MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Żniwiarz w milczeniu patrzył na sługusa. Po chwili odwrócił się ponownie. Dostrzegł że na jego zegarku wybiła 6 rano.
- Mów tu i teraz... i streszczaj się... inaczej zabije Cię... - odparł mrocznym tonem


Tymczasem w Dalthei, najmłodsza z sióstr - Shizzu, skończyła czytać swoją książkę. Wyszła z zamkowej bibiloteki z książką pod pachą i ruszyła korytarzem na wprost. Zamierzała udać się na zewnątrz.
Po chwili jednak usłyszała jednak znajomy głos.
- Shizzu! Tu jesteś...
Shizzu odwróciła głowę za siebie. Dostrzegła Solusse która właśnie szła w jej kierunku. Dziewczyna o szmaragdowych oczach nie przybrała jednak zaskoczonego wyrazu twarzy. Mrugneła tylko raz spoglądając bez emocji na jej nadchodzącą starszą siostre.
- Shizzu... musisz mi pomóc... - powiedziała Solussa
- Hmm? - jękneła Shizzu
- Nie wydaje Ci się że Naberal ostatnimi czasy spędza zbyt dużo czasu z Lordem Ignathirem?
- Emm... coż... - odparła bardzo cichym tonem Shizzu którą to kompletnie nie interesowało. Wiedziała bowiem, że Naberal pełniła ważną rolę opieki nad Atroxem i Pandorą.. Była dla nich jak matka przez wiele lat.. uczestniczyła w ich treningach a nawet sama ich szkoliła.. i to razem z Ignathirem.. Według niej było to kompletnie logiczne, że spędza z arcymagiem tak dużo czasu...
- Nabe nie przyznaje się do tego, ale jestem pewna, że uwiodła Lorda Ignathira... Chce go omamić.. owinąć wokół swojego palca... - powiedziała Solussa
- Nie wydaje mi się aby to była prawda... - odparła spokojnym głosem Shizzu kiwając lekko głową.
- Oh? Czyli według ciebie to co robi jest normalne? - zapytała Solussa
Shizzu mrugnęła dwa razy i kiwnęła wolno głową.
- Naprawdę? Jesteś po jej stronie?
- Nie jestem po niczyjej stronie... Po prostu to co mówisz jest nie logiczne... Nie posiadasz na to żadnych dowodów... - odparła cichym tonem Shizzu
- W takim razie znajdę je... - odparła suchym tonem Solussa, zmrużyła lekko oczy i odeszła w przeciwnym kierunku.
Shizzu stojąc w miejscu obserwowała w kompletnym milczeniu jak jej siostra odchodzi, a gdy ta zniknęła z jej pola widzenia, Shizzu ruszyła dalej w kierunku wyjścia.
Sługus wyciągnął ogromną sakiewkę złota w kierunku Żniwiarza i mrocznym tonem powiedział:
- Zabij Satoru Gojo...
Żniwiarz nie odpowiedział. Nie znał nikogo o tym imieniu. Znalezienie informacji jednak nie było dla niego większym problemem. Bardziej jednak zastanowił go fakt czy owy Satoru nie dysponuje jakąś specjalną mocą.. Nagroda bowiem była dosyć wysoka.. zbyt wysoka...
- Zapłatę odbieram po wykonaniu zadania... - odparł Żniwiarz - Niech ten, który Cię wysłał tez o tym dobrze wie...
Po tych słowach po raz kolejny z jego maski wyleciał dym...
- Wiem co nie co o jego umiejętnościach, chociaż nasz pan nie ujawnia nam wszystkich informacji - Powiedział sługus, rozglądając się czy nikt ich nie podsłuchuje - Na pewno obił ci się o uszy, dzieciak którego ponad dwie dekady temu okrzyknęli obdarowanym przez niebiosa - Sługus wskazał palcami na swoje oczy - Podobno widzi magię i nie da się go trafić, chociaż nie mam pojęcia jakim cudem mógłby to robić. Tyle zostało mi ujawnione. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, musisz porozmawiać z moim panem.

Megumi trenował różne kombinacje jakie umożliwiał mu Nue.
Tymczasem Gojo medytował na dachu.
- Nie... nie słyszałem... - odparł oschle Żniwiarz - Skoro nie da się go trafić to po co szukasz pomocy snajpera?
Żniwiarz w swoim wyposażeniu posiadał głownie karabin snajperski oraz pistolet, ale jeżeli jego cel był na tyle szybki żeby uniknąć pocisku, to on sam nie widział sensu próbowania nawet podejmowania zlecenia. Żniwiarz był realistą. Znał limity swoich umiejętności bardzo dobrze.. Jego umiejętności magiczne nie były spektakularne... jedynie słuzyły jako pomocne narzędzie do wykonywania zleceń. Dlatego też unikał konfrontacji z istotami posiadającymi ogromne umiejetności magiczne. Wiedział bowiem, że w takim wypadku nie miałby większej szansy i zostałby zmuszony do wycofania się...
- Nie winię cię że nie będziesz w stanie go zabić - Sługus wyjął nieco mniejszą sakiewkę ze złotem - Jednak nadal możemy zawrzeć układ. Jeśli będziesz w stanie dowiedzieć się jak najwięcej o jego sposobie walki oraz umiejętnościach, sowicie cię wynagrodzimy.

Megumi trenował sztuki walki z jego mistrzem. Satoru oczywiście wygrywał każdy pojedynek:
- Posłuchaj uważnie, zauważyłem że ograniczasz swój potencjał
- He? - Zdziwił się Fushiguro - Uważasz że nie daje z siebie wszystkiego?
- Nie miałem na myśli że nie próbujesz... - Gojo kucnął aby zbliżyć się do swojego ucznia leżącego na ziemi - Raczej nie potrafisz
Fushiguro nie rozumiał o co mu chodzi:
- Zauważyłem że nawet w innych dyscyplinach takich jak sport, zawsze starasz się nie jaśnieć i często poświęcasz się dla innych. W codziennym życiu również to robisz - Kontynuował mistrz.
- Przecież współpraca z innymi jest ważna...
- Może i tak, tyle że bycie czarodziejem to głównie sport indywidualny. Czemu nie chcesz pójść na całość i się rozwinąć? Czy to przez twojego asa w rękawie?
Megumi natychmiast zrozumiał o co mu chodzi: Mahoraga. Gojo kontynuował:
- Wierzysz że w najgorszym scenariuszu po prostu poświęcisz się by rozwiązać sytuację? Z takim stanem umysłu zapomnij o doścignięciu mnie - Megumi patrzył się w głębokie hipnotyzujące oczy Satoru, gdy ten przemówił spokojnym tonem:
- Ryzykowanie życiem by wygrać... A poświęcenie życia by wygrać - W tym momencie dał mu pstryczka w czoło - To dwie różne rzeczy, Megumi...

,,Bądź chciwszy" - Dodał odchodząc
Żniwiarz zastanowił się przez chwile. Było to dosyć nietypowe zlecenie, choć na tablicach ogłoszeniowych widział nie raz dziwniejsze rzeczy.
- Niech tak bedzie... - odparł mrocznym głosem stojąc do niego plecami - Nie fatyguj się szukaniem mnie... Sam Cię znajdę...
Po tych słowach odszedł wolnym krokiem na wprost zostawiając sługusa samego.
Minęło trochę czasu odkąd ludzie Suguru rozeszli się po całym Magic World. Lecz dopiero teraz jeden z nich nawiązał z kimś współpracę. Geto, dowiedziawszy się o tym, bardzo się ucieszył.
- Robi się ciekawie - Powiedział leżąc w swojej komnacie niczym bóstwo.
Shizzu natomiast wyszła na zewnątrz zamykając za sobą wrota zamkowe. Cały czas myslała nad słowami Solussy, które według niej były po prostu absurdem. Była pewna że Naberal nigdy by nie zrobiła czegoś takiego.. znała ją bowiem bardzo dobrze i szanowała ją jako jej najstarszą siostrę. Była pewna że Solussa jest po prostu zazdrosna i również chciałaby spędzać tyle samo czasu ze swoim stwórcą co Naberal. Było to poniekąd zrozumiałe, Shizzu jednak nie miała tego typu uczuć w swojej głowie.. Co prawda była bardzo wdzięczna Ignathirowi za to ze ją stworzył i była mu absolutnie posłuszna jednak równocześnie nie wymagała od niego jakiegokolwiek zainteresowania jej osobą. Po prostu robiła to co do niej należy i to wszystko. Nie chciała być wyróżniana czy chwalona. Cieszył ją sam fakt bycia tutaj i robienia tego co lubi najbardziej.
Dalthea była w końcu prawdziwym rajem, odosobnionym i niedostępnym dla nikogo.. miejscem władzy Najwyższego Overlorda... a ona mogła tu przebywać i w spokoju podziwiać otaczające ją piękno.
Shizzu udała się wolnym krokiem w kierunku areny która znajdowała się obok zamku. Przechodząc obok dostrzegła tam Naberal która po raz kolejny trenowała swoje umiejętności walki. Doprawdy jej umiejetności były imponujące... Shizzu dobrze wiedziała że nigdy nie miała by szans jej pokonać.
Najmłodsza z pokojówek o szmaragdowych oczach nie zamierzała przeszkadzać swojej siostrze w treningu.. udała się kawałek dalej do znajdującego się nieopodal zamku wielkiego parku i przysiadła na ławeczce pod pobliskim dużym drzewem. Opierając się wygodnie o dębową ławeczkę oddała się po raz kolejny swoim myślom. Obserwowała w milczeniu kołyszące się liście na gałęziach spowite w półmroku wiecznie zachodzącej gwiazdy i czerwieni nieboskłonu...
Po chwili otworzyła swoją książkę na losowej stronie kładąc ją na kolanach. Co ciekawe, nie czytała jej nawet... patrzyła tylko na losowe słowa na jednej ze stron. Jej usta lekko się otworzyły i odetchnęła lekko... Mrugnęła dwa razy spoglądając na stronę... Pomimo iż twarz Shizzu praktycznie nigdy nie wyrażała emocji, po jej zachowaniu można było dostrzec, że jest lekko zawiedziona.
- Wzięłam złą książkę... - odparła uroczym i cichym tonem sama do siebie

[Obrazek: delta.png]

=====================================================================

Tymczasem statek Nihila dotarł już do wybrzeża Zachodniego Etai gdzie leżało miasto Herkalion. Zostało ono wybudowane juz jakiś czas temu. Nihil chciał aby projekt tego miasta posiadał w sobie zarówno cechy starożytnych cywilizacji jak i nowoczesności. Dlatego też większość budynków była budowana tu z białego wapienia i betonu oraz posiadała zdobione i ręcznie wyrzeźbione kolumny. (Klimaty Starożytnej Grecji) Co więcej, sam klimat tego miejsca oraz ukształtowanie terenu sprawiało że miasto było niezwykle pieknym miejscem.. Nihil był bardzo zadowolony z tego projektu i cieszył go fakt że został ukończony w szczególności że wszystko to wybudowali jego ludzie - nieumarli.
Okręt zacumował w porcie i po chwili Nihil wyszedł na brzeg wyspy. Odetchnął głęboko i rozejrzał się po okolicy.
- Hm... Wspaniale... - powiedział sam do siebie
Po chwili podeszli do niego nieumarli którzy stacjonowali w porcie. Ukłonili się przed swoim Dowódcą.
- Witaj Panie... Cieszymy sie że przybyłeś... - powiedział jeden z nieumarłych strażników.
Nihil pokiwał głową.
- Dobrze znów tu być.... Uwielbiam to miejsce... - rzekł Nihil. - Gdzie jest Bellatrix?
- Pani Generał stacjonuje w centrum miasta Sir - odparł drugi nieumarły
- Dobrze... w takim razie pora ją odwiedzić... - odparł Nieumarły Dowódca i ręką przesunął z ramienia swoją szkarłatna pelerynę, a ta opadła mu za plecy.
Isabella teleportowała się pod wejście do swojej rezydencji w Arkham... zaczęła spoglądać na słońce które rozświetlało już stolicę... chwilę później w tym miejscu pojawił się Ibrahim Al Vazzuni i Vanessa Vulvituri... persony ukłoniły się przed Cesarzową.
- Ach, wyśmienity dzień się zapowiada... - powiedziała Vanessa biorąc oddech rześkiego powietrza.
Wielki Wezyr pokiwał głową.
- Isabello... jesteś gotowa aby wyruszać?
Isabella pokiwała głową.
- Ruszajmy... zaczniemy od mojej kopalni diamentów. - powiedziała, a następnie pstryknęła palcami i przeniosła cała trójkę tuż pod swoją ogromną kopalnię diamentów... momentalnie pojawili się przy wejściu widząc tabuny ochrony i wielkie zabezpieczenia, także otaczające kopalnię zewsząd przepotężne bariery magiczne...
Momentalnie zarządca kopalni dostrzegł Cesarzową, Wielkiego Wezyra i Panią Admirał floty Cesarskiej... goblin błyskawicznie podszedł i ukłonił się przed Casarzową i skinął głową przed personami.
- Wspaniała, Wielka Cesarzowo... witaj w swojej kopalni diamentów! - powiedział radośnie widząc kto tutaj przybył - Wspaniale i pięknie dzisiaj wyglądasz - dodał zarządca.
Isabella pokiwała wolno głową
- Witaj, zarządco... jak praca? Jak wydobycie? Nikt się na nic nie skarży? - spytała Isabella po chwili i złożyła ręce z tyłu.
Zarządca pokiwał głową.
- Warunki w naszej nowoczesnej kopalni są świetne... od samego początku jej istnienia nigdy nie było żadnego wypadku... maszyny nas wspomagają, gobliny, ludzie i krasnoludy perfekcyjnie współpracują i wydobywają jak najwięcej kamieni szlachetnych... wydobycie idzie wprost świetnie... każdy pracownik pracuje za bardzo godne i wysokie wynagrodzenie, zadowolenie wynosi 100%... - mówił zarządca trzymając pewne dokumenty i arkusze.
- Zapraszam, zerknijcie wewnątrz. - powiedział i wskazał dłonią wejście... Persony weszły aby zerknąć do wnętrza kopalni.
Przekierowanie