13-April-2025, 00:12:27
Mineło jedynie kilka minut, ale to zdecydowanie wystarczyło aby Shizzu i Pellar po wspólnym przejściu kilku korytarzy dotarli do drzwi za którymi od teraz miała znajdować sie prywatna komnata rycerza. Pellar był ciekaw co zastanie za tymi drzwiami i czego moze się spodziewać... W końcu to Nieumarły Król wydał rozkaz aby ta komnata została przygotowana, z pewnością dużo wcześniej... Zupełnie tak jakby przewidział ze ten postanowi zostać w jego zamku.. Książe mógł jedynie więc tylko rozmyślać nad tym co by było gdyby się nie zgodził, ale znowu... Raczej nie chciałby poznać w tym momencie klarownej odpowiedzi na tego typu scenariusz... Dostał szansę od losu, zaakceptował ją a teraz zamierzał ją wykorzystać najlepiej jak potrafi... Naberal przemówiła mu do rozsądku w najłagodniejszy sposób jaki był tylko możliwy... Był on jednak dla niego wystarczająco skuteczny...
- A wiec to tutaj huh... - powiedział Pellar i schował ręce za plecy spoglądając na ciemne drewniane drzwi.
- Tak.. - odparła Shizzu i kiwnęła lekko głową - W środku powinno znajdować się wszystko czego bedziesz potrzebował do samodzielnej egzystencji...
- Rozumiem.. - powiedział Pellar i po chwili chwycił za klamkę otwierając wolno drzwi.
Natychmiast gdy przekroczył próg rozejrzał się po wnętrzu. Komnata była zaskakująco dopasowana do jego preferencji kolorystycznych... Wszystko co sie tu znajdowało zrobiło na nim ogromne wrażenie... Pokój był zarazem obszerny jak i bardzo przytulny... Bez problemu był w stanie znaleźć miejsce na swoje uzbrojenie oraz arsenał... Na ścianach wisiały różnorakie miecze, szable oraz katany... każda z nich wyjątkowa.. każda z nich kompletnie unikalna i każda z nich wpadła mu w oko...
- Chwila... to wszystko.... - zaczął Pellar zaskoczony - Mogę tego używać?
- Naturalnie... - odparła Shizzu - Komnata została stworzona dla Ciebie, wszystko co się w niej znajduje jest od teraz w twoim posiadaniu..
- Heh.. - burknął Pellar i jeszcze raz wzrokiem rozejrzał sie po pokoju. Jego oczy błysnęły - To mi sie podoba...
Shizzu podeszła trochę bliżej stając obok Pellara
- Dodatkowo masz dostęp do balkonu.. oraz prywatnej łazienki... Nie żebyś jej potrzebował oczywiście...
- Ha-ha.. Bardzo zabawne.. - mruknął Pellar
- Jesli będziesz chciał wyjść na dwór to poinformuj proszę o tym służbę... Zaprowadzi Cię do wyjścia... Tam będziesz mógł udać sie na arenę treningową jeśli będziesz chciał...
- Macie tu nawet arenę treningową? - zapytał zaskoczony Pellar któremu to wszystko coraz bardziej sie to podobało..
- Oczywiscie... - powiedziała Shizzu spokojnym tonem
- Doskonale... - rzekł zacierajac ręce Pellar - Chciałbym ją zobaczyć... Może udamy sie tam już teraz?
- Cóż... Jeśli tak bardzo chcesz... nie widzę powodu dlaczego by nie.. - odparła Shizzu wzruszając ramionami
Tymczasem Ignathir siedząc na tronie w milczeniu stukając swoimi kościstymi palcami oczekiwał na przybycie swojego sługi Ptolemego do sali tronowej. Nie trwało to jednak długo gdy wrota od sali zaskrzypiały wolno sie otwierając.. Ignathir wolno podniósł swój błyszczący i przeszywający wzrok spoglądając na przybyłego sługę, który idąc wzdłuż czerwonego dywanu zatrzymał sie przed tronem i uklęknął oddając cześć swojemu władcy.
- Mój Panie... Wzywałes mnie... - rzekł Ptolemy kładąc swoją prawą dłoń na piersi i wolno podnosząc swój głowę.
- W rzeczy samej Ptolemy... - rzekł Ignathir poważnym tonem - Nadszedł czas aby rozpocząć nasze działania w wymiarze Altary zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami... Naberal i Pellar wrócili do Dalthei co daje ci automatycznie zielone światło do rozpoczęcia naszej operacji...
- Tak, mój Panie... - rzekł Ptolemy
- Wiesz dobrze co masz robić... Sprawdź jak wygląda sytuacja w stolicy, jaki jest stan Yunny.. Moje obietnice względem Shizzu też muszą zostać dotrzymane.. A potem... Potem przyjdzie czas aby zebrać brakujące nam informacje... Chce znac kazdy szczegół... Kazdy najmniejszy detal o Cesarstwie Bahrum i pozostałych państwach... Musimy działać nim bedzie za późno...
- Rozumiem lordzie Ignathir... - rzekł Ptolemy z szyderczym uśmiechem na ustach - Mozesz być spokojny... Zajmę się wszystkim...
- Nie wyobrażam sobie aby było inaczej... - odparł Ignathir mrocznym tonem i kiwnął wolno głową
Ptolemy podniósł sie z podłogi. Juz miał się odwrócić i wyruszyć na swoją misję gdy Ignathir niespodziewanie mu przerwał podnosząc swoją dłoń w górę.
- Jeszcze jedno Ptolemy...
- Huh? - mruknął Ptolemy spoglądajac na Ignathira
- Jeśli ktokolwiek stanie Ci na drodze i spróbuje przeszkodzić... bez znaczenia czy jakiś potwór czy zwykły człowiek... Zdezintegruj go...
Ptolemy zaśmiał się pod nosem
- Dziękuję za tę możliwość mój najwyższy Panie.. Nie zawiodę twoich oczekiwań... - powiedział zadowolony Ptolemy. Ignathir dał mu właśnie pełną swobodę w wykonywaniu swojej misji... Taka możliwość była dla niego niezwykle satysfakcjonująca... Nie musiał sie bowiem ograniczać w niczym... Nawet w masakrowaniu niewinnych obywateli... Arcymag wiedział jednak ze jest to konieczne.. Wymiar Altary po upadku króla Azzara stał się niestabilny... Władcy innych terenów jedynie czekali na ten moment aby wykorzystać okazje... Na dobre rozpoczął sie wyścig z czasem... Ignathir zamierzał go za wszelką cenę wygrać..
Gdy tylko Galthran i Callisto zniknęli, Entoma nie zamierzała marnować swojego czasu... W końcu skoro jej zabaweczki mają co robić, to ona sama tez nie zamierzała siedzieć bezczynnie... Fakt że Sisyphus był tak daleko, a jego powrót był dosyć odległy jedynie ja jeszcze bardziej bawiło... Wszystko co należało do niego teraz było pod jej absolutna kontrolą... Zdobycie władzy nad zakonem było dla niej dziecinnie proste... Entoma była teraz juz w pełni przekonana ze poza Isabellą to w tym wymiarze nikt inny nie były w stanie sie z nią równać... Zamierzała wiec to wykorzystać i w pełni zabawić się nim bedzie musiała ostatecznie odejść z powrotem do Dalthei na wezwanie swojego stwórcy...
Odejście Stopczyka mimo wszystko nie było dla niej zbyt zadowalające, liczyła bowiem na to ze bedzie mogła go jeszcze dłużej potorturować... niestety najwidoczniej Callisto bedzie musiała jej wystarczyć... Azazlef w końcu już gryzł piach... W jej oczach i tak nie byłby dla niej użyteczny... Nic dziwnego więc, że zginął jako pierwszy...
Pokojówka kończąc swoje przemyślenia westchnęła lekko i podniosła sie z tronu... Chwile potem teleportowała sie z siedziby zakonu z powrotem do centrum miasta Volturus... Zamierzała teraz dogłębnie sprawdzić zachowanie mieszkańców oraz dorywczo ocenić jaki wpływ mieli na nich pojedynczy członkowie Zakonu... Spodziewała sie że po masakrze jaką urządziła większość z nich bedzie uciekać na jej widok, to jednak w żadnym stopniu jej nie przeszkadzało... Przynajmniej na razie...
- Niewdzięczne ludzkie pasożyty... - pomyślała Entoma - Już niebawem nauczycie się składać cześć swojej nowej Pani...
Było juz grubo po 1 w nocy... Załadunek przywieziony przez dwie duze ciężarówki został już w pełni rozładowany i przetransportowany do podziemi zgodnie z tym czego oczekiwała od swoich ludzi Szefowa... Ta sama, która aktualnie cały czas pozostawała niedostępna gdyż udała sie kilka godzin wcześniej na romantyczną randkę z arystokratą. Randkę, która według Magistra i Zniwiarza pozostawała kompletnie absurdalną i bezsensowną stratą czasu... Oboje nie mając więc póki co nic wartościowego do roboty postanowili wspólnie usiąść przy stoliku i porozmawiać.
- Czyli mówisz że bedzie miała dla ciebie jakieś zadanie huh? - mruknął Magister nalewając sobie do kieliszka czystej wódki.
- Mhm... Jeszcze nie wiem co to bedzie... Spodziewam sie jednak bardziej ekstremalnych rzeczy niż nurkowanie... - odparł Zniwarz mrocznym głosem a z jego maski wyleciała chmura pary
- Tsa... pewnie karze Ci wskoczyć do wulkanu i szukać jej zagubionego z przed kilku laty pierścionka którego zgubiła na wakacjach jak jej wpadł do krateru... - parsknął Magister
- Zabawne... - rzekł Zniwarz i pokręcił głową - Wszystkie zlecenia które podejmuje znajdują się względnie z zakresie moich własnych możliwości...
- Mówisz? To co z tym Satoru?
- Cóż... Zacznijmy od tego, że nie wiem czy mój zleceniodawca jeszcze żyje... - powiedział Zniwiarz który dobrze pamiętał swoje spotkanie z Entomą na pustyni.
- Hmm? Co masz na myśli?
- Nic... nie ważne.. - powiedział Zniwiarz i odwrócił wzrok w inną stronę.
Był środek nocy gdy Lupus obudziła się nagle ze swojego głębokiego snu. Wolno podniosła swoja głowę z poduszki i odsunęła kołdrę na bok... Ziewnęła będąc nadal nieco nieprzytomną.. Oczy mimo iz błyszczały w kompletnie ciemności złotym blaskiem, samoistnie jej sie zamykały... Zbudziła sie ze swojego snu bo poczuła że jej sie chce pić... Kompletnie zaschło jej w gardle... Katem oka popatrzyła na połke koło swojego lóżka... Szukała wzrokiem dzbanka z wodą ale nigdzie go nie było... Przez wczorajsze wydarzenia kompletnie zapomniała tego zrobić... Ledwo przytomna, burcząc niezadowolonym tonem pod nosem podniosła się wolno z lóżka stając na równe nogi... Jej włosy były rozczochrane... Na twarzy pozostał jeszcze jej makijaż który zrobiła sobie na randkę z Drakkanem.. Teraz był jednak trochę rozmazany na oczach... Na sobie nie miała tez niczego prócz białej pomiętej koszuli na guziki (która teraz opadła jej na jednym prawym ramieniu znacząco eksponując jej duży biust) oraz czarnych koronkowych majtek...
Lupus jednak nie przejmowała sie w tej chwili swoim wyglądem... Nie chciało jej sie specjalnie przebierać aby zajść po wodę... Zresztą teraz o tej porze wszyscy w zamku już głeboko spali... No moze prócz Isabelli która spac w ogóle nie mogła... więc nie stanowiło to żadnego problemu aby szybko skoczyć samemu po wodę..
Ziewnęła po raz kolejny, jednak tym razem zasłoniła swoje usta ręką.. a przynajmniej tak jej sie wydawało, gdyż jej dłoń była schowana pod długim, teraz oklapłym rękawem koszuli. Drugą ręką złapała za dzbanek i wolnym krokiem, będąc nadal nieco nieprzytomną wyszła na korytarz idąc boso w stronę sali kuchennej.
Z pewnością gdyby Drakkan zobaczyłby ją tak ubraną to zemdlałby z szoku... Całe szczęście więc, że tutaj nie biesiadował na co dzień...
- A wiec to tutaj huh... - powiedział Pellar i schował ręce za plecy spoglądając na ciemne drewniane drzwi.
- Tak.. - odparła Shizzu i kiwnęła lekko głową - W środku powinno znajdować się wszystko czego bedziesz potrzebował do samodzielnej egzystencji...
- Rozumiem.. - powiedział Pellar i po chwili chwycił za klamkę otwierając wolno drzwi.
Natychmiast gdy przekroczył próg rozejrzał się po wnętrzu. Komnata była zaskakująco dopasowana do jego preferencji kolorystycznych... Wszystko co sie tu znajdowało zrobiło na nim ogromne wrażenie... Pokój był zarazem obszerny jak i bardzo przytulny... Bez problemu był w stanie znaleźć miejsce na swoje uzbrojenie oraz arsenał... Na ścianach wisiały różnorakie miecze, szable oraz katany... każda z nich wyjątkowa.. każda z nich kompletnie unikalna i każda z nich wpadła mu w oko...
- Chwila... to wszystko.... - zaczął Pellar zaskoczony - Mogę tego używać?
- Naturalnie... - odparła Shizzu - Komnata została stworzona dla Ciebie, wszystko co się w niej znajduje jest od teraz w twoim posiadaniu..
- Heh.. - burknął Pellar i jeszcze raz wzrokiem rozejrzał sie po pokoju. Jego oczy błysnęły - To mi sie podoba...
Shizzu podeszła trochę bliżej stając obok Pellara
- Dodatkowo masz dostęp do balkonu.. oraz prywatnej łazienki... Nie żebyś jej potrzebował oczywiście...
- Ha-ha.. Bardzo zabawne.. - mruknął Pellar
- Jesli będziesz chciał wyjść na dwór to poinformuj proszę o tym służbę... Zaprowadzi Cię do wyjścia... Tam będziesz mógł udać sie na arenę treningową jeśli będziesz chciał...
- Macie tu nawet arenę treningową? - zapytał zaskoczony Pellar któremu to wszystko coraz bardziej sie to podobało..
- Oczywiscie... - powiedziała Shizzu spokojnym tonem
- Doskonale... - rzekł zacierajac ręce Pellar - Chciałbym ją zobaczyć... Może udamy sie tam już teraz?
- Cóż... Jeśli tak bardzo chcesz... nie widzę powodu dlaczego by nie.. - odparła Shizzu wzruszając ramionami
Tymczasem Ignathir siedząc na tronie w milczeniu stukając swoimi kościstymi palcami oczekiwał na przybycie swojego sługi Ptolemego do sali tronowej. Nie trwało to jednak długo gdy wrota od sali zaskrzypiały wolno sie otwierając.. Ignathir wolno podniósł swój błyszczący i przeszywający wzrok spoglądając na przybyłego sługę, który idąc wzdłuż czerwonego dywanu zatrzymał sie przed tronem i uklęknął oddając cześć swojemu władcy.
- Mój Panie... Wzywałes mnie... - rzekł Ptolemy kładąc swoją prawą dłoń na piersi i wolno podnosząc swój głowę.
- W rzeczy samej Ptolemy... - rzekł Ignathir poważnym tonem - Nadszedł czas aby rozpocząć nasze działania w wymiarze Altary zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami... Naberal i Pellar wrócili do Dalthei co daje ci automatycznie zielone światło do rozpoczęcia naszej operacji...
- Tak, mój Panie... - rzekł Ptolemy
- Wiesz dobrze co masz robić... Sprawdź jak wygląda sytuacja w stolicy, jaki jest stan Yunny.. Moje obietnice względem Shizzu też muszą zostać dotrzymane.. A potem... Potem przyjdzie czas aby zebrać brakujące nam informacje... Chce znac kazdy szczegół... Kazdy najmniejszy detal o Cesarstwie Bahrum i pozostałych państwach... Musimy działać nim bedzie za późno...
- Rozumiem lordzie Ignathir... - rzekł Ptolemy z szyderczym uśmiechem na ustach - Mozesz być spokojny... Zajmę się wszystkim...
- Nie wyobrażam sobie aby było inaczej... - odparł Ignathir mrocznym tonem i kiwnął wolno głową
Ptolemy podniósł sie z podłogi. Juz miał się odwrócić i wyruszyć na swoją misję gdy Ignathir niespodziewanie mu przerwał podnosząc swoją dłoń w górę.
- Jeszcze jedno Ptolemy...
- Huh? - mruknął Ptolemy spoglądajac na Ignathira
- Jeśli ktokolwiek stanie Ci na drodze i spróbuje przeszkodzić... bez znaczenia czy jakiś potwór czy zwykły człowiek... Zdezintegruj go...
Ptolemy zaśmiał się pod nosem
- Dziękuję za tę możliwość mój najwyższy Panie.. Nie zawiodę twoich oczekiwań... - powiedział zadowolony Ptolemy. Ignathir dał mu właśnie pełną swobodę w wykonywaniu swojej misji... Taka możliwość była dla niego niezwykle satysfakcjonująca... Nie musiał sie bowiem ograniczać w niczym... Nawet w masakrowaniu niewinnych obywateli... Arcymag wiedział jednak ze jest to konieczne.. Wymiar Altary po upadku króla Azzara stał się niestabilny... Władcy innych terenów jedynie czekali na ten moment aby wykorzystać okazje... Na dobre rozpoczął sie wyścig z czasem... Ignathir zamierzał go za wszelką cenę wygrać..
Gdy tylko Galthran i Callisto zniknęli, Entoma nie zamierzała marnować swojego czasu... W końcu skoro jej zabaweczki mają co robić, to ona sama tez nie zamierzała siedzieć bezczynnie... Fakt że Sisyphus był tak daleko, a jego powrót był dosyć odległy jedynie ja jeszcze bardziej bawiło... Wszystko co należało do niego teraz było pod jej absolutna kontrolą... Zdobycie władzy nad zakonem było dla niej dziecinnie proste... Entoma była teraz juz w pełni przekonana ze poza Isabellą to w tym wymiarze nikt inny nie były w stanie sie z nią równać... Zamierzała wiec to wykorzystać i w pełni zabawić się nim bedzie musiała ostatecznie odejść z powrotem do Dalthei na wezwanie swojego stwórcy...
Odejście Stopczyka mimo wszystko nie było dla niej zbyt zadowalające, liczyła bowiem na to ze bedzie mogła go jeszcze dłużej potorturować... niestety najwidoczniej Callisto bedzie musiała jej wystarczyć... Azazlef w końcu już gryzł piach... W jej oczach i tak nie byłby dla niej użyteczny... Nic dziwnego więc, że zginął jako pierwszy...
Pokojówka kończąc swoje przemyślenia westchnęła lekko i podniosła sie z tronu... Chwile potem teleportowała sie z siedziby zakonu z powrotem do centrum miasta Volturus... Zamierzała teraz dogłębnie sprawdzić zachowanie mieszkańców oraz dorywczo ocenić jaki wpływ mieli na nich pojedynczy członkowie Zakonu... Spodziewała sie że po masakrze jaką urządziła większość z nich bedzie uciekać na jej widok, to jednak w żadnym stopniu jej nie przeszkadzało... Przynajmniej na razie...
- Niewdzięczne ludzkie pasożyty... - pomyślała Entoma - Już niebawem nauczycie się składać cześć swojej nowej Pani...
Było juz grubo po 1 w nocy... Załadunek przywieziony przez dwie duze ciężarówki został już w pełni rozładowany i przetransportowany do podziemi zgodnie z tym czego oczekiwała od swoich ludzi Szefowa... Ta sama, która aktualnie cały czas pozostawała niedostępna gdyż udała sie kilka godzin wcześniej na romantyczną randkę z arystokratą. Randkę, która według Magistra i Zniwiarza pozostawała kompletnie absurdalną i bezsensowną stratą czasu... Oboje nie mając więc póki co nic wartościowego do roboty postanowili wspólnie usiąść przy stoliku i porozmawiać.
- Czyli mówisz że bedzie miała dla ciebie jakieś zadanie huh? - mruknął Magister nalewając sobie do kieliszka czystej wódki.
- Mhm... Jeszcze nie wiem co to bedzie... Spodziewam sie jednak bardziej ekstremalnych rzeczy niż nurkowanie... - odparł Zniwarz mrocznym głosem a z jego maski wyleciała chmura pary
- Tsa... pewnie karze Ci wskoczyć do wulkanu i szukać jej zagubionego z przed kilku laty pierścionka którego zgubiła na wakacjach jak jej wpadł do krateru... - parsknął Magister
- Zabawne... - rzekł Zniwarz i pokręcił głową - Wszystkie zlecenia które podejmuje znajdują się względnie z zakresie moich własnych możliwości...
- Mówisz? To co z tym Satoru?
- Cóż... Zacznijmy od tego, że nie wiem czy mój zleceniodawca jeszcze żyje... - powiedział Zniwiarz który dobrze pamiętał swoje spotkanie z Entomą na pustyni.
- Hmm? Co masz na myśli?
- Nic... nie ważne.. - powiedział Zniwiarz i odwrócił wzrok w inną stronę.
Był środek nocy gdy Lupus obudziła się nagle ze swojego głębokiego snu. Wolno podniosła swoja głowę z poduszki i odsunęła kołdrę na bok... Ziewnęła będąc nadal nieco nieprzytomną.. Oczy mimo iz błyszczały w kompletnie ciemności złotym blaskiem, samoistnie jej sie zamykały... Zbudziła sie ze swojego snu bo poczuła że jej sie chce pić... Kompletnie zaschło jej w gardle... Katem oka popatrzyła na połke koło swojego lóżka... Szukała wzrokiem dzbanka z wodą ale nigdzie go nie było... Przez wczorajsze wydarzenia kompletnie zapomniała tego zrobić... Ledwo przytomna, burcząc niezadowolonym tonem pod nosem podniosła się wolno z lóżka stając na równe nogi... Jej włosy były rozczochrane... Na twarzy pozostał jeszcze jej makijaż który zrobiła sobie na randkę z Drakkanem.. Teraz był jednak trochę rozmazany na oczach... Na sobie nie miała tez niczego prócz białej pomiętej koszuli na guziki (która teraz opadła jej na jednym prawym ramieniu znacząco eksponując jej duży biust) oraz czarnych koronkowych majtek...
Lupus jednak nie przejmowała sie w tej chwili swoim wyglądem... Nie chciało jej sie specjalnie przebierać aby zajść po wodę... Zresztą teraz o tej porze wszyscy w zamku już głeboko spali... No moze prócz Isabelli która spac w ogóle nie mogła... więc nie stanowiło to żadnego problemu aby szybko skoczyć samemu po wodę..
Ziewnęła po raz kolejny, jednak tym razem zasłoniła swoje usta ręką.. a przynajmniej tak jej sie wydawało, gdyż jej dłoń była schowana pod długim, teraz oklapłym rękawem koszuli. Drugą ręką złapała za dzbanek i wolnym krokiem, będąc nadal nieco nieprzytomną wyszła na korytarz idąc boso w stronę sali kuchennej.
Z pewnością gdyby Drakkan zobaczyłby ją tak ubraną to zemdlałby z szoku... Całe szczęście więc, że tutaj nie biesiadował na co dzień...