Naberal właśnie wyszła z łazienki. Zajęło jej to jakieś 10 minut... Większość czasu tam przebywając myślała jednak głownie nad tym jak ułożyć swoje włosy. Co prawda miała kilka pomysłów.... mogła przecież lekko pofalować końcówki albo nawet zwinąć je w długi warkocz... ale ostatecznie zdecydowała się trzymać przy swojej pierwotnej fryzurze. Gdy podeszła do swojego lóżka wyciągnęła z szafki nocnej białą chustę i stanęła przed lustrem gdzie oplotła nią swoje włosy od tyłu, tworząc tym samym jej charakterystyczny duży kucyk.
Przez chwile przeglądała sie przez lustro aby sprawdzić czy dobrze to zrobiła.
- Hmmm.... - mruknęła cichym tonem Naberal - Coż... Lepiej nie bedzie...
Po tych słowach westchnęła lekko i podchodząc do swojej szafy wyciągnęła z niej swój nowy, świeży służbowy strój. Szybko ściagneła z siebie swój szlafrok i położyła go na wieszaku a następnie założyła na siebie swój strój w tym pończochy, buty, rękawiczki oraz swoją suknię.
Gdy była już gotowa, poscieliła swoje lóżko i usiadła na nim przez chwile myśląc. Zastanawiała sie czy to nie odpowiedni moment aby skontaktować się z Ignathirem.. Wiedziała bowiem że ten rozpoczął już swoją kampanię w wymiarze Altary. Nie ukrywała swojej ciekawości w tej sprawie... W szczególności, że nie była w stanie wyczuć w zamku obecności Ptolemego oraz Shizzu...
Lupus kiwnęła głową i teleportowała sie do swojego pokoju zostawiając Isabellę samą. Dziś miał być doprawdy ładny dzień.. prognozy okazały sie byc prawdą.. Lupus zamierzała przeznaczyć większą część dnia na odpoczynek i relaks.. Wczorajszy dzień był bowiem dla niej wyjatkowo pełen wrażeń... dziś więc nie zamierzała zbytnio nic robić.. Po prostu chciała udać sie na plażę by poleżeć na słońcu i odetchnąć swieżym powietrzem.
Natychmiastowo wiec przebrała się zakładając na siebie swoje nowe czarne bikini które wcześniej nie miała okazji założyć. Lupus uśmiechnęła sie pod nosem, wiedziała bowiem ze leży ono na niej znakomicie i z pewnością bedzie przyciągało uwagę...
Dodatkowo załozyła na siebie powierzchownie biała bluzkę z dużym dekoltem oraz owinęła się dookoła pasa rękawami swojej czarnej bluzy. Do półki sięgnęła po czarne okulary przeciwsłoneczne oraz ubrała na głowę biały słomiany kapelusz. Pozostałe potrzebne jej rzeczy - w tym olejki oraz balsamy schowała do niedużej torebki która założyła na ramię.
Lupus była w pełni gotowa... Zaśmiała sie pod nosem.
- Pora na odrobinę relaksu... - powiedziała sama do siebie zadowolonym tonem. Za chwile miała sie teleportować na Wielką Plażę przy Arkham
Okręt Nihila płynał już dłuższą chwilę przez ocean. Dowódca Nieumarłych w spokoju siedział w swojej kajucie i czytał stare zapiski ze swoich podróży z przed kilku lat. Podróż mijała spokojnie. Nieumarli krzątali się po pokładzie.. Przy wykonywaniu swoich obowiązków dodatkowo rozmawiali ze sobą na różne tematy. Nihil jednak ich nie słuchał... skupiony był na swojej własnej lekturze.
Entoma szła przodem w milczeniu nie skupiając się na Galthranie który szedł za nią.. Co jakiś czas rzucała okiem na mijane przez nią uliczki. Coraz bardziej dziwił ja fakt ze w pobliżu nie było ani żywej duży.
- Jesteśmy już nie daleko.. - powiedziała Entoma spokojnym tonem
Suguru medytował. Nagle zwój na jego ścianie zapłonął zielonym ogniem. Oznaczało to że jeden z pozostawionych przez niego na zewnątrz duchów wyczuł silną energię magiczną. Jednakże mimo iż zdarzały się przypadki gdy ktoś zbliżał się przez przypadek do ich siedziby, zwój nigdy nie palił się aż tak mocno.
Wskazywało to na bardzo silną magię...
- Wygląda na to że mamy gości... - Powiedział Geto, po czym zaczął mobilizować swoich ludzi.
Tymczasem Lorenzo przejechał przez miasto z hotelu i po chwili wjechał na tajemną drogę prowadzącą pod zamek... za moment już wjechał autem przez bramę i podjechał pod ogromny garaż Isabelli gdzie stały jej auta... zatrzymał auto przed garażem, a po chwili czarne drzwi uniosły się w górę... Lorenzo wysiadł i stanął obok auta. Obszedł je wolno dookoła.
- Hehe doskonale... żadnej ryski... świetny ze mnie kierowca... - powiedział zadowolony. Mimo że auto należało do Isabelli to jak najbardziej je szanował i cenił, nie był durnym rozpuszczonym dzieciakiem... znał wartości... dodatkowo bez problemu mógł wziąć kierowcę który wszędzie by go zawiózł, jednak uwielbial prowadzić a zwłaszcza takie auto... sama Isabella zresztą też jeździła bez kierowcy...
Stanął spoglądając na auto i skrzyżował ręce...
Galthran pokiwał głową i nieco zbliżył się do Entomy...
- Masz jakiś... plan? Entomo? - spytał nieco zaciekawiony... samo Cerberus również było niesamowitym miastem i podobało mu się...
Drakkan natomiast dzisiaj nie ubrał swojego uzbrojenia Wezyra... potężnego... dzisiaj założył czarne spodenki kąpielowe, białą koszulę w której lekko wywinął rękawy i lekko rozpiął ją nieco odsłaniając swoją świetnie zbudowaną klatę, także wziął czarne okulary przeciwsłoneczne i jeden ręcznik... zamierzał bowiem udać się na plaze... doskonale pamiętał słowa Lupus do niego... To utkwiło mu w głowie I zamierzał to koniecznie sprawdzić...
- Moze mam... moze nie... - odparła obojętnym tonem Entoma i wzruszyła ramionami cały czas idąc na przód. Na zamierzała zdradzać co zamierza osiągnąć poprzez możliwą konfrontację twarzą w twarz z Suguru.
- Wszystko sie dopiero okaże... - dodała - Jeżeli bedzie głupi, to go zabije... a jak będzie inteligentniejszy niż przeciętny ludzki pasożyt no to cóż... być moze każdy rozejdzie się bez zwady...
Lupus dla pewności przejrzała się jeszcze parę razy w lustrze oraz nałożyła na siebie ponownie odrobinę swojego charakterystycznego zapachu będącego silnym afrodyzjakiem, chwyciła ręcznik pod pachę i przeniosła się prosto na plażę. Praktycznie od razu dobiła do niej tropikalna morska bryza oraz szum fal... Plaża była wspaniała.. piasek był złocisty a na plaży nie było śmieci. Z racji iż była poranna pora nie było też na razie zbyt dużo ludzi.. skwar był jednak już wyczuwalny... Słońce było ostre i piekło niemiłosiernie... a niebo było kompletnie bezchmurne. Lupus lubiła jednak jak jest gorąco... była to dla niej wręcz idealna pogoda..
Nie tracąc czasu rozłożyła swój ręcznik na piasku zajmując sobie miejsce pod dużym kolorowym parasolem.
Kilka osób już zdołało dostrzec jej obecność... Ona się tym jednak nie przejmowała. Usiadła wygodnie na ręczniku i spoglądała na morze z uśmiechem na ustach. Na razie siedziała jeszcze w swojej koszuli... zamierzała poczekać, aż zrobi jej sie odrobinę cieplej...
- Hahaha - zaśmiał się w głos Galthran, słowa Entomy wprowadziły go w niesamowity nastrój i mocno rozweseliły, malutka pokojówka jeszcze mocniej na niego zadziałała...
- Podziwiam twój styl bycia Entomo... doprawdy urzekający... - rzekł mrocznym tonem w kierunku malutkiej... fascynowała go.
Tymczasem Drakkan kiwnął wolno głową a po chwili teleportował się na plażę... momentalnie poczuł przyjemny wiatr i powietrze... przeszedł kawałek po piasku... za moment jednak przystanął... tak jakby coś poczuł... obecność Lupus... poczuł, że faktycznie może tu być, że nie kłamała... nie zażartowała sobie... w tej chwili uważnie zaczął się rozglądać... szukał jej wzrokiem... rozglądał się jakieś 3 minuty... w końcu jednak dostrzegł w oddali kobietę siedzącą pod sporym kolorowym parasolem...
- Jesteś... - powiedział mocno ucieszony i zaintrygowany... wolnym krokiem ruszył w tym kierunku...
Lorenzo kiwnął głową, chciał już wjechać autem do garażu... w tej chwili jednak usłyszał w głowie głos Isabelli...
- Przyjdź do sali tronowej... nie wjeżdżaj samochodem do garażu... - powiedziała.
Książę zdziwił się na te słowa nieco... rozejrzał się i westchnął, a po chwili teleportował się pod wejście do sali tronowej... za moment już zapukał do drzwi...
- Wejdź Lorenzo... - rzekła spokojnym tonem Isabella
Książe otworzył drzwi i wszedł do środka, pochylił głowę przed Isabellą i uśmiechnął się.
- Matko, świetnie cię widzieć o poranku! Promieniejesz, pięknie wyglądasz! - powiedział zadowolonym tonem i szybko podszedł do jej tronu, chwycił jej prawą dłoń i ucałował.
Isabella uśmiechnęła się i przejechała dłonią po jego prawym ramieniu.
- Witaj synu... też się cieszę... - odparła wolno. - Opowiadaj.. jak impreza w Grand Royal Hotel? - dopowiedziała
- Urzekający? Styl bycia? O czym ty w ogóle gadasz ? - zdziwiła się Entoma zatrzymujac się w miejscu. Kątem oka odwróciła głowę za siebie w ogole nie rozumiejąc co Galthran do niej za głupoty gada.. W jej oczach zachowanie rycerza było coraz dziwniejsze i było w nim coraz mniej jakiejkolwiek logiki. Nie rozumiała tego. Zaczynało ją to poniekąd irytować.
- Przestań robić do mnie maślane oczy albo pożałujesz! - syknęła Entoma, a jej oczy błysnęły czerwonym blaskiem
Lupus tymczasem położyła się wygodnie na ręczniku i skrzyżowała swoje nogi i założyła swoje czarne okulary przeciwsłoneczne.
- Znakomicie....- powiedziała sama do siebie - To jest życie....
Leżała tak wygodnie przez dłuższą chwile. Tymczasem coraz więcej osób pojawiało sie na plaży.. Lupus z minuty na minutę zaczeła posiadać coraz to większą liczbę gapiów którzy szemrali między sobą podziwiając jej urodę i figurę.
Słońce według Lupus było jeszcze zbyt słabe aby się opalać.. dopiero w południe będzie ku temu idealna pora gdy słońce będzie najwyżej. Oczywiście nie spieszyło jej się.. zamierzała tu spędzić w końcu cały dzień...
Ignathir przez jeszcze chwilę patrzył jak Gargantua kończy niszczyć Morgun... Z miasta już bowiem nic nie zostało.. tak samo jak i z jego mieszkańców.. wszyscy zginęli...
około 70 000 ludzi zostało zabitych przez przemarsz tytana. W miejscu gdzie jeszcze chwile temu tętniło zycie, teraz były ruiny i jedynie unosił się się ciemny dym oraz gęsty pył...
- Ptolemy... - zaczał Ignathir
- Słucham mój Panie?
- Jakie jest kolejne najbliższe miasto? - zapytał
Ptolemy szybko otworzył swój notatnik i zaczał przesuwać kartki.
- Hmm... Cadilla... - odparł - 20 kilometrów na północny zachód... potem z tego co widzę są jeszcze trzy większe miejscowości, dwie mniejsze wioski i trafimy już do bram stolicy Altary...
Ignathir pokiwał głową. Od poczatku spodziewał się że kampania moze trochę potrwać. W końcu w takich królestwach nie ma tylko jednego miasta. Miejscowości jest wiele, a jego celem od początku nie było zniszczenie samej stolicy, a wszystkich ostoi ludzkości... Nie zamierzał zostawić tu nawet jednej osady.. Wszystkie miały zostac zlikwidowane.
- Rozumiem... - odparł arcymag - Shizzu udaj sie tam natychmiast i rozpocznij już ofensywę...
- Jak rozkażesz... - odparła Shizzu pochylając głowę, po czym teleportował się.
- Moj Panie.. wybacz, ale dlaczego nie zaatakujemy pierwsze stolicy? Nie byłoby wtedy szybciej i łatwiej? Byc może ludzie sami poddali by się wtedy pod nasza wolę. - rzekł Ptolemy
- Być moze... ale nie o to tutaj chodzi... - odparł Ignathir - Chcę aby Azzar wiedział że jego królestwo jest stopniowo wymazywane z egzystencji... kawałek po kawałku.. Chcę aby odczuł trwoge i strach, że wróg nadchodzi i stopniowo zbliża sie ku bram jego zamku...
Ptolemy pokiwał głową. Był pod coraz wiekszym wrażeniem przemyśleń swojego stwórcy.
- Po za tym... swego czasu miałem wizję przyszłości... zamierzam ją za wszelką cenę spełnić... W tym celu musze wyeliminować wszystkich... Ten wymiar musi zostać wykarczowany z ludzkich chwastów...Nie moze sie ostać nawet jeden... Temu też wszystkie miasta i wsie muszą zostać zniszczone.. Jezeli chce stworzyć coś nowego, pierw musze zniszczyć to co stare...
- Rozumiem... - odparł Ptolemy.
Arcymag popatrzył na swojego sługe przez chwilę po czym z powrotem odwrócił wzrok. Nagle jednak Ignathir przyłożył rękę do twarzy. Otrzymał bowiem wiadomość poprzez telepatię. Była to Naberal.
- Mój Panie... wybacz jesli przeszkadzam..
- Naberal? Czy coś się stało?
- Nie... Po prostu.. Chciałam wiedzieć jak idę postępy... Czy wszystko idzie w porządku... Wybacz proszę moją ciekawość...
Ignathir zaśmiał się. Zatroskanie Naberal oraz jej ciekawość doprawdy była bowiem urocza.
- Nie musisz się obawiać Nabe... - powiedział arcymag - Wszystko idzie zgodnie z planem... Gargantua zniszczył juz jedno miasto... ruszamy zaraz na kolejne.. stopniowo az dojdziemy do stolicy...
- Oh.. Dobrze wiedzieć... - odparła Naberal
- Nie musisz się przejmować naszymi działaniami tutaj... Pamietasz chyba co Ci powiedziałem Nabe... Masz odpoczywać.. zrelaksować się... taki był mój rozkaz...
- Tak.. tak pamiętam mój Panie...
- Cieszy mnie to... jezeli to wszystko to skontaktujemy się później... Bedą Cię informował na bieżąco o znaczniejszych sukcesach...
- Dziękuje lordzie Ignathir...
- Nie ma za co...
Po tych słowach opuścił rękę kończąc rozmowę ze swoją służącą. Zaśmiał sie pod nosem.
Ptolemy popatrzył na niego zainteresowany.
- Coś sie stało mój panie? - zapytał
- Heh.. Nie... jedynie Nabe sie stęskniła... - odparł - Ona to zawsze wie jak mi poprawić humor...
Entoma zbliżała się coraz bardziej. Kolejne stworzenia magiczne i bariery dawały coraz to kolejne znaki. Suguru oraz jego ludzie czekali zaraz w wielkiej komnacie za wejściem.
Geto siedział na dużym lewitującym stworzeniu aby na wypadek konfrontacji mieć przewagę. Nie chciał jednak walczyć z innym czarodziejem. Uważał że przelewanie magicznej krwii jest ogromną stratą i szczerze szanował nawet swoich przeciwników.
Dał znać swoim ludziom by nie atakowali pierwsi.
Galthran zacisnął pięść...
- Entomo! Nie jestem zwykłym rycerzem... jestem czarnym rycerzem, należę do pradawnego i potężnego zakonu... każdego kto stawał mi na drodze bezlitośnie morduję... śmierć otula absolutnie każdego... bezlitośnie wysysam życie z przeszkód stających mi na drodze... - mówił.
- Ty również miażdżysz pluskwy stające ci na drodze... dlatego tak bardzo twoja osoba mnie urzekła... - dopowiedział krocząc za malutką - Skupmy się teraz jednak na naszym celu... pragnę cię wesprzeć i asystować... - rzekł zaintrygowany sprawą.
Drakkan przeszedł spokojnie kawał plaży i po chwili dotarł do miejsca gdzie na ręczniku pod parasolem leżała Lupus... wolno zaczął się zbliżać uważnie ja oglądając... wyglądała niesamowicie... uśmiechnął się a po chwili przystanął nieopodal pokojówki...
- Lupus... - rzekł cicho i spokojnie.
Entoma przez chwile słuchała słów Galthrana stojąc bez ruchu i wpatrując sie w jego twarz. Nadal nie miała jednak co do niego pełnego zaufania. Znała go za krótko... a poza tym zachowywał sie dziwnie.. Nie rozumiała dlaczego ten tak bardzo się w nią wpatruje... Nikt o zdrowych zmysłach by przeciez tak nie robił... Nikt nie patrzył by na nia w ten sposób... Na razie jednak zamierzała te myśli zachować na później.
- Tsaa.... Nie pytałam cię o twoją biografię... Nie interesuje mnie to... - odparła i odwróciła głowę. Nie mówiąc nic więcej ruszyła przodem. Nagle skręciła w dosyć ciemną boczną uliczkę. Promienie słoneczne tutaj nie docierały... To jednak nie było dla niej większym problemem.... Doskonale widziała nawet w kompletnej ciemności.. Po chwili marszu zatrzymała się - dotarła bowiem na miejsce. Przed nią była brama... taką samą widziała w wcześniej w głowie sługusa.
- To tutaj.... - powiedziała sama do siebie spoglądając na bramę.
Lupus usłyszała jakiś szept. Jej oczy były zamknięte, ale słysząc swoje imię szybko je otworzyła. Zsunęła lekko swoje okulary przeciwsłoneczne prawą ręką po nosie i wolno podniosła swoje plecy z ręcznika wracając tym samym do pozycji siedzącej.
- Huh? - jęknęła rozglądajac się na boki.
W tej chwili dostrzegła obok siebie Drakkana.
- Oh? Drakkan? A to ci niespodzianka... - powiedziała ze słodkim uśmiechem na ustach. - Nie przypuszczałam, że jednak się odważysz pojawić...
Prawa ręką przytrzymała swoje okulary na nosie i zmrużyła lekko oczy oglądając ubiór Drakkana od stóp do głów.
- I... Oh.... No.. no... Nieźle się ubrałeś... - dodała Lupus - Jestem pod wrażeniem....