07-December-2025, 22:32:18
Zerratu zdołał zabić kilka słabszych wampirów, ale te mimo iż były kompletnie dzikie nie były głupie... Natychmiast najsilniejszy z nich dał sygnał pozostałym aby zneutralizować zagrożenie... Wampiry rzuciły się grupowo na wilka, a ten wtedy nie miał już zbytnio nic do powiedzenia.. Ich ataki były zbyt szybkie i precyzyjne.. Zerratu dostawał ciosy raz za razem... Nie nadążał za ich atakami... Było ich po prostu zbyt wiele.. Ich szpony dziurawiły jego skóre i zadały głebokie rany... W końcu kilka dzikich wampirów skoczyło na wilka i wbiło go w ziemię z hukiem. Na oczach Drakkana Zarratu został kompletnie obezwładniony... Wilk próbował walczyć.. próbował sie stawiać ale nadaremno.. Najsilniejszy z wampirów zadał ostateczny cios prosto głowę wilka tak potężny że aż wbiło zwierza głębiej w ziemie. Wilk natychmiast padł nieprzytomny.
Ilość zołnierzy Drakkana zaczęła topnieć w zastraszającym tempie... aż zostało ich 10... 9... 8... 7... 6...
- Cholera.... Cholera! - krzyknął Drakkan widząc, że wszystko się już wymknęło z pod kontroli. Wiedział że nie ma już żadnych szans... Wampiry skupiły właśnie na nim swoją uwagę.. Rzuciły sie w jego stronę... Drakkan ledwo uniknął ciosów i szponów.. Zrobił wślizg pod nogami bestii i podbiegł najszybciej jak tylko mógł do Zerratu... Widział, że ten lezy kompletnie zniszczony w kałuży krwi..
Ostatni z zołnierzy cesarskich właśnie padł martwy... Drakkan był świadom ze to koniec... Syknął gniewnie pod nosem i teleportował siebie jak i Zerratu z pola bitwy... On sam nie był w stanie już nic zdziałać... Ofensywa upadła...
Po drugiej stronie Siael również pozostawiony bez żadnego wsparcia nie był w stanie osiągnąć zbyt wiele... Jego siły z pozycji ofensywnej zostały zmuszone do przejścia w defensywę... Przybycie nowego zagrożenia jakim były wampiry kompletnie zdezintegrowały pierwotne plany przygotowane przez Ibrahima... Legiony były zwyczajnie zbyt słabe aby poradzić sobie z zagrożeniem w postaci wampirów... Siael wiedział że ta bitwa jest przegrana... W przeciwieństwie do Drakkana i Zerratu którzy uparci próbowali walczyć do ostatniego żołnierza i tym samym stracili całą armię, Siael wydał rozkaz do odwrotu... Tym samym zdołał uratować część ze swoich zołnierzy przez nieuniknionym losem...
Elf na którego napluła Zakira nie ruszył sie z miejsca.. Przez chwile stał jakby zastygnięty po czym zrobił kwaśną minę... Otarł swoją drugą ręką ślinę ze swojej twarzy...
Inne elfy popatrzyły na niego w milczeniu jakby były ciekawe co teraz zrobi..
- No... ciekawe... - rzekł nad podziw spokojnym tonem po czym uderzył niespodziewanie Zakire z pięści w twarz. Ona jęknęła z bólu - Masz tupet... szmato...
Elf był mocno wkurzony, nie zamierzał się dłużej bawić w kotka i myszkę z wampirzycą. Inne elfy odsunęły sie do tyły obserwując sytuacje w milczeniu... Kilkoro z nich odwróciła się spoglądając na horyzont.. Właśnie bowiem w tym momencie słońce wyszło z pod tafli wody i zaczeło oświetlać wszystko swoim porannym blaskiem... Pierwsze promienie światła trafiły także na pokład statku na którym płynęły elfy.
- Koniec zabawy z tobą... - rzekł elf opuszczając lekko swoje spodnie. Rozsunął nogi wampirzycy i wszedł w nią swoim sprzętem.. Nie hamując się ani na chwilę... Zakira wytrzeszczyła aż swoje oczy... Zaczęła głośno jęczeć... Nie mogła już nic zrobić...
Jeden z elfów który stał po drugiej stronie pokładu usłyszał nagle jakby jakąś syrenę.. Obejrzał się za siebie... Dostrzegł jednak jedynie poranną mgłę.. Zmrużył nieco oczy...
- Co jest... - rzekł sam do siebie rozglądając się szukając źródła dźwięku..
Dowódca który rozmawiał ze strażnikami usłyszał krzyki Vanessy dochodzące z celi. Nie przejął się jednak nimi. Machnął lekko swoją prawą ręką, a natychmiastowo podeszło do niego dwóch wojowników stojących w pobliżu.
- Przygotujcie narzędzia do przesłuchiwań... - rzekł poważnym tonem
Żołnierze posłusznie pokiwali głowami i szybko odeszli wykonać zadanie.
Lupus podeszła tymczasem do lusterka i poprawiła nieco swoje włosy... Gdy była w pełni gotowa teleportowała się w pobliże wyznaczonego miejsca.. Wszystko wskazywało na to że znalazła się w jakimś obozie wojskowym... Rozejrzała się dookoła... Była to dla niej nowość... Wszędzie było pełno uzbrojonych żołnierzy którzy błyskawicznie zwrócili na nią swoją uwagę... W końcu rudowłosa kobieta w stroju pokojówki pośrodku obozu to raczej nie był codzienny widok... Lupus jednak postanowiła zignorować gapiów i starała nie wdawać się z nimi w zbędne interakcje... Ruszyła wolnym krokiem więc idąc przed siebie do miejsca gdzie wyczuwała obecność Ibrahima... Wszystko wskazywało na to, że był to jakiś duży namiot, a przed nim było wielu strażników...
- Hmmm... - mruknęła pod nosem
- Rozumiem... - powiedziała Solussa - Jak sobie życzysz...
W tym momencie ponownie schyliła się pomiędzy jego nogi. Tym razem zamierzała ostatecznie to zakończyć... Zamierzyła wykończyć Lorenza na tyle aby nie mógł wstać... a na sam koniec... cóż... nieco skomplikować całą sytuacje...
- Ostrzegam cię jednak... Głośno i wyraźnie... - powiedziała nagle z uśmiechem na ustach - Po tym co zrobię sie już nie podniesiesz...
- Dobrze... - odparła Entoma i kiwnęła lekko głową. - W takim razie mozemy się powoli zbierać... Jestem pewna, że ludzie już się gromadzą na placu w Volturus... Nie powinniśmy dać im czekać... Mam nadzieje że Callisto też przybędzie... Jej obecność będzie niezbędna...
Ilość zołnierzy Drakkana zaczęła topnieć w zastraszającym tempie... aż zostało ich 10... 9... 8... 7... 6...
- Cholera.... Cholera! - krzyknął Drakkan widząc, że wszystko się już wymknęło z pod kontroli. Wiedział że nie ma już żadnych szans... Wampiry skupiły właśnie na nim swoją uwagę.. Rzuciły sie w jego stronę... Drakkan ledwo uniknął ciosów i szponów.. Zrobił wślizg pod nogami bestii i podbiegł najszybciej jak tylko mógł do Zerratu... Widział, że ten lezy kompletnie zniszczony w kałuży krwi..
Ostatni z zołnierzy cesarskich właśnie padł martwy... Drakkan był świadom ze to koniec... Syknął gniewnie pod nosem i teleportował siebie jak i Zerratu z pola bitwy... On sam nie był w stanie już nic zdziałać... Ofensywa upadła...
Po drugiej stronie Siael również pozostawiony bez żadnego wsparcia nie był w stanie osiągnąć zbyt wiele... Jego siły z pozycji ofensywnej zostały zmuszone do przejścia w defensywę... Przybycie nowego zagrożenia jakim były wampiry kompletnie zdezintegrowały pierwotne plany przygotowane przez Ibrahima... Legiony były zwyczajnie zbyt słabe aby poradzić sobie z zagrożeniem w postaci wampirów... Siael wiedział że ta bitwa jest przegrana... W przeciwieństwie do Drakkana i Zerratu którzy uparci próbowali walczyć do ostatniego żołnierza i tym samym stracili całą armię, Siael wydał rozkaz do odwrotu... Tym samym zdołał uratować część ze swoich zołnierzy przez nieuniknionym losem...
Elf na którego napluła Zakira nie ruszył sie z miejsca.. Przez chwile stał jakby zastygnięty po czym zrobił kwaśną minę... Otarł swoją drugą ręką ślinę ze swojej twarzy...
Inne elfy popatrzyły na niego w milczeniu jakby były ciekawe co teraz zrobi..
- No... ciekawe... - rzekł nad podziw spokojnym tonem po czym uderzył niespodziewanie Zakire z pięści w twarz. Ona jęknęła z bólu - Masz tupet... szmato...
Elf był mocno wkurzony, nie zamierzał się dłużej bawić w kotka i myszkę z wampirzycą. Inne elfy odsunęły sie do tyły obserwując sytuacje w milczeniu... Kilkoro z nich odwróciła się spoglądając na horyzont.. Właśnie bowiem w tym momencie słońce wyszło z pod tafli wody i zaczeło oświetlać wszystko swoim porannym blaskiem... Pierwsze promienie światła trafiły także na pokład statku na którym płynęły elfy.
- Koniec zabawy z tobą... - rzekł elf opuszczając lekko swoje spodnie. Rozsunął nogi wampirzycy i wszedł w nią swoim sprzętem.. Nie hamując się ani na chwilę... Zakira wytrzeszczyła aż swoje oczy... Zaczęła głośno jęczeć... Nie mogła już nic zrobić...
Jeden z elfów który stał po drugiej stronie pokładu usłyszał nagle jakby jakąś syrenę.. Obejrzał się za siebie... Dostrzegł jednak jedynie poranną mgłę.. Zmrużył nieco oczy...
- Co jest... - rzekł sam do siebie rozglądając się szukając źródła dźwięku..
Dowódca który rozmawiał ze strażnikami usłyszał krzyki Vanessy dochodzące z celi. Nie przejął się jednak nimi. Machnął lekko swoją prawą ręką, a natychmiastowo podeszło do niego dwóch wojowników stojących w pobliżu.
- Przygotujcie narzędzia do przesłuchiwań... - rzekł poważnym tonem
Żołnierze posłusznie pokiwali głowami i szybko odeszli wykonać zadanie.
Lupus podeszła tymczasem do lusterka i poprawiła nieco swoje włosy... Gdy była w pełni gotowa teleportowała się w pobliże wyznaczonego miejsca.. Wszystko wskazywało na to że znalazła się w jakimś obozie wojskowym... Rozejrzała się dookoła... Była to dla niej nowość... Wszędzie było pełno uzbrojonych żołnierzy którzy błyskawicznie zwrócili na nią swoją uwagę... W końcu rudowłosa kobieta w stroju pokojówki pośrodku obozu to raczej nie był codzienny widok... Lupus jednak postanowiła zignorować gapiów i starała nie wdawać się z nimi w zbędne interakcje... Ruszyła wolnym krokiem więc idąc przed siebie do miejsca gdzie wyczuwała obecność Ibrahima... Wszystko wskazywało na to, że był to jakiś duży namiot, a przed nim było wielu strażników...
- Hmmm... - mruknęła pod nosem
- Rozumiem... - powiedziała Solussa - Jak sobie życzysz...
W tym momencie ponownie schyliła się pomiędzy jego nogi. Tym razem zamierzała ostatecznie to zakończyć... Zamierzyła wykończyć Lorenza na tyle aby nie mógł wstać... a na sam koniec... cóż... nieco skomplikować całą sytuacje...
- Ostrzegam cię jednak... Głośno i wyraźnie... - powiedziała nagle z uśmiechem na ustach - Po tym co zrobię sie już nie podniesiesz...
- Dobrze... - odparła Entoma i kiwnęła lekko głową. - W takim razie mozemy się powoli zbierać... Jestem pewna, że ludzie już się gromadzą na placu w Volturus... Nie powinniśmy dać im czekać... Mam nadzieje że Callisto też przybędzie... Jej obecność będzie niezbędna...
![[Obrazek: c3d4c49b-52cd-472d-8ff5-2fee9535bbf9.png]](https://i.ibb.co/7Nvc4N8q/c3d4c49b-52cd-472d-8ff5-2fee9535bbf9.png)