MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Lupus w tej chwili poczuła dotyk na swoim udzie. Zaśmiała się lekko.
- Nie jesteś w stanie wytrzymać czyż nie? - szepnęła po raz kolejny - Tak jak myslałam...
W tej chwili jej usta zbliżyły sie do jego ust praktycznie na odległość dwóch centymetrów... Wystarczył jeden ruch Lorenza a ich usta by się spotkały. Jego wzrok nie mógł oderwać się od jej oczu...
- Niestety.... - powiedziała nagle szeptem - Nie jestes na to gotowy...
Lorenzo w tej chwili ocknął sie z amoku i mocno sie zdziwił. Lupus po prostu w jednej chwili odsunęła się i zeszła z łóżka.
Zaskoczony chłopak w tej chwili usłyszał również jej szyderczy śmiech.. Lupus po prostu wybuchła głośnym śmiechem
- Hahaha! Dobrze, że nie widzisz swojej miny w lustrze! Haha! - śmiała sie Lupus
W tej chwili przetarła oko w którym pojawiła sie łezka
- Już długo się tak nie bawiłam... ale było warto! Haha! Pieknie dałeś się nabrać! Doprawdy.. urocze...
Lorenzo był zaszokowany, pokręcił lekko głową i westchnął... Lupus nie pierwszy raz urządzała sobie z nim takie gierki... dzisiaj było jednak o wiele bardziej ekscytująco... podobało mu się to, uwielbiał ją... bardzo ją lubił... wolno wstał z łóżka i zachwiał się lekko, a po chwili rzucił spojrzenie na rudowłosą.
- Doprawdy... - wykrztusił wolnym tonem - Jak mogłaś... - dodał wolno po chwili, szybko jednak uśmiechnął się.
- Ty i twoje zachowanie są urocze, cieszę się że nieźle się wybawiłaś... mi też było przyjemnie - powiedział spokojnie i westchnął lekko, po chwili podszedł do niej i lekko rozłożył ramiona, chciał ją przytulić przyjacielsko, miał z nią naprawdę świetne relacje... nie traktował jej jak pokojówki, bardziej jak rozrywkową i dobrą przyjaciółkę. Nie potrafił się na nią gniewać ani denerwować.
Pokojówka popatrzyła na Lorenzo jak ten wyciaga ku niej ramiona.
- Oh? Jeszcze Ci mało? - zapytała z usmiechem na ustach - Nie chce Ci połamać pleców moim uściskiem...
W tej chwili podeszła do niego i zamiast go przytulić, ku zaskoczeniu chłopaka po prostu poczochrała mu włosy kilkoma szybkimi ruchami.
- Dobry chłopiec... - powiedziała Lupus z uśmiechem - A teraz wybacz... musze wrócić do sprzątania twojego pokoju...
Gojo szedł po schodach w głównej komnacie, mijając Megumiego:
- Gdzie idziesz?
Jego mistrz nic nie odpowiedział. Wyglądał na przygnębionego, wręcz na wściekłego. Fushiguro zdziwił się, Satoru jeszcze nigdy się tak nie zachowywał.
- Gdzie się podział ten głupkowaty uśmiech? - Zapytał Megumi sam siebie, gdy Gojo wyszedł.

Uhonorowany oddalił się bardzo daleko i wdrapał się na najwyższą wieżę widokową. Siedział na szczycie ze skrzyżowanymi nogami podziwiając niebo. Rozmyślał o przeszłości i o jego przyjacielu.
Pamiętał to dokładnie, to jak morduje Suguru Geto.
Zobaczył z góry dwóch młodych chłopaków, śmiejących się i robiących sobie głupie żarty. Wszystko wokół przypominało mu o jego przeszłości. Z oka poleciała mu łza jednak szybko ją otarł:
- Nie mam na to czasu, wszyscy na mnie liczą...

Tymczasem słudzy Suguru rozproszyli się po całym Magic World szukając sojuszników do współpracy.
Tymczasem w Dalthei, Ignathir nadal spędzał czas wraz ze swoją służącą Naberal siedząc w jacuzzi. Ból pleców który go doskwierał oraz irytacja po spotkaniu z Akatoshem, który przez swoją słabość doprowadził do wypuszczenia demonów, aktualnie kompletnie zniknęły. Czuł się teraz znakomicie. Co więcej, nieumarły Overlord zaczął mocno zastanawiać się nad targającymi go emocjami. Bedąc w tym ciele, przez setki lat nie poczuł żadnego przywiązania do nikogo, nie rozumiał ludzkiej bliskości i nie widział w niej logicznego sensu. Jednak od momentu jego nocy z Isabellą, która choć nie do końca mu przypadła do gustu, to zaczął częściej mysleć o tym co przez te wszystkie lata tracił... o tym czego nie doświadczył mimo iz miał okazje... zwykła.. prosta... ludzka bliskość...
Teraz zaczął to rozumieć... Jego przywiązanie do jego służących, jego przywiązanie do Atroxa i Pandory było teraz niezwykle silne... Pomimo iż były to istoty od niego słabsze.. był teraz gotów zrobic wszystko aby pomóc im w potrzebie.. Zależało mu na ich dobru.. bezpieczeństwie i szczęściu..
Ta przemiana w jego toku myslenia była czymś niezwykłym. On sam był zaskoczony tym co czuje.
Odetchnął głęboko i rzucił swoim lśniącym, zielonym od Wiecznego Ognia wzrokiem spojrzenie na Naberal, która siedziała miedzy jego nogami. Delikatnie przejechał ręką po jej plecach. Ona szybko odwróciła za siebie wzrok.
- Mój Panie? - zapytała
On jednak pokiwał tylko głową, a nastepnie przysunął ją jeszcze bliżej siebie delikatnie obwiązując ręce wokół jej talii zakrytej pod ręcznikiem a swoją głowę oparł o jej prawy bark.
Naberal był lekko zszokowana tym, że Ignathir właśnie ją przytulił od tyłu. Otworzyła lekko usta jednak żadne słowo nie wyleciało z jej ust. Nie do końca wiedziała jak zareagować.
- Wybacz... - powiedział arcymag spokojnym tonem - Nie wiedzieć czemu, zapragnąłem to uczynić...
Ignathir ponownie odetchnął. Czuł w tym momencie błogi spokój. Czuł wyraźnie delikatną, gładką skórę swojej służącej... czuł jej zapach bardzo wyraźnie.. zapach irysu i jaśminu... Po prostu nie mógł się od niej oderwać... Naberal nie zabroniła mu.. nie odtrąciła...wręcz przeciwnie... Pozwoliła...
- Naberal... - powiedział po chwili milczenia Ignathir
- Tak? - zapytała spokojnym głosem
- Przez lata próbowałem zrozumieć dlaczego nie czuje żadnej empatii w stosunku do innych... - powiedział arcymag. - Dlaczego w moich oczach i umyśle nie istnieje pojęcie człowieczeństwa... dlaczego przez tyle lat byłem skupiony jedynie na kreowaniu mocy a nie na chęci zrozumienia innych istot i targających ich emocji.. gestów...uczuć...
Naberal w milczeniu słuchała jego slów.
- Teraz chyba to zrozumiałem... - dodał - Zrozumiałem, że potrzebowałem ku temu właściwych osób które by mnie wyciągnęły z tej pustej ciemności... Teraz nie jestem juz taki, jak inne bóstwa...nie jestem jak Akatosh.. jak Sithis... jestem inny... dzięki moim kreacją... dzieki Atroxowi.. Pandorze... a w szczególności dzieki tobie Nabe.. Nauczyliście mnie czegoś czego sam nie byłem w stanie pojąć...
Naberal otworzyła szerzej oczy gdy usłyszała swoje imię wypowiedziane przez Ignathira. Było to dla niej duże zaskoczenie. Zarumieniła sie lekko a na jej twarzy pojawił sie uroczy uśmiech.
- Lordzie Ignathir.. bardzo cieszy mnie fakt, że mogłam Ci pomóc... - powiedziała.
Arcymag wolno pochylił głowę. Spoglądał na Naberal w milczeniu podziwiając jej urodę.
"Cholera... doprawdy jest niesamowita... Wielka szkoda, że sama o tym jeszcze nie wie.." - pomyślał arcymag patrząc na swoją służącą.
Po chwili puścił ją i odsunął sie trochę do tyłu. Chrząknął lekko. Wiedział, że tak przyjemne momenty nie mogą trwa wiecznie. Muszą dobiec końca... Domyslał sie również, że Solussa bedzie bardzo zazdrosna o Naberal, wiedział doskonale bowiem że ta chciałaby byc w tym momencie na jej miejscu.. (pamiętał bowiem doskonale jak Solussa próbowała go uwieść parokrotnie)
- Naberal... - powiedział już poważnym tonem arcymag opierając się rękami o brzeg jacuzzi
- Słucham lordzie Ignathir...
- Bede miał dla ciebie... pewne poważne zadanie... - powiedział Ignathir
- 20 lat zajęło mi poradzenie sobie z Chronosem. - odparł zmęczonym tonem Tempus
- Isabello, czy jesteś szczęśliwa? - spytał zaciekawionym głosem

W tym samym czasie..
Jonathan zrobił zakupy w sklepie. Szedł właśnie jedną z ulic w pobliżu centrum krainy..

Sithis i inne bóstwa nie wiedziały co robić. Uwolnione demony mogą zniszczyć Magic World, ale również ich światy. Sithis mimo realizowania jednego celu, postanowił zmienić nieco swoje plany...
Megumi tymczasem bawił się ptakiem. Oczywiście chodzi o nowego chowańca dziesięciu cieni którego właśnie oswoił. Testował jego możliwości oraz sposoby w jaki może wykorzystać go w walce.
- Nieźle młody, robisz postępy - Powiedział Gojo uśmiechając się - To pewnie zasługa moich genialnych nauk.
Megumi zaśmiał się i rzucił w stronę Satoru:
- Pokażę ci coś jeszcze lepszego - Kazał mu wskoczyć na ptaka i mocno się chwycić. Sam oczywiście zrobił to samo. Po chwili ruszyli mocno w powietrze, trzepocząc się na boki.
- JAK SIĘ TYM STERUJE? - Krzyknął Megumi
Gojo również krzyczał w panice, mimo że nawet gdyby spadali, bezkres uratowałby sytuację.
- A TY CZEGO SIĘ DRZESZ? PRZECIEŻ MOŻESZ LEWITOWAĆ! - Wrzeszczał Fushiguro.
- CO? NIC NIE SŁYSZĘ
Nue po chwili kołysania się na boki, w końcu uspokoił swój lot. Lecieli nad budynkami Arkham podziwiając z góry miasto. Wiatr powiewał im włosy, unosząc je do tyłu. To było wspaniałe uczucie.
Satoru przypomniał sobie podobną scenerię, gdy parę lat temu latał w ten właśnie sposób na jednym z duchów Suguru
Lupus wróciła do sprzątania pokoju Lorenzo. W kilka minut uwinęła się z podłogą, przetarła ściany i meble z kurzu, wytrzepała i umyła dywan oraz pościeliła mu łóżko...
- To chyba wszystko - powiedziała Lupus rozglądając się po pokoju który teraz lśnił czystością.


Tymczasem Żniwiarz dotarł do miejskiej tablicy ogłoszeniowej w Arkham. Ubrany w swoje mroczne szaty czytał z uwagą wszystkie zamieszczone ogłoszenia szukając jakiegoś zlecenia. W większości były to same pierdoły typu " zaginął mi kot, proszę o kontakt" lub "szukam pracy". Nie ukrywał, że nie był tym zbytnio zadowolony.
Nagle Nue stracił równowagę i zaczął spadać.
- O żesz kur** - Krzyknął Megumi.
- MEGUMI ZRÓB COŚ - Krzyknął Gojo.
- TO TY COŚ ZRÓB!
Nue runął na ziemię. Chwycili się mocno i zaczęli krzyczeć podczas spadania. Satoru zaczął wyjątkowo mocno panikować. Dużo bardziej niż Fushiguro.
Byli coraz bliżej ziemi, 200 metrów, 150 metrów, 100 metrów, 50 metrów. Nagle Gojo użył bezkresu. Nue zaczął stopniowo zwalniać aż nagle całkowicie się zatrzymał:
- Żartowałem hahaha - Zaśmiał się Gojo.
- NIE WYTRZYMAM Z TOBĄ - Krzyknął Megumi któremu serce waliło jakby miało zaraz wyskoczyć.

Nagle Satoru zauważył Żniwiarza który stał akurat obok i przeglądał ogłoszenia:
- Dobry - Powiedział do tajemniczej postaci po czym wyszeptał do Megumiego - Spadajmy bo ludzie się patrzą.
Neron odwrócił wolno głowę w stronę Satoru. Z Jego maski wyleciał dym a oczy błysnęły czerwienią. Patrzył na niego chwile w milczeniu jednak szybko stracił zainteresowanie i następnie odwrócił z powrotem głowę na tablicę. Sięgnął ręką po jedno z ogłoszeń zdejmując je z tablicy.
- Bezużyteczne... - powiedział sam do siebie po czym zmiął kartkę i wyrzucił ją do kosza. Nie zważając na nic więcej ruszył dalej chodnikiem szukając kolejnej tablicy ogłoszeniowej.
Przekierowanie