Lorenzo był w komnacie rudowłosej jakieś 20 minut... przeszukał wszystkie elementy jej kwatery... sprawdził podłogę, największą szafę, komody, łóżko, szukał jakichkolwiek informacji o Shizzu bądź Naberal.. Książę przejrzał także ubrania rudowłosej w jej szafie, zajrzał także do szafy z jej bielizną i tam również szukał informacji... Lorenzo obejrzał dokładniej kilka jej majtek, a następnie z hukiem zatrzasnął komodę..
- Jasny szlag... Nic tu nie ma... żadnych faktów... - mówił zdenerwowany... biegał po całej kwaterze Lupus, przejrzał wszystko co się dało...
W pewnym momencie usłyszał jednak stukot i kroki za drzwiami...
- Jasny szlag... to ona... - szepnął i w amoku zaczął szukać kryjówki... rozejrzał się uważnie po kwaterze i dostrzegł miejsce pod łóżkiem... momentalnie podbiegł do łoża rudowłosej i wturlał się tuż pod jej łóżko... był wściekły bo nie znalazł tego co chciał a w dodatku nie zdążył uciec...
Isabella spoglądała jedynie jak kucharz co chwila donosi i dostawia nowe potrawy przygotowując wytworne śniadanie na dużym stole Cesarzowej... drzwi od sali tronowej pozostawały otwarte... Isabella spokojnie oczekiwała aż wszyscy się obudzą i ogarną...
Pellar już od dłuższego czasu pozostawał w zamknięciu w gabinecie Ptolemego.. Jego emocje i mysli nieustannie wirowały niczym tornado. Wiedział ze mógłby sie wyrwać.. wiedział że mógłby zniszczyc te kajdany którymi jest przykuty i spróbować uciec... ale... dokąd miałby sie udać? Znajdował sie teraz w miejscu należącym do Nieumarłego Króla, Jego terytorium... Jego sługa.. na imie mu było Ptolemy jeżeli dobrze zapamiętał... On tu pewnie wróci...
Pellar syknął gniewnie. Nie chciał ani nie zamierzał być niczyim niewolnikiem... Został ożywiony wbrew swojej woli... Jego honorowa śmierć na polu bitwy została znieważona... Teraz zyskał nowe ciało i kolejną szanse od losu... Czy to dar.. czy przekleństwo? A moze i jedno i drugie... Nie miał pojęcia...
Miał świadomość, że na tę chwile jest skazany tylko na siebie... Nie ma nikogo kto mógłby mu pomóc... Aby przetrwać musiał się więc dostosować do nowych warunków.
Upadły książe rozluźnił w tej chwili swoje ręce i odetchnął głeboko.
- Może nie warto nic robić.... - powiedział sam do siebie.
Ignathir skierował po chwili swój wzrok w kierunku Naberal. Ta widząc jego spojrzenie natychmiastowo przymknęła oczy i wolno opuściła swoją głowę. Arcymag spoglądał na nią przez pewien moment a nastepnie popatrzył na tą która stał obok niej.
- Solussa... - powiedział Ignathir donośnym tonem
Pokojówka uśmiechneła się i natychmiastowo pochyliła głowę.
- Słucham mój Panie...
- Nie spodziewałem się twojego przybycia... - powiedział Ignathir
- Proszę wybaczyć mój Panie... Ale gdy tylko otrzymałam wieści o twoim powrocie nie mogłam ich zignorować.. Pragnęłam za wszelką cenę dostrzec na własne oczy twój zwycięski powrót... - odparła Solussa
- Mhm... - mruknął Ignathir - Rozumiem... Nie zamienia to jednak faktu, że misja którą Ci przyznałem jest priorytetem.. Liczę na to, że jej nie lekceważysz...
- Oczywiście... - odparła Solussa kiwając głową - Nie musisz się obawiać lordzie Ignathir... Wszystko przebiega bez żadnych problemów... Mam pełną kontrolę nad sytuacją.. Właśnie przeszłam do drugiej fazy planu..
- Mam taką nadzieje... - powiedział arcymag poważnym tonem i odwrócił wzrok
Solussa widząc jego reakcje postanowiła wykorzystac okazje.
- Mój panie... zapewne jesteś zmęczony całą ta kampanią... Myślę ze powinieneś się odrobinę zrelaksować i odpocząć...
Ignathir słysząc te słowa z powrotem popatrzył na swoją pokojówkę.
- Fakt... To dobry pomysł... - odparł arcymag i w tej chwili wstał z tronu.
- W takim razie.. moze mogłabym.. - zaczeła Solussa z szyderczym uśmiechem
- Naberal! - powiedział arcymag donośnym głosem przerywając wypowiedź Solussy. Naberal w tej chwili wolno uniosła swoją głowę i otworzyła swoje oczy spoglądajac na arcymaga.
- Przygotuj moją łaźnie... Gorąca kąpiel dobrze mi zrobi... - dokończył arcymag chwytając swój kostur.
- Jak rozkażesz.. - odparła Naberal spokojnym tonem.
Solussa była wściekła jednak nie dała tego po sobie poznać.. Chciała za wszelką cenę uwieść Ignathira, jednak ten po raz kolejny wybrał jej starszą siostrę. Czuła irytację... dużą irytację.. Ptolemy ledwo powstrzymywał swój śmiech widząc reakcje Solussy. Doskonale wiedział co planowała pokojówka, więc jej porażka była dla niego niezwykle zabawna..
Tymczasem Lupus dotarła do drzwi swojego pokoju. Otworzyła je i weszła do środka. Ziewnęła lekko i rozejrzała sie po wnętrzu. Po chwili zmrużyła lekko oczy i w milczeniu spojrzała w kierunku swojego lóżka. Patrzyła tak przez jakąś chwilę po czym wzruszyła ramionami i podeszła do swojej szafy. Otworzyła ją i zaczeła przeglądać swoje ubrania.
- Gdzie to jest... - powiedziała sama do siebie mrucząc pod nosem. - A... Tutaj..
Rudowłosa wyciągnęła z szafy swój świeży, a zarazem nowy strój pokojówki i położyła go na lózko. Po chwili schyliła się aby sięgnąć do półki i wyciągnęła z niej świeżą bieliznę i również położyła ją na lóżko.
Rudowłosa ziewnęła po raz kolejny i zabrała swoje ubrania leżące na łóżku i w milczeniu udała sie do swojej łazienki przymykając za sobą drzwi.
Ignathir zrobił kilka kroków do przodu. Solussa w milczeniu obserwowała każdy jego krok. Syknęła pod nosem. Arcymag jednak w tej chwili popatrzył w jej kierunku i ku jej zaskoczeniu podszedł do niej. Położył swoją ręką na jej ramieniu.
- Rozumiem doskonale, jak bardzo pragniesz przypodobać mi sie swoimi czynami... - rzekł Ignathir poważnym tonem
Solussa otworzyła szerzej usta spoglądajac prosto w martwe, świecące zielenią Wiecznego Ognia oczy swojego stwórcy.
- Aczkolwiek... - kontynuował - To nie jest w ogóle potrzebne...
- Lordzie Ignathir... - powiedziała cicho Solussa
- Każdy z was jest dla mnie ważny tak samo... Kazdy z was jest moim stworzeniem i dzieckiem.. Kazdego z was tworzyłem z dbałością o wszelkie szczegóły... Znam doskonale wasze słabości jak i mocne strony... znam wasz charakter... Temu też Solussa... Nie musisz mi niczego udowadniać... Nie musisz na siłę próbować szukać mojej uwagi...
Po tych słowach przejechał lekko swoją dłonią po policzku pokojówki. Solussa przełknęła ślinę i opuściła lekko głowe.
- Wybacz lordzie Ignathir... - powiedziała cichym tonem Solussa
- Nie ma potrzeby, aby za cokolwiek przepraszać... - odparł arcymag i opuścił swoją dłoń. - Każdy popełnia błędy... najważniejsze jednak jest to aby ich nie popełniać ponownie...
Solussa wolno kiwnęła głową.
- Nie obawiaj sie jednak... Gdy nadejdzie ku temu odpowiedni czas... gdy nadejdzie odpowiedni moment, to wezwę Cię do pomocy... - dodał Ignathir.
- Mój Panie... - wtrącił w tej chwili Ptolemy - Korzystając z okazji.. Chciałem przekazać Ci istotne informacje propo rezurekcji człowieka o którą prosiłeś...
Ignathir wolno odwrócił głowe w stronę Ptolemego.
- Słucham... - rzekł mroczny tonem
- Mimo iz był to pierwszy taki eksperyment który przeprowadzałem osobiscie, to zakończył się on sukcesem.. Dusza księcia została przetransportowana do nowego ciała.... Aktualnie odzyskał już świadomość... Chciałem przeprowadzić na nim kilka testów ale za poleceniem Naberal wstrzymałem się w oczekiwaniu na twoją decyzję...
- Rozumiem.. - odparł Ignathir - Gdy odzyska w pełni swoje siły przyprowadź go przed moje oblicze... Z pewnością aktualnie jest mocno zdezorientowany zaistniałą sytuacją... Trzeba bedzie mu wszystko, po kolei... spokojnie wytłumaczyć...
- Oczywiście... Jak rozkażesz mój najwyższy Panie.. - odparł zadowolony Ptolemy.
Ignathir kiwnął wolno głową i popatrzył z powrotem na Solusse.
- Pamiętaj Solussa... Jeżeli twoja misja zakończy sie pomyślnie, zgodnie z moimi oczekiwaniami, to możesz oczekiwać sowitej nagrody...
- Służenie tobie, lordzie Ignathir jest dla mnie największą nagrodą. - odparła z uśmiechem na ustach pokojówka.
Arcymag zaśmiał się lekko po czym odwrócił wzrok.
- Nie wątpię w to moja droga... - powiedział Ignathir
Lorenzo usłyszał że Lupus się oddaliła... w tym momencie wziął dwa oddechy i wyczołgał się spod łóżka rudowłosej... zaraz potem otrzepał rękawy i jedwabną aksamitną kaszmirową czarną koszulę.. rozejrzał się jeszcze raz po kwaterze rudowłosej... ruszył w kierunku drzwi wyjściowych, jednak usłyszał lekki strumień wody... domyślił się że rudowłosa bierze prysznic...
- Ahh Lupus... jak zwykle mi to robisz... - powiedział i uderzył lekko pięścią w otwartą dłoń, a następnie podszedł do drzwi za które wlazła Lupus... Lorenzo uchylił lekko drzwi i zaczął obserwować co się dzieje w środku... momentalnie dostrzegł nagie ciało rudowłosej...
- No proszę... - mruknął lekko pod nosem... zmrużył oczy... zamyślił się... w jego głowie znowu zaczęły dudnić imiona... Shizzu, Naberal, Emily, Lupus... także imię Isabelli raz po raz trzasnęło w głowie księcia... westchnął lekko...
Tymczasem kucharz ustawił na dużym stole już ogrom potraw... Isabella pokiwała głową... było naprawdę ogrom jedzenia..
- Doskonale... - powiedziała Cesarzowa
Kucharz ukłonił się i wyszedł będąc w skłonie nie odwracając się tyłem do Cesarzowej...
Isabella przyłożyła dwa opuszki palców do prawej skroni...
- Entomo... zapraszam cię na wspólne śniadanie w sali tronowej...
- Lupus... zapraszam cię na śniadanie w sali tronowej...
- Lorenzo... przyjdź na śniadanie do sali tronowej...
Isabella wydała trzy telepatyczne komunikaty do swojego syna i pokojówek... pokiwała głową i zerknęła jeszcze raz na stół...
Lupus zajęta kąpielą nie wiedziała, że jest obserwowana przez Lorenzo. Omydliła całe swoje ciało specjalnym płynem a następnie spłukała panię które pozostała na jej ciele. Nagle jednak wzdrygnęła sie nieco a jej wilcze uszy lekko się uniosły... Otrzymała niespodziewaną wiadomość od Isabelli poprzez telepatię. Lekko ją to zaskoczyło w szczególności, że od dłuższego czasu nie kontaktowała sie z Isabellą...
Zamyśliła sie przez chwilę stojąc bez ruchu.. Woda z prysznica cały czas zlewała sie po jej lśniącym i gładkim jak jedwab ciele. Westchnęła lekko.. Wiedziała że musi się pospieszyć...
Szybko wyłączyła prysznic i powoli wyszła z kabiny. Sięgnęła ręką po ręcznik i podchodząc do lustra przetarła swoją twarz oraz mokre włosy.
Z jej całego ciała cały czas sączyły się pojedyncze krople wody... Lorenzo miał idealny widok...
- Śniadanie... pff.. - burknęła pod nosem Lupus przecierając nadal swoje włosy.
Lorenzo usłyszał w głowie aksamitny głos Isabelli... jego ciało przeszedł lekki przyjemny dreszcz na ton głosu matki... w tym momencie odetchnął głęboko a jego umysłem i ciałem ponownie zawładnęły młodzieńcze emocje i testosteron... pod wpływem mocnego impulsu i nagłego zrywu i emocji otworzył szerzej drzwi i ruszył szybkim krokiem momentalnie zbliżając się do Lupus... zaszedł rudowłosą od tyłu... momentalnie stanął za jej plecami i dotknął lekko lewą dłonią jej tyłka... prawą ręką przejechał lekko po jej prawym biodrze i zjechał aż na udo...
- Lupus... jak mogłaś wczoraj tak niemiło postąpić... to doprawdy było mocno krzywdzące i poniżające... nie trzeba było robić tak ogromnej i brutalnej sceny.. nie musiałaś jej tak potwornie łamać.. ale spokojnie, nie mam ci tego za złe... nasza przyjaźń przez taki pojedynczy eksces się nie zakończy.. proszę cię jednak nie rób więcej takich akcji... - mówił prosto do jej ucha a jego nos zanurzony był w jej rudych włosach.. ścisnął lekko lewą dłonią tyłek Lupus czując w nosie jej wspaniały zapach jej rudych włosów na głowie...
Isabella natomiast wygodnie usiadła na głównym miejscu... oczekiwała na pokojówki i syna... chwyciła w dłonie przepiękne czerwone jabłko... zaczęła oglądać owoc w dłoni...
Sisyphus natomiast mknął na masywnym Nieumarłym koniu... mknął niczym torpeda... nie zważał na przeszkody czy pogodę, nie zważał na porę dnia... mknął przed siebie po kolejnych terenach...
Lupus w tej chwili zamarła w bezruchu. Poczuła dotyk na swoim ciele oraz znajomy jej głos. Podniosła wzrok rzucając spojrzenie na lustro, a jej oczy w tej chwili wytrzeszczyły się jak jeszcze nigdy dotąd. Dostrzegła Lorenzo który stał obok niej.. Była w kompletnym szoku... Jakim cudem znalazł sie on w jej łazience... Co on robił tutaj?.. Jak tutaj wszedł? Jakim prawem tutaj był?
Opuściła rękę i cały czas stojąc przed lustrem szybko zasłoniła swój biust tak aby książe go nie widział. Wzięła głęboki wdech i wydech.. Lorenzo odsunął sie nieco od niej w tej chwili, bowiem Lupus zaczęła otaczać dosyć potężna i mroczna magiczna aura. O ile nie była ona widoczna.. to była doskonale wyczuwalna.. Pokojówka zaczeła zgrzytać zębami a jej czoło zmarszczyło się.. Jej całe ciało się trzęsło, a oczy zaświeciły złotym blaskiem jak latarnie...
- Ty.... Ty... Parszywy.. nędzny... pomiocie... - mówiła pod nosem zaciskając swoje pięści.
Nagle gwałtownie spojrzała w jego kierunku z ogromną wręcz wściekłością.. Jej gniew był na tyle wielki, że Lorenzo az się przestraszył. Pięść Lupus w tej chwili zapłonęła Gwiezdnym Ogniem... Jeszcze nigdy wcześniej nie widział jej tak zdenerwowanej...
- Lupus... co ty robisz... uspokój się... - mówił Lorenzo cofając się znacznie od rudowłosej, przetarł lekko czoło...
- Zachowaj spokój... uspokój się... - powtórzył cofając się już do drzwi... w tym momencie uchylił drzwi i wybiegł z łazienki a następnie otworzył drzwi od komnaty Lupus i wybiegł na korytarz zamkowy...
Lorenzo uciekając usłyszał potężny ryk wilkołaka. Był pewny ze Lupus zawładnięta przez furię bedzie go gonić, jednak tak sie nie stało. Cały czas odwracając sie za siebie w pewnej chwili wpadł na korytarzu na drugą z pokojówek...
- Co to za hałasy? Co sie dzieje?- zapytała Entoma spoglądając na Lorenzo. Widziała doskonale że ten jest mocno zestresowany.
Tymczasem Lupus popadła w tak duża wściekłość ze o mały włos przemieniłaby sie w swoją pełną formę... W ostatniej chwili zdołała sie jednak powierzchownie powstrzymać a swoja płonącą pięścią z potężnym trzaskiem rozwaliła jednym ciosem swoje duże lustro, które na podłodze rozsypało sie na setki małych kawałków. Ściana na której wisiało lustro równiez w całości popękała.
Chwile później odetchnęła głęboko... Syknęła pod nosem.. jej pięść była cała poraniona od odłamków szkła. Krew sączyła sie z jej ręki i skraplała sie na podłogę.
- Cholerny dzieciak... - burknęła Lupus nadal mocno dysząc
Lorenzo spojrzał na maleńką pokojówkę...
- Entomo... nastąpił pewien wypadek i nieporozumienie... po prostu przyszedłem pogadać z Lupus o niewłaściwej porze.. wkurzyła się nieco... - powiedział Lorenzo poprawiając kołnierz koszuli - Ale Entomo słuchaj... Matka zaprasza nas na wspólne śniadanie... powinniśmy ruszać... - dodał spokojnie