Ptolemy podążał spokojnym krokiem za posłańcem.. Wiedział, że za chwile dowie się wszystkiego czego chciał... Ekscytacja nieustannie rosła w jego umyśle... Jego pragnienie o przedstawieniu swojemu stwórcy wieści o kapitulacji Księstwa Enthiati było bliższe niż dotychczas... Nawet pomimo tego że to wcale nie była zlecona przez lorda Ignathira misja... Mimo to chciał jednak osobiście mu udowodnić że jest równie użyteczny i skuteczny co Naberal, Solussa, Entoma, Lupus i Shizzu... i zamierzał to pokazać niszcząc to żałosne i prymitywne państwo w pojedynkę...
Posłaniec zatrzymał się przed drzwiami do sali tronowej i zamienił słowo ze stojącymi przed nimi strażnikami. Ptolemy obserwował ich krótką wymianę zdań jednak nie przykładał większej uwagi do tego co mówili... Mało go to obchodziło... Dla niego liczyło sie tylko to aby w końcu stanąć przed księżną.
Posłaniec chwile potem podszedł do niego i kiwnął w jego stronę głową.
- Możesz wejść... - rzekł - Pamietaj aby się pokłonić z szacunkiem przed jej obliczem... W przeciwnym razie księżna uzna to za brak szacunku i wyda cię na pożarcie hienom...
- Mhm... - mruknął Ptolemy. - Jak czesto taka kara śmierci jest nadawana?
- Coż... Ostatnimi czasu się nie zdarzyło... Nikt nie popełnia juz takich głupich błędów.. ale to też wszystko zależy od humoru naszej pani... Dlaczego pytasz?
- Bez większego powodu.... - odparł Ptolemy - Po prostu mam nadzieję, że jest dziś wesoła..
Posłaniec lekko się zdziwił na jego słowa jednak nic więcej nie powiedział... Strażnicy rozsunęli się i otworzyli Ptolememu drzwi.. Demon po postacią straznika ruszył przodem w głab sali która była ogromna... Usłyszał jak tuż za nim zostały zamknięte drzwi...
- Nie ma odwrotu...- mruknął sam do siebie i ruszył przed siebie po czarno-złotym dywanie który prowadził go pod sam tron.. Nie ukrywał że owa sala tronowa nawet mu się podobała... Był tu istny przepych ozdób i dekoracji... Ogromne ludzkie rzeźby w antycznym klimacie zdobiły kąty sali.. jednak nie były jedyne... było też tu mnóstwo rzeźb przedstawiających zwykłe zwierzęta tak jak koty, węże czy krokodyle... Najwidoczniej tutaj były on czczone.. otoczone pewnego rodzaju kultem... Ptolemy jedynie kiwnął wolno głową... Wszędzie gdzie nie spojrzał było coś ze złota... Sam tron również był złoty.. zdobiony szlachetnymi kamieniami takimi jak turkusy i szmaragdy... z wyrzeźbionymi hieroglifami i podobiznami jadowitych węży... Istne dzieło sztuki można by było powiedzieć... Coś tak ekskluzywnego aż szkoda by było niszczyć...
Ptolemy zatrzymał się kilka metrów przed tronem i zgodnie z radą Posłańca pokłonił się przed siedzącą na nim kobietą. Chwile potem gdy podniósł swój wzrok mógł jej się przyjrzeć z bliska... Coż... jak na ludzką kobietę z pewnością wyglądała atrakcyjnie... Miała długie białe proste włosy... jest skóra była jasna w przeciwieństwie do wszystkich którzy ją otaczali... Na głowie założony miała złoty diadem oczywiście ozdobiony oszlifowanymi klejnotami... w tym wielkim szafirem na przodzie... Oczywiście nosiła na sobie ogromne ilości złotej biżuterii zarówno na szyi jak i na rękach i nogach. To co jednak przykuło jego uwagę było to że miała na sobie stosunkowo wyzywającą i kusą czarną suknie która była półprzeźroczysta... Ptolemy mógł przez nią zobaczyć praktycznie wszystko... Demon powoli zaczął rozumieć z jakiego powodu strażnicy do tej pory sie jeszcze nie zbuntowali... To było takie proste... Ptolemy zwrócił tez uwagę na jej stopy na których kobieta miała czarne szpilki... na tatuaże na całym jej ciele, które również były ze złota oraz na długie berło które trzymała w ręce... prawdopodobnie było jedynie symbolem jej absolutnej władzy nie wyczuwał bowiem w przedmiocie żadnej mocy magicznej...... A więc to kobieta od początku była źródłem aury magicznej którą wyczuwał... Uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Ty jest Khajit czyż nie? - zapytała Księżna znudzonym tonem spoglądając na strażnika. Założyła swoją nogę na nogę machając lekko swoją stopą w powietrzu i napiła sie ze złotego kielicha odrobinę czerwonego wina którego trzymała w prawej ręce - Słyszałam, że masz mi do przekazania jakies istotne wieści.. Streszczaj się więc... Mam tylko chwilę czasu aby cie wysłuchać podlotku...
- Tak... Tak... Proszę wybaczyć.... Nie chciałbym marnować twojego czasu moja najdroższa i najpiękniejsza Pani.. - odparł Ptolemy ponownie pochylając przed kobietą głowę.
KSIĘŻNA FELICIA (WŁADCZYNI KSIĘSTWA ENTHIATI):
Lupus ze spuszczonym wzrokiem podeszła po pewnej chwili do swojej szafy i wyciągnęła z półki świeżo wypraną bieliznę o kolorze jasnego malachitu. Spoglądała na nią przez chwile po czym zamknęła półkę i udała się do swojej łazienki zamykając za sobą drzwi.. Podchodząc do umywalki stanęła przed lustrem i spojrzała w swoje odbicie. Rudowłosa wyglądała wręcz tragicznie... Jej włosy były w kompletnym nieładzie.. nie wspominając już o jej zmęczonej, pozbawionej jakiejkolwiek siły i chęci twarzy. Syknęła gniewnie zaciskając zęby... nie mogła wręcz na siebie patrzeć... szybko odkręciła kran i nalewając wody do swoich dłoni opłukała kilka razy twarz próbując trochę się ocucić, jednak to w niczym nie pomogło. Jej irytacja z każdą chwilą sie powiększała i nie była w stanie sobie z tym poradzić. Nadal nie miała pojęcia co się z nią stało w łóżku i dlaczego obudziła się tak rozpalona i spocona, ale sama myśl o tym jedynie jeszcze mocniej doprowadzała ja do szału i rozpaczy.
Pokojówka przetarła swoje oczy po czym po kolei ściągnęła z siebie zarówno koszulkę jak i bieliznę a następnie wrzuciła ją do kosza z rzeczami do prania. Chwile potem weszła pod prysznic aby się odświeżyć...
Yunna słysząc słowa wypowiadane przez czarnego rycerza cofnęła się krok do tyłu.. Jej błyszczące, czerwone oczy się wytrzeszczyły..
- To... To.... - mówiła Yunna
- Nie musisz się niczego obawiać.... - powiedział Pellar - Może wyglądam inaczej... może moje wspomnienia nie są tak wyraźne jak przed śmiercią... ale o tobie nie zapomniałem... Przyrzekałem cię chronić... Nie byłem w stanie tego uczynić w poprzednim życiu... teraz jednak.. teraz gdy otrzymałem drugą szanse od losu to wiedz, że nie zawiodę...
Po tych słowach Pellar wyciągnął rękę w jej kierunku.
- Yunna... Zaufaj mi... proszę... - rzekł poważnym tonem. W tym samym jednak momencie dostrzegł, że nie tylko on wygląda inaczej... Teraz gdy widział ja z bliska zauważył, że wygląda inaczej.. jej ciało jest blade... jej oczy tez miały inny kolor... Dopiero teraz zrozumiał, że coś jest nie tak... W tym samym jednak momencie zarówno on jak i Ignathir usłyszeli jej szaleńczy śmiech.
- Hah! Braciszek! Braciszek jednak żyje.... Niebywałe!! - mówiła śmiejąc się pod nosem
Pellar wzdrygnął sie nieco kompletnie zdumiony jej reakcją.. Popatrzył na Ignathira, ten jednak nie spuszczał wzroku z Yunny. Pellar nie do końca rozumiał co się dzieje.
- Nie jesteś jedyny który umarł! - powiedziała donośnym głosem dziewczyna - Yunna którą znałeś nie istnieje! Przepadła!! Haha! Jestem teraz kimś więcej!! Znacznie więcej!
- Huh?.... Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał Pellar opuszczając wolno swoją dłoń
- Dzięki Najwyższemu zyskałam to o czym zawsze pragnęłam! Wieczność! Przeszłam transformacje... bardzo bolesną... Nie masz nawet pojęcia.... Nie masz o niczym pojęcia!
- W rzeczy samej... - wtrącił w tej chwili Ignathir - Pellar... twoja siostra nie jest już człowiekiem... jest teraz Wampirem Wyższym... Użyła na sobie artefaktu jakim było Nasiono Upadłych...
- Nasiono Upadłych? - powtórzył Pellar
- Tak... To artefakt który przemienia całe ciało istoty zmieniając jej rasę, wygląd i całe ciało... Niestety owa przemiana jest niezwykle bolesna i długotrwała...
- Dlaczego... Dlaczego to zrobiłaś?! - zapytał Pellar nie rozumiejąc motywów Yunny.
- Oh? Przeciez juz ci powiedziałam dlaczego! - jeknęła Yunna gniewnym tonem - Zyskałam nieśmiertelność.. Wieczność! I pomyśleć, że to wszystko za cene jednego nędznego królestwa...
- Co takiego?! - ryknął Pellar myśląc, że się przesłyszał. Były książe Altary nie miał do tej pory świadomości o tym, że to Yunna stała w głównej mierze za sukcesem Ignathira w podboju królestwa Altary... Nie miał pojęcia że to ona zabiła ich rodziców aby móc użyć artefaktu... Ta wiedza była mu kompletnie nieznana... Nikt mu tego nie powiedział...
Ignathir widząc, że atmosfera zaczyna się zagęszczać chrząknął pod nosem.
- Może na razie wystarczy... Myślę, że oboje potrzebujecie trochę czasu do namysłu... - rzekł arcymag
Pellar syknął pod nosem gniewnie. Nie miał zielonego pojęcia co sie stało z Yunną ale była kompletnie inna niż ją zapamiętał...
- Właśnie!.. Siedź cicho braciszku bo niczego nie rozumiesz! - odparła Yunna i wystawiła w stronę Pellara język.
Pellar domyślał się, że Yunna sobie z niego najzwyczajniej kpi a jego wcześniejsze słowa nic dla niej nie znaczą...
- Yunna... Wystarczy tego... - odparł Ignathir
- Oh... Oczywiście mój panie.. proszę wybaczyć... - odparła uległym tonem i od razu pochyliła głowe przed arcymagiem
Entoma nie odpowiedziała na słowa komendanta.. Wpatrywała się w niego w milczeniu tak samo jak na pozostałą dwójkę... Nadawanie stanowisk tak żałosnym i słabym istotom było dla niej niezwykłym zniesmaczeniem... Niestety musiała jednak kogoś wybrać aby ten ktoś mógł sprawować kontrolę nad oddziałami w jej imieniu.
- Mhmm... Winszuje awansu... - odparła po chwili Entoma - Nie licz jednak na to ze twoje zadanie bedzie proste... Nie chce widzieć żadnych buntów, sprzeciwów ani plotkowania... Masz sprawić by żołnierze byli gotowi na mój rozkaz gdy takowy bedzie wydany... Skończyły się zabawy i swawole... każdy powinien to wiedzieć... Przekażesz osobiscie wszystkim żołnierzom komu od teraz służą...
Po tych słowach spojrzała na komendanta który nadal pluł krwią... Parsknęła cicho i machnęła minimalnie rękawem natychmiastowo lecząc jego rany tak aby ten był w stanie wstać o własnych siłach.
- Jeżeli wszystko zostało zrozumiałe to cała wasza trójka może odejść... Audiencja została zakończona... - dodała poważnym tonem Entoma - Galthranie.. Odprowadź ich do wyjścia jeśli możesz...