Gojo opuścił gardę i spojrzał w kierunku swojej rezydencji. Mnóstwo ludzi straciło życie lub zdrowie. Jego dom był zdemolowany:
- Tss - Złapał się za głowę. Gdyby był trzeźwy na umyśle, może mógłby temu zaradzić. Chciał poprawić humor mieszkańcom a przyczynił się do sprawienia im jeszcze większego bólu. Usiadł na pobliskich schodach - Znowu... Choć mam wszystko, nie potrafię zrobić nic...
Spojrzał się w kierunku Entomy:
- Wiesz coś więcej o atakującym? Nie wyglądał na tego, z którym walczyłem jakiś czas temu. Z pewnością jest ich więcej i działają wspólnie...
Entoma spoglądała na Gojo w milczeniu, stojąc bez ruchu z połączonymi ze sobą rękawami. Jego bojowa postawa nie zrobiła na niej żadnego wrażenia.. Pokojówka była wystarczająco potężna aby go pokonać jeśli by naprawdę chciała. Nie czuła sie też zobowiązana do odpowiadania na jego pytania. Właściwie to uważała że to głownie z jego winy stało się to co sie właśnie stało. Gdyby Satoru był mądrzejszy prawdopodobnie do niczego by nie doszło...
Entoma rzuciła spojrzenie na Drakkana.
- Kimkolwiek był ten morderca, to jak na człowieka posiadała duże umiejętności szermiercze i doświadczenie w boju... Poza tym jednak był całkiem słaby. Nie stanowił dla mnie większych problemów w walce... Szybko zepchnęłam go do defensywy... Przez jakiś czas zapewne go nie zobaczymy... - odparła Entoma, gdy jednak to mówiła jej usta sie nie poruszały.
Lupus kiwnęła głową i popatrzyła w bok. Jej uszy lekko opadły.
- Cóż... Pewnie zauważyłaś, że przez ostatnie lata Zerratu dziwne się zachowuje w mojej obecności... - powiedziała Lupus - Teraz jednak, po dniu dzisiejszym wiedząc kim naprawdę jestem chyba sama rozumiesz o co mu chodzi...
Lupus spojrzała z powrotem na Isabelle.
- Nie ukrywam, że czuję się dosyć niekomfortowo... Często czuję jego obecność gdziekolwiek nie pójdę... W zamku... w miescie.. nawet w moim pokoju i łazience.. Troche mnie to niepokoi gdyż nie wiem czego mogę oczekiwać... Nie wiem... Czy mogłabyś coś z tym zrobić?
Drakkan spojrzał w tym momencie na Gojo:
- Masz bardzo duża zasługę w tym co się tutaj wydarzyło... zorganizowałeś duże nielegalne zgrupowanie wielu ludzi w jednym miejscu... to mogło przyciągnąć nieproszonych gości... zagrozić życiu ludzi... - powiedział zerkając na niego srogo.
Drakkan wiedział, że w prawie stworzonym przez Isabellę zapisano, że nie powinno się organizować tak wielkich zgrupowań ludzi bez żadnych informacji... Drakkan wiedział, że na ogromnej imprezie w Royal Grand Hotel za kilka godzin będzie o wiele więcej ludzi, ale przygotowania do tej imprezy trwają już długi czas... zresztą już teraz można było dostrzec na niebie Arkham duże lasery świetlne wychodzące z dachu Grand Hotel i zmieniające swoje kolory...
- Niezły sajgon tu powstał... ogromna zawierucha... jak mogliście do tego doprowadzić?! - powiedział po chwili dodając.
Isabella zachichotała lekko słysząc słowa Lupus, nie sądziła że może mieć taki problem... szybko jednak zmieniła minę na poważniejszą.
- Huuh? Lupus, co ty mówisz? Doprawdy...? - odparła lekko zdezorientowana.
Zerratu jest Alfą tego świata... dodatkowo pochodzi z tego samego gatunku co Lupus... zapewne chciał teraz mieć potomka... to prawdopodobnie jedyna rzecz której jeszcze nie osiągnął... zapewne uznał, że Lupus jest na tyle potężna aby być godna... Isabella zdała sobie z tego wszystkiego sprawę i aż się zdziwiła na to wszystko... nie spodziewała się takiej sprawy.
- Przyznam szczerze, nie spodziewałam się... - odparła wolno - Postaram się coś z tym zrobić... jednak w tej kwestii jego instynkty mogą być bardzo potężne... - dopowiedziała wolno..
Lupus nabrała poważnej miny i odwróciła wzrok nic juz nie mówiąc. Słowa Isabelli nie uspokoiły jej a jedynie pogłębiły w niepewności.
Wiedziała, że mogłaby obalić Zerratu i go pokonać w walce jakby do tego doszło, jednak jego cichociemna natura sprawiała, że Lupus ciągle musiała być ostrożna... Czuła sie osaczona i obserwowana.. nie podobało jej się to...
Nagle obok Drakkana, Entomy i Gojo pojawił się Megumi:
- Jesteście cali? - Krzyknął. Zobaczył Satoru, był totalnie przygnębiony. Wyglądało na to że alkohol przestawał już działać.
Zdjął opaskę i spojrzał jeszcze raz na zniszczenia. Entoma oraz Drakkan pierwszy raz ujrzeli jego błękitne magiczne oczy:
- Tak... To moja wina... - Zacisnął pięść - Obiecuję że w zamian pozabijam sprawców...
Entoma w tej chwili podeszła bliżej Gojo spoglądając prosto na niego swoim martwym wręcz spojrzeniem.
- Jedna kwestia nadal jednak pozostaje nie rozwiązana.... - powiedziała mrocznym tonem - Dlaczego donośnie i publicznie oznajmiłeś, że moja młodsza siostra jest twoją kobietą? Że należy do ciebie? Dlaczego kłamiesz?
W głosie Entomy można było wyczuć gniew.... patrzyła na niego przenikliwie...
Gojo zrobił głupią minę:
- Serio pijany powiedziałem coś takiego? - Normalnie robiłby z tej sytuacji żarty jednak przy obecnych wydarzeniach nie miał na to nastroju - Chyba Lupus się na mnie nie gniewa? - Spojrzał na Entomę, która wyglądała jak dziecko - CZEKAJ, JAK TO MŁODSZA?
- Co?! - Drakkan słysząc słowa Entomy spojrzał srogo na Gojo, zacisnął lekko prawą pięść - Jak mogłeś ogłosić takie kłamstwo... - dodał
- Jesteś głupcem.. z każdą chwilą twoja głupota się nie dodaje a potęguję... - odparła srogim tonem Entoma - Nie zbliżaj się do Lupus dla własnego dobra... To moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie... nie masz nawet pojęcia z jakimi mocami zadzierasz...
Entoma wiedziała, że wystarczy jej jedno słowo a Najwyższy zstąpił by do Magicznego Wymiaru aby unicestwić Gojo permanentnie...
- Ludzie... doprawdy parszywe istoty... - dodała cichym tonem Entoma kompletnie obrzydzona zachowaniem Gojo.
Gojo nie chciał poruszać tego tematu. Uważał że jest to wyjątkowo kiepska pora. Nagle Megumi przemówił do Drakkana:
- Wezyrze, to prawda że Mistrz Gojo zorganizował nielegalną imprezę jednak to co się stało to nie była jego wina, a atakujących...
- Nie wtrącaj się - Rzucił Satoru, jednak Megumi kontynuował.
- NIE RAZ RYZYKOWAŁ WŁASNYM ŻYCIEM DLA LUDZI! Sam na sam walczył ze sprawcą ostatniego ataku. Chciał jedynie poprawić ludziom humor - Fushiguro spuścił głowę w dół - Niestety ma takiego pecha że zawsze tak to się kończy...
- Megumi, dosyć... - Oznajmił ponownie Gojo. Wstał i podszedł do Wezyra - Wezyrze, chyba nie muszę mówić że tego typu wydarzenie już się nie powtórzy. A co do sprawców, dokonam wszelkich starań by za to zapłacili. - Nie wspomniał nic na temat Lupus. Pomyślał że jeśli się na niego gniewa, niech sama z nim pogada.