierzał dopełnić swoje obietnice które oświadczył Shizzu i Ptolememu.. Sprawa z Yunną również musiała zostać domknięta... Od zakończenia kampanii w Altarze minęło już z trzy dni... Czas biegł tam inaczej niż w Dalthei.. Arcymag był też ciekaw czy Yunna użyła artefakt, który od niego otrzymała... A jeżeli tak, to czy jej przemiana dobiegła końca... Zamierzał sie tego dowiedzieć...
- Cesarzowo... czyżbyś planowała... kampanię? - spytał Siael widząc to wszystko.
Isabella nawet na chwilę jeszcze nie zasiadała na krześle... Cesarzowa stała pełna energii i górowała nad siedzącymi... zakręciła lekko drewnianym kijkiem trzymanym w prawej dłoni
- Zgadza się Siaelu... dzisiaj rozpoczniemy kampanię która przyniesie kilka owoców... - odparła mocnym tonem Isabella a jej oczy ponownie błysnęły aksamitną zielenią - Masze armie bezlitośnie wkroczą na wyspę Kartis... wykryto tam bowiem zdrajcę imieniem Talon... jako iż wyspa znajduje się blisko terenów Sisyphusa, Bractwo Czarnych Rycerzy już od dłuższego czasu zajmowało się tym tematem aby finalnie móc to potwierdzić, uargumentować i udowodnić... Sisyphus i jego poddani wykryli zdrajcę, zdradę stanu... Talona który w swojej chorej głowie miał pewne plany... plany które nigdy nie dojdą do skutku... jego głowa niebawem spadnie na ziemię... - dopowiedziała Isabella
Sisyphus pokiwał głową, uśmiechnął się pod hełmem... nie mógł się doczekać momentu gdy osobiście zetnie Talona... Cesarzowa w tej chwili przesunęła złoty pionek na Kartis umieszczone na mapie...
Isabella zerknęła kątem oka na Zerratu, Zairossa i Shohu... uśmiechnęła się... doskonale czuła też Lorenzo za drzwiami.. wiedziała że tam stoi... ale nie reagowała, zezwoliła mu podsłuchiwać... nie chciała go jednak mieszać osobiście do kampanii, dlatego go tutaj nie zapraszała...
- Suguru Geto... chłystek z wielkimi fantazyjnymi ambicjami... zaszył się w kanałach miasta Cerberus... żyje niczym szczur, kradnie, grabi obywateli... nie wiemy do końca o co mu chodzi, jednak dopuścił się kilku lekkich zbrodni... to ewenement i pojedynczy egzemplarz... sądził że mgły i ciemności Cerberus go uchronią przed moją ręką sprawiedliwości... haha - mówiła Isabella, wszyscy słuchali - Ale chłystek zapomniał, że to ja wzniosłam to wspaniałe miasto... i nie życzę sobie by ktoś taki stąpał po jego ulicach bądź podziemnych kanałach... - powiedziała zaciskając lekko pięść. Po chwili Cesarzowa przesunęła wspaniały złoty pionek na mapie, który ustał na mieście Cerberus... przesuwała pionki drewnianym kijkiem...
Ibrahim klasnął lekko w dłonie, wielu zebranych poczuło dużą ekscytację... Isabella była wręcz wybitna w swych słowach...
- Nasza kampanie obejmie również tereny elfów... które zostawimy na sam koniec... - syknęła Isabella, wielu wytrzeszczyło oczy... kiwali głowami - Elfy od zawsze były fałszywe i zacofane... nie mają żadnych wartości, kierują się kłamstwem... zdecydowałam się więcej nie tolerować ich machlojek - syknęła Isabella i przesunęła dwa pionki na tereny królestwa mrocznych elfów...
- Ich tereny zostaną brutalnie zbombardowane, ich mury i kopalnie zostaną zburzone, budynki zostaną spalone, wszyscy mężczyźni stawiający opór zostaną wybici, kobiety i dzieci zostaną zaś oszczędzone chyba że ujawnią swe zdradzieckie zamiary bądź chore ambicje... wtedy żadnej litości... tak samo ich machiny wojenne, je również spalimy... ich tereny zostaną spustoszone... - dopowiedziała.
Wielu zebranych zawitowało lekko z uznaniem... wszyscy byli pod wrażeniem słów Isabelli...
Cesarzowa w głowie miała jeszcze poboczne plany... zamierzała udać się raz jeszcze na wyspę Darkseida... i tym razem bezlitośnie zamordować go, bez żadnej rozmowy... nie zamierzała więcej pozwalać na jego byt w krainie... tak samo tajemniczy Bernard Wolff... wiedziała że skrywa się w czeluściach krainy, zamierzała własnoręcznie odrąbać mu łeb... cztery demony o których zaś miała pojęcie, zamierzała zostawić na sam koniec...
Cesarscy zwiadowcy, a było ich łącznie dwunastu, zatrzymali się na wzgórzu na znak dowódcy. Ich konie zarżały i parsknęły... Dowódca zmarszczył brwi spoglądajac na horyzont. Stolica była dobrze widoczna w oddali... Otoczona przez wielkie jezioro... jednakże było coś, co zwróciło jego szczególną uwagę... Czarne chmury otaczające miasto oraz siny dym unoszący się w góre, sięgający do piętra chmur...
Jeden ze zwiadowców podjechał wolno na koniu do swojego Dówódcy.
- Wygląda na to że stolica jest przed nami Sir... Dziwne, że nie napotkaliśmy do tej pory żadnego oporu... Ani jednego żołnierza...
Dowódca wolno pokiwał głową i przejechał wolno dłonią po swojej brodzie.
- Coś musiało sie stać.... - rzekł dowódca.. - Aura dobiegająca ze stolicy Altary jest niepokojąca... Wyczuwam czarną magię...
W tej chwili wyciągnął ręką w bok a jeden z żołnierzy natychmiast podjechał i podał mu do reki lunetę. Dowódca chwycił ją i spojrzał przez nią kierując swój wzrok na stolice.
- Tak jak przypuszczałem... - rzekł po chwili - Stolica jest w ruinie...
- To dobra wiadomość czyż nie? Cesarz bedzie zadowolony... - rzekł żołnierz
- Informacje wywiadu były adekwatne... Azzar został obalony... - odparł Dowódca i zaśmiał sie pod nosem. - Teraz już nic nie staje nam na drodze przed przejęciem kontynentu...
Po tych słowach Dowódca przekazał z powrotem lunetę żołnierzowi, który mu ją podał i chwile później oddział ruszył w dół zbocza...


Pellar przez moment spoglądał na Naberal w milczeniu. Ta jednak po chwili zwróciła sie w jego kierunku.
- Dlaczego uznałeś ze chowanie się przed oddziałem zwykłych żołnierzy jest dobrym rozwiązaniem? - zapytała Naberal poważnym tonem - Dużo prościej byłoby się ich pozbyć nim Ci trafią do stolicy...
- Coż.... było ich wielu... Nie chciałem ryzykować... Nie chciałem by Ci sie coś stało... - odparł Pellar i wzruszył ramionami.
- Doprawdy? Kompletnie idiotyczny powód... - odparła Naberal i pokręciła głowa - Liczebność przeciwnika nie ma tu żadnego znaczenia...
- Serio tak sądzisz? Byłabyś w stanie ich wszystkich położyć? - zapytał Pellar zaciekawionym tonem.
Naberal wzięła głęboki oddech i odwróciła wzrok rzucając swoje ostre i zimne spojrzenie w inną stronę.. Pellar naprawdę nie miał zielonego pojęcia o niczym... Nie wiedział jak wielką mocą dysponuje jego towarzyszka.
- Sam sobie odpowiedz na to pytanie... - odparła suchym tonem po czym gestem ręki przesunęła kłosy trawy i weszła prosto na kamienną ścieżkę. Pellar parsknął pod nosem i podniósł sie z ziemi.
"Wygląda na to, że tak..." - pomyślał i udał się za pokojówką.
Naberal spoglądała na ślady kopyt wydrążonych w żwirowym podłożu. Miała świadomość że jeśli zwiadowcy dotrą do stolicy z pewnościa natrafią na opór ze strony nieumarłych którzy tam stacjonują... Nie mają szans na przeżycie.... Ale... Gorzej będzie jeśli zdołają uciec... Jeżeli Cesarz Bahrum dowie się o upadku Altary z pewnością wyśle wojska aby podbiły te tereny... Wtedy długoterminowy plan Ignathira może lec w gruzach i bedzie musiał działać szybciej...
Gdy tylko Isabella skończyła swoje przemyślenia a wezyrowie wysłuchali jej słów obserwując z uwagą rozłożona na stole mapę świata, Isabella poczuła nagły i niespodziewany ból głowy. Jej oczy przez jakiś czas widziały jak przez mgłe... nie mogła złapać ostrości widzenia... Czuła że jej nogi odmawiają jej posłuszeństwa... Nie wiele brakowało aby się przewróciła..
W tym samym momencie poczuła dotyk na swoim ramieniu.. Dreszcz przeszedł po jej plecach. Czuła wyraźnie czyjąś obecność.. Po kilku sekundach usłyszał też przytłumiony, mroczny głos.
- Patrz tylko na nich Isabello... Na ich żałosne twarze... Zapamiętaj je doskonale... - mówił mroczny ton - Żaden z nich nie bedzie w stanie Ci pomóc... Nadchodzi początek twojego końca...
Po tych słowach ponownie wyraźnie poczuła dotyk na swoim ciele... Zupełnie tak jakby ktoś ręką przejechał jej wzdłuż kręgosłupa..
- Jestem blisko... Coraz bliżej... Myślisz, że wszystko zostało skończone?... Niebawem ujrzysz prawdę na własne oczy... Przygotuj się Isabello... Dzień twojego sądu nadchodzi...
Isabella mrugnęła pare razy oczami. Wdziała przed oczami cienistą postać która przechodziła dookoła sali nachylając się nad każdym z jej sojuszników przy stole. Usłyszała szyderczy i mroczny śmiech. Odetchnęła głęboko i pokręciła głową niedowierzając w to co widzi.. Gdy mrugnęła jeszcze raz nie czuła już nikogo.. nie widziała nikogo... oprócz zebranych przy stole. Część z nich patrzyło na Isabelle lekko zdzwionym wzrokiem. Ibrahim az się zerwał z krzesła. Nie wiedzieli czemu Isabella nagle wyglądała tak jakby miała zemdleć...



Lupus siedziała w kawiarni już od dłuższego czasu. Kawa którą zamówiła nie do końca jej pomogła.. Poczuła się jedynie jeszcze bardziej znużona. Mrużąc delikatnie swoje oczy spoglądała w milczeniu na okno.. Na zewnątrz panowała iście depresyjna pogoda. Cały czas nie przestawało padać.... Rudowłosa nie przygotowała się zbytnio na taką okazje, jej ubiór nie był dostosowany do poruszania się w ciągłym i mocnym deszczu. Oczywiście sam w sobie deszcz w żadnym stopniu jej nie przeszkadzał... Nie było to w ogóle możliwe aby w jakikolwiek sposób się przeziębiła lub zachorowała gdyby ją przemoczyło i przewiało, jednak jej ubrania zostały by przemoczone, a nie chciała chodzić po sklepach w takim stanie..
Zaczęła sie zastanawiać czy nie wrócić z powrotem do zamku... Na zegarach wybiło południe..
W tym samym jednak momencie otrzymała wiadomość telepatyczną od swojej siostry.
- Jesteś w kawiarni czyż nie? - usłyszała w swojej głowie Lupus
Natychmiastowo przyłożyła ręka do ucha opierając sie wygodnie o krzesło.
- Entoma... Tak... Pogoda jest tragiczna... Chyba sobie daruje dalsze zakupy... i tak niczego ciekawego nie znajde...
- Rozumiem.. zrobisz jak uważasz... Aczkolwiek nie wiem czy to dobry pomysł abyś teraz wracała...
- Co masz na myśli?
- Isabella urządziła spotkanie z wezyrami w sali tronowej... Przybył na nie również twój ulubieniec...
- Drakkan?
- Nie... Sisyphus...
Lupus w tej chwili wytrzeszczyła oczy.
- To nie jest mój ulubieniec! - ryknęła
- Nie jest? Myślałam że go lubisz...
- To było bardzo dawno temu... - odparła Lupus i przymknęła oczy. - Odszedł i zostawił mnie... Zostawił mnie dla tej głupiej, parszywej i żałosnej wiedźmy... Nie wiem co on w niej widział... Miał okazje ale ją zmarnował... Jego strata... Zresztą nigdy nie chciałabym sie dzielić facetem z kimś innym... Nie jestem jakąś zabawką...
- Ho...
- Co? Coś nie tak?
- Nie...Wybacz... Po prostu nie spodziewałam się tego typu słów z twoich ust... To dosyć zaskakujące...
- Hej... Nie obrażaj mnie... - sykneła Lupus i skrzyżowała swoje ręce. - Ale... to fakt.. moze to być dziwne... ale z biegiem czasu zaczęłam rozumieć coraz więcej... Można powiedzieć, że ucze się na błedach...
- Dobrze to słyszeć... Ale wracając do meritum.. - odparła Entoma - Sisyphus pytał o ciebie... Wyczytałam przy okazji jego myśli... Dowiedziałam sie kilku dosyć ciekawych rzeczy....
- To znaczy jakich? - dopytała Lupus zaciekawionym tonem
To czego przed chwilą Isabella doświadczyła... to coś... czuła jakby to wszystko działo się w niej, w jej głowie... to było coś niesamowicie dziwnego... kolejny raz to poczuła... Cesarzowa położyła dłoń na głowie i zaczęła palcem lekko masować jedną skroń... zamknęła oczy i syknęła a w jej głowie mocno zawirowało... położyła dłoń na oparciu krzesła, a następnie w końcu usiadła na swoim miejscu... słyszała ten głos w swojej głowie... bardzo źle się poczuła... poczuła duże zmęczenie i wycieńczenie...
Isabella w tej chwili czuła się jakby spędziła z kimś wiele bardzo długich godzin w łóżku, jak z Ignathirem 20 lat temu... w tej chwili pomyślała o Ignathirze.. tak dawno już go nie widziała... zatęskniła za nim... myśli o nim jednak szybko uciekły gdyż ból je przezwyciężył... czuła się jakby spędziła kilka długich tygodni w samym środku wielkiej bitwy... czuła się jakby została zgwałcona.. to co było w jej głowie było potężne i okrutne, nasilało się za każdym razem gdy tylko powracało...
Isabella przez dłuższą chwilę siedziała na krześle z zamkniętymi oczami i szybkim oddechem, kręciło jej się w głowie... nie chciała przewrócić się na ziemię..
Nikt z zebranych przy stole nie wiedział co się dzieje... spoglądali z dużym niedowierzaniem na Isabellę...
Zerratu, Zaiross mocno się zerwali i podeszli bliżej do Isabelli wyczuwając co się jej dzieje...
Shohu natomiast wzbił się w powietrze i momentalnie obleciał sale tronową w poszukiwaniu jakiegokolwiek nieproszonego gościa...
Ibrahim stał na równych nogach i uważnie obserwował sytuację, rozglądał się po całym pomieszczeniu...
Sisyphus widząc to wszystko poderwał się z krzesła... rozglądał się trzymając dłoń na zakończeniu jednego ze swoich mieczy... rozglądał się uważnie szukając nieproszonej aury w sali...
Isabella oddychała ciężko... ból zaczął ustępować, wizje i głos zanikały... lekko otwierała oczy... przypomniała sobie, że Szalony Kapelusznik zaglądał do jej głowy jakiś czas temu, ale niczego nie znalazł... polecał jej wtedy rozmowę z Cassahsem o tym temacie, jednak odpuściła to... teraz zaczęła się zastanawiać czy mogłaby spytać Wampira Wyższego o te dziwne sytuacje w jej głowie...
- Ahh... - wykrztusiła po chwili Isabella
- Isabello... co ci się stało? - spytał Sisyphus
Cesarzowa pokręciła wolno głową i mrugnęła oczami...
- Nic... to nic takiego... - odparła wolno
W tej chwili do sali wpadł Lorenzo... podbiegł do matki...
- Matko... co ci się stało?! - krzyknął i chwycił dłoń Isabelli ustając przy jej krześle.
- Lorenzo? Jakim prawem tu wszedłeś... - powiedziała groźnie Isabella
- Wybacz, podsłuchiwałem... byłem ciekaw rozmów... byłem pod wrażeniem twojej przemowy i strategii... potem jednak dojrzałem to co się z tobą dzieje... nie mogłem stać bezczynnie... - mówił.
- Lorenzo... nie rób z tego afery... zwykły zawrót głowy - syknęła Isabella nie okazując żadnej słabości.
- Matko... jak można ci pomóc? Coś ci podać, moze jakieś zaklęcie... - mówił w amoku
- Nic mi nie jest! Wszystko w porządku! - podniosła głos Isabella i oderwała swoją dłoń od ręki Lorenzo... zmierzyła wzrokiem wszystkich w sali...
- Nie przejmujcie się tym... to nic... powróćmy do rozmów... - przemówiła i zerknęła na Lorenzo - Skoro już tutaj wszedłeś i i tak wszystko słyszałeś to usiądź przy stole... - powiedziała wolno...
Sisyphus rozejrzał się jeszcze po sali mrużąc oczy skryte pod hełmem... niczego nie wyczuł...
Gdy tylko Ignathir udał sie na zewnątrz praktycznie od razu dostrzegł że na jednej z ławek w pobliżu bioluminescencyjnych wodospadów siedzi sobie w samotności Shizzu. Jej obecność nie zdziwiła go zbytnio, w szczególności, że aktualnie jej wzrok skupiony był na książce którą trzymała na kolanach. Arcymag przez chwile spoglądał na nią w milczeniu. Zamierzał do niej podejść i z nią porozmawiać, ale w tej samej chwili otrzymał niespodziewaną wiadomość telepatyczną od Naberal.. Ignathir w skupieniu wysłuchał jej słów. Był lekko zaskoczony wiadomościami.
- Rozumiem... Zwiadowcy z cesarstwa... - odparł po chwili Ignathir i przez chwile zastanowił się - Przypuszczałem, że prędzej czy później do tego dojdzie...
- Jakie sa twoje rozkazy lordzie Ignathir? - dopytała Naberal poważnym tonem - Czy mam ich wziąć z zaskoczenia i zlikwidować?
- Nie... - odparł Ignathir - Aktualnie to nie jest twoja misja Naberal... Na razie nie będziemy nic robić... Poczekamy i zobaczymy jak potoczy się sytuacja gdy dotrą do stolicy gdzie stacjonuje moja armia... Gdy jednak nastanie taka konieczność Ptolemy sie nimi zajmie...
- Oczywiscie... jak rozkażesz lordzie Ignathir... - odparła Naberal
Arcymag zakończył rozmowę ze swoją służącą jednak informacje o oddziale zwiadowców mocno go zainteresowały. Altara w końcu była podrzędnym królestwem które cudem utrzymywało się pod naporem Bahrumu. Teraz to Cesarstwo rozpoczęło swoje pierwsze działania... Ignathir nie zamierzał dopuścić aby podbite przez niego tereny zostały wchłonięte przez imperialistyczne zapędy sąsiedniego państwa.. W końcu potrzebował ich do realizacji swojego planu... Nie wykluczał, że to całe Cesarstwo Bahrum może być ogromną przeszkodą na jego drodze... przeszkodą którą bedzie musiał sie pozbyć...
Zostawiając jednak te wszystkie myśli za sobą, ruszył do przodu w stronę siedzącej na ławce Shizzu...



Tymczasem Lupus i Entoma nadal rozmawiały ze sobą poprzez telepatie już od kilkunastu minut.
- Interesujące... - odparła Lupus - W takim razie zapowiada się, że bedzie ciekawie... Nie mogę sie doczekać...
- Ta... - powiedziała Entoma która aktualnie siedziała na krawędzi dachu zamku i machała swoimi nogami nad ziemią nie przejmując się przy tym zbytnio ciągłym i ulewnym deszczem. - Poza tym... Nie wiem czy słyszałaś.... Solussa się ze mną kontaktowała... Poprosiła mnie o pomoc...
- Pomoc? Czego chciała? Myślałam że jest na swojej misji... - zapytała zaciekawiona Lupus
- Chciała coś, co ułatwi jej wykonanie zadania... a z racji iż jej plany pokrywają się z moimi... Uznałam, że się zgodzę....
- Rozumiem, że nie zdradzisz szczegółów tego całego planu....
- A jak myślisz?
- Myślę że nie...
- Dokładnie...
- Echhh... - jękneła Lupus - Zresztą nie ważne.. róbcie co chcecie... Ja i tak mam teraz większe problemy na głowie...
- Zamierzasz w końcu powiedzieć lordowi Ignathirowi o tej całej sytuacji ? - zapytała Entoma - Miałaś to zrobić już wcześniej....Chyba najwyższa pora...
- Jeszcze nie.... - odparła Lupus
- Ile zamierzasz to przeciągać.... Czy naprawdę chcesz ponieść konsekwencje?
Lupus nie odpowiedziała. Zamyśliła się nad słowami Entomy i zmrużyła lekko oczy spoglądając na swój kubek.



Gdy Isabella mrugnęła ponownie poczuła ból w swojej głowie. Czuła jakby jej umysł samoistnie pulsował. Na krótką chwile gdy skierowała wzrok na Lorenzo dostrzegła nie twarz swojego syna, a zakrwawioną, przerażającą istotę... nieboszczyka.. Isabella zlękła się...
- To dopiero początek... - powiedział głos w głowie Isabelli... Wydawało jej sie jednak, że mówi to w jej stronę sam Lorenzo.. A raczej postac która stała w jego miejscu... - Twoje cierpienie nadchodzi... Matko!... Przyjmij je z godnością!
Mrok zaczął ją ponownie otaczać...nie miałą juz pojęcia co jest jawą a fikcją... Przed oczami ponownie zaczęło jej się ćmić.. Lorenzo podszedł bliżej...
- UWOLNIJ MNIE!!! - ryknął mroczony i głeboki głos
Dla Isabelli ten nagły i niespodziewany krzyk był jednak zbyt ogłuszający... Natychmiastowo zasłoniła swoje uszy.. Czuła jakby kompletnie ogłuchła...Przez dłuższą chwile nie słyszała nic co sie działo dokoła niej... Czuła jak jej ciało opada bezwładnie na ziemię i traci przytomność.. Widziała jak wezyrowie otaczają ją... Jednak ich twarze nie były takie jak je zapamiętała... Były przerażające... Były potworne... Isabella czuła jak zatraca zmysły... Nikt jednak nie był w stanie jej teraz pomóc.. Żaden z wezyrów nie wiedział co sie dzieje z Cesarzową... Nikogo w końcu nie było w pobliżu, nikt nie wyczuwał żadnej mrocznej aury która mogłaby na nią oddziaływać... żadnej obecności osób trzecich...
Isabella nie widziała natomiast nic poza ciemnością... Nagły atak w jej umyśle zanikł... Ona jednak w tej chwili straciła kompletną świadomość... Zemdlała...
Przekierowanie