10-December-2025, 22:47:06
Lupus podparła ręką swoją głowę i spoglądała na swój kielich z wodą.. Przejechała palcem po jego zdobionej podstawce.. To co mówił Winchester kompletnie ją nie obchodziła.. Syknęła pod nosem wyraźnie poirytowana jego próbą flirtu.
- Tsss.... Kto pytał? - syknęła rzucając na niego kątem oka chłodne spojrzenie. Nie cierpiała takich natrętów... Miała juz wystarczające doświadczenia z Lorenzo który doprowadzał ją do szału.... Nie chciała mieć powtórki z rozrywki - Nie obchodzi mnie twoja biografia...
Po chwili wzięła łyka z kielicha i rzuciła spojrzenie już na Ibrahima który siedział naprzeciw niej.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz Ibrahimie... Obawiam się możesz oczekiwać ode mnie zbyt wiele... - powiedziała spokojnym tonem
Dowódca nie zareagował na krzyki Vanessy.. Jej ciało równiez nie wywarło na nim żadnej reakcji.. Podrzucił sobie jej zdobionym nożem w ręce.
- No proszę.... Czyżby cię strach obleciał? Ach...Słusznie... W końcu do twojego umysłu dotarło... Bodźce i nerwy zadziałały... Dobrze.... Bardzo dobrze!... A więc to oznacza, że zamierzasz w końcu mówić? - zapytał mrocznym tonem dowódca po czym pstryknął palcami a jego dwaj strażnicy natychmiast wyprowadzili kolejne potęzne ciosy w ciało związanej Vanessy.. Pierwszy wycelowany prosto w twarz.. drugi w brzuch a trzeci prosto w jej krocze... Każdy z ciosów osiłków był tak mocny że bez problemu mógłby obalić każdego człowieka.... Vanessa czuła ogromny ból z każdym uderzeniem.. Czułą ze na jej ciele pojawiają sie siniaki... Zakaszlała krwią...
Dowódca zmrużył oczy i podszedł krok bliżej.
- Czekam więc... Mów co wiesz... Wszystko.... Jeśli bedziesz grzeczna to moze pozwolę Ci żyć... - mówił poważnym tonem obracając dla zabawy nożem w dłoni.
Vanessa zaczeła rozumieć że nie ma do czynienia z jakimś zwykłym elfem... Ten dowódca był inny... Same jego spojrzenie wywoływało u niej jakiś dziwny lęk... Przełknęła ślinę...
Elfy rozglądały się jak w amoku... Kilkoro z nich wyciągnęło broń... Stali w bezruchu i nasłuchiwali... Panowała głucha cisza którą przerywało jedynie ciche jęki Zakiry...
- Coś nadchodzi.. - powiedział jeden z elfów
- Potwór morski? - zapytał inny jednak nie otrzymał od nikogo odpowiedzi..
Nagle od połnocy mgłę przeciął potężny cień... z ciemnosci wyłoniła się ogromna sylwetka... elfy zamarły ze strachu... Prosto w nich płynął wielki i potężny okręt i nie planował sie zatrzymać...
- JASNA CHOLERA! - krzyknął przerażony elf i natychmiast pobiegł najszybciej jak mógł do steru aby zmienić kurs jednak było już za późno..
Ogromny okręt wszedł w statek elfów jak niepowstrzymany lodołamacz. Uderzenie było tak potężne że statek został przebity na połowę... Wszystko zaczęło tonąć i popadać w drzazgi.. połowa elfów od uderzenia wyleciało za burtę, reszta przewróciła się i wiło po podłodze turlało sie po podłodze bowiem tonący statek zaczął sie przechylać.
Zakira również poczuła uderzenie nawet pomimo tego, że cały czas jej ciało trzymało łańcuchy... Niemalże wyrwało jej ręce i nogi... Ból od zaciskających sie łańcuchów pod wpływem zderzenia okrętów był nie do zniesienia... Ryknęła z bólu na całe gardło.. Jej krzyk był jednak zagłuszony przez cały huk, chaos i nawoływania elfów..
Nagle z potężnego okrętu zaczęły wystrzeliwać liny. Elfy domyślały sie co to znaczy
- ABORDAŻ! - krzyknął jeden z zołnierzy - Za broń!
Elfy nie były jednak kompletnie przygotowane na to co miało nastąpić za chwile... Na ich tonący statek, zjeżdżając po linach weszli w pełni uzbrojeni wojownicy... Nie byli to jednak ludzie Isabelli ani cesarscy wojownicy... byli to...
- NIEUMARLI! - krzyknął przerażony elf i natychmiast sie cofnął widząc upadłych.. Miecz wyleciał mu z ręki.. Nieumarli jednak zabuczeli mrocznie i rzucili sie bez słowa na przerażonych elfich bandytów.. Masakrowali ich jeden po drugim... Żaden z nich nie miał najmniejszej szansy...Głowy elfów latały na prawo i lewo.... Ci którzy wylecieli za burtę zostali powystrzelani jak kaczki... W końcu nie ostał sie nikt... poza związaną Zakirą.. Nieumarli przez ten cały czas kompletnie ją zignorowali, teraz jednak gdy przeszukali cały statek i nie znaleźli nic wartościowego podeszli do rozebranej i skatowanej wampirzycy..., Patrzyli na nią przez chwile w milczeniu po czym jeden z nich przeciął mieczem łańcuchy którą ją trzymały.. Zakira natychmiast upadła na ziemię kompletnie bezwładnie... Ten z nieumarłych który ją uwolnił, chwycił ją i zarzucił na plecy jak worek kartofli, po czym cała grupa wróciła na okręt macierzysty po linach...
Magister który całą noc zabawiał się z kelnerkami w barze, w końcu o samym świcie opuścił lokal lekko rozespany... Czuł że ma dosyc mocnego kaca... Wczoraj dosyć mocno popił i w końcu w pewnym momencie film mu sie już urwał... Nie pamiętał dokładnie kiedy... Dopiero po chwili przypomniał sobie że był wtedy razem ze Żniwiarzem i rozmawiali wspólnie o Szefowej i jej planach... Aktualnie nie miał zielonego pojęcia gdzie był jego znajomy łowca głów, ale spodziewał sie tego że ten nie bedzie na niego czekał całą noc... Wiedział ze musi sie ogarnąć i wrócić do bazy Szefowej... Był ciekaw co ta kobieta ma dziś mu do zaoferowania... na samą myśl wracał mu wigor...
Neloth zmarszczył brwi.. To co słyszał kompletnie mu sie nie podobało.
- Co to znaczy że na mnie czeka? - zapytał - Wiedział że przybędę do niego po pomoc?
- Tak... dokładnie tak... - odparł zwiadowca i uśmiechnął się szyderczo
Wojna skierował swoje spojrzenie na Nelotha i położył swoja masywną dłoń na jego ramieniu. Neloth natychmiast się wzdrygnął.
- Nie traćmy czasu Królu... Wsparcie nam jest pilnie potrzebne...Chyba nie zamierasz teraz zrezygnować... mam racje? - zapytał Wojna a jego oczy błysneły
- Hah... Oczywiście, że nie.... Idziemy... Oczywiście, że idziemy.... - rzekł nerwowym tonem Neloth przewracając oczami.
Lodowe Elfy opuściły swoją broń.
- Za mną proszę... Marny Królu... - powiedział zwiadowca i machnął ręką aby za nim szli - Trzymaj się ino blisko... Jeden niewłaściwy ruch a nim mrugniesz to będziesz mieć juz siedem strzał między żebrami... raczej chciałbyś tego uniknąć...
Neloth nie odpowiedział... Wziął głęboki oddech po czym ruszył za zwiadowcą który prowadził i jego i Wojnę do wnętrza osady...
Tłum zaczął się zastanawiać kim jest ten nowy lider o którym mówił Harold.. Logicznie rzecz ujmując wybór nie powinien być zbyt wielki... Niewiele istot mogłoby posiadać takie stanowisko... Niewiele na nie zasługiwało... Niewiele było wystarczająco potężne...
Harold odwrócił swój wzrok i kiwnął głową w stronę Entomy... Wyciągnął dłoń w jej stronę..
- Oto nasz nowy przywódca... Ten który sprawuje tu od teraz kontrolę... - powiedział donośnie Harold
W tym momencie oczy tłumu skierowały sie na istotę która wchodziła właśnie na scenę... Wszyscy byli w kompletnym szoku... Część myślała ze to jakiś żart... część jedynie kiwała głowami... a inni zaczęli plotkować i szeptać miedzy sobą..
Entoma stanęła na scenie ze złączonymi rękawami.. Podniosła lekko swoja głowa kierując swoje spojrzenie na tłum..
- Dziękuję za te wspaniałe przedstawienie.... - powiedziała donośnym tonem Entoma - Niezmiernie się cieszę widząc tak wiele twarzy przybyłych z tej okazji...Tak wiele istot kierujących się swoją ciekawością i zainteresowaniem... Pozwólcie ze się przedstawię, gdyż jestem przekonana że nie wszyscy mogą mnie znać... Na imię mi Entoma i od teraz będę zarządzać Zakonem jak i tutejszymi terenami... Miło mi was wszystkich poznać...
W ty momencie wykonała lekko ukłon w stronę widowni
- Mam ogromną nadzieję, że nasza współpracować będzie niezwykle owocna... - dodała uroczym tonem - Gwarantuje bowiem że jeśli obejdzie się bez żadnych problemów i niejasności to wszyscy będą szczęśliwi... I nikomu nic sie nie stanie...
- Tsss.... Kto pytał? - syknęła rzucając na niego kątem oka chłodne spojrzenie. Nie cierpiała takich natrętów... Miała juz wystarczające doświadczenia z Lorenzo który doprowadzał ją do szału.... Nie chciała mieć powtórki z rozrywki - Nie obchodzi mnie twoja biografia...
Po chwili wzięła łyka z kielicha i rzuciła spojrzenie już na Ibrahima który siedział naprzeciw niej.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz Ibrahimie... Obawiam się możesz oczekiwać ode mnie zbyt wiele... - powiedziała spokojnym tonem
Dowódca nie zareagował na krzyki Vanessy.. Jej ciało równiez nie wywarło na nim żadnej reakcji.. Podrzucił sobie jej zdobionym nożem w ręce.
- No proszę.... Czyżby cię strach obleciał? Ach...Słusznie... W końcu do twojego umysłu dotarło... Bodźce i nerwy zadziałały... Dobrze.... Bardzo dobrze!... A więc to oznacza, że zamierzasz w końcu mówić? - zapytał mrocznym tonem dowódca po czym pstryknął palcami a jego dwaj strażnicy natychmiast wyprowadzili kolejne potęzne ciosy w ciało związanej Vanessy.. Pierwszy wycelowany prosto w twarz.. drugi w brzuch a trzeci prosto w jej krocze... Każdy z ciosów osiłków był tak mocny że bez problemu mógłby obalić każdego człowieka.... Vanessa czuła ogromny ból z każdym uderzeniem.. Czułą ze na jej ciele pojawiają sie siniaki... Zakaszlała krwią...
Dowódca zmrużył oczy i podszedł krok bliżej.
- Czekam więc... Mów co wiesz... Wszystko.... Jeśli bedziesz grzeczna to moze pozwolę Ci żyć... - mówił poważnym tonem obracając dla zabawy nożem w dłoni.
Vanessa zaczeła rozumieć że nie ma do czynienia z jakimś zwykłym elfem... Ten dowódca był inny... Same jego spojrzenie wywoływało u niej jakiś dziwny lęk... Przełknęła ślinę...
Elfy rozglądały się jak w amoku... Kilkoro z nich wyciągnęło broń... Stali w bezruchu i nasłuchiwali... Panowała głucha cisza którą przerywało jedynie ciche jęki Zakiry...
- Coś nadchodzi.. - powiedział jeden z elfów
- Potwór morski? - zapytał inny jednak nie otrzymał od nikogo odpowiedzi..
Nagle od połnocy mgłę przeciął potężny cień... z ciemnosci wyłoniła się ogromna sylwetka... elfy zamarły ze strachu... Prosto w nich płynął wielki i potężny okręt i nie planował sie zatrzymać...
- JASNA CHOLERA! - krzyknął przerażony elf i natychmiast pobiegł najszybciej jak mógł do steru aby zmienić kurs jednak było już za późno..
Ogromny okręt wszedł w statek elfów jak niepowstrzymany lodołamacz. Uderzenie było tak potężne że statek został przebity na połowę... Wszystko zaczęło tonąć i popadać w drzazgi.. połowa elfów od uderzenia wyleciało za burtę, reszta przewróciła się i wiło po podłodze turlało sie po podłodze bowiem tonący statek zaczął sie przechylać.
Zakira również poczuła uderzenie nawet pomimo tego, że cały czas jej ciało trzymało łańcuchy... Niemalże wyrwało jej ręce i nogi... Ból od zaciskających sie łańcuchów pod wpływem zderzenia okrętów był nie do zniesienia... Ryknęła z bólu na całe gardło.. Jej krzyk był jednak zagłuszony przez cały huk, chaos i nawoływania elfów..
Nagle z potężnego okrętu zaczęły wystrzeliwać liny. Elfy domyślały sie co to znaczy
- ABORDAŻ! - krzyknął jeden z zołnierzy - Za broń!
Elfy nie były jednak kompletnie przygotowane na to co miało nastąpić za chwile... Na ich tonący statek, zjeżdżając po linach weszli w pełni uzbrojeni wojownicy... Nie byli to jednak ludzie Isabelli ani cesarscy wojownicy... byli to...
- NIEUMARLI! - krzyknął przerażony elf i natychmiast sie cofnął widząc upadłych.. Miecz wyleciał mu z ręki.. Nieumarli jednak zabuczeli mrocznie i rzucili sie bez słowa na przerażonych elfich bandytów.. Masakrowali ich jeden po drugim... Żaden z nich nie miał najmniejszej szansy...Głowy elfów latały na prawo i lewo.... Ci którzy wylecieli za burtę zostali powystrzelani jak kaczki... W końcu nie ostał sie nikt... poza związaną Zakirą.. Nieumarli przez ten cały czas kompletnie ją zignorowali, teraz jednak gdy przeszukali cały statek i nie znaleźli nic wartościowego podeszli do rozebranej i skatowanej wampirzycy..., Patrzyli na nią przez chwile w milczeniu po czym jeden z nich przeciął mieczem łańcuchy którą ją trzymały.. Zakira natychmiast upadła na ziemię kompletnie bezwładnie... Ten z nieumarłych który ją uwolnił, chwycił ją i zarzucił na plecy jak worek kartofli, po czym cała grupa wróciła na okręt macierzysty po linach...
Magister który całą noc zabawiał się z kelnerkami w barze, w końcu o samym świcie opuścił lokal lekko rozespany... Czuł że ma dosyc mocnego kaca... Wczoraj dosyć mocno popił i w końcu w pewnym momencie film mu sie już urwał... Nie pamiętał dokładnie kiedy... Dopiero po chwili przypomniał sobie że był wtedy razem ze Żniwiarzem i rozmawiali wspólnie o Szefowej i jej planach... Aktualnie nie miał zielonego pojęcia gdzie był jego znajomy łowca głów, ale spodziewał sie tego że ten nie bedzie na niego czekał całą noc... Wiedział ze musi sie ogarnąć i wrócić do bazy Szefowej... Był ciekaw co ta kobieta ma dziś mu do zaoferowania... na samą myśl wracał mu wigor...
Neloth zmarszczył brwi.. To co słyszał kompletnie mu sie nie podobało.
- Co to znaczy że na mnie czeka? - zapytał - Wiedział że przybędę do niego po pomoc?
- Tak... dokładnie tak... - odparł zwiadowca i uśmiechnął się szyderczo
Wojna skierował swoje spojrzenie na Nelotha i położył swoja masywną dłoń na jego ramieniu. Neloth natychmiast się wzdrygnął.
- Nie traćmy czasu Królu... Wsparcie nam jest pilnie potrzebne...Chyba nie zamierasz teraz zrezygnować... mam racje? - zapytał Wojna a jego oczy błysneły
- Hah... Oczywiście, że nie.... Idziemy... Oczywiście, że idziemy.... - rzekł nerwowym tonem Neloth przewracając oczami.
Lodowe Elfy opuściły swoją broń.
- Za mną proszę... Marny Królu... - powiedział zwiadowca i machnął ręką aby za nim szli - Trzymaj się ino blisko... Jeden niewłaściwy ruch a nim mrugniesz to będziesz mieć juz siedem strzał między żebrami... raczej chciałbyś tego uniknąć...
Neloth nie odpowiedział... Wziął głęboki oddech po czym ruszył za zwiadowcą który prowadził i jego i Wojnę do wnętrza osady...
Tłum zaczął się zastanawiać kim jest ten nowy lider o którym mówił Harold.. Logicznie rzecz ujmując wybór nie powinien być zbyt wielki... Niewiele istot mogłoby posiadać takie stanowisko... Niewiele na nie zasługiwało... Niewiele było wystarczająco potężne...
Harold odwrócił swój wzrok i kiwnął głową w stronę Entomy... Wyciągnął dłoń w jej stronę..
- Oto nasz nowy przywódca... Ten który sprawuje tu od teraz kontrolę... - powiedział donośnie Harold
W tym momencie oczy tłumu skierowały sie na istotę która wchodziła właśnie na scenę... Wszyscy byli w kompletnym szoku... Część myślała ze to jakiś żart... część jedynie kiwała głowami... a inni zaczęli plotkować i szeptać miedzy sobą..
Entoma stanęła na scenie ze złączonymi rękawami.. Podniosła lekko swoja głowa kierując swoje spojrzenie na tłum..
- Dziękuję za te wspaniałe przedstawienie.... - powiedziała donośnym tonem Entoma - Niezmiernie się cieszę widząc tak wiele twarzy przybyłych z tej okazji...Tak wiele istot kierujących się swoją ciekawością i zainteresowaniem... Pozwólcie ze się przedstawię, gdyż jestem przekonana że nie wszyscy mogą mnie znać... Na imię mi Entoma i od teraz będę zarządzać Zakonem jak i tutejszymi terenami... Miło mi was wszystkich poznać...
W ty momencie wykonała lekko ukłon w stronę widowni
- Mam ogromną nadzieję, że nasza współpracować będzie niezwykle owocna... - dodała uroczym tonem - Gwarantuje bowiem że jeśli obejdzie się bez żadnych problemów i niejasności to wszyscy będą szczęśliwi... I nikomu nic sie nie stanie...
![[Obrazek: 9d558f588e441d64f14225895b237f36.jpg]](https://i.ibb.co/gM7NNrQW/9d558f588e441d64f14225895b237f36.jpg)