MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Yunna odwróciła się tyłem do Pellara i Ignathira i skierowała swoje spojrzenie na górę. Nie wydawała się w żadnym stopniu przejmować zdziwieniem i zaskoczeniem swojego brata.. Sam fakt, że zdołał przeżyć nie zbyt jej się podobał i nie ukrywała tego po swoim zachowaniu.. Miała świadomość bowiem że jeśli dowie się prawdy o tym co uczyniła z pewnością ją znienawidzi. Nie żeby ją to jednak zbytnio obchodziło.... Jej poprzednie życie się dla niej kompletnie juz nie liczyło.. tak samo jak osoby które z nim były związane... Dla Yunny liczyła sie teraz jedynie przyszłość... Przyszłość którą sobie wymarzyła... u boku Najwyższego... i nikt nie mógł jej w tym powstrzymać... nawet jej własny brat...
- Doprawdy wspaniałe miejsce... Rozumiem, że będę mogła tu od tej chwili pozostać? - zapytała Yunna spoglądając kątem oka na arcymaga - Chyba nie zamierzasz mnie znów zostawić w tamtym rozpadającym się zamku mój Panie... Nie dałabym rady.... Nie wytrzymałabym ponownie tej rozłąki...
Ignathir słysząc jej słowa mruknął pod nosem.
- Tak... Od tego momentu pozostaniesz tutaj... Wydam rozkaz aby przygotowano dla ciebie komnatę... - powiedział Ignathir
Yunna uśmiechnęła się szyderczo i zachichotała lekko. Była niezwykle zadowolona, że od teraz bedzie mogła być tak blisko swojego absolutnego lorda.
- Ach.. Coż za ulga... Dziękuje mój Najwyższy.... - odparła a jej oczy błysnęły karminową czerwienią.
Pellar który słuchał ich rozmowy cały czas obserwował zachowanie Yunny. Nie miał pojęcia co się stało z jego siostrą w takim krótkim okresie czasu ale z pewnością jej umysł zawładnęła jakaś kompletna obsesja na punkcie Nieumarłego Króla. Nie podobało mu się to... i to ani trochę. Nie miał pojęcia co było już prawdą a co fikcją ale zamierzał się za wszelką cene dowiedzieć co dokładnie się stało gdy zginął w bitwie pod fortecą Ceedy. Wszystko bowiem wskazywało na to że Ignathir nie powiedział mu do tej pory całej prawdy a Yunna była w to wszystko zaangażowana od samego początku... Czy to możliwe, że jego własna siostra zdradziła swoje królestwo i rodzinę? Czy jej słowa o poświęceniu królestwa były naprawdę adekwatne? Czy być może kryło się za nimi coś więcej niż widać na pierwszy rzut oka?
Rycerz spojrzał na Ignathira i zacisnął pięści.. Nie tak wyobrażał sobie spotkanie ze swoją siostrą...
- Co to ma znaczyć.... - powiedział Pellar cicho w strone arcymaga - O co tu chodzi.... O czym ona mówi.... Nie powiedziałeś mi chyba czegoś istotnego...
Ignathir słysząc jego słowa kiwnął wolno głową spoglądajac na Yunne która odeszła kawałek dalej i rozglądała sie po jego sali tronowej
- To prawda... Są pewne rzeczy które trzymałem w tajemnicy... - rzekł Ignathir - Domyslam sie co sobie myślisz i doskonale to rozumiem...
- W takim razie wytłumacz mi to... - syknął Pellar
- Wytłumacze.... ale nie teraz... - odparł Ignathir poważnym tonem - Dla twojej siostry to nowe miejsce... Musi się dopiero odnaleźć w nowym środowisku...Bedzie potrzebowała mojej pomocy... Potem porozmawiamy na osobności... Opowiem Ci wszystko ze szczegółami...
Pellar słysząc to rozluźnił swoje dłonie i syknął pod nosem.
- Oby tak było... - odparł Pellar wyraźnie zdenerwowany


Księzna Felicia zmrużyła oczy obserwując Khajita. Zmierzyła go swoim wzrokiem spoglądając na jego twarz... Nie była w stanie jednak nic z niej wyczytać. Nie wiedząc czemu wyczuwała od niego jakąś dziwną aurę magiczną.
Natomiast Ptolemy nie przejmując się spojrzeniem księżnej wyciągnął z kieszeni papirus i rozwinął go ujawniając znajdujące sie tam zapiski. Chwile potem wręczył go do ręki Księżnej, a ta lekko zdzwiona zaczeła czytać co jest tam zapisane
- Przekazywałem już te informacje posłańcowi, ale chciałbym Ci je przedstawić też osobiście ze szczegółami... Wszystko bowiem wskazuje na to ze miasto Tharibb zostało zaatakowane...
- Naprawde myślisz, że starty w ludziach mnie obchodzą? Nic dziwnego, że nadal jesteś szeregowym mój Drogi... - odparła prześmiewczym tonem
Ptolemy uśmiechnął się na te słowa.
- Ależ Pani.. Starty ludzkie to jedynie sam wierzchołek góry lodowej... Problem jest o wiele głębszy więc rozsądnie byłoby nie lekceważyć skali tego zdarzenia... Patrzenie na to w tak płytki sposób może z pewnością się zwrócić przeciwko nam...
- Huh? - mrukneła Księżna rzucając spojrzenie na strażnika. Nie do końca podobały jej sie jego słowa. - Sugerujesz że jestem niekompetentna?
- Ależ skąd... - odparł Ptolemy spokojnym tonem - Chcę jedynie uświadomić cię o tym że w tym zdarzeniu jest więcej niż widać na pierwszy rzut oka...
- Na przykład co? - zapytała księżna odkładając papirus na bok.
- Na przykład to, że głównymi ofiarami ataku byli twoi strażnicy.. Tharibb aktualnie jest pozbawione wszelkiej ochrony oraz przede wszystkim wiernych Ci wojowników... Uwzględniając skalę zniszczeń i niezadowolenia społecznego w stosunku do twoich rządów nie wykluczone jest iż społeczeństwo wykorzysta ten moment do buntu i próby obalenia despotycznej władzy... Jak w końcu dobrze wiesz większość ludności żyje w biedzie, głodzie i niedostatku... Nie wystarczy dużo aby ich podburzyć... Wystarczy jedynie pojedyncza zapalna iskra... jeden pomysł.. jedno słowo... a owa iska przerodzi sie w prawdziwy pożar, który ciężko bedzie opanować... Nie sądzisz Pani, że takiej sytuacji lepiej by było uniknąć?
Księżna słysząc te słowa otworzyła szerzej oczy.. Jej twarz nabrał gniewnego i szaleńczego wręcz wyrazu.
- Co?! Jak śmiesz nawet myśleć, że ta banda idiotów jest zdolna by mnie obalić! Wyrżnę ich wszystkich! Nikt nie zabierze mi władzy... Nikt nie ma prawa!
- Mhm... - mruknał Ptolemy i przymknął swoje oczy - Nie wątpie w twoje umiejętności Pani... W końcu jesteś potężniejsza od nich wszystkich... Ale...
- Ale? Ale co?! - ryknęła podnosząc się z tronu i zaciskając pięści
- Coż... Niestety... Są pewne granice których niestety nie jesteś w stanie sama przekroczyć... Pewne limity poza które twoja moc nie sięga.... - odparł Ptolemy otwierając z powrotem swoje oczy...


Entoma odprowadziła wzrokiem trzech komendantów. Obserwowała jak wraz z Galthranem wychodzą z sali i zamykają za sobą drzwi... Osobiscie nie podobał jej się pomysł zachowania całej trójki przy życiu jednak nie wykluczała że może dojść niebawem ponownie do pewnych zmian. Kluczowe z pewnością w tym wszystkim bedzie przybycie Sisyphusa oraz podejmowane przez niego działania.... Na razie jednak nie zamierzał zakrzątać sobie tym głowy... Wiedziała że zanim do tego dojdzie będzie musiała zająć się Callisto... złamać jej wolę i pozbawić wszelkiej nadziei... Właściwie to w swojej głowie miała już pewną koncepcję która niezwykle jej sie podobała i mogłaby sie okazać skuteczna... Sama myśl o tym przyprawiała ją o dobry nastrój...
Isabella odetchnęła lekko... zerkała w plamę krwi i ścierwa która pozostała po Demonie Głód.. kiwnęła wolno głową i zaśmiała się lekko...
- Parszywe bydlę... - syknęła..
W tej chwili do Isabelli podbiegli Gojo i Megumi... wrzeszczeli i machali łapami...
- PANI! CESARZOWO! Wspaniała! - krzyczeli jednym głosem
- Ależ go Pani zniszczyłaś! HAh! Wiedziałem że tak będzie! - krzyczał Megumi
- JA też wiedziałem! Miałem pewność! - wrzeszczał wariackim tonem Gojo
Megumi wywalił mu lekko z bara
- Ja pierwszy gadałem że nasza Cesarzowa poskłada tego bydlaka i nie zostanie nawet draśnięta! - wrzasnął durnym tonem
W tej chwili Zerratu pojawił się nieopodal Isabelli, momentalnie warknął brutalnie i naskoczył do chłopaków... ci ogromnie się przestraszyli i przewalili na tyłki...
- O KUR*A! - zawył Gojo
Zerratu spojrzał na facetów brutalnym i srogim tonem... nie było bowiem godne aby w taki sposób zachowywać się przy Cesarzowej Isabelli... wrzeszczeć, wykrzykiwać, robić durne miny... a tak właśnie się ci dwaj faceci zachowywali... Zerratu był poirytowany ich zachowaniami..
Cesarzowa zerknęła na facetów... westchnęła, nabrała srogiej miny...
- Na kolana.. już... - przemówiła potężnym tonem.
Gojo i Megumi posłusznie uklęknęli na kolanach przed Isabellą...
- Pani.. twoja potęga nie wie co to granice... jesteś wyjątkowa.. - przemówił Gojo - Pozwól.. pozwól zdjąć mi koszulę.. wykonać ku twojej chwale jeden z moich rytuałów.. potem zezwól mi proszę Pani na ucałowanie twoich szat i stóp.. pożądam tego... pragnę tego, największa Cesarzowo.. - przemawiał pełnym odwagi tonem głosu Gojo...
Dwóch facetów coraz mocniej irytowało Isabellę... ich IQ było poniżej jakichkolwiek poziomów... prezentowali sobą jedynie głupotę...
- Pani... Cesarzowo Isabello... proszę, nie pozwalaj jemu.. najpierw pozwól mi.. pragnę jako pierwszy ucałować twoje stopy i dłonie.. wiedz Cesarzowo.. jesteś taka piękna.. silna.. - przemawiał nastolatek
Isabella uniosła dłoń... spojrzała srogo... momentalnie ukróciła to co mówili... zamknęli gęby na sam gest jej dłoni...
- Waszym zadaniem... zadaniem waszej dwójki było pomagać zagubionym ludziom i istotom, mieliście szkolić ludzi w harmonii i pomagać skołatanym nerwom, uczyć medytacji i ogłady.. natomiast wy jedyne co robiliście w mojej krainie to rozbieraliście się przede mną bezskutecznie próbując mnie uwieść... dobrze wiem co chodzi wam po głowach chłopcy... - przemawiała Isabella i mrugnęła ponętnie prawym okiem... Gojo i Megumi rozpalili się... ich twarze były już czerwone... nie mogli nad sobą panować przy Isabelli...
- A potem beznadziejnie radziliście sobie w mojej stolicy.. jedyne co robiliście to pomyłki, szkody i wieczne durnowate wpadki... stwierdzam więc, że wasz byt nie ma dalszego sensu.. skrócę was więc o głowy... - przemówiła ostro Isabella
Gojo i Megumi wytrzeszczyli oczy... byli kompletnie zaszokowani.. niedowierzali
- CO?!?! PANI, ALE JAK TO?! - ryczał Megumi
- DOBRZE SŁYSZAŁEM?!?! JAK TO?! - warknął Gojo i rozerwał kołnierz koszuli, rozpruł swoją koszulę.. zaczynał wariować...
- Nie przesłyszeliście się chłopaki... zawiedliście mnie, nie spisaliście się.. wymierzam więc karę.. nie ma litości.. - odparła Isabella mając w głowie dawne nauki Lorda Carrabotha, także różne słowa potężnych legendarnych nieumarłych... wiedziała bowiem że bezużyteczne istoty należy zniszczyć... byt tego typu osób nie ma sensu...
- PANI BŁAGAM!!! - wył Megumi
- Pochylcie głowy... - przemówiła Isabella bez kszty litości w głosie.
Gojo i Megumi klęcząc przed Cesarzową posłusznie pochylili swoje głowy.. ulegle, bez chwili zawahania... uniżali głowy przed swą Panią..
Młodziutkiemu Megumiemu kapały łzy z oczu... płakał... Gojo zaś był czerwony, wściekły, podniecony, wariował.. jego głowa już całkowicie się zatraciła.. coś w niej pękło... nie był już sobą... oszalał... Megumi zaś mocno płakał...
Isabella zakręciła w swej dłoni Ostrzem Świetlistego... potężne ostrze miecza mignęło w oczach chłopaków...
W tej chwili Isabella zamachnęła się i odcięła głowę Gojo... jego martwe truchło runęło na ziemię, a głowa spadła nieopodal... krew zaczęła się wylewać...
Megumi zawył ze strachu, wrzeszczał, płakał...
- NIEEE, BŁAGAM PANI. NIEEE. GOJO, BRACIE... - wył młodzieniec
Isabella zakręciła Ostrzem Świetlistego ponownie, a następnie ostrym cięciem ukróciła Megumiego o głowę... jego martwe ciało obaliło się na ziemię, a głowa nieopodal... krew również prysnęła... dwaj chłopcy padli martwi u stóp Cesarzowej Isabelli...

[*] Satoru Gojo dodany do cmentarza.
[*] Megumi Fushiguro dodany do cmentarza.

[*] Bernard Wolf, Omen, Ryner Wald dodani do cmentarza.



Hinn zaprzestał już robienia dobrze Zakirze.. wyciągnął swe boskie palce... odsunął się kawałek... Dżinny były nawet nieco zdziwione tym co dostrzegli...
- Intrygująca rzecz... to dziewczę jest niesamowicie potężnie rozpalone i niezaspokojone.. poprzednia zresztą też nie była zaspokojona... - przemawiał Shinn zerkając raz po raz na Hinna i Zakirę...
- Co ci mężczyźni w tej krainie, Shinnie? Cóż to? Ciekawe wnioski... - odparł Hinn rozmyślając jak bardzo kobiety nie są zaspokojone w krainie..
- Wszak przecież w samej Cesarzowej Isabelli również wyczuć mogłem głębokie pragnienia.. jednak jej aura iście potężna, a nie zbliżyliśmy się do niej zbytnio.. aczkolwiek gdy przystanęła przy mnie na pustyni... to wówczas wtedy mogłem wyczuć w niej również co nieco... - przemawiał Hinn... wiedzieli jednak że Isabella może mieć pragnienia tylko wobec samego potężnego Ignathira.. wiedzieli że to kolosalna rzecz w żaden sposób nie do przebicia...
Dżinny kiwnęły głowami.. natomiast młoda wampirzyca nadal się wiła i jęczała... Zakira była kompletnie mokra.. śniła o Nihilu.. śniła jak jest w łóżku z dowódcą nieumarłych... jej umysł kreował sny i wizje bardzo realistycznie... Zakira śniła o tym jak nieumarły dowódca dominuje ją w łóżku.. jak zdobywa każdy centymetr jej ciała, jak posiada ją całą... a ona jęczy z niesamowitych rozkoszy i oddaje mu się w pełni.. Zakira mocno się wiła i jęczała... cały czas...
- Shinnie... musisz osłabić jej sny.. zaćmić... dziewczę się bowiem wykończy.. - przemówił Hinn
Shinn aż się lekko zaśmiał i westchnął, po chwili jednak machnął dłonią i mocno osłabił sny Zakiry... powinny niebawem ustąpić...
- Ciekawa rzecz Hinnie z tymi istotami... - dodał Shinn nawiązując do wcześniejszych słów o niezaspokojeniu... po chwili zerknął prosto w twarz Hinna
- Kolejny punkt naszej wędrówki Hinnie... teraz będzie to coś innego.. będzie to bowiem istota o imieniu Entoma Aureol Zeta... ta istota znajduje się w tym wymiarze... aktualnie jest drugą najpotężniejszą tu istotą zaraz po Isabelli, jestem w stanie to od razu stwierdzić Hinnie... - przemawiał Shinn
Hinn pokiwał wolno głową...
- Mhm.. to może być ciekawe.. wiedz jednak Shinnie że nie zbliżymy się bardzo blisko do Entomy Aureol Zety.. ta istota bowiem ma potężne zmysły, potężne czucie... nie doprowadzimy do żadnych niepotrzebnych potyczek... będziemy musieli ją zweryfikować z dogodnej odległości... - przemówił Hinn kiwając głową...
- Że co? - burknęła gniewnie Księżna Felicia i uderzyła berłem w podłogę - Za kogo ty sie uważasz?! Jak śmiesz mówić do mnie takim tonem!
Ptolemy słysząc jej słowa jedynie uśmiechnął sie pod nosem.
- Nadal nic nie rozumiesz.... No tak... Oczekiwałem zdecydowanie zbyt wiele... - odparł Ptolemy i wzruszył ramionami
Felicia zacisnęła zęby ze wściekłości. Nie zamierzała dłużej słuchać Ptolemego, który cały czas przebywał pod postacią zwykłego strażnika.
- Straż! Straż! Zabrać mi go stąd! Zabrać tego bezczelnego gówniarza! Zabrać i zabić! - krzyknęła donośnie spoglądając w kierunku drzwi.
Ptolemy spokojnie spojrzał katem oka za siebie... Dostrzegł jak drzwi z hukiem sie otwierają i do sali wbiegają uzbrojeni strażnicy zupełnie jak wierne psy na komendę.
- Mhm.... - mruknął Ptolemy - Wygląda na to, że nie ma już większego sensu się ukrywać...
Księżna popatrzyła na Ptolemego nieco zdzwiona jego słowami. Nie wiedziała co ten ma na myśli. Ptolemy podniósł wolno swoją dłoń i pstryknął placami... Natychmiastowo strażnicy którzy biegli w jego kierunku padli martwi na ziemię jak kłody... Felicia otworzyła szerzej oczy nie rozumiejąc co sie stało.
- Co?! - ryknęła - To jakiś żart?!
Ptolemy zaśmiał sie szyderczo po czym dezaktywował swój kamuflaz ujawniając swoją postać demonicznego skryby..
- Huh?! - jękneła księzna kompletnie zdumiona. Natychmiast wycelowała swoim berłem w jego stronę. - Ty.. Nie jesteś moim strażnikiem... Kim ty... Coś ty za jeden!?
- Kim jestem pytasz.... Teraz to już nie ma żadnego znaczenia... - rzekł Ptolemy i gestem dłoni przysunął księżną do siebie chwytając ją za gardło. Ptolemy zaczął ją dusić trzymajac jedną ręką w powietrzu.. Berło od razu wypadło jej z ręki... Wściekłość i pycha która początkowo dominowała w zachowaniu księżnej przerodziła sie teraz w zaskoczenie i strach... Nigdy wcześniej bowiem nie doświadczyła czegoś takiego... Nikt w całym Księstwie nie dorównywał jej w potędze i mocy... Teraz jednak... Nie zdołała nawet rzucić nawet jednego zaklęcia... Nie potrafiła zrozumieć jak to w ogóle możliwe... Nie rozumiała kim jest ten który teraz trzymał ją w garści...
- Powiedz mi... Jak się teraz czujesz? - zapytał Ptolemy zaciskając swój uchwyt - Jak to jest byc kompletnie bezradnym w obliczu nieuchronnej śmierci?
Księżna w tym momencie słysząc na własne uszy te słowa poczuła ogromny strach... Za wszelką cenę chciała się wyrwać i uciec.. Próbowała sie miotać... próbowała sie szarpać... próbowała walczyć... Jej oddech przyspieszył..
Ptolemy jednak jedynie zaśmiał się widząc jej daremne próby.
- Nikt Cię nie uratuje... Chyba zdajesz sobie z tego sprawę? Taka żałosna, podrzędna istota jak ty, nie ma prawa nawet myśleć o tym, że jej władza ma jakiekolwiek znaczenie... Byłaś nikim, jesteś nikim i umrzesz jako nic nie znaczące stworzenie... Zapomniane i pogrzebane w odmętach historii... Pan i Władca moze być tylko jeden i już niebawem te tereny będą należeć tylko do niego... Niestety... nie będziesz świadkiem jego wielkiego triumfu... nie będziesz bowiem żyła na tyle długo...
Oczy Ptolemego błysnęły zielonym blaskiem.. Demon nie miał najmniejszego zamiaru aby oszczędzić władczynie... Jej śmierć była konieczna to realizacji zamierzonego planu... Księżna próbowała krzyknąć... próbowała cos powiedzieć ale nie była w stanie... Oczy jej sie zaszkliły.... To był koniec... Ptolemy zacisnął na tyle mocno swoją dłoń aż usłyszał chrupnięcie kości... Natychmiast poczuł, że jej opór zniknął.. Parsknął pod nosem po czym poluzował ucisk... Ciało Księżnej Felici opadło bezwładnie na podłogę... Ptolemy przez chwile spoglądał na jej twarz... Z jej otwartych, pozbawionych jakiegokolwiek życia oczu spłynęło na podłoge kilka łez..
- No coż... To by było na tyle... - rzekł Ptolemy obojętnym tonem po czym podniósł leżące obok na ziemi berło które nalezało do Księżnej - Hmm.... Ciekawe.. Może Lord Ignathir doda je do swojej kolekcji.... Oh.. i nie musisz wstawać.. sam trafię do wyjścia... Żegnam uprzejmie....
Po tych słowach odwrócił się i ruszył w stronę drzwi dzierżąc berło księżnej w swojej dłoni.


Lupus po kilkunastu minutach wyszła spod prysznica. Owinąwszy się ręcznikiem podeszła do lustra po raz kolejny spoglądając na swoje odbicie. Obserwowała tak je przez dłuższy okres czasu w milczeniu... Nadal nie potrafiła rozumieć co się z nią wcześniej stało... Nigdy wcześniej się tak nie czuła... Dlatego też zareagowała w tak gwałtowny sposób... Teraz jak o tym myslała to być moze jej reakcja była lekko przesadzona... To co odczuwała nie było wcale bolesne... właściwie było wręcz przeciwnie... Może powinna zagłębić się bardziej w tę sprawę i dowiedzieć się co to było? Jej umysł z pewnością miał teraz do przeanalizowania ogromną ilość informacji... To co sie działo w ciągu ostatnich dni było naprawdę przytłaczjące... Chciała choćby na chwile zapomnieć o tym wszystkim... Odpocząć od tych irytujących zdarzeń i problemów które nieustannie się za nią ciągły...
Dosyć szybko zdołał się pozbierać i wychodząc z łazienki przebrała sie na świeże ubrania... Katem oka spojrzała na zegarek na ścianie... Zmrużyła natychmiast swoje oczy... Wiedziała, że powoli nadchodzi godzina w której Lorenzo miał się udać na swoją randkę... Na samą myśl o randkowaniu zbierało ją na wymioty... Po tym wszystkim co ostatnio przeżyła, miała kompletnie dość jakichkolwiek interakcji z płcią przeciwną... Do tej pory bowiem każdy męzczyzna którego spotkała na swojej drodze w tym wymiarze był albo kompletnym idiotą albo miał w głowie jedynie zbereźne myśli... Nie ukrywała w tym swojego zawodu... Mówiąc jednak już o mężczyznach... ciekawił ją fakt co Entoma zdołała osiągnąć z Galthranem... Nie widziała w końcu swojej siostry od dłuższego czasu...


Natomiast Entoma będąc sama w sali obrad, dezaktywowała swój kamuflaż, wracajac tym samym do swojej oryginalnej formy... W końcu nie było tu nikogo i wszystko wskazywało na to że czekał ją wolny wieczór. Zamierzała więc to wykorzystać oddając się medytacji.. Ta bowiem pomagała jej kontrolować swoje emocje oraz wyciszała jej umysł który podatny był na zewnętrzne bodźce...
Przysiadła wiec na ziemi w pozycji skrzyżnej, a jej oczy które emitowały karminowy blask stopniowo przygasły... Jej ciało wolno uniosło się na kilkanaście centymetrów w góre... Entoma w stanie medytacji zaczeła lewitować nad ziemią...
Galthran wyprowadził trzech komendantów na zewnątrz... gdy tylko wyszli od razu usłyszeli huki oczekujących istot... wojownicy wyli...
Komendanci i Galthran ustali w rzędzie... zerkali na istoty...
- KUR*A!!!!!!!! - wyły oddziały
- KUR*A MAĆ!!! - pluli przekleństwami
- GDZIE JEST CZWARTY KOMENDANT?!?!? - wyło wielu wojowników
- WYJAŚNIAĆ!!! - wrzeszczeli i huczeli, wielu było wzburzonych
Komendant którego Entoma mianowała głównym, wystąpił do przodu...
- Morda, bydlaki.. bo pozabijam.. - warknął wściekle - Jesteście teraz wszyscy pod moją komendą... będziecie robić co każę.. wszystkie oddziały... - przemawiał bezwzględnym tonem czując ogromną siłę..


Hinn i Shinn raz jeszcze rozejrzeli się po twierdzy Cassahsa, zaczekali moment aż sny w głowie Zakiry sie nieco opanują, a następnie teleportowali się już z tego miejsca...
Za moment już Dżinny pojawiły się na terenach Bractwa Czarnych Rycerzy... na razie jednak w ogromnej odległości od samej Entomy... ustali na pewnym wzniesieniu...
- Hmm.. a więc teraz Entoma.. to będzie ciekawe.. - przemówił Hinn
Shinn kiwnął głową wolno..
- Doprawdy.. będzie to ciekawe.. - dodał



Lorenzo natomiast dotarł nieopodal Wielkiego Parku Miejskiego... malowniczego i pięknego miejsca.. to tutaj bowiem umówił się na randkę wraz z Emily... książę rozglądał się dookoła, a po chwili dostrzegł w oddali blondyneczkę..
[Obrazek: WlObbom.jpeg]

- Książę! - zapiszczała Emily widząc Lorenzo.. momentalnie podbiegła do chłopaka i wskoczyła na niego, oplotła jego szyję rękami i pocałowała go w usta... bez zahamowań.. pod wpływem emocji i chwili...
Lorenzo aż wytrzeszczył oczy.. był kompletnie zaszokowany... zdziwił się.. nie mógł jednak się oprzeć.. odwzajemnił namiętny pocałunek modelki.. przyssali się do siebie na dłuższą chwilę.. ich randka doprawdy zaczęła się niesamowicie namiętnie.. Lorenzo całując modelkę, położył rękę na jej plecach, po chwili zjechał w dół i dotknął także jej tyłka.. po dłuższym momencie ich pocałunek się zakończył... oczy Emily błysnęły a na jej twarzy gościł ogromny uśmiech... miała zarumienione policzki, Lorenzo również się uśmiechał.. czuł się świetnie.. wiedział że w kąciku ust ma pozostałości mocno czerwonej szminki modelki, jednak nie przejmował się tym..
- Cześć Emily.. nie spodziewałem się takiego powitania.. - powiedział Książę
- Noo.. ughh, wybacz.. nie mogłam się tobie oprzeć.. jesteś zbyt przystojny i wspaniały, mój misiu.. - powiedziała ponętnym i słodkim głosem... atmosfera od pierwszych minut była iście romantyczna i namiętna..
- Ohh.. misiu?.. - odparł wolno Lorenzo zaszokowany.. nikt bowiem tak do niego nie mówił.. westchnął lekko
- Świetnie wyglądasz Emily... niesamowity outfit.. bardzo mi się podoba.. - przemówił książę
Emily ucieszyła się, kiwnęła głową
- Ty również świetnie wyglądasz Lorenzo.. jak zwykle zresztą.. uwielbiam twój gust i szykowność.. - odparła, a po chwili rozejrzała się wolno..
- Park w Arkham jest iście niesamowity.. roślinność jest arcyrzadka, niespotykana.. wszystko wygląda naturalnie i przepięknie, ale jest również mocno bogato i szykownie.. pięknie tu.. ogrom świeżego powietrza i można tu odsapnąć od zgiełku.. - przemawiała modelka
- To prawda... - odrzekł Lorenzo..
- Wiem że nieopodal znajduje się rezydencja twojej mamy... Cesarzowej Isabelli... prawda? - powiedziała nagle ni stąd ni zowąd Emily...
- Cóż.. noo.. tak.. - odparł wolno zdziwiony Lorenzo..





Isabella patrzyła przez moment na martwe truchła.. po chwili kucnęła przy Zerratu i pogładziła go po pyszczku.. Czarny Wilk momentalnie liznął lekko jej dłoń... był ewidentnie dumny i pod wrażeniem swej Pani... Cesarzowa zachichotała lekko..
- No cóż.. pierwsze śmieci z naszej listy zostały zutylizowane - przemówiła wolno nadal gładząc swego przyjaciela po głowie
- Teraz kolej na resztę... - dopowiedziała wolno
W tej chwili Cesarzowa zajrzała do umysłu swego kompana Shohu... Isabella weryfikowała w tej chwili stan rzeczy na froncie z elfami... Isabella widziała jak krucjata i kampania postępuje, jak jej potężne oddziały kroczą do przodu... bez jakichkolwiek pomyłek, błędów czy wpadek... tak jak chciała... oczy Cesarzowej błysnęły zielenią... czuła ogromną potęgę i siłę... wiedziała jak ogromne są jej rozkazy i czyny, jak bardzo rośnie... była pod wrażeniem samej siebie.. od zawsze zyskiwała to czego pragnęła.. nic jednak nie spadało jej z nieba, na wszystko zawsze sobie ciężko zapracowała.. gładziła jeszcze przez moment Zerratu po pysku zerkając w dal... wiedziała że już niebawem pora na kolejne kroki..
Yunna rozglądała się jeszcze przez chwile po sali tronowej po czym z minimalnym uśmiechem podeszła z powrotem do Ignathira.
- Doprawdy wspaniały klimat... - powiedziała Yunna i machneła lekko ręką - Musze przyznać że bardzo mi się podoba... Połączenie stylów i architektury... Nieco mrocznie, ale też i nie przesadnie... tak jak na Najwyższego Lorda przystało...
- Cieszę się, że wystrój trafia w twoje gusta... Jeżeli tego zechcesz to twoja komnata moze zostać przygotowana w podobnym klimacie... - powiedział Ignathir
Yunna kiwnęła lekko głową
- Mhm... Podoba mi sie ten pomysł... Oczywiście jesli nie masz nic przeciwko temu pokusiłabym się potem o drobne modyfikacje... - odparła Yunna spoglądajac mu prosto w oczy
- To bedzie twoja komnata... Nie widzę powodu aby Ci czegokolwiek w tym zakresie zabraniać - rzekł arcymag
- Doskonale! - powiedziała Yunna i klasnęła w dłonie - Nie mogę się doczekać!
- Zamek jest duży i łatwo sie w nim zgubić w szczególności gdy jest sie tu pierwszy raz... Jeżeli chcesz mogę Cie po nim oprowadzić aby potem nie było niepotrzebnych problemów...
- Oh?! - jęknęła Yunna i zmrużyła lekko - Mój osobisty przewodnik.... Nie mogłoby byc lepiej...
W tej jednak chwili Ignathir odwrócił spojrzenie na Pellara który przez ten cały czas siedział cicho.
- Pellar.. Może zechciałbyś nam potowarzyszyć? - zapytał arcymag
Rycerz słysząc pytanie wzdrygnął sie nieco. Zdziwiło go to... jak sie jednak okazje to nie tylko jego. Yunna słysząc słowa arcymaga otworzyła usta i wytrzeszczyła oczy... Szybko syknęła pod nosem wyraźnie niezadowolona... Widac było ze liczyła na prywatną wycieczkę tylko z Ignathirem.. Było to dosyć oczywiste... Nawet Pellar był w stanie wyczytać to z jej mimiki twarzy.
- Um... Coż... - mruknął po chwili ciszy Pellar
- Chyba nie dasz się prosić? Jestem pewny, że Yunna nie ma nic przeciwko.. Prawda?
Yunna natychmiast zareagowała na pytanie Ignathira...Na jej twarzy pojawił się lekki, ale nieszczery uśmiech..
- Tak.... jasne... Im nas więcej tym lepiej....- odparła wampirzyca choć te słowa cięzko przeszły jej przez gardło.
- No... A więc nie ma problemu... Pellar?
Rycerz westchnął głeboko i kiwnął wolno głową.
- Dobrze... Pójdę...
- Świetnie... Cieszy mnie fakt, że doszliśmy do porozumienia... A więc chodźmy... - rzekł arcymag spokojnym tonem i ruszył przodem w kierunku wrót podpierając się swoim kosturem
Pellar i Yunna popatrzyli na siebie nawzajem... Były księżniczka pstryknęła językiem i błyskawicznie odwróciła swój wzrok... Udała sie za arcymagiem w milczeniu. Bez żadnych wątpliwości obecność jej starszego brata niezwykle jej przeszkadzała... Pellar domyślał sie ze na razie nie jest w stanie nic z tym zrobić...
- Ta... świetnie... - mruknął Pellar pod nosem i ruszył się z miejsca jako ostatni.


Ptolemy wychodząc z sali natrafił na kolejne grupy strazników. Osobiście jednak nic sobie z tego nie robił. Nie miało bowiem znaczenia jak wielu by sie na niego rzuciło... nie byli by w stanie go pokonać... Nawet pomimo faktu iż Ptolemy nie należał do najsilniejszych sługów Ignathira, a co ważniejsze nie był w ogole dostosowany do bezpośredniej walki w zwarciu tak jak pokojówki, to wciąż różnica pomiędzy nim a strażnikami księżnej była kosmiczna... Eliminacja każdego z nich była więc dla Ptolemego dziecinnie prosta...
Wielu z nich widząc co sie dzieje zaczeli po prostu uciekać.. Demon nie zamierzał jednak pozwolic aby ktokolwiek na terenie należącym do Złotego Pałacu pozostał żywy... Zamierzał wybić każdego wojownika Księżnej Felicii, tak aby jej kult ostatecznie i definitywnie wyginął... Masakra więc trwała w pełni... Od zaklęć Ptolemego ginęli wszyscy... Nie zależnie jaka była ich rola i stanowisko..
"Śmierć jest sprawiedliwa dla wszystkich". Ptolemy kierował się tą zasadą nie w teoretyczny a w praktyczny sposób...
Hinn i Shinn przez moment stali jeszcze na wzniesieniu obserwując tereny Bractwa... po chwili Shinn przeniósł ich.. na dach twierdzy zakonu czarnych rycerzy... Dżinny pojawiły się na budowli..
- Hmm.. ciekawe.. ogromna potężna aura okiełznała całe te tereny... to wszystko ta Entoma... - przemawiał Hinn dokładnie wszystko czując..
Zerknęli na Galthrana, komendantów i wzburzone istoty wyjące przed twierdzą...
- Zamieszanie, wzburzenia, kłótnie.. .to wszystko ma tutaj miejsce.. - mówili spokojnie
- Entoma.. jest w tej twierdzy.. tam przesiaduje.. - rzekł wolno Shinn.
Hinn kiwnął głową...
- Konieczne jest sprawdzenie tej istoty... również wymagana jest jak najwyższa czujność.. - odparł Hinn..



Isabella popatrzyła raz jeszcze na martwe ciała... wiedziała że zaraz machnięciem dłoni sprawi że wszystkie trzy truchła zamienią się w pył... najpierw jednak.. wiedziała że jest jeszcze jedna osoba... Cesarzowa westchnęła, a następnie pstryknęła palcami i teleportowała w to miejsce siostrę Gojo... Hanako..
Kobieta pojawiła się przed Isabellą, była kompletnie zaszokowana, zachwiała się i upadła na tyłek...
- Cc.. COOO DOOO?! - syknęła groźnie
Kręciła głową na lewo i prawo a po chwili ujrzała spojrzenie Cesarzowej, która patrzyła na nią z góry..
- COOOOOOOOOOOOOOOO?! Cesarzowa?! - zawyła paskudnie Hanako kompletnie zaszokowana i zdezorientowana
- Cisza.. - przemówiła Isabella i machnęła dłonią uciszając kobietę...
- Zerknij za siebie.. - dodała Isabella
Hanako wytrzeszczyła oczy i wolno odwróciła głowę w tył.. zaczęła się trząść... dostrzegła bowiem martwe ciała demona jak i swych braci... zamarła...
- Ccco.. coo tu się.. stttałło.. - jęknęła przerażona Hanako, trzęsła się i dygotała.. czuła że zaraz zwariuje ze wściekłości, zdziwienia i żalu.. jej bracia zamordowani..
Popatrzyła na Isabellę..
- CO TU SIĘ STAŁO?!? - syknęła i poderwała się.. w tej chwili jednak Isabella gestem dłoni ją zatrzymała...
- Na kolana... - przemówiła Isabella wolnym tonem...
W tej chwili Hanako miała już w oczach łzy.. nie mogła się opanować.. w tej chwili uniżyła się i padła na kolana przed Isabellą.. klęczała...
Cesarzowa zrobiła krok do przodu, nie odrywała wzroku od dziewczyny.. przyłożyła dłoń do jej policzka a następnie lekko poklepała, klepnęła po chwili niespodziewanie mocniej i wymierzyła lekki policzek Hanako...
- SSs, aaa! - krzyknęła dziewczyna z bólu, była w kompletnym szoku..
- Hanako.. powiedz mi.. ten cały wasz klan.. doskonale wiem że poświęciliście mu całe wasze życia.. rzeknij mi coś od siebie o waszym klanie.. powiedz mi coś czego jakimś cudem mogłabym nie wiedzieć.. - powiedziała Isabella... wiedziała bowiem że już niebawem i tak klan nie będzie w ogóle istniał..



Lorenzo zerknął w twarz Emily...
- A dlaczego pytasz? - rzekł spokojnie
Emily uśmiechnęła się i przerzuciła oczami
- Nooo... wiesz... ten budynek prezentuje się niesamowicie z zewnątrz.. wygląda majestatycznie, bogato, szykownie... twoja mama ma doprawdy niesamowity gust i styl... zastanawiam się więc jak jest w środku.. - przemówiła modelka
Lorenzo wytrzeszczył nieco oczy, zadziwił się.. nabrał powietrza w płuca...
- Hmm.. rozumiem że cię to ciekawi.. aczkolwiek.. - odparł
- A pamiętasz? Obiecałeś mi też pokazać zamek! Przecież miałeś mnie zabrać do zamku! - dodała Emily słodkim i ponętnym tonem.. jedno jej ramiączko było odsłonięte.. Lorenzo utkwił swój wzrok... Emily wyglądała ślicznie i słodko..
W głowie Lorenzo na jej słowa pojawiły sie myśli... że przecież do zamku nikt nie ma wstępu, Isabella nie daruje.. ma tam bowiem zbyt wiele cennych rzeczy i tajemnic... dodatkowo przecież w zamku żyje Lupus.. ona tam żyje, siedzi w swojej komnacie.. Lorenzo zatrwożył się, że rudowłosa mogłaby ich znowu napaść.. rzucić się na nich... nie chciał czegoś takiego, nie mogło się to już powtórzyć.. Lorenzo bowiem postanowił że chce mieć Emily jako swoją dziewczynę teraz...
- Noo.. cóż.. Emily, wiesz.. te miejsca to jednak jedne z najbardziej strzeżonych i ważnych.. pomimo tego że jestem księciem i synem to Matka i tak nie zezwala mi w pełni na absolutnie wszystko.. latami bowiem wszystko kreowała z dużym wysiłkiem.. poukładała sobie wszystko tak jak od zawsze pragnęła.. cały świat.. czy to miasta, budynki, mieszkańców, wojsko, politykę, prawo, całe życie i świat.. wszystko.. - przemawiał Lorenzo
- No wiem, wiem słodziaku.. wszystko przecież wiem.. - odparła blondyneczka - Chciałam tylko wprowadzić nieco szaleństwa.. żebyśmy zrobili razem jak najwięcej szalonych rzeczy... w końcu uwielbiam twój charakter, Lorenzo.. mam nadzieję że ty mój też.. - przemawiała słodko i radośnie - I.. wybacz jeśli czymś cię uraziłam.. - powiedziała robiąc słodko-smutną minkę..
Lorenzo zaśmiał się lekko.. pokręcił głową.. spoglądał na modelkę..
Lupus przez krótką chwilę stała w miejscu rozglądając się po swoim pokoju. Zastanawiała się co powinna zrobić... Spanie nie wchodziło w grę... Nie miała tez ochoty aby z kimkolwiek rozmawiać...
Jej oczy zatrzymały się na skrzynce piwa którą przyniósł jej wcześniej Zerratu... Mruknęła pod nosem.. Moze powinna skoczyć na miasto i sprawdzić czy coś ją nie zainteresuje... Faktem było że dziś nie miała początkowo zamiaru nigdzie się wybierać ale może jednak powinna... Była nieco głodna.. Nie jadła dzisiaj nic specjalnego... Nie namyślając sie zbyt długo teleportowała się...


Entoma cały czas lewitowała w powietrzu medytując w kompletnej ciszy i ciemności w sali narad... Nawet teraz bedąc w stanie spoczynku mogła z łatwością słyszeć myśli i słowa wszystkich istot znajdujących się na terenie przez nią kontrolowanym... Jej potęga pomimo niepozornego i drobnego wyglądu była zatrważająca... Każdy.. bez wyjatku... Musiał sie z tym liczyć...
Hinn i Shinn kiwnęli głowami... nie obchodziła ich sytuacja istot na tym terenie.. ich celem była weryfikacja istoty imieniem Entoma.. w tym momencie Dżinny teleportowały się i pojawiły we wnętrzu twierdzy... w sali tronowej... znaleźli się po bokach Entomy... dostrzegli że istota lewituje w powietrzu i medytuje.. stali po jej bokach...
- Intrygująca rzecz... - przemówił Shinn wolno obserwując maleńką..
- Malutka, a taka potężna.. maleńka, a taka zacna.. - dopowiedział Hinn... obaj od razu wyczuli że istota ma na sobie kamuflaż.. Hinn wiedział że nie będzie tu możliwości standardowego sprawdzenia jej jak w przypadku dwóch poprzednich kobiet... zmrużył oczy... zaczął się zastanawiać.. zastanawiali się w jaki sposób powinni się za nią zabrać i jak najdokładniej sprawdzić, aby również nie wchodzić z nią w niepotrzebne interakcje...



- Chodź, kotku! - powiedziała słodko Emily i chwyciła Lorenzo za rękę, po chwili para ruszyła spacerem przez park przed siebie...
- Ahh, Lorenzo spójrz tylko.. zbyt rzadko bywałam w tym parku.. a jest naprawdę świetny! - powiedziała Emily zerkając dookoła na różnorodną roślinność i słodkie zwierzątka które raz po raz można było dostrzec...
- Mhm.. doprawdy jest świetny.. cieszę się że tutaj nasza randka się zaczęła.. to dobre miejsce.. - odparł książe
Emily kiwnęła głową.. po chwili zatrzymali się.. spojrzeli sobie głęboko w oczy i ponownie pocałowali... ich pocałunek trwał kilkadziesiąt sekund, Lorenzo całując modelkę gładził prawą ręką jej śliczne blond włosy, plecy, dotknął również ponownie jej tyłka.. Emily jednak to nie przeszkadzało, podobało jej się.. mruknęła lekko.. oderwali się od siebie, a Emily oblizała usta.. oboje się uśmiechali..
- Chodźmy dalej.. - rzekł mocno zadowolonym tonem Lorenzo... para ruszyła spacerem przed siebie..
Entoma ani drgnęła... Medytując wyglądała zupełnie tak jakby była w jakimś transie... Jednocześnie jednak wydobywała się z niej niepokojąca aura... Zupełnie tak jakby doskonale wiedziała co sie wokół niej dzieje...
Hinn i Shinn poczuli się dziwnie... Poczuli na swoich ciałach jakiś dziwny zimny dreszcz... Czuli jakby coś ich obserwowało... coś zaglądało do ich umysłu... Nie czuli nigdy wcześniej czegoś takiego...
- Hinnie.. cóż to.. - przemówił Shinn wyraźnie czując ingerencje mocy w ich ciała.. ich umysły były arcypotężne, niezłamane.. mimo wszystko coś się dobijało..
- Również to czuję... - odparł Hinn.. mrużył oczy i przyglądał się Entomie coraz bardziej z bliska.. machnął dłonią chcąc pogłębić maleńką w większej medytacji aby ta nie była zdolna do kontaktowania się..
- Intrygująca ta istota.. jedna z ciekawszych jakie było mi doglądać.. ma w sobie coś z wyjątkowości.. unikalności.. jednak czy to aby na pewno to czego szukami, Shinnie? - przemawiał
- W tej istocie również dostrzegam rysy i braki na pewnych płaszczyznach.. również nie jest idealna w całości... - przemówił Shinn..
Uważnie przyglądali się maleńkiej... Maciupeńka istota sprawiła że pierwszy raz poczuli większą wyjątkowość.. jednak z każdą minutą odszyfrowali że nie jest to idealna perfekcja...
Przekierowanie