Akatosh popatrzył na Ignathira, jego macki falowały bezwładnie.
- To 4 demony trzymające pieczęć nad balansem Magic World. Zaraza, Śmierć, Wojna i Głód - zaczął niskim głosem.
- Same nigdy nie były tak potężne by odebrać mi nad nimi władze, ale razem były na tyle potężne że nie mogłem nic zrobić... - mówił
- Wydostały się z Apokryfu a ja jako bóg nie mogę ingerować w sprawy Magic World, doskonale wiesz jak to działa - dodał.
=====
Śmierć już dawno był kilkadziesiąt kilometrów dalej, na drugim końcu Arkham...
Tymczasem Suguru zwołał wszystkich swoich podwładnych:
- Posłuchajcie mnie moi drodzy. Wszystkich nas kieruje ten sam cel: Oczyszczenie Magic World z brudnej krwi mugolskiej. Zapewne każdy z was doświadczył jakimi plugawymi stworzeniami mogą być te małpy. Ja również tego doświadczyłem. To oczywiste że my, czarodziejskiej krwi, jesteśmy istotami wyższymi, pochodzącymi od samych bogów. Wszelkie oszustwa oraz słabość musi zostać zniszczona - Westchnął.
- Jednak nie wszyscy popierają naszą wizję. Obecna cesarzowa, jej słudzy czy mój były przyjaciel. To jedynie szczyt góry lodowej. Czeka nas wiele pracy by wywrócić ten chory świat do góry nogami - Tłum zaczął wiwatować i zapalać do boju - Będę z wami szczery! Sami nie wygramy tej wojny! Potrzebujemy sojuszników! Ludzi o podobnej wizji! Ludzi nastawionych na zmiany!
Geto stanął na mównicy i rozłożył szeroko ręce. Zaczął krzyczeć przywódczym tonem:
- JEŚLI BĘDZIE TRZEBA TO SPRZYMIERZĘ SIĘ Z SAMYM DIABŁEM BY OSIĄGNĄC NASZE MARZENIE!
Tłum szalał z zachwytu:
- Idźcie w świat moi drodzy! Idźcie i poszukujcie sojuszników!
Isabella gdy pojawiła się na wyspie Darkseida rozejrzała się uważnie... panowała tu znacznie inna aura od chociażby tej na jej wyspie... ruszyła przed siebie i przeszła kawałek przez wyspę... cały czas czuła obecność elfa, wiedziała że tutaj jest... po jakimś czasie marszu dostrzegła starą chatę z drewna... wiedziała że Darkseid jest w środku... podeszła do drewnianych drzwi, zapukała a następnie je otworzyła...
Drakkan wraz z grupą gwardzistów dotarł w miejsce gdzie zginęli ludzie i uszkodzony został budynek... Gwardziści momentalnie zajęli pobliski teren i zaczęli opanowywać sytuację...
Drakkan spoglądał na budynek w którym doszło do wybuchów...
- Natychmiast macie się dowiedzieć co spowodowało ten wybuch... - wydał rozkazy... rozpoczęły się działania...
- Witajcie! - Lorenzo powitał miłym tonem dwie pokojówki które odkąd tylko pamięta żyły tutaj w zamku... wprost je uwielbiał... były bardzo intrygujące i różne od siebie, co zawsze go fascynowało. Znał również ich dużą siłę.
Gojo zmiótł błękitem wszystkie pobliskie przeszkody aż został pusty teren po czym go odwołał. Rzucił okiem na okolicę i zauważył że magia znacznie osłabła. Unormował nieskończoność i wskoczył na najbliższy budynek. Po tajemniczym wrogu nie było ani śladu:
- Hehe, zwiał... Pewnie się mnie przestraszył.
Nagle na miejsce dotarł Megumi:
- Mistrzu! Jak sytuacja? - Spytał zasapany.
- Spóźniłeś się, wygląda na to że już po wszystkim.
Oboje wrócili na miejsce zbrodni. Wszędzie leżało pełno porozrywanych ciał.
- Okropne... - Powiedział Megumi - Kto mógł to zrobić tym ludziom?
Ignathir aktywował wizier w swojej ręce patrzac ponownie na zniszczenia.
- W rzeczy samej... Doskonale się bawią w Magicznym Wymiarze... - odparł Ignathir
Po chwili wyłączył go ponownie.
- Wcześniej dałeś uciec Daronowi, teraz pozwoliłeś by ta czwórka uciekła... Nie ukrywam, że schrzaniłeś Akatosh i to po całej linii...
Arcymag kiwnął lekko głową. Gadał z Akatoshem jak równy z równym.. on sam w końcu też był Bogiem...
- Jeżeli myślisz, że teraz bedę naprawiał ten cały bajzel to jesteś w błędzie... - odparł Ignathir poważnym tonem
- Hej! - powiedziała Lupus uwodzicielskim tonem i pomachała do niego ręką - Jak tam... Książę....?
- Dobry wieczór... - odparła Entoma i pochyliła lekko głowę.
Isabella weszła do środka. Od razu ujrzała siedzącego przy kominku Darkseida.
- Wejdź... Ogrzej się... - powiedział niskim głosem
Kobieta ujrzała jego łysą, poharataną od blizn głowę. Wstał z krzesła i stanął do niej przodem i w tym momencie ujrzała jego blizny na twarzy, jego czerwone ślepia. Przez chwilę Isabelli wróciły nawet wspomnienia... Ujrzała przez moment walkę Harkona z Nurbanu, odbicie jej z rąk Jyggalaga przez Darkseida i wreszcie walkę z nim 20 lat temu... Słysząc jego glos przeszły ją aż dreszcze. Usłyszała również jego charakterystyczny oddech z respiratora co spowodowało jeszcze większe ciarki i dreszcze.
Isabella od dawna nie czuła tych emocji, od dawna nie słyszała tego charakterystycznego dźwięku... bardzo dziwnie poczuła się widząc Darkseida po 20 latach odkąd widziała jak odchodzi... jej wzrok utkwił na jego łysej głowie, następnie spojrzała w jego blizny, oczy, masywne ciało... zerknęła też na kominek i wnętrze jego chaty...
- A więc jesteś... 20 lat... na tej wyspie... - powiedziała po chwili zerkając na niego, jej wzrok jednak był obojętny... jego los jej nie obchodził, raz na jakiś czas jedynie zerkała w magiczne lusterko aby zobaczyć czy elf nie opuścił wyspy... przez 20 lat jednak nie opuścił wyspy ani na chwilę. Dzisiaj jednak chciała ujrzeć go na własne oczy... dokładnie 20 lat temu odbyła z nim swoją najważniejszą walkę...
- Żyjesz... udało ci się przetrwać na tej wyspie... - dodała ponownie go obserwując.
Lorenzo spojrzał na pokojówki... dostrzegł siatki w rękach Lupus, nieco się zdziwił... w zamku niczego bowiem nie brakowało.
- U mnie wszystko w porządku, udało mi się dzisiaj wspólnie z matką zjeść posiłek... ostatnio bowiem nie było ku temu wielu okazji... zarówno ona jak i ja mamy wiele obowiązków... - rzekł wolnym tonem. Zerknął na Lupus I przez chwilę utkwil w niej swój wzrok.
Drakkan czekał na informacje od gwardzistów którzy badali pobliski teren... pytali ludzi, zbierali informacje.
Dwóch gwardzistów podeszło do Gojo i Megumiego którzy byli w pobliżu blisko budynku
- W tym miejscu doszło do wypadku... powinniście zachować bezpieczniejszą odległość. - powiedział
- To nie był wypadek - Powiedział chłodno Gojo - To był zamach z premedytacją. Walczylem ze sprawcą, niestety uciekł. Powinniśmy współpracować i jak najszybciej go złapać.
- Daron i Rokhuntus mnie przechytrzyli, tak samo jak Lord Malacath... - przemówił
- A te demony to całkiem co innego... Łatwo ci to mówić gdy nie zarządzasz w tej krainie niczym, właściwie nie wiem dlaczego jesteś bogiem... Uczestniczyłeś w powstaniu Magic World a potem co chwilę znikałeś, a ostatnio na ponad 100 lat i zostałeś generałem armii Carrabotha - dodał.
- Te demony są znacznie sprytniejsze niż Daron czy Rokhuntus... Oni chcieli władzy, opanowała ich próżność. A te które uciekły teraz połączyły siły i myślą znacznie inaczej. Pokładam jednak nadzieję w bliźniakach których trzymałeś w swoim wymiarze... - skończył
=====
Darkseid tylko parsknął na jej słowa. Widać było że pomimo wyrzeknięcia się mrocznej magii to jego umysł został zepsuty przez samotność.
- Przy życiu podtrzymywała mnie jedynie chęć napawania się śmiercią Malacatha... - mówił niskim głosem, jego ciało było bardzo masywne
- Nadal pamiętam jak odrąbałem mu łeb... - dodał przeszywając wzorkiem Issabele
Gwardzistów zaintrygowały słowa Gojo... od razu wiedzieli że on wie coś więcej.
- Interesujące... jeżeli wiecie coś więcej chodźcie z nami... opowiecie to osobiście Wezyrowi Drakkanowi... - powiedział a następnie chciał ich zaprowadzić do Wezyra.