05-September-2025, 11:16:03
Yunna odwróciła się tyłem do Pellara i Ignathira i skierowała swoje spojrzenie na górę. Nie wydawała się w żadnym stopniu przejmować zdziwieniem i zaskoczeniem swojego brata.. Sam fakt, że zdołał przeżyć nie zbyt jej się podobał i nie ukrywała tego po swoim zachowaniu.. Miała świadomość bowiem że jeśli dowie się prawdy o tym co uczyniła z pewnością ją znienawidzi. Nie żeby ją to jednak zbytnio obchodziło.... Jej poprzednie życie się dla niej kompletnie juz nie liczyło.. tak samo jak osoby które z nim były związane... Dla Yunny liczyła sie teraz jedynie przyszłość... Przyszłość którą sobie wymarzyła... u boku Najwyższego... i nikt nie mógł jej w tym powstrzymać... nawet jej własny brat...
- Doprawdy wspaniałe miejsce... Rozumiem, że będę mogła tu od tej chwili pozostać? - zapytała Yunna spoglądając kątem oka na arcymaga - Chyba nie zamierzasz mnie znów zostawić w tamtym rozpadającym się zamku mój Panie... Nie dałabym rady.... Nie wytrzymałabym ponownie tej rozłąki...
Ignathir słysząc jej słowa mruknął pod nosem.
- Tak... Od tego momentu pozostaniesz tutaj... Wydam rozkaz aby przygotowano dla ciebie komnatę... - powiedział Ignathir
Yunna uśmiechnęła się szyderczo i zachichotała lekko. Była niezwykle zadowolona, że od teraz bedzie mogła być tak blisko swojego absolutnego lorda.
- Ach.. Coż za ulga... Dziękuje mój Najwyższy.... - odparła a jej oczy błysnęły karminową czerwienią.
Pellar który słuchał ich rozmowy cały czas obserwował zachowanie Yunny. Nie miał pojęcia co się stało z jego siostrą w takim krótkim okresie czasu ale z pewnością jej umysł zawładnęła jakaś kompletna obsesja na punkcie Nieumarłego Króla. Nie podobało mu się to... i to ani trochę. Nie miał pojęcia co było już prawdą a co fikcją ale zamierzał się za wszelką cene dowiedzieć co dokładnie się stało gdy zginął w bitwie pod fortecą Ceedy. Wszystko bowiem wskazywało na to że Ignathir nie powiedział mu do tej pory całej prawdy a Yunna była w to wszystko zaangażowana od samego początku... Czy to możliwe, że jego własna siostra zdradziła swoje królestwo i rodzinę? Czy jej słowa o poświęceniu królestwa były naprawdę adekwatne? Czy być może kryło się za nimi coś więcej niż widać na pierwszy rzut oka?
Rycerz spojrzał na Ignathira i zacisnął pięści.. Nie tak wyobrażał sobie spotkanie ze swoją siostrą...
- Co to ma znaczyć.... - powiedział Pellar cicho w strone arcymaga - O co tu chodzi.... O czym ona mówi.... Nie powiedziałeś mi chyba czegoś istotnego...
Ignathir słysząc jego słowa kiwnął wolno głową spoglądajac na Yunne która odeszła kawałek dalej i rozglądała sie po jego sali tronowej
- To prawda... Są pewne rzeczy które trzymałem w tajemnicy... - rzekł Ignathir - Domyslam sie co sobie myślisz i doskonale to rozumiem...
- W takim razie wytłumacz mi to... - syknął Pellar
- Wytłumacze.... ale nie teraz... - odparł Ignathir poważnym tonem - Dla twojej siostry to nowe miejsce... Musi się dopiero odnaleźć w nowym środowisku...Bedzie potrzebowała mojej pomocy... Potem porozmawiamy na osobności... Opowiem Ci wszystko ze szczegółami...
Pellar słysząc to rozluźnił swoje dłonie i syknął pod nosem.
- Oby tak było... - odparł Pellar wyraźnie zdenerwowany
Księzna Felicia zmrużyła oczy obserwując Khajita. Zmierzyła go swoim wzrokiem spoglądając na jego twarz... Nie była w stanie jednak nic z niej wyczytać. Nie wiedząc czemu wyczuwała od niego jakąś dziwną aurę magiczną.
Natomiast Ptolemy nie przejmując się spojrzeniem księżnej wyciągnął z kieszeni papirus i rozwinął go ujawniając znajdujące sie tam zapiski. Chwile potem wręczył go do ręki Księżnej, a ta lekko zdzwiona zaczeła czytać co jest tam zapisane
- Przekazywałem już te informacje posłańcowi, ale chciałbym Ci je przedstawić też osobiście ze szczegółami... Wszystko bowiem wskazuje na to ze miasto Tharibb zostało zaatakowane...
- Naprawde myślisz, że starty w ludziach mnie obchodzą? Nic dziwnego, że nadal jesteś szeregowym mój Drogi... - odparła prześmiewczym tonem
Ptolemy uśmiechnął się na te słowa.
- Ależ Pani.. Starty ludzkie to jedynie sam wierzchołek góry lodowej... Problem jest o wiele głębszy więc rozsądnie byłoby nie lekceważyć skali tego zdarzenia... Patrzenie na to w tak płytki sposób może z pewnością się zwrócić przeciwko nam...
- Huh? - mrukneła Księżna rzucając spojrzenie na strażnika. Nie do końca podobały jej sie jego słowa. - Sugerujesz że jestem niekompetentna?
- Ależ skąd... - odparł Ptolemy spokojnym tonem - Chcę jedynie uświadomić cię o tym że w tym zdarzeniu jest więcej niż widać na pierwszy rzut oka...
- Na przykład co? - zapytała księżna odkładając papirus na bok.
- Na przykład to, że głównymi ofiarami ataku byli twoi strażnicy.. Tharibb aktualnie jest pozbawione wszelkiej ochrony oraz przede wszystkim wiernych Ci wojowników... Uwzględniając skalę zniszczeń i niezadowolenia społecznego w stosunku do twoich rządów nie wykluczone jest iż społeczeństwo wykorzysta ten moment do buntu i próby obalenia despotycznej władzy... Jak w końcu dobrze wiesz większość ludności żyje w biedzie, głodzie i niedostatku... Nie wystarczy dużo aby ich podburzyć... Wystarczy jedynie pojedyncza zapalna iskra... jeden pomysł.. jedno słowo... a owa iska przerodzi sie w prawdziwy pożar, który ciężko bedzie opanować... Nie sądzisz Pani, że takiej sytuacji lepiej by było uniknąć?
Księżna słysząc te słowa otworzyła szerzej oczy.. Jej twarz nabrał gniewnego i szaleńczego wręcz wyrazu.
- Co?! Jak śmiesz nawet myśleć, że ta banda idiotów jest zdolna by mnie obalić! Wyrżnę ich wszystkich! Nikt nie zabierze mi władzy... Nikt nie ma prawa!
- Mhm... - mruknał Ptolemy i przymknął swoje oczy - Nie wątpie w twoje umiejętności Pani... W końcu jesteś potężniejsza od nich wszystkich... Ale...
- Ale? Ale co?! - ryknęła podnosząc się z tronu i zaciskając pięści
- Coż... Niestety... Są pewne granice których niestety nie jesteś w stanie sama przekroczyć... Pewne limity poza które twoja moc nie sięga.... - odparł Ptolemy otwierając z powrotem swoje oczy...
Entoma odprowadziła wzrokiem trzech komendantów. Obserwowała jak wraz z Galthranem wychodzą z sali i zamykają za sobą drzwi... Osobiscie nie podobał jej się pomysł zachowania całej trójki przy życiu jednak nie wykluczała że może dojść niebawem ponownie do pewnych zmian. Kluczowe z pewnością w tym wszystkim bedzie przybycie Sisyphusa oraz podejmowane przez niego działania.... Na razie jednak nie zamierzał zakrzątać sobie tym głowy... Wiedziała że zanim do tego dojdzie będzie musiała zająć się Callisto... złamać jej wolę i pozbawić wszelkiej nadziei... Właściwie to w swojej głowie miała już pewną koncepcję która niezwykle jej sie podobała i mogłaby sie okazać skuteczna... Sama myśl o tym przyprawiała ją o dobry nastrój...
- Doprawdy wspaniałe miejsce... Rozumiem, że będę mogła tu od tej chwili pozostać? - zapytała Yunna spoglądając kątem oka na arcymaga - Chyba nie zamierzasz mnie znów zostawić w tamtym rozpadającym się zamku mój Panie... Nie dałabym rady.... Nie wytrzymałabym ponownie tej rozłąki...
Ignathir słysząc jej słowa mruknął pod nosem.
- Tak... Od tego momentu pozostaniesz tutaj... Wydam rozkaz aby przygotowano dla ciebie komnatę... - powiedział Ignathir
Yunna uśmiechnęła się szyderczo i zachichotała lekko. Była niezwykle zadowolona, że od teraz bedzie mogła być tak blisko swojego absolutnego lorda.
- Ach.. Coż za ulga... Dziękuje mój Najwyższy.... - odparła a jej oczy błysnęły karminową czerwienią.
Pellar który słuchał ich rozmowy cały czas obserwował zachowanie Yunny. Nie miał pojęcia co się stało z jego siostrą w takim krótkim okresie czasu ale z pewnością jej umysł zawładnęła jakaś kompletna obsesja na punkcie Nieumarłego Króla. Nie podobało mu się to... i to ani trochę. Nie miał pojęcia co było już prawdą a co fikcją ale zamierzał się za wszelką cene dowiedzieć co dokładnie się stało gdy zginął w bitwie pod fortecą Ceedy. Wszystko bowiem wskazywało na to że Ignathir nie powiedział mu do tej pory całej prawdy a Yunna była w to wszystko zaangażowana od samego początku... Czy to możliwe, że jego własna siostra zdradziła swoje królestwo i rodzinę? Czy jej słowa o poświęceniu królestwa były naprawdę adekwatne? Czy być może kryło się za nimi coś więcej niż widać na pierwszy rzut oka?
Rycerz spojrzał na Ignathira i zacisnął pięści.. Nie tak wyobrażał sobie spotkanie ze swoją siostrą...
- Co to ma znaczyć.... - powiedział Pellar cicho w strone arcymaga - O co tu chodzi.... O czym ona mówi.... Nie powiedziałeś mi chyba czegoś istotnego...
Ignathir słysząc jego słowa kiwnął wolno głową spoglądajac na Yunne która odeszła kawałek dalej i rozglądała sie po jego sali tronowej
- To prawda... Są pewne rzeczy które trzymałem w tajemnicy... - rzekł Ignathir - Domyslam sie co sobie myślisz i doskonale to rozumiem...
- W takim razie wytłumacz mi to... - syknął Pellar
- Wytłumacze.... ale nie teraz... - odparł Ignathir poważnym tonem - Dla twojej siostry to nowe miejsce... Musi się dopiero odnaleźć w nowym środowisku...Bedzie potrzebowała mojej pomocy... Potem porozmawiamy na osobności... Opowiem Ci wszystko ze szczegółami...
Pellar słysząc to rozluźnił swoje dłonie i syknął pod nosem.
- Oby tak było... - odparł Pellar wyraźnie zdenerwowany
Księzna Felicia zmrużyła oczy obserwując Khajita. Zmierzyła go swoim wzrokiem spoglądając na jego twarz... Nie była w stanie jednak nic z niej wyczytać. Nie wiedząc czemu wyczuwała od niego jakąś dziwną aurę magiczną.
Natomiast Ptolemy nie przejmując się spojrzeniem księżnej wyciągnął z kieszeni papirus i rozwinął go ujawniając znajdujące sie tam zapiski. Chwile potem wręczył go do ręki Księżnej, a ta lekko zdzwiona zaczeła czytać co jest tam zapisane
- Przekazywałem już te informacje posłańcowi, ale chciałbym Ci je przedstawić też osobiście ze szczegółami... Wszystko bowiem wskazuje na to ze miasto Tharibb zostało zaatakowane...
- Naprawde myślisz, że starty w ludziach mnie obchodzą? Nic dziwnego, że nadal jesteś szeregowym mój Drogi... - odparła prześmiewczym tonem
Ptolemy uśmiechnął się na te słowa.
- Ależ Pani.. Starty ludzkie to jedynie sam wierzchołek góry lodowej... Problem jest o wiele głębszy więc rozsądnie byłoby nie lekceważyć skali tego zdarzenia... Patrzenie na to w tak płytki sposób może z pewnością się zwrócić przeciwko nam...
- Huh? - mrukneła Księżna rzucając spojrzenie na strażnika. Nie do końca podobały jej sie jego słowa. - Sugerujesz że jestem niekompetentna?
- Ależ skąd... - odparł Ptolemy spokojnym tonem - Chcę jedynie uświadomić cię o tym że w tym zdarzeniu jest więcej niż widać na pierwszy rzut oka...
- Na przykład co? - zapytała księżna odkładając papirus na bok.
- Na przykład to, że głównymi ofiarami ataku byli twoi strażnicy.. Tharibb aktualnie jest pozbawione wszelkiej ochrony oraz przede wszystkim wiernych Ci wojowników... Uwzględniając skalę zniszczeń i niezadowolenia społecznego w stosunku do twoich rządów nie wykluczone jest iż społeczeństwo wykorzysta ten moment do buntu i próby obalenia despotycznej władzy... Jak w końcu dobrze wiesz większość ludności żyje w biedzie, głodzie i niedostatku... Nie wystarczy dużo aby ich podburzyć... Wystarczy jedynie pojedyncza zapalna iskra... jeden pomysł.. jedno słowo... a owa iska przerodzi sie w prawdziwy pożar, który ciężko bedzie opanować... Nie sądzisz Pani, że takiej sytuacji lepiej by było uniknąć?
Księżna słysząc te słowa otworzyła szerzej oczy.. Jej twarz nabrał gniewnego i szaleńczego wręcz wyrazu.
- Co?! Jak śmiesz nawet myśleć, że ta banda idiotów jest zdolna by mnie obalić! Wyrżnę ich wszystkich! Nikt nie zabierze mi władzy... Nikt nie ma prawa!
- Mhm... - mruknał Ptolemy i przymknął swoje oczy - Nie wątpie w twoje umiejętności Pani... W końcu jesteś potężniejsza od nich wszystkich... Ale...
- Ale? Ale co?! - ryknęła podnosząc się z tronu i zaciskając pięści
- Coż... Niestety... Są pewne granice których niestety nie jesteś w stanie sama przekroczyć... Pewne limity poza które twoja moc nie sięga.... - odparł Ptolemy otwierając z powrotem swoje oczy...
Entoma odprowadziła wzrokiem trzech komendantów. Obserwowała jak wraz z Galthranem wychodzą z sali i zamykają za sobą drzwi... Osobiscie nie podobał jej się pomysł zachowania całej trójki przy życiu jednak nie wykluczała że może dojść niebawem ponownie do pewnych zmian. Kluczowe z pewnością w tym wszystkim bedzie przybycie Sisyphusa oraz podejmowane przez niego działania.... Na razie jednak nie zamierzał zakrzątać sobie tym głowy... Wiedziała że zanim do tego dojdzie będzie musiała zająć się Callisto... złamać jej wolę i pozbawić wszelkiej nadziei... Właściwie to w swojej głowie miała już pewną koncepcję która niezwykle jej sie podobała i mogłaby sie okazać skuteczna... Sama myśl o tym przyprawiała ją o dobry nastrój...