MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Zakira rozglądała się, intensywnie rozmyślała... trochę się zagubiła i nie wiedziała co zbytnio zrobić... postanowiła znaleźć pomoc u jakiegoś nieumarłego bądź kilku... dostrzegła po chwili bar nieopodal niej... widziała że wielu nieumarłych tam zasiaduje, a kilku młodych zerka w jej kierunku... ucieszyła się lekko i uśmiechnęła, ruszyła w ich kierunku wolno...
Po chwili młoda wampirzyca zbliżyła się do wesołej grupki młodych nieumarłych.. znalazła się blisko nich... popatrzyła na nich i przełknęła ślinę...
- Cześć! Sory że przeszkadzam panowie... ale mam do was pytanie.. - powiedziała wolno uśmiechając się, chciała okazać jak największą odwagę, chciała dostać odpowiedż...
- W sumie to nawet dwa.. byłabym wdzięczna za odpowiedź.. - dodała wolno, odetchnęła.. w outficie jaki aktualnie miała jej biust był dobrze widoczny, także jej długie białe włosy a także mocno czerwone oczy i usta idealnie komponowały się z czernią jej ubrań..





Isabella podeszła do drzwi od swego skarbca... momentalnie dostrzegła że są uchylone...
Jej pięści się zacisnęły, a oczy wprost zapłonęły wiecznym ogniem... jej dłonie pokryły się mocą wiecznego ognia... ogromna wściekłość w niej narosła na ten widok...
- CO?!?! - Syknęła na głos, wrzasnęła
- JAK TO?! - syknęła ponownie, kopnęła po chwili drzwi swoją nogą.. te były otwarte.. ktoś tu był... ale nie ona...
- JAKIM PRAWEM SĄ OTWARTE?! - syknęła, huknęła wiązką wiecznego ognia nieopodal siebie w pobliską ścianę.. zaczęła intensywnie myśleć, rozważać i błyskawicznie analizować... zastanawiała się kiedy tu ostatnio była, co robiła, czego dotykała, a następnie jak wychodziła... i była pewna że zamknęła drzwi... to zbyt ważna sprawa aby tego nie zrobiła...
Natomiast otworzyć drzwi również mogła tylko i wyłącznie ona.. jej skarbiec jest jednym z najlepiej chronionych miejsc w całej krainie... nawet Lorenzo nie miał tu dostępu.. nikt nie miał.. tylko ona...
- Kur*a... - syknęła Isabella wściekle pod nosem, miała całkowicie wkurzony wyraz twarzy.. uderzyła pięścią w ścianę.. po chwili kolejny raz wyłupiając sporą dziurę... złapała się za głowę rękami...
- Kto.. jak... - syczała i uchyliła bardziej drzwi, zajrzała do środka... nie wyczuwała tutaj obecności nikogo... weszła do środka w celu weryfikacji czy cokolwiek jej ubyło.. jeśli tak, jej gniew mógł tylko jeszcze bardziej narosnąć...
- Wiem to... - odparł Ignathir - I jestem dumny z tego faktu....
Po tych słowach odwrócił się i udał sie z powrotem zasiąść na swoim tronie. Oparł się na nim wygodnie po czym spojrzał na stojącą przed nim służącą.
- Chciałbym abyś się przygotowała... Za dwa dni udasz się do Magicznego Wymiaru... - rzekł - Liczę na to, że twoja obecność pozytywnie zmieni sytuacje tam panującą...
Naberal kiwnęła wolno głową
- Możesz być spokojny mój Panie... Zrobię wszystko to co mi nakazałeś uczynić... - odparła spokojnym tonem - I jeżeli los pozwoli... szkolenie Lorenzo okaże się być efektywne...
- Mhm... - mruknął Ignathir - Miejmy taką nadzieję... Dziekuję Naberal... Jestem Ci za to bardzo wdzięczny...
Na te słowa pokojówka pochyliła przed nim swoją głowę.
- Nie... To ja dziękuję... Mój Panie... - odparła


Lupus słysząc słowa swojej siostry wzięła głęboki oddech. Popatrzyła w inną stronę próbując się uspokoić.
- Jeżeli sprawi Ci to taką radość to śmiało... - odparła Lupus próbując trzymać swoje emocje na wodzy.
Solussa spoglądała przez moment na Lupus z minimalnym uśmiechem. Mogłaby się z nią droczyć jeszcze dłużej i wyciągnąć od niej więcej, ale uznała, że sobie już daruje. Geneza całej tej sytuacji nie obchodziła ją zresztą aż tak bardzo.
- Ech... Jak zwykle... Gdy sa jakieś problemy i dziwne sytuacje to jesteś w ich centrum... Nigdy sie nie nauczysz.... - powiedziała Solussa i pokręciła głową - Zabawiałaś się z nim a teraz mam po tobie sprzątać.... Nie wstyd Ci?
Lupus jęknęła cicho pod nosem.
- Nie prawda... - mruknęła.
Solussa zachichotała lekko po czym usiadła na sofie obok Drakkana. Założyła noge na nogę i machnęła leciutko swoim obcasem w powietrzu.
Przysunęła sie bliżej Drakkana... Gdyby ten był trzeźwy z pewnością zemdlałby w tej chwili ponownie... Jej wyzywający outfit z bardzo dużym dekoltem, czarne koronkowe pończochy, buty na obcasie i krótka spódniczka robiły ogromną robotę...
- No... To mów.... Co mam z nim zrobić? - zapytała Solussa. W tej chwili przejechała palcem po jego policzku robiąc wyraźny ślad od kwasu z którego składało sie jej ciało... Było to jednak w takiej ilości aby nie przepalić doszczętnie jego ciała a jedynie naznaczyć go na stałe blizną... Oblizała swoje usta.. Fakt, że ten był nieprzytomny... Widać było, że sprawia jej to radość...
Lupus westchnęła.
- Użyj swojej magii aby wymazać mu wszystkie wspomnienia o mojej osobie... Tak jakbyśmy sie nigdy nie spotkali... - powiedziała Lupus
Solussa słysząc to opuściła swoją dłoń i wolno odwróciła głowe w stronę swojej siostry. Była lekko zaskoczona jej słowami.
- Co? Skąd Ci to do głowy przyszło....
- Wiem, że jesteś w stanie to zrobić... Ja nie dysponuje takimi umiejętnościami, ale wiem, że ty to potrafisz...
Solussa mruknęła pod nosem. Nabrała poważnego wyrazu twarzy wyraźnie zastanawiając się nad słowami swej siostry.
- Prosze Cię... - powiedziała Lupus błagalnym tonem - Obiecuje, że sie to już nigdy nie powtórzy... Naprawdę nie chce nic więcej... Tylko tyle...
- Mhm... - mruknęła Solussa i skrzyżowała ręce - A więc to tak...
- Huh?
Solussa pokręciła głową.
- Nie... nic... - odparła i kątem oka spojrzał na stojąca obok niej Lupus - No dobrze... Ale jesteś tego absolutnie pewna? Jak to zrobie to nie bedzie już odwrotu... Zdajesz sobie chyba z tego sprawę...
- Tak... - odparła Lupus poważnym tonem - Tak będzie po prostu najlepiej... i dla mnie... i dla Drakkana...


Gdy tylko Zakira podeszła cała grupa popatrzyła prosto na nią. Kilkoro uśmiechnęło się widząc jej ubiór...
- Pytania? Jakie pytania!? - mruknął jeden z młodych wojowników - To ja mam pytanie! Skądżeś spadła piękna gwiazdko?!
Reszta nieumarłych zaśmiała się.
- Zagubiłaś się w Dohl de Lokke?... widać że nie tutejsza... - odparł inny.
Nagle jeden z nich podniósł sie na równe nogi
- Pany.. toż to wampirzyca jest! - jęknął głośno
Wszyscy zgromadzeni popatrzyli teraz na Zakire... Było ich na tyle dużo, że mogli by ją z łatwością pochwycić jakby chcieli.
- Wampirzyca?! Ho ho... Toż to rzadkość... - jęknał na głos inny i usmiechnął się w jej stronę.
Zakira słyszała i widziała młodych nieumarłych, przełknęła lekko ślinę widząc jak bardzo są odważni, nieokrzesani i silni... nie zamierzała jednak uciekać, chciała kontynuować i finalnie uzyskać informacje jakich potrzebowała...
Uśmiechnęła się w tej chwili a nieumarli mogli dobrze dostrzec jej piękne wyjątkowe wampirze kły...
- Mhm, zgadza się.. jestem wampirzycą - odparła wolno - Mogę się do was panowie przysiąść na jednego? - dodała po chwili i lekko wytrzeszczyła oczy, ponownie zadziałała impulsywnie... jednak chciała wydobyc informacje..
- Racja, nie jestem z Dohl De Lokke.. ale szukam pewnego miejsca i pewnej osoby.. - dodała wolno, uśmiechnęła się i lekko nachyliła...




Isabella ruszyła w głąb swego skarbca... każdy jej krok był uważny i czujny, rozglądała się na wszystkie możliwe strony... zerkała na dosłownie wszystko, jej oczy były wyczulone, prawa dłoń zaś płonęła mocą wiecznego ognia...
Stukot szpilek Cesarzowej roznosił się po skarbcu, jej kroki były powolne, była wściekła... mierzyła wzrokiem wszystkie swoje drogocenne przedmioty... większość była na swoim miejscu...
- Ktoś tu był? Niczego nie wyniósł? - syczała
- Może coś podłożył.. kamerę albo podsłuch... może coś tu umieścił.. może bombę... - analizowała opcje
- Co za nędzny kundel tutaj był... co za gnida? - rozmyślała, nie miała kompletnie pomysłu kto lub co mogło tu być.. cały czas się rozglądała... co chwila oddychała z ulgą widząc jak wiele rzeczy jest na swoim miejscu...
Po chwili Cesarzowa wolno dotarła pod gablotkę w której była maska.. była zawsze, ale teraz gablota była pusta... Isabella zmrużyła oczy a jej oddech wzrastał każdą sekundą, zaczęła mocno oddychać... jej pięści się zacisnęły a gardło aż drgnęło...
- Kur*a!!! - syknęła widząc brak maski...
- Nie... nie wierzę... - syknęła i podeszła bliżej, zbadała gablotę.. uważnie oglądała szukając śladów... nic tu jednak nie było... kompletnie nic
- NIE... - syknęła, w jej głowie narosło tysiące myśli... najpierw jej okrutne wizje i ataki w głowie... teraz zniknięcie maski... co to miało wszystko oznaczać? Czy to było z sobą powiązane?
Cesarzowa była okrutnie wściekła...
Solussa natychmiast westchnęła gdy Lupus potwierdziła, że chce aby wspomnienia Drakkana o jej osobie zostały wymazane. Zastanawiał ją fakt czy mogłaby to jakoś wykorzystać... Może mogłaby zagarnąć tego wezyra dla siebie skoro Lupus go już nie chce? Z pewnością znalazła by dla niego odpowiednie zastosowanie... Z drugiej jednak strony to nie był na to czas i miejsce... Nie mogła tu przybywać zbyt długo gdyż ktoś mógłby wykryć jej obecność... Wolała więc tego uniknąć.. przynajmniej na razie...
- No cóż.... Bedzie jak tam chcesz... - odparła z uśmiechem na swoich ustach spoglądając już na Drakkana. Zmrużyła lekko swoje oczy.
Lupus spoglądała na Solusse w milczeniu stojąc obok.. Z jednej strony tego nie chciała.... ale z drugiej wiedziała, że to jedyne wyjście z tej sytuacji.. Drakkan i ona nie byli po prostu sobie pisani... nie pasowali do siebie... Różnice pomiędzy nimi były zbyt duże...
Solussa podniosła lekko wskazujący palec w swojej prawej ręce.. Jego końcówka zaczęła lekko błyszczeć niebieskim światłem. Chwile potem na oczach Lupus przyłożyła palec do czoła Drakkana.. Światło natychmiast nabrała na intensywności i jasności... Wezyr choć był cały czas nieprzytomny, to jego ciało wzdrygnęło się mocno, a jęki zaczęły wydobywać się samoistnie z jego ust..
- Bedzie pamiętał to co najważniejsze... - powiedziała Solussa - Wszystkie jednak bezpośrednie interakcje i emocje z tobą związane zostaną wymazane... W skrócie bedzie wiedział, że ktos taki jak ty istnieje... ale to wszystko..
Lupus kiwnęła wolno głową, nic jednak nie powiedziała...
Po krótkiej chwili światło przygasło, a Solussa zabrała swój palec z czoła wezyra.. Ten natychmiast przestał jęczeć i powrócił do swojego nieprzytomnego stanu..
- Zrobione.... - odparła Solussa po czym podniosła się z kanapy na równe nogi i spojrzała na swoją siostrę. Położyła prawą dłoń na swoim biodrze. - Zadowolona? Gdy się ocknie nie będzie nic pamiętał...
Lupus wzięła głeboki oddech i pokiwała lekko głową.
- Tak... - odpowiedziała Lupus i odetchnęła z ulgą - Dzięki...
Solussa kątem oka skierowała swój wzrok na siedzącego wezyra.
- Postaraj się nie popełnić drugi raz tego samego błędu... - powiedziała Solussa poważnym tonem - To była tylko jednorazowa przysługa...
- Wiem... zdaje sobie z tego sprawę... - odpowiedziała Lupus
- Hah... Szczerze Ci powiem... Trochę szkoda chłoptasia... Chętnie bym go przygarnęła jeśli ty go nie chcesz... Byłby wspaniałą i sytą przystawką... Schrupałabym go kawałek po kawałku... Oh! A najlepsze części zachowałabym sobie na koniec... - dodała Solussa oblizując usta
- Mówiłam Ci już ze nie mozesz tego zrobić... Jest wezyrem Isabelli... - odparła Lupus patrząc prosto w twarz swojej siostry.
Solussa zaśmiała się pod nosem.
- Powinnaś chyba dobrze wiedzieć, że dla mnie to nie jest żadna przeszkoda... - odparła zadowolonym tonem Solussa - Nie liczy sie przecież tutaj posiadany status i stanowisko... Drakkan nie byłby pierwszym... i nie ostatnim...
Lupus słysząc to westchnęła. Była już lekko tym poirytowana.
- Jeżeli dobrze pamiętam to chyba Ci sie spieszyło... - powiedziała
- Oh! No tak... Racja... - odpowiedziała Solussa z sarkastycznym uśmiechem na ustach - W takim razie już sobie idę... Życzę Ci powodzenia i bądź grzeczną dziewczynką! Nie wytwarzaj niepotrzebnych problemów bo lord Ignathir jeszcze sie zezłości... A chyba chciałabyś tego uniknąć... Prawda?
Po tych słowach Solussa poklepała lekko Lupus po ramieniu patrząc jej prosto w oczy, po czym odeszła kawałek dalej i teleportowała się zostawiając Lupus samą..


Nieumarli pokiwali głowami. Popatrzyli po sobie nawzajem.
- Szukasz pewnej osoby i miejsca? - rzekł jeden z młodych wstajac z miejsca - Haha.. Czyżby prawdziwego mężczyzny i miejsce do założenia rodziny? Moge ci to zagwarantować!
Pozostali popatrzyli na niego wyraźnie poirytowani.
- Cicho siedź durniu! - burknął jeden z nich - Właśnie dlatego żadna Cie nie chce! Jeszcze przy okazji nam tę białowłosą sarenkę spłoszysz takim gadaniem...
Zakira widziała jednego z młodych który się wychylił, zachichotała lekko również na widok reakcji innych... w tej chwili odważnie podeszła bliżej stołu szukając wolnej przestrzeni na miejscach siedzących... zmierzyła wszystkich i wszystko wzrokiem, a po chwili dostrzegła trochę miejsca między dwoma młodymi nieumarłymi... odetchnęła głęboko i odważnie w tej chwili zaczęła się przeciskać między stołem a siedzeniami chcąc usiąść na tym miejscu... w tym momencie niektórzy z siedzących młodych nieumarłych mieli wręcz niesamowity widok na jej świetny tyłek i długie białe włosy, a inni na biust, czerwone usta, aksamitną twarz i czerwone oczy...
Młoda wampirzyca krótką chwilę się przeciskała, a po chwili wcisnęła między dwóch nieumarłych i usiadła z nimi do stołu... odetchnęła lekko, uśmiechnęła się aczkolwiek czuła wewnątrz siebie niepokój i lekki stres, wszak znowu działała impulsywnie i instynktownie.. jej celem było uzyskanie tych informacji od tych nieumarłych, nie miała jednak prawa wiedzieć czy akurat ta grupa odpowiedzi na jej pytania w ogóle zna...
- Nie spłoszy.. - odparła lekkim tonem, uśmiechnęła się ponownie mimo wszystko wewnątrz nie będąc pewną
w tej chwili uniosła dłonie i klasnęła dwa razy, po chwili pstryknęła kilka razy
- Hej, kelner! Kelner! - krzyknęła, a następnie zaczęła grzebać w kieszeni, Zakira zamierzała postawić kolejkę dla wszystkich..
- Kelner, kolejka dla wszystkich.. - powiedziała wolno nadal szukając swojego mieszka złota który miała przy sobie
Lupus jeszcze przez kilka minut stała w bezruchu przed siedzącym na sofie Drakkanem. Miałą świadomość że teraz wszystko się już pomiędzy nimi skończyło... Od teraz będzie dla niego zupełnie obcą osobą... Tak jakby się nigdy wcześniej nie znali...
Rudowłosa pokojówka westchnęła głeboko... Popatrzyła prosto na nieprzytomną twarz Drakkana...Było to dla niej dosyć ciężkie... W szczególności po tym co między nimi zaszło... Jednak... Jezeli w taki sposób mogła sprawić aby zachował swoje życie, to nie zamierzała się wahać... Lord Ignathir nie okazałby mu litości... w szczególności gdyby się dowiedział o ich zbliżeniu...
- Wybacz Drakkanie... - powiedziała cicho - Nie było innej możliwości... Żegnaj...
Po tych słowach przymknęła swoje oczy i teleportowała się z apartamentu Drakkana, prosto do zamku... Pojawiła się w swoim pokoju...
Teraz gdy wszystko było już zamknięte, a jej związek ostatecznie został zakończony, rudowłosa usiadła na swoim łózku i nie zastanawiając się nad niczym przyłożyła ręke do swojej głowy aby telepatycznie powiadomić swojego stwórcę o całej sytuacji.
- Lordzie Ignathir.... - zaczęła Lupus


Tymczasem w Dalthei, Ignathir skończył swoją rozmowę z Naberal.. Siedząc na tronie obserwował właśnie jak jego służąca wychodzi i zamyka za sobą drzwi od sali tronowej. Był niezwykle zadowolony, że podobał jej się prezent, który dla niej przygotował... W jego oczach zasłużyła na niego w pełni... W końcu to właśnie ona wykonywała najtrudniejsze i najbardziej istotne zadania...
Jego rozważania w tym temacie zostały jednak przerwane przez nagłe połączenie od Lupus.. Ignathir przyłożył ręke do swojej głowy aby usłyszeć co jego służąca ma mu do powiedzenia tym razem.
- Lupus... Co się stało?
- Wybacz mój Panie jeśli coś przerywam..
- Nie.. nie przerywasz nic... Mów o co chodzi..
- Yh... Tak.. Dobrze..... A więc... Zgodnie z tym co Ci powiedziałam wcześniej mój Panie... Sprawa z Drakkanem została właśnie rozwiązana... Gdy tylko się ocknie nie bedzie niczego pamiętał...
Ignathir mruknął pod nosem
- Coż... Jeżeli obrałaś taką drogę oraz takie wyjście z tej sytuacji... Nie zamierzam tego kwestionować... To była twoja indywidualna decyzja...
- Tak.. Mój Panie... - odparła Lupus
- Mam nadzieje, że Cię to nauczyło aby nie podejmować pochopnych decyzji.. w szczególności jeśli chodzi o dobieraniu potencjalnego partnera...
- Tak... Zrozumiałam lordzie Ignathir... Nie popełnię drugi raz tego samego błędu...
- Oby tak było... Daj sobie czas... W tej kwestii nie musisz się wcale spieszyć... - dodał Ignathir
Lupus kiwnęła wolno głową.
- Rozumiem... Masz racje lordzie Ignathir... Na razie powinnam sie skupić na czym innym... Oczyścić umysł... Zająć się sobą i swoimi obowiązkami... - odpowiedziała Lupus
- Mhm... - mruknął Ignathir - Myślę, że tak bedzie najlepiej...


Nieumarli lekko się zdziwili na zachowanie wampirzycy, ale absolutnie im to nie przeszkadzało... wręcz przeciwnie.. Tak okazja dla niech zdarzała sie niezwykle rzadko aby ładna dziewczyna sama dosiadała sie do ich stolika.
- Haha! Panienka bogata... - powiedział jeden z nieumarłych machając kuflem. - Doprawdy intrygująca z niej sztuka...
Młody Nieumarły, który siedział obok Zakiry nachylił sie w jej stronę i popatrzył prosto w jej oczy.
- Ożenisz sie ze mną niewiasto? - zapytał
Kilkoro innych słysząc to zasmiało się głośno.
- Pa jaki romantyk! Już mu ożenki w głowie! - ryknął ze śmiechem siedzący w kącie wojownik.
- Ohh... - jęknęła lekko Zakira na zapytanie nieumarłego - Szybki jesteś przystojniaku, haha.. - odparła śmiejąc się lekko niezręcznie, za wszelką cenę chciała zachować odwagę i pokazać że jest twarda jednak w środku odczuwała niepokoje i lekkie lęki z uwagi na jej impulsywne działania...
Wampirzyca również cały czas szukała po kieszeniach swego mieszka złota.. z głowy jej aż wypadło gdzie go wsadzała.. była ewidentnie roztargniona, po chwili kelner na zawołanie Zakiry już podszedł...
- Słucham? - spytał wolno
W tej chwili Zakira wyczuła gdzie ma schowany mieszek swego złota.. aż otworzyła szerzej oczy i lekko usta... jej oddech na moment się wstrzymał.. nie miała jednak wyjścia, obiecała już, wypowiedziała słowa na głos.. teraz musiała postawić kolejkę... W tej chwili wampirzyca wolno wsunęła rękę do swojego biustu, nieumarli natychmiast to dostrzegli... wampirzyca po chwili sprawnym ruchem wyciągnęła schowany mieszek złota i miała już go w ręku... w tej chwili jednak większość miała szansę również dostrzec jej czarny koronkowy stanik który miała na sobie, wielu dostrzegło.. Zakira nie spostrzegła się nawet że ten był teraz o wiele bardziej widoczny gdyż otwierała swój mieszek, zerknęła na kelnera...
- Stawiam kolejkę dla wszystkich, daj najlepsze i ulubione trunki - powiedziała głośno i wysypała kilka monet
Kelner pokiwał głową..
Po chwili Zakira zerknęła na nieumarłego który wcześniej mówił że jest bogata
- Bogata aż tak bardzo nie powiedziałabym.. ale ciężko pracuję.. - odparła spokojnie i uśmiechnęła się lekko niepewnie... ponownie jeden z jej wampirzych kłów był dobrze widoczny...
Zakira oprócz uzyskania odpowiedzi na dwa pytania które chciała im zadać, znalazła w sobie także odwagę aby dosiąść się do ich stołu, zobaczyć ich zachowania, jak się zachowują, co mówią... nieumarli bardzo ją ciekawili... miała nadzieję dostrzec różnice chociażby między młodymi nieumarłymi a samym Nihilem...



Sisyphus natomiast sprawnym ruchem wkroczył na swego nieumarłego rumaka... pogładził go po pysku...
Thant i Ibrahim z zaciekawieniem zerknęli na jego wierzchowca...
Czarny Rycerz zerknął kątem głowy na ich obu...
- Oczekujcie mego powrotu... wrócę jak najszybciej aby udzielić wsparcia jak obiecałem.. teraz jednak muszę pędzić... - przemówił mrocznym tonem pełnym furii
- Jeśli Isabella spyta, odpowiedzcie jej... udzielcie odpowiedzi... - dopowiedział, a po chwili stuknął lekko piętą tors konia
- GNAJ, RUMAKU, MKNIJ! - wrzasnął wściekle. Sisyphus doprawdy był wściekły... jego koń pomknął, a Czarny Rycerz już gnał w kierunku swoich terenów...


Thant zerknął na Ibrahima... widział jak Sisyphus odjeżdża... Wezyr wszak chciał jako pierwszy udać się na tereny gdzie jest Entoma...
- Ibrahimie.. - rzekł z gracją - Również udam się w swoją stronę, obowiązki czekają... sam rozumiesz, hah... - powiedział i szturchnął lekko Wielkiego Wezyra
- Thant.. zachowuj się.. - odparł Ibrahim - Jasne, ruszaj.. nie trać czasu, czeka nas sporo roboty... - dopowiedział
Thant kiwnął głową, a po chwili teleportował się..

Ibrahim westchnął lekko, zerknął na zegarek... cały czas oczekiwał wezwania Cesarzowej.. wiedział że gdy tylko usłyszy głos Isabelli w głowie, wojna się rozpocznie.. on i Cassahs wówczas będą wszystkim zarządzać... Wielki Wezyr otrzymał również meldunki i informacje o sprawach w Cerberus, wiedział że Isabella osobiście się tym zajmuje, chciał jednak zaraz udać się sprawdzić jak się sprawy mają..
W tej chwili jednak w jego głowie pojawił się Drakkan.
- Drakkan... a ty gdzie się zaszyłeś... - rzekł sam do siebie Ibrahim, od dawna właściwie go nie widział.. nie meldował mu nic od dłuższego czasu..
Ibrahim przyłożył palec do skroni..
- Drakkanie.. zgłoś się.. - rzekł spokojnie. Długi czas jednak nie było odzewu...
- Hmm... dziwne.. - pogładził się Ibrahim po brodzie - Co robisz? Gdzie jesteś... - zastanawiał się na głos.. myślał czy aby nie udać się czasem do domu Drakkana i sprawdzić czy ten tam jest...



Isabella oddychała wściekle, stała w milczeniu od dłuższego czasu w swoim skarbcu... kręciła głową z niedowierzaniem...
- Żałosne.. - mówiła nie odrywając wzroku od pustej gabloty - Nie wierzę... - dodała znowu
Jej pięści od długiego już czasu były zaciśnięte... odetchnęła głęboko, a po chwili podeszła do gablotki z DNA orka.. wyjęła małą fiolkę.. wsadziła ją do kieszeni, po chwili zaś podeszła do gabloty za którą skryta była elegancka, wspaniała, zdobiona i emanująca pradawną potężną magią księga.. spisana piórem jej przodka Lorda Carrabotha.. wolno sięgnęła księgę i zerknęła na okładkę.. poczuła przypływ siły i rześkość umysłu... księga doprawdy miała siłę.. wzięła tę jedną z trzech które miała, które się zachowały.. po chwili ponownie zmierzyła wzrokiem pomieszczenie... skarbiec był ogromny a przedmiotów było multum, Cesarzowa miała najpotężniejszą i najsilniejszą kolekcję... wszystko tu było arcy-cenne... najwybitniejsze..
Isabella syknęła i ruszyła w kierunku drzwi, a po chwili opuściła skarbiec i zamknęła ostrym pociągnięciem wrota...
Cesarzowa pstryknęła palcami i teleportowała się do swej sali tronowej... położyła księgę Lorda na swoim tronie, nieopodal leżała jej biografia spisana piórem zmarłego Szalonego Kapelusznika....
Isabella pstryknęła palcami, a po chwili pojawiły się przed nią wszystkie sprzątaczki... były kompletnie zdezorientowane...
- Pani?! Co się dzieje? - krzyczaly stojąc z pochylonymi głowami
- Cisza! - syknęła Isabella i machnęła dłonią, jednym gestem podcięła wszystkie kobiety a te wylądowały przed nią na kolanach...
Isabella złożyła ręce z tyłu, zaczęła kroczyć w lewo i prawo, stukot jej szpilek roznosił się dookoła.
- Byłyście w zamku, sprzątałyście.. dostrzegłyście ostatnio coś dziwnego? Słyszałyście coś? Poczułyście? - zadała pytania
Sprzątaczki trzęsły się ze strachu...
- Nnnnnnieeee, Panaanniiii... - skamlały
- Nic?! Żadnego dźwięku, żadnego cienia? - syknęła Cesarzowa... zaglądała im w umysły... mrużyła oczy
- Przysięgamy Pani... nic.. wszystko tak jak zwykle... nic dziwnego.. - mówiły kobiety, płakały
- Żadnego stukotu? Żadnych kroków?! - syknęła Isabella
- Nic.. Pani.. przepraszamy jeśli coś zrobiłyśmy... o co chodzi pani... - płakały
Isabella pokiwała głową, była wściekła... wiedziała że te kobiety nic nie wiedzą...
- Wstańcie... idźcie do swoich domów, macie wolne przez najbliższe kilka dni... - powiedziała Cesarzowa
kobiety pospiesznie wstały i wybiegły z sali... niektóre głośno krzyczały i płakały, rozniosło się to nieco po zamku..
Isabella pstryknęła palcami... po chwili przed jej obliczem pojawili się kolejno Zerratu, Shohu i Zaiross..
- LORENZO... natychmiast do zamku... do mnie... - syknęła Cesarzowa przemawiając telepatycznie w myślach księcia...
Natomiast Naberal, która właśnie wyszła z sali tronowej kończąc rozmowę ze swoim stwórcą, nadal była kompletnie zaskoczona darem jaki od niego otrzymała.. Było to dla niej wciąż nie do pomyślenia, że od teraz będzie posiadała tytuł pierwszej Arcyksiężnej... Wyróżnienie to było ogromne, ale ona sama nadal miała wątpliwości czy zrobiła wystarczająco aby na nie zasłużyć... Jej umysł nie potrafił zrozumieć dlaczego lord Ignathir podjął taką, a nie inną decyzję... Jednocześnie jednak nie zamierzała się w żaden sposób buntować... Każde słowo, polecenie i rozkaz od jej stwórcy był dla niej święty i nigdy nie zamierzała sprzeciwić się jego woli...
Diadem który otrzymała był niezwykle piękny, ale z pewnością nie zamierzała go nosić na co dzień... Nie chciała by ten się w jakiś sposób uszkodził lub coś się z nim stało... Był to w końcu prezent od jej twórcy i Pana... Z pewnością jednak będzie służył jej idealnie jako ozdoba na jakieś specjalne okazje gdy takowe nastąpią... Ignathir powiedział jej wcześniej, że powinna go ubrać gdy przybędzie na spotkanie z Isabellą... Czyli... to spotkanie będzie taką specjalną okazją?... Naberal zaczęła sie zastanawiać jak powinna sie na to ubrać... Poza strojami pokojówki i jej ubrań treningowych nie miała zbytnio nic co mozna by było nazwać strojem wyjściowym na specjalne okazje... Zmartwiła sie tym nieco... Lupus i Solussa miały ogrom różnych strojów i sukni... Naberal jednak nie posiadała nawet jednego... Nigdy nie myślała, że takowy bedzie jej kiedykolwiek potrzebny...

Zmierzając prosto korytarzem przed siebie i głeboko myśląc Naberal dostrzegła nadchodzących z przeciwka Shizzu oraz Pellara, który szli właśnie w jej stronę. Pellar praktycznie natychmiast zareagował niezwykle zadowolony widząc swoją niedoszłą kompankę.
- Ach! Naberal! Dzień dobry! Dobrze cię widzieć! - rzekł rycerz podchodząc do niej bliżej.
Naberal słysząc jego słowa przymknęła na kilka sekund swoje oczy, a na jej twarzy pojawił sie minimalny uśmiech.
- Wzajemnie... - odparła - Jesteś dużo bardziej energiczny niż przedtem... Czyżby Shizzu maczała w tym swoje palce?
Shizzu mrugnęła dwa razy spoglądajac na swoją starszą siostrę.
- Poniekąd można tak powiedzieć... - rzekł Pellar - Nie spodziewałem się, że bede mieć z nią az tyle wspólnych tematów... Nawet jesli sie zbytnio rozgadam to ona i tak słucha wyraźnie wszystko o czym mówię... Każde słowo... Choć aktualnie staram sie tego nie robić... przynajmniej nie zbyt często...
- Gada dużo... ale mi to nie przeszkadza... - powiedziała Shizzu swoim robotycznym tonem.
Pellar słysząc to natychmiast chrząknął pod nosem. Szybko jednak rzucił z powrotem spojrzał na Naberal której uroda mocno na niego działała... teraz bedąc w pobliżu dwóch nieziemsko pięknych kobiet jego umysł szalał mocniej niż wcześniej.. Wiedział jednak, że nie może sobie pozwolić na nic nieodpowiedniego... Zdołał szybko opanować więc swoje myśli...
- Rozumiem... - odparła Naberal i kiwnęła lekko głową.
- Lord Ignathir Ci mówił, ze Lupus tutaj była? - zapytała Shizzu
- Huh? Co? Nie... - odpowiedziała Naberal lekko zaskoczona - Przybyła tutaj? Ale.. Dlaczego? Coś sie stało?
- Próbowałam ją o to zapytać... nie chciała jednak odpowiedzieć... Mówiła jedynie, że to jej prywatne sprawy... Udała się na spotkanie z Lordem Ignathirem... Rozmawiała z nim chwile... Zgadując jednak po jej mimice twarzy już po całej konwersacji domyślam się, że nie przebiegła ona dokładnie po jej mysli... - powiedziała Shizzu.
- Mhm... Ciekawe o co mogło chodzić.... - odparła cichym tonem Naberal - Na razie jednak się chyba nie dowiemy...
Shizzu w tym samym momencie dostrzegła pudełko, które trzymał w swojej ręce Naberal. Otworzyła lekko usta.. Pudełko było niezwykle piękne... Było zdobione różnymi wzorami i pozłacane na krawędziach... Przykuło jej uwagę...
- Co to jest? - zapytała Shizzu wskazując palcem na pudełko trzymane przez Naberal. Pellar również w tej chwili na nie spojrzał. Nie ukrywał swojego zaciekawienia tym, co mogło znajdować się w środku..
Naberal natychmiast zareagowała na pytanie swojej siostry i popatrzyła na trzymaną przez siebie szkatułkę.
- Oh.. To prezent... Otrzymałam go przed chwilą od lorda Ignathira... - odparła Naberal
- Co jest w środku? - zapytał zaciekawiony rycerz
- Emmm.... No coż... - mruknęła Naberal i wolno otworzyła przed nimi swoją szkatułkę... Natychmiastowo Pellar i Shizzu dostrzegli arcyksiążęcy diadem zrobiony z czystego złota i mieniący się oszlifowanymi kamieniami szlachetnymi. Oboje byli kompletnie zaskoczeni.
- Wow.. - wystękał Pellar i kiwnął głową - Widziałem wiele diademów i koron swego czasu.. ale ten... To jest zupełnie inny poziom... Przebija wszystkie... To prawdziwe dzieło sztuki...
- Jest niezwykle elegancki i dostojny... Idealnie pasuje do twojego charakteru i osoby... - odparła Shizzu pewnym tonem - Lord Ignathir doprawdy wie co robi...
Naberal słysząc te słowa ponownie minimalnie sie uśmiechnęła patrząc na otrzymany od swojego stwórcy dar. Była szczęśliwa, że lord Ignathir poświecił swój cenny czas aby zrobić cos takiego dla niej... Tym bardziej wiedziała, że pod żadnym pozorem nie moze go zawieść i zrobi co w jej mocy aby wykonać powierzone jej zadania w Magicznym Wymiarze absolutnie perfekcyjnie... Jego życzenie było dla niej rozkazem...
- Tak... I jestem mu za to bardzo wdzięczna... - odparła spokojnym tonem Naberal po czym wolno i delikatnie zamknęła z powrotem trzymane przez siebie pudełko.

================================================

- Hehe.. - zaśmiał się nieumarły który podrywał Zakirę - Przystojniak mówisz...
- Nie zesraj się... - odparł nieumarły siedzący obok niego biorąc przy tym łyka z kufla - Widać po jej mimice twarzy, że Cie nie chce...
- A co ty tam wiesz!- ryknął wstając - Zazdrosny jesteś!
Kilku innych nieumarłych zaczęło się śmiać szyderczo... Kilkoro z nich patrzyło na Zakire z coraz większym zainteresowaniem.
- Wampirzyca i do tego ma pieniążki.... Skądżesz sie taka niewiasta urwała... - zapytał inny i parsknął pod nosem
- Spadła prosto z nieba... prawdziwa gwiazdka... - mówił dalej podrywacz wymachując rękami - Moja przyszła żona!
Część z nieumarłych pokręciło głowami.
- Zamkniesz ty się kiedyś? - wtrącił jeden siedzący w kącie.
- Pantofel... - mruknął nieumarły który siedział obok podrywacza.
W tej chwili Nieumarły podrywający Zakire ignorując słowa innych zbliżył się do niej jeszcze bardziej.. Chciał ją objąć rękami. Był pewny swego. Zamierzał ja zdobyć za wszelką cenę...
Tymczasem Ignathir gdy tylko zakończył swoją rozmowę z Lupus wziął głęboki oddech i podniósł sie powoli z tronu stając na równe nogi. Był zadowolony, że chociaż jeden problem został już rozwiązany i miał nadzieje że na jakiś czas Lupus sobie odpuści szukanie nowego partnera. Tego typu sprawy i ich rozwiązywanie nie były zdecydowanie jego mocną stroną. Jego pojęcia o związkach, miłości i romantycznych emocjach ograniczały się do jeden nocy z Isabellą po której mimo dziwnych odczuć, uznał owa wiedzę za bezużyteczną i nie zagłębiał sie w nią potem... Najwyraźniej jednak był w błędzie... Być moze powinien był dowiedzieć się więcej na ten temat na wypadek właśnie takich sytuacji... Mógł przewidzieć że jego służące mogą prędzej czy później chcieć posiadać partnerów.. W końcu tworząc je dał im wolność wyboru i umiejętność podejmowania własnych decyzji... Były w pełni świadomymi istotami... Aczkolwiek... no... nie przewidział tego typu możliwości...

Owe myśli które nagromadziły się teraz w jego głowie równie szybko co przybyły, tak szybko z niej wyleciały. Na tę chwilę nie zamierzał zaprzątać sobie tym umysłu pomimo iż wiedział, że z pewnością owy temat prędzej czy później powróci... Lupus nie była jedyna... Aktualnie czekały go jednak ważniejsze sprawy na głowie... Wymiar Altary wciąż stanowił dla niego priorytetowy cel...
Arcymag przyłożył po chwili swoją rękę do głowy po raz kolejny aktywując moce telepatii. Drugą ręką natomiast aktywował swój wizier.
- Ptolemy... Słyszysz mnie? Melduj... Jak wygląda sytuacja?... Zrobiłeś jakieś postępy? - zapytał Ignathir
- Oh? Mój Panie! Hah... Czytasz mi wręcz w myślach.. Właśnie chciałem Cię poinformować o czymś interesującym... - powiedział Ptolemy zadowolonym tonem
- Słucham wyraźnie... Czego się dowiedziałeś? - zapytał Ignathir zainteresowanym tonem
- Wlaściwie Mój Panie... dowiedziałem się nawet więcej niż przypuszczałem... To moze nam dać naprawdę dużą przewagę w dalszym projekcie.. - odparł Ptolemy



Lupus po rozmowie z Ignathirem położyła się bezwładnie na łóżku. Nawet pomimo tego, że było dopiero południe to nie planowała już dzisiaj nigdzie wychodzić... Nawet ze swojego pokoju... Teraz nie miała już żadnego ku temu powodu... Drakkan już więcej sie z nią nie spotka... to był koniec...
Przewróciła sie na bok kładąc głowę na poduszkę... Spoglądała na półkę koło lóżka na której cały czas widniały kwiaty od Drakkana oraz zdobiona obroża na szyję którą od niego otrzymała... Westchnęła głęboko... Było jej ciężko na sercu, że wszystko tak się potoczyło. Teraz jednak nie mogła już nic z tym zrobić... Podjęła decyzję i nie można było jej już cofnąć... Poczuła dotkliwe przygnębienie i irytację... Odwróciła się na łóżku w drugą stronę patrząc teraz już w pustą, szarą ścianę.
Postanowiła, że odpuści sobie na razie z randkowaniem... Miała tego wszystkiego dość... Przez ostatnie dni przeżyła zbyt wiele emocji i stresu.... Zamierzała sobie odpuścić... Miłość nie była jej najwidoczniej pisana... Uznała więc, że najlepiej będzie jak wróci do swoich starych zajęć i codziennej rutyny której trzymała się przez ostatnie lata...
- Idę jutro chlać... - powiedziała sama do siebie Lupus dosyć zmęczonym tonem.
Zakira coraz bardziej odczuwała jak mocno odważni i narwani są młodzi nieumarli, ciężko było jej przy nich dojść do słowa.. w tym momencie jeden był już tuż przy niej i prawie że ją już trzymał, jego działania były niesamowicie szybkie...
- Hej, ale skąd ten pośpiech ogierze, hah.. zaczekaj no jeszcze z tym trochę, spokojnie.. - powiedziała zerkając kątem oka na niego i po chwili lekko się od niego odsunęła, tym samym jednak nieświadomie przybliżała do drugiego gdyż siedziała pomiędzy.. poczuła zakłopotanie i zmieszanie, czuła że nie może sprawić aby cokolwiek wymknęło się spod kontroli.. jej celem było uzyskanie odpowiedzi na pytania i ogólne doświadczenie z zachowaniem nieumarłych.. nie czuła się źle w ich towarzystwie, nawet jej się podobało, jednak czuła że impulsywne działania mogą mieć swoją cenę, coraz mocniej czuła że może znaleźć się w jakimś potrzasku, jednak nie zamierzała jeszcze nic z tym robić na razie... płynęła na fali... Zakira cały czas nie spostrzegła również że po wyjęciu swego mieszka złota jej czarny koronkowy stanik był o wiele lepiej widoczny na jej wcięciu na biuście..
zerkała jednak na wszystkich siedzących młodych Nieumarłych..
- Słuchajcie Panowie.. mam dwa pytania.. po pierwsze chciałabym się dowiedzieć jak mogę dotrzeć do Her.. hera... Herkalionu… powiecie mi? - powiedziała Zakira zapominając na chwilę nazwę, zaraz sobie jednak przypomniała
- Jak mogłabym się tam udać.. - dodała dosyć słodkim i dociekliwym tonem, mrugnęła wolno oczami... machnęła leciutko swoimi długimi białymi włosami a te ułożyły się w piękny sposób, odsłoniły również nieco jej aksamitną szyję..
Kufle trunków które zamówiła były już dostarczane do stołu... chwyciła jeden i wzięła wolno łyka.. zerkała na wszystkich dalej...




Isabella mrużyła oczy patrząc na swych magicznych kompanów... westchnęła głęboko...
- Kochani... z mojego skarbca zniknął przedmiot... ktoś lub coś go wyniosło.. - powiedziała ze złością i żalem w głosie
- Nie wiem jakim cudem, nie wiem jak cokolwiek mogło wtargnąć i minąć taki ogrom różnorodnych zabezpieczeń.. nie wiem.. - mówiła do swoich zwierząt
- Ale zniknął jeden przedmiot... maska... - mówiła i zerknęła na Zerratu... to on był najdłużej przy niej, był przy niej w ciężkich chwilach.. gdy była porwana, związana... gdy siedziała w lochu... gdy rzucono ją w tłum oprychów którzy się do niej dobierali i rzucali kamieniami.. to bardzo dawne i odległe dzieje, jednak to część jej drogi którą od wielu już wielu lat kroczy... drogi na której miała ogromy przeszkód, ale wszystkie przeszła... jej potężnej drogi prowadzącej na szczyt szczytów.. jej droga była katorgą, cierniami, była okrutna i brutalna, ciężka zarówno fizycznie, psychicznie i na wszelkie inne sposoby, Isabella jednak to wszystko zwalczała.. miliony innych osób już dawno byłoby martwych lub zatraciło zmysły po takiej drodze jaką ona przebyła, była absolutnie wyjątkowa i wspaniała.. Zerratu wówczas gdy oprychy się do niej dobierały, chronił ją własnym ciałem.. przyjmował cięcia i ciosy na siebie, nigdy mu tego nie zapomniała... od zawsze był przy niej, stawał często w jej obronie gdy nie posiadała tak wielkich potęg jakie ma teraz, aktualnie od dawna już nie musi, może jedynie stać u jej boku i dawać jej wsparcie.. .
Cesarzowa kucnęła przy swoich trzech kompanach...
- Nie winię was.. jednak również zawiedliście.. nic nie wykryliście, nie daliście mi żadnego sygnału.. - powiedziała
Zaiross, Shohu i Zerratu spuścili nieco głowy...
Isabella pogładziła dłonią Czarnego Wilka po pysku... po chwili pogładziła palcem główkę Shohu, a następnie płomienne skrzydło Zairossa...
- Przyjaciele... mimo wszystko to pierwsze nasze potknięcie od wielu dekad, nie zamierzam was winić.. siłą jest potrafić zaakceptować własne błędy.. ja również nie spisałam się w tej kwestii... - mówiła, była wściekła że nic nie wyczuła...
Mimo wszystko wiedziała że ta zagadka nie da jej spokoju, że będzie ją to dręczyło kto się tu wkradł póki tego kogoś nie znajdzie...
Po chwili w sali tronowej pojawił się Lorenzo, był przerażony...
- Mamo?! Co jest?! - krzyknął i pochylił głowę...
- Lorenzo... - powiedziała Isabella mrużąc oczy
Przekierowanie