Isabella skończyła rozmyślać o kilku sprawach a na widok pokojówek na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech...
- Oo, witajcie... jak wspaniale was widzieć! - powiedziała widząc jak wykonują swoje obowiązki. Sama zerknęła słysząc słowa Lupus na swój outfit, nie przebrała się jeszcze od powrotu z dwóch wysp... nie było zresztą potrzeby, dopiero za kilka chwil zamierzała to uczynić.
- Ten dzień... uff... doprawdy był inny... - powiedziała i po chwili wstała wolno z tronu chcąc być bliżej pokojówek gdy z nimi rozmawia. Złożyła ręce z tyłu i spoglądała na ich poczynania.
Siael wolno pokiwał głową.
- Tak... w tej sprawie przybyłem, także w jeszcze w jednej... - odparł silnym tonem. Siael dosłownie kilkadziesiąt minut temu uzyskał wszelkie informacje które na ten moment udało się ustalić Drakkanowi... przepływ informacji, faktów i treści między Wezyrami był błyskawiczny a ich komunikacja była na ogromnym i perfekcyjnym poziomie.
- Jeden budynek doznał największych uszkodzeń, zginęło kilku ludzi... Drakkan ustalił, że nie był to wypadek... celowe działanie... jednak nie były to działania zwykłych rzezimieszków... to sprawka czegoś innego... - mówił Siael - dodatkowo stwierdzono kilka samobójstw w innych budynkach, kilka zgonów z powodu kłótni... tak jakby coś wpłynęło na ludzi... w Arkham nie było takich przypadków... to centrum świata, ogromna metropolia... poziom zadowolenia z życia w tym mieście wynosi 99,9% według badań przekazanych z jednej stacji badawczej - mówił Siael.
Kilku Strażników sprawdziło także każdy zakątek ogromnego metra w Arkham... ani śladu po jakichś duchach... kamery na wszystkich ulicach były weryfikowane... strażnicy zachowali 3 interesujące nagrania... na ułamek sekundy widać w nich przemykający cień... jakąś jakby posturę... nagrania już przekazano w ręce Drakkana... ten teraz osobiście je weryfikował... sekunda po sekundzie, klatka po klatce...
- Oh? działo się coś niezwykłego? - zapytała z zainteresowaniem Lupus schylajac się i biorąc szmatę do rąk i namaczając ją w wodzie.
Nihil zastanowił się chwilę.
- W takim razie albo badania kłamią albo ktoś w ciagu kilku chwil doprowadził do śmierci setek ludzi... To nie może być przypadek... - powiedział Nihil.
Siael pokiwał wolno głową.
- Nie sądzę że są to setki... maksymalnie kilkadziesiąt... - odparł Siael - Jeśli to jakiś duch, Drakkan powinien sobie z nim poradzić... zamknąć bydlaka w urnie... ewentualnie spytać o radę Cassahsa, ten jest w tych sprawach ekspertem... zażegna takowe zagrożenie w kilka chwil... - dopowiedział - Cwana bestia podobno przemyka w błyskawicznym tempie, jednak w Arkham są dziesiątki tysięcy kamer, ogrom systemów, radarów, skanerów... straże na każdym kroku... nikt swobodnie nie zrobi tam ogromnej destrukcji... - dopowiedział po chwili.
Isabella spojrzała na Lupus i na chwilę utkwiła w niej swój wzrok...
- Lorenzo... coraz więcej kobiet się do niego przystawia... chcą wedrzeć się do rodziny... jednak po rozmowie z nim wiem, że ze wszystkiego zdaje sobie sprawę. Zawsze zresztą zaskakiwał mnie swoją dużą wiedzą i inteligencją, jakby wiedział co chcę mu powiedzieć i przekazać... - powiedziała Isabella, ich więź była ogromna.
- Byłam dzisiaj także pierwszy i ostatni raz w pewnym miejscu... u osoby z przeszłości... naszła mnie bardzo silna ochota... - powiedziała, jednak na ten temat nie zamierzała się rozpowiadać - dzisiaj także udało mi się zaznać chwili relaksu... - dodała i rzuciła krótkie spojrzenie na Entomę a potem ponownie spojrzała na Lupus - Mam na sobie jeszcze swój strój z ćwiczeń... tych zwykłych, kondycyjnych, siłowych... - dodała i uśmiechnęła się szeroko. Isabella uwielbiała oprócz treningów bojowych urządzać sobie także i te pospolite... po prostu uwielbiała dbać o swoje ciało, właściwie w ogóle nie musiała aby perfekcyjnie wyglądać.. ale to jeszcze tylko bardziej ją zadowalało...
Nihil słuchając słów Siaela myślał nad tym czym moze być ten kto doprowadził do zniszczeń w stolicy..
- Z pewnością naszym przeciwnikiem nie jest człowiek, nieumarły czy elf...- powiedział Nihil - Nie wykluczam że moze to być nawet postać z innego wymiaru...
Po tych słowach popatrzył na ulicę.
- Nie pozwolę na jakiekolwiek zamieszania na Abregado... Wydałem stosowne rozkazy.... Moi żołnierze są ustawieni w najwyższej gotowości... Jeżeli jakiś zamachowiec pojawi się w Dohl de Lokke.. osobiście odrąbie mu łeb...
Lupus parsknęła lekko pod nosem.
- Na twoim miejscu bym się cieszyła... - powiedziała Lupus podnosząc się z ziemi - Nie tylko jest przystojny ale i odpowiedzialny... To dobre cechy...
- Z pewnością jeżeli nadejdzie pora to znajdzie odpowiednią partnerkę... - powiedziała Entoma - Być może będzie to też i taka która tobie również się spodoba Isabello...
Isabella wolno pokiwała głową, ręce miała złożone z tyłu i co chwilę chodziła i zerkała jak pracują pokojówki... wiedziała że lubią taką pracę a sama lubiła patrzeć jak pracują... było to nawet uspokajające...
- Zgadza się... ma ogrom potężnych cech... to bardzo dobrze... - odparła i zmrużyła lekko oczy, w tej chwili przeszła się lekko i ominęła Entomę, po chwili przeszła obok Lupus i przeszła tuż koło niej... stanęła na moment plecami do niej zerkając w jeden z wiszących w tej sali portretów... jego barwy i wykonanie były wspaniałe, przedstawiał on księcia Lorenzo... Isabella zapatrzyła się na obraz stojąc plecami do Lupus przez nawet dłuższą chwilę...
- A jak wasz dzień? Opowiadajcie! - powiedziała po chwili nadal się nie odwracając. - Jestem bardzo ciekawa! - dodała radosnym i głośnym tonem.
Siael pokiwał głową.
- To dobrze... okoliczne miasta jak i inne również mają swoją potężną obronność... natomiast zadaniem Drakkana jest wyrzucić tą istotę poza granice Arkham... - rzekł silnym tonem Siael i złożył ręce.
- A druga sprawa... doszły mnie pewne słuchy o... Stopczyku... Czarnym Rycerzu z bractwa... - zaczął Siael.
Nihil spojrzał na Siaela
- Wiem, znam go.. Co z nim? - spytal
Lupus i Entoma przez chwilę patrzyły w milczeniu jak Isabella tupta tam i z powrotem. Entoma obracała tylko głowa w lewo i prawo. Lupus zajęła się myciem podłogi i już umyła dosyć duży kawałek. Co jakiś czas jednak zerkała na Isabelle, chodź teraz to właściwie na jej tylek bo była do niej odwrócona.
Gdy jednak ta spytała o ich dzień Lupus podniosła się z ziemi i otworzyła lekko usta. Gdy odwróciła wzrok na Entome, ta od razu zaczęła kiwać przecząco głowa aby ta nawet nie próbowała nic mówić o chlaniu w barze z pijakami.
Lupus zaśmiała się lekko i podrapała po głowie.
- Cóż.. Niewiele się działo... - powiedziała Lupus
Siael wolno pokiwał głową.
- Ten Stopczyk... podobno to bydlę, bestia, tyran, kat, osiłek... Sisyphus wykreował wulgarną zabójczą bestię... kobieciarza, mściciela, egocentryka, bydlaka... Stopczyk jest nieokiełznany... jego styl bycia, słowo... wszystko jest wulgarne i bezlitosne... - rzekł wolno Siael, przekazywano mu o nim informacje... oczywiście nie wiedział zbyt wiele co dzieje się w Darkusie i dookoła niego, nie wiedział jakie wykonywane są tam rytuały i akty... wiedział jedynie że drzemie tam ogromna potęga, krwawa siła...
Isabella po chwili wolno odwróciła się ponownie przodem do pokojówek a następnie wróciła do swojego tronu i wygodnie na nim zasiadła, założyła nogę na nogę.
- Spokojne dni bez większych emocji też są cenne... cisza i spokój jest cenna... - powiedziała Isabella myśląc o tym jakie informacje otrzymała dzisiaj ze swoich czarnych wież.. zmrużyła na chwilę oczy i zapatrzyła się w jakiś punkt przed sobą.
- Cóż... idę do swojej komnaty... mam jeszcze kilka spraw... - powiedziała Isabella siedząc jeszcze na tronie. Zaraz jednak zamierzała iść się przebrać i udać się do swojego Carraboth Holding...
Ibrahim obejrzał dokładnie Vanessę... zauważył lekkie zadrapanie na jej prawym policzku.
- Czyżby jakaś nowa... potyczka? - spytał wesołym tonem i złożył ręce spoglądając z na nią lekko z góry gdyż był wyższy, ona zaś zerkała na jego masywne i mocno wytrenowane i zbudowane ciało odziane w potężną i lśniącą zbroję.
- Achh, nic nie umknie twojej uwadze... - pisknęła Vanessa - Taa, kilka dni temu... przybyliśmy do pewnej nieznanej wyspy... a na niej czekała nas potyczka... z ogromnych rozmiarów krabem... jakaś mutacja... wielka bestia, osobiście toczyłam z nim walkę... - mówiła Pani Admirał. Wielki Wezyr parsknał śmiechem.
- Doprawdy intrygujące... no i co... wygrałaś? - dopytał, wprawiła go w świetny humor.
- A jakże! Padł, a wyspa została przez nas zdobyta... bardzo ciekawa zresztą wyspa... - odparła.
- Cóż... opowiesz mi o tym po drodze, przejdźmy się... Arkham o zmroku prezentuje się świetnie, sama zobaczysz... później zapraszam cię na kolację na jedno z najwyższych pięter Carraboth Holding, do najlepszej knajpy w tym mieście... również mam przygotowanych kilka opowieści. - Rzekł Wezyr.
- Z ogromną chęcią! Prowadź Wielki Wezyrze! - krzyknęła Vanessa a po chwili wspólnie ruszyli spacerem po ulicach, za nimi zaś kroczyła grupa uzbrojonych po zęby strażników...
Tymczasem słudzy Geto Suguru rozproszyli się po wszystkich lokacjach w poszukiwaniu sojuszników.
Megumi po ciężkiej nocy przygotowywał się do rytuału okiełznania Nue. Trenował bardzo ciężko do tej chwili i wielokrotnie próbował oswoić chowańca oraz rozgryźć jego styl walki. Towarzyszył mu Gojo:
- Tym razem nie będę się wtrącać - Powiedział - Jesteś wystarczająco silny żeby go oswoić. Nie pomogę nawet jeśli będziesz przegrywał. Daj z siebie wszystko.
Megumi kiwnął głową, wziął głęboki oddech i wyrecytował słowa:
- Techniko Dziesięciu Cieni, Przyzywam cię Nue.
Nagle na placu gdzie się znajdowali, pojawił się ogromny okrąg, a z samego środka zaczął się manifestować ogromny ptak z cienia. Gdy pojawił się w pełni, spojrzał się na chłopaka ze złowrogą miną. Nue został przyzwany, rytuał okiełznania właśnie się rozpoczął.
- Boskie psy - Krzyknął Megumi i ruszył na chowańca.
- Nie dziwi mnie to... - odparł Nihil kiwając głową.
Nihil nie przepadał zbytnio za Zakonem Rycerzy, w tym za Sisyphusem. Nihilowi bowiem nie podobało się jego nastawienie... a jego współpracownicy byli jeszcze gorsi.. w szczególności Stopczyk... Sisyphus za dużo im pozwalał. Nihil uważał, że brak im jakiejkolwiek dyscypliny, więc uważał ich za wyrzutków.
Entoma patrzyła jak Isabelle wychodzi.
- Cesarzowo...- powiedziała jednak nagle Entoma - Mówiłaś, że dużo trenujesz...
Lupus popatrzyła na swoją siostrę z zaciekawieniem. Entoma spojrzała teraz prosto na Isabelle.
- Jak będziesz mieć czas... Co powiesz na to aby się z nami zmierzyć? - zapytała - Ze mną.. i z Lupus?
Lupus uśmiechnęła sie nieco. Sam pomysł o walce znacząco ją podekscytował.
- Poza sprzątaniem nie mamy zbyt wiele roboty... - dodał Entoma - Od bardzo dawna nie używałyśmy naszych umiejętności bojowych...
- To prawda... - odparła Lupus wzdychając - Jesteśmy trochę zastane... Chyby wyszłyśmy trochę z wprawy... Przydałby się jakiś trening..
Entoma kiwnęła głową.
Isabella odwróciła się szybkim obrotem do pokojówek, jej oczy błysnęły zielonym blaskiem... najpierw zerknęła w prosto w twarz Lupus... dzięki swoim czarnym wieżom doskonale wiedziała, że pokojówka była w barze i żłopała ogrom alkoholu... dzięki czarnym wieżom wiedziała o sytuacji w każdym, nawet najbardziej zacienionym zakątku krainy... uśmiechnęła się szeroko.
- Oczywiście! Urządzimy sobie trening! Jutro o zmierzchu! Na arenie cesarskiej! - krzyknęła ucieszonym i silnym tonem, rozłożyła ręce. Jej oczy ponownie błysnęły wspaniałym zielonym blaskiem.
Shohu natomiast latał wysoko w przestworzach... był także w pobliżu wyspy Corvnis... legendarny czarny kruk doskonale wyczuł że zaszły tam jakieś zmiany, teren obumarł... trzymał ogromny dystans od tego miejsca, jednak inteligentna magiczna istota wiedziała... nie zamierzał jednak lecieć z przekazem telepatycznym do Isabelli... Czarny Kruk pojawił się przy Twierdzy Wezyra obok miasta Dallenor... było to w pobliżu... tutaj stacjonował Artur Winchester Jr... Shohu przystanął za szybą i zaczął skubać swoje piórka...
Artur Winchester Jr natomiast siedział w fotelu, pił kawę i czytał jakąś gazetę... po chwili zaś jednak usłyszał stukot w oknie... podszedł natychmiast i dostrzegł Shohu...
- Zwiastun Prawdy! - krzyknął widząc legendarną istotę... Akurat Winchester Jr wiedział że Shohu jest bliskim przyjacielem samej Isabelli... poczuł bijącą potęgę od kruka... natychmiast wpuścił go do wnętrza.
Czarny Kruk przystanął na środku salonu i zaczął wpatrywać się w Winchestera... doskonale wiedział że Jr jest jednym z najmniej doświadczonych i silnych Wezyrów... Shohu jednak ciekaw był co zdoła poczynić.
- Czarny Kruku... cóż cię tutaj sprowadza? - Spytał Winchester Jr oddając mu ogromny szacunek...
Siael pokiwał głową wolno... był rycerzem, tam natomiast znajdowali się czarni rycerze... doskonale wiedział o ich potędze, jednak niezbyt ich tolerował... mieli inne wartości...
- Taa... osobiście poświęcam nieco czasu aby mieć oko na to co się dzieje na ich terenach... większość jednak jest trudna do rozczytania, tajemnicza... - odparł wolno
Czarni Rycerze natomiast znaleźli się w tym momencie w Mistycznym Lesie, cała czwórka z bractwa... zaczęli się wolno rozglądać... Azazlef wbił jakiś czarno-magiczny sztandar o czerwonych barwach w podłoże... zaczął emanować i pulsować...
Tymczasem Ibrahim Al Vazzuni w towarzystwie Kapitan Vanessy przeszli się kilkoma wspaniałymi ulicami i dzielnicami Arkham...
- Zamierzasz zatrzymać się w Grand Royal? - Spytał Ibrahim i złożył ręce.
- Niee, nie... będę spała na swoim okręcie, w swojej kajucie... nie lubię aż takich luksusów... - odparła oglądając ogromny i wspaniale oświetlony hotel... otaczające go fontanny, marmury, złote ścieżki... wszystko robiło ogromne wrażenie... hotel był istnym majstersztykiem architektury... w jego wnętrzu odbywało się wiele przyjęć, balów dobroczynnych, aukcji, etc...
Chwilę później przeszli spacerem tuż pod Wielką Bibliotekę Cesarską... była wyśmienita i ogromna, w jej wnętrzu można było wyczuć ogrom mistycyzmu, historii, wiedzy, ogrom wszystkiego...
- Znajduje się tutaj też wiele ksiąg o samym Pont Vanis... sam czytałem kilka... historia tej wyspy jest wielka... - rzekł wolno Wielki Wezyr, Pani Admirał pokiwała głową.
Chodząc po ulicach widzieli jak nawet w nocy wszędzie tętni życie... ogrom świateł, blasków... ulice były zadbane, aksamitnie czyste... co krok można było dostrzec także perfekcyjnie zadbaną roślinność...
Wielki Wezyr i Pani Kapitan przeszli i dotarli pod wejście samego Carraboth Holding...
Ogromny wieżowiec robił największe wrażenie... jego ogrom, bogactwo, blask, chwała i arcypotęga zapierały dech w piersiach... wzbijał się wysoko ponad chmury, przewyższał wszystko... co chwilę błyszczał, lśnił... wykonany był z najwspanialszych i najtrwalszych materiałów... niezłamana ikona nowego świata...
- Zapraszam zatem na kolację... - rzekł Ibrahim... przez moment jednak stali w milczeniu i po prostu wpatrywali się w ten cud architektury... najwspanialszy budynek świata, najpiękniejszy... bogactwo wprost z niego kapało...
Po chwili jednak usłyszeli krzyk za plecami.
- Witajcie! - krzyknął Drakkan i rozłożył ręce - Cóż za spotkanie! - dodał. Wielki Wezyr i Pani Kapitan odwrócili się.
- Drakkan! - Vanessa podeszła i przytuliła mężczyznę, ten odwzajemnił uścisk - Wspaniale cię widzieć! - dopowiedziała.
- Co ty tutaj robisz?! - krzyknął Wezyr oglądając Admirał, Ibrahim zaś zaśmiał się lekko.
- A taka niezapowiedziana wizyta... nie lubisz niespodzianek?! - krzyknęła Vanessa. Drakkan zaśmiał się.
- Drakkanie... chodź z nami na kolację, będziemy mieli okazję porozmawiać... także o tym co ostatnio zaszło w stolicy. - rzekł Ibrahim i zmrużył lekko oczy.
Drakkan pokiwał głową i wskazał dłonią wejście, Vanessa ruszyła przodem... po chwili cała trójka weszła do wnętrza Carraboth Holding...