03-November-2024, 02:32:54
Zakira po słowach Nihila nieco odstąpiła od niego, kawałeczek... wiedziała że dała się ponieść emocjom i mocno popłynęła... zrobiła w tym momencie mocno uroczą minę... pokiwała wolno głową...
- Rozumiem, przywódco... chciałabym kiedyś odbyć z tobą trening walki... - powiedziała lekkim tonem i na chwilę zrobiła przerwę... - Ale jeżeli znowu przyjdę tutaj do ciebie niespodziewanie... co wówczas ze mną zrobisz... - dodała, a jej oczy aż błysnęły czerwonym blaskiem, w tym momencie przemówiła przez nią jej dzikość i nieokiełznanie, ogromna ciekawość i emocje... była ciekawa co odpowie przywódca...
Szalony Kapelusznik siedział w ulubionym fotelu w swoim salonie i wpatrywał się w ogień w kominku... po chwili dorzucił nieco drewna i zerknął na zegarek kieszonkowy, ziewnął lekko... po chwili poprawił jedną z ozdóbek stojących na kominku gdyż ta była lekko przekrzywiona i po chwili ponownie zasiadł w swoim fotelu mocno się wyciągając... po chwili pstryknął palcami a w jego lewej dłoni pojawiła się przepiękna zdobiona filiżanka z herbatą... Kapelusznik momentalnie wziął łyka i zaczął siorbać...
- Aaaahhh, to mnie mocno rozluźni... moja ulubiona mieszanka smaków... - przemówił sam do siebie na głos - Dzisiaj miałem udany i zacny dzień... uradowałem Isabellę a także księcia... przekazałem swe dzieło które pisałem latami... Ahh! - powiedział głośno i aż zachichotał pod nosem zadowolony z siebie...
Drakkan natomiast miał już wykreowany w swojej głowie plan... wszystko doskonale przemyślał... wyszedł z ukrycia i wkroczył na ulicę, a po chwili dotarł pod mur i bramę do posiadłości Kapelusznika... stało tutaj dwóch czarodziejów.
- Wezyr Drakkan? Witajcie! Co cię tutaj sprowadza? Nie dostaliśmy informacji o wizycie... - przemówił jeden z czarodziejów.
- Witajcie! Umówiliśmy się z Kapelusznikiem prywatnie... na nocną partyjkę pokera... chciałbym się dzisiaj odkuć gdyż ostatnio szczwany lis mnie ograł w karty... - rzekł mocnym tonem Drakkan.
Czarodzieje aż zachichotali wesoło i klasnęli w dłonie.
- Aaa! Poker! Rozumiem, rozumiem! Zapraszamy zatem! - krzyknął strażnik i po chwili odwrócił się i wypowiedział specjalne zaklęcie które otworzyło bramy... w tym momencie jednak Drakkan wyjął siekierę i wbił mu ostrze w plecy, a po chwili w szyję, krew trysnęła z czarodzieja... momentalnie Wezyr zamachnął się i odrąbał głowę drugiego... zerknął do góry i ujrzał dwie kamery... w tej chwili cisnął sztyletem w obie kamery i je rozwalił... za moment ponownie skierował wzrok na martwe już ciała mężczyzn... Drakkan przykucnął i po chwili rozpalił ogień który strawił dwa ciała pozostawiając po nich jedynie pyłek, który zdmuchnął wiatr... Drakkan przekroczył bramę i zamknął ją za sobą... w tym momencie był już na terenie posesji Szalonego Kapelusznika...
- Jaką kobietę masz na myśli?! - powiedział zaintrygowany Lorenzo.
- Cóż... nie jest to osoba fizyczna... nie spotkałem jej bowiem na żywo w naszym świecie... - odparł tajemniczo Ibrahim.
- Że co?! Nie rozumiem... moja pierwsza myśl to była moja matka Isabella... - odparł Lorenzo.
- Co? Książę... Cesarzowa Isabella jest najwspanialsza, arcypiękna... jednak nie śmiałbym... - odpowiedział szybko Ibrahim i pokręcił głową - Nie... chodzi mi o pewną kobietę którą dostrzegłem na obrazku... prezentuje się na nim wprost wyśmienicie... - dodał Wielki Wezyr.
- Kobieta... na obrazku? Kompletnie nie mam pojęcia o czym mówisz... opowiedz mi więcej... - odpowiedział zaszokowany książę.
- Jej imię brzmi Naberal, tylko tyle mogę ci powiedzieć... sam więcej nic nie wiem... - odparł ponownie tajemniczo Ibrahim.
- Hmm... - odparł wolno Lorenzo... w tym momencie zdał sobie sprawę, że już kiedyś słyszał to imię... że to sama Lupus wypowiedziała owe imię pod garażem... przypomniał sobie sytuację... w tej chwili zatem miał już dwa imiona które absolutnie go intrygowały... mocno się tym faktem pobudził w tej chwili..
- Pokaż mi ten obrazek Ibrahimie... - powiedział Lorenzo.
- Wybacz, książę... nie mogę ci go teraz pokazać... mam go od niedawna... nie powinienem ci go teraz prezentować... - odparł szybko Ibrahim i wstał z ławki...
- Chcesz mnie zostawić z myślami?! - powiedział głośno Lorenzo i także się poderwał...
- Mhm... na ten moment zdradziłem ci imię owej kobiety... reszta niechaj pozostanie tajemnicą... - odpowiedział Ibrahim. - Do zobaczenia później, Lorenzo... - dodał po chwili.
- Do zobaczenia... - odparł Lorenzo gładząc się dłonią po podbródku... w jego głowie powstał ogromny mętlik... kobiety zawładnęły jego umysłem... jego myśli skupiały się na Emily, Lupus, Shizzu i teraz Naberal... poczuł ogromną ekscytację i napływ adrenaliny... w tym momencie usłyszał pikanie telefonu... kolejny sms od Emily... Książę w tym momencie chwycił telefon i odpisał...
- "Emily! Spotkajmy się za 30 minut pod budynkiem Carraboth Holding..." - Lorenzo wysłał wiadomość, a po chwili teleportował się do swojej komnaty wziąć szybki prysznic i przebrać się...
W tym momencie TOP modelka Emily otrzymała wiadomość... po odczytaniu na jej twarzy pojawił się przesłodki i szeroki uśmiech... momentalnie kliknęła guzik a z tyłu samochodu kawałek przed jej twarzą wysunęło się lusterko... zaczęła się przeglądać, poprawiać włosy i chichotać... jej policzki się zarumieniły...
- Panienko Emily? - spytał szofer.
- Jedź pod budynek Carraboth Holding! - odparła Emily, a następnie wyciągnęła szminkę z torebki... po chwili przejechała po ustach nadając im przepiękny wiśniowo-czerwony kolor...
- Rozumiem, przywódco... chciałabym kiedyś odbyć z tobą trening walki... - powiedziała lekkim tonem i na chwilę zrobiła przerwę... - Ale jeżeli znowu przyjdę tutaj do ciebie niespodziewanie... co wówczas ze mną zrobisz... - dodała, a jej oczy aż błysnęły czerwonym blaskiem, w tym momencie przemówiła przez nią jej dzikość i nieokiełznanie, ogromna ciekawość i emocje... była ciekawa co odpowie przywódca...
Szalony Kapelusznik siedział w ulubionym fotelu w swoim salonie i wpatrywał się w ogień w kominku... po chwili dorzucił nieco drewna i zerknął na zegarek kieszonkowy, ziewnął lekko... po chwili poprawił jedną z ozdóbek stojących na kominku gdyż ta była lekko przekrzywiona i po chwili ponownie zasiadł w swoim fotelu mocno się wyciągając... po chwili pstryknął palcami a w jego lewej dłoni pojawiła się przepiękna zdobiona filiżanka z herbatą... Kapelusznik momentalnie wziął łyka i zaczął siorbać...
- Aaaahhh, to mnie mocno rozluźni... moja ulubiona mieszanka smaków... - przemówił sam do siebie na głos - Dzisiaj miałem udany i zacny dzień... uradowałem Isabellę a także księcia... przekazałem swe dzieło które pisałem latami... Ahh! - powiedział głośno i aż zachichotał pod nosem zadowolony z siebie...
Drakkan natomiast miał już wykreowany w swojej głowie plan... wszystko doskonale przemyślał... wyszedł z ukrycia i wkroczył na ulicę, a po chwili dotarł pod mur i bramę do posiadłości Kapelusznika... stało tutaj dwóch czarodziejów.
- Wezyr Drakkan? Witajcie! Co cię tutaj sprowadza? Nie dostaliśmy informacji o wizycie... - przemówił jeden z czarodziejów.
- Witajcie! Umówiliśmy się z Kapelusznikiem prywatnie... na nocną partyjkę pokera... chciałbym się dzisiaj odkuć gdyż ostatnio szczwany lis mnie ograł w karty... - rzekł mocnym tonem Drakkan.
Czarodzieje aż zachichotali wesoło i klasnęli w dłonie.
- Aaa! Poker! Rozumiem, rozumiem! Zapraszamy zatem! - krzyknął strażnik i po chwili odwrócił się i wypowiedział specjalne zaklęcie które otworzyło bramy... w tym momencie jednak Drakkan wyjął siekierę i wbił mu ostrze w plecy, a po chwili w szyję, krew trysnęła z czarodzieja... momentalnie Wezyr zamachnął się i odrąbał głowę drugiego... zerknął do góry i ujrzał dwie kamery... w tej chwili cisnął sztyletem w obie kamery i je rozwalił... za moment ponownie skierował wzrok na martwe już ciała mężczyzn... Drakkan przykucnął i po chwili rozpalił ogień który strawił dwa ciała pozostawiając po nich jedynie pyłek, który zdmuchnął wiatr... Drakkan przekroczył bramę i zamknął ją za sobą... w tym momencie był już na terenie posesji Szalonego Kapelusznika...
- Jaką kobietę masz na myśli?! - powiedział zaintrygowany Lorenzo.
- Cóż... nie jest to osoba fizyczna... nie spotkałem jej bowiem na żywo w naszym świecie... - odparł tajemniczo Ibrahim.
- Że co?! Nie rozumiem... moja pierwsza myśl to była moja matka Isabella... - odparł Lorenzo.
- Co? Książę... Cesarzowa Isabella jest najwspanialsza, arcypiękna... jednak nie śmiałbym... - odpowiedział szybko Ibrahim i pokręcił głową - Nie... chodzi mi o pewną kobietę którą dostrzegłem na obrazku... prezentuje się na nim wprost wyśmienicie... - dodał Wielki Wezyr.
- Kobieta... na obrazku? Kompletnie nie mam pojęcia o czym mówisz... opowiedz mi więcej... - odpowiedział zaszokowany książę.
- Jej imię brzmi Naberal, tylko tyle mogę ci powiedzieć... sam więcej nic nie wiem... - odparł ponownie tajemniczo Ibrahim.
- Hmm... - odparł wolno Lorenzo... w tym momencie zdał sobie sprawę, że już kiedyś słyszał to imię... że to sama Lupus wypowiedziała owe imię pod garażem... przypomniał sobie sytuację... w tej chwili zatem miał już dwa imiona które absolutnie go intrygowały... mocno się tym faktem pobudził w tej chwili..
- Pokaż mi ten obrazek Ibrahimie... - powiedział Lorenzo.
- Wybacz, książę... nie mogę ci go teraz pokazać... mam go od niedawna... nie powinienem ci go teraz prezentować... - odparł szybko Ibrahim i wstał z ławki...
- Chcesz mnie zostawić z myślami?! - powiedział głośno Lorenzo i także się poderwał...
- Mhm... na ten moment zdradziłem ci imię owej kobiety... reszta niechaj pozostanie tajemnicą... - odpowiedział Ibrahim. - Do zobaczenia później, Lorenzo... - dodał po chwili.
- Do zobaczenia... - odparł Lorenzo gładząc się dłonią po podbródku... w jego głowie powstał ogromny mętlik... kobiety zawładnęły jego umysłem... jego myśli skupiały się na Emily, Lupus, Shizzu i teraz Naberal... poczuł ogromną ekscytację i napływ adrenaliny... w tym momencie usłyszał pikanie telefonu... kolejny sms od Emily... Książę w tym momencie chwycił telefon i odpisał...
- "Emily! Spotkajmy się za 30 minut pod budynkiem Carraboth Holding..." - Lorenzo wysłał wiadomość, a po chwili teleportował się do swojej komnaty wziąć szybki prysznic i przebrać się...
W tym momencie TOP modelka Emily otrzymała wiadomość... po odczytaniu na jej twarzy pojawił się przesłodki i szeroki uśmiech... momentalnie kliknęła guzik a z tyłu samochodu kawałek przed jej twarzą wysunęło się lusterko... zaczęła się przeglądać, poprawiać włosy i chichotać... jej policzki się zarumieniły...
- Panienko Emily? - spytał szofer.
- Jedź pod budynek Carraboth Holding! - odparła Emily, a następnie wyciągnęła szminkę z torebki... po chwili przejechała po ustach nadając im przepiękny wiśniowo-czerwony kolor...