Rudowłosa pokojówka teleportowała się prosto do zamku Isabelli.. Pojawiła się na korytarzu niedaleko swojego pokoju... Sam fakt, że nie teleportowała sie do swojego pokoju był dla niej lekkim zaskoczeniem... Zapewne przez jej mieszane uczucia i nagromadzone emocje teleportacja nie była w stu procentach precyzyjna... Westchnęła głeboko lekko przygnębionym tonem i ruszyła w kierunku drzwi od swojego pokoju... Gdy stanęła pod nimi poczuła, ze ktoś na nią spogląda.. Odwróciła swoj wzrok kierując go na koniec korytarza... Praktycznie od razu zorientowała się, że to Zerratu - magiczny wilk Cesarzowej.. Widziała wyraźnie jego ślepia wpatrzone w jej sylwetkę...
Osobiscie nie przejęła sie zbytnio jego obecnością... Zerratu przestał ją napastować od momentu az powiedziała mu dosadne i stanowcze "nie"... Miała jednak równocześnie świadomość, że aktualnie była w samej bieliźnie, więc mogło byc różnie... Otworzyła więc drzwi od swojego pokoju i weszła do środka udając że nic się nie stało... Pierwsze co zauważyła to fakt, że jej okno było otwarte... Zdziwiło ja to gdyż nie pamiętała aby je otwierała...
Od razu położyła wszystkie swoje rzeczy na fotelu i podeszła do okna aby je zamknąć... Czy ktoś był w jej pokoju? Nie... raczej to nie możliwe... Isabelli i Lorenza nie ma w zamku... Może ktos ze służby otworzył okno?... a moze po prostu ma już jakieś zaniki pamięci od tego całego stresu i emocji? Pokojówka nie była w stanie odpowiedzieć na to pytanie...
Gdy Lupus zamknęła okno podeszła do swojej szafy aby znaleźć dla siebie nowe ubranie... Całe szczęście miała w niej dużo świeżych i wypranych strojów roboczych... Pochwyciła jeden z nich który wisiał na wieszaku a następnie założyła go na siebie.. Był to jej standardowy strój pokojówki który nosiła na co dzień... Z półki wyciągnęła też nową parę pończoch oraz czyste czarne buty o płaskiej podeszwie.. Również założyła je na siebie... Natomiast wszystkie swoje mokre ubrania rozłożyła na wieszaku w łazience... Miała świadomość, że prędko nie wyschną więc nie zamierzała w najbliższym czasie wychodzić na miasto... przynajmniej do czasu aż nie przestanie padać...
Gdy zrobiła juz co miała zrobić i przebrała się, Lupus zasiadła na swoim łóżku spoglądając w kierunku okna.. Po spotkaniu z Drakkanem nie miała teraz już nic do roboty... Zaczeła głeboko myśleć nad tym co powinna powiedzieć lordowi Ignathirowi... Ten bowiem cały czas czekał na jej decyzję... Jej opinia o Drakkanie stopniowo zaczynała sie bowiem zmieniać... Lupus zaczynała rozumieć, że być moze rzeczywiście oni do siebie po prostu nie pasują na dłuższa metę...
Rozmyślała tak przez jakaś chwile po czym niespodziewanie poczuła cos dziwnego... Jej wilcze uszy stanęły na baczność...
- Nagłe naruszenie bariery... - powiedziała sama do siebie otwierając szerzej oczy - Ktoś wkroczył na teren świątyni...
Lupus błyskawicznie podniosła się na równe nogi...
Zakira obserwowała plecy Nihila.. wzięła głęboki oddech, uspokajała się.. odetchnęła.. po chwili przeszła kawałek i ustała nieopodal nieumarłego, cały czas na niego zerkała, zakręciło jej się lekko w głowie od mocy trunku który przed chwilą piła.. zdziwiła się...
- Nihilu.. przynoszę pewne raporty.. jednym z nich są plany kampanii wojennej i wykryte zagrożenia, lista... drugim zaś sytuacja w mieście Cerberus.. Cesarzowa bowiem planuje tam coś przełomowego..
Isabella wraz z Lorenzo weszli już do świątyni Ignathira.. byli w jej wnętrzu.. Cesarzowa złożyła ręce z tyłu za plecami i stała prosto rozglądając się wszędzie dookoła... Lorenzo natomiast robił ogromne oczy.. nie był jeszcze w jej wnętrzu.. był pod dużym wrażeniem jej wnętrza, tak samo gdy Isabella pierwszy raz wzięła go do Świątyni Carrabotha jakiś czas temu.. kiwał głową i był mocno podekscytowany, mierzył wszystko wzrokiem...
- Dlaczego nas... tutaj teleportowałaś? - pytał książę zastanawiajac się czemu Isabella mówiła że muszą zmienić miejsce..
- Dlatego, iż.. - mówiła Isabella tonując napięcie.. - Jest to świątynia twego ojca... Ignathira.. - rzekła Cesarzowa...
Lorenzo otworzył szeroko usta, zaparło mu dech.. czuł że głowa mu wiruje... to było niczym grom..
- Kampania wojenna mówisz... Mhmm... Spodziewałem sie tego... Żołnierze mojego wywiadu przekazali mi o napięciach narastających na granicy pomiędzy Królestwem Elfów a Cesarstwem... - powiedział Nihil podchodząc do swojego stołu. - Rozumiem więc, że Isabella zamierza zabić Mannimarco i zagarnąć tamte tereny... Jak wiele sił zostanie zaangażowanych? Kiedy Isabella zaplanowała uderzenie na pełną skalę? Z tego co mi wiadomo elfy również się zbroją na potęgę...
Tymczasem Lupus pojawiła się przed świątynią Ignathira... Zamierzała natychmiast przegnać stąd nieproszonych gości... Z racji iż padał dosyc ulewny deszcz szybko podbiegła pod daszek świątyni który był przed drzwiami wejściowymi aby ponownie nie zmoknąć.
Już miała chwytać za klamkę gdy poczuła w środku obecność Cesarzowej Isabelli... Co ciekawe nie była tu jednak sama.. była z kimś jeszcze.. Ta aura była Lupus bardzo dobrze znajoma...
- Lorenzo... - powiedziała cicho sama do siebie. Zrobiła większe oczy... Była zszokowana... Co Lorenzo robi w świątyni lorda Ignathira z Isabellą? Czyżby.... czyżby zadał Isabelli to jedno jedyne osobiste pytanie, a ona wyjawiła mu cała prawdę? ale... Dlaczego akurat teraz?! Przecież do tej pory w ogóle nie wykazywał tym zainteresowania... Coś było tu nie tak...
Lupus przełknęła ślinę i cofnęła się lekko do tyłu... Nie do końca wiedziała co powinna zrobić...
Zakira odetchnęła... wpatrywała się w Nihila, raz po raz rozglądała się po jego salonie i dostrzegała przeróżne ciekawe rzeczy... wnętrze naprawdę jej się podobało.. czuła się tu dobrze.. kiwnęła głową i ponownie podeszła bliżej do Nihila i stołu przy którym stał..
- Tak.. - odparła wolno, zdziwiła się nieco, uśmiechnęła wolno
- Z tego co wiem Cesarzowa Isabella w końcu mocniej się wkurzyła.. główne powody jej irytacji to była ogromna ilość prowokacji ze strony elfów, głupie decyzje i decyzje o zbrojeniach, kłamstwa i matactwa które kojarzone były z nimi także z przeszłości.. - mówiła Wampirzyca - Na granicy Cesarstwa a terenów elfów swoją wieżę ma zapewne jak wiesz bardzo doświadczony i silny wezyr Thant, dodatkowo jednak nieobliczalny i lubiący psychologiczne gierki, więc świetnie odbija piłeczkę i wszelkie próby prowokacji, dodatkowo ma wielu swoich ukrytych szpiegów na terenach elfów więc on wie znacznie więcej szczegółów - mówiła Zakira, uśmiechała się, zbliżała nieco do Nihila.. nie przesadzała jednak...
- Wiem jednak że celem Cesarzowej są nie tylko elfy, tylko jeszcze inne wykryte w krainie zagrożenia.. ostatnio zlikwidowano pewnego czarnoksiężnika który zaszył się w mieście Cerberus i bardzo negatywnie wpłynął na miasto... - śpiewała wszystko Zakira Nihilowi...
- Z tego co jeszcze wiem to Cesarzowa Isabella ma jeszcze jakieś prywatne problemy.. coś co niespodziewanie i nagle ją dręczy, nie znam jednak szczegółów.. a jeśli chodzi o siły to Legiony są zawsze w gotowości, dodatkowo Bractwo Czarnych Rycerzy oferowało wsparcie, flota z Kapitan Vanessą na czele też powinna brać udział.. to oczywiście nie wszystkie asy jakie ma Cesarzowa.. - mówiła Zakira.. zastanawiała się czy aby nie gada za dużo, rozgadała się.. nie spodziewała się tego po sobie.. przygryzła lekko dolną wargę..
- Ojca.. Ignathira.. - powtórzył Lorenzo rozglądając się w każdym możliwym kierunku... po chwili jego wzrok zatrzymał się... zatrzymał się na rzeźbach... Ignathira i pokojóweczek.. momentalnie ruszył...
Isabella westchnęła i wolno podążyła za nim...
Książe mrużył oczy, niedowierzał..
- Co to.. co do diaska.. Lupus.. - rzekł widząc tutaj rudowłosą.. zacisnął lekko pięść.. w jego głowie rodził się mętlik, narastały setki pytań.. zauważył tu rudowłosą.. wiedział już jak bardzo dużo ta wie, zamierzał zalać ją pytaniami... za wszelką cenę chciał aby mu odpowiadała...
W tej chwili dostrzegł.. dostrzegł Solusse, Entome, a po chwili.. Naberal.. otworzył tak szeroko usta.. niedowierzał.. po chwili jego wzrok skupił się na Shizzu, tutaj już kompletnie zaniemówił... jego oczy aż zapomniały o mruganiu...
- To jest posąg Ignathira.. a przy nim jego pięć pokojówek.. - rzekła spokojnie Isabella zerkając.. jej wzrok skupiony był tylko na posągu Ignathira...
- Lupus, Entoma, Naberal... i dwie pozostałe.. - rzekła spokojnie Cesarzowa
- Naberal.. - powtórzył zaszokowany Lorenzo...
- Mhm.. - mruknęła Isabella
- A dwie pozostałe? A zwłaszcza ta... - Lorenzo wskazał palcem Shizzu... jej posąg zrobił na nim absolutne wrażenie... na równi z Naberal.. chociaż Shizzu nieco przeważała, mimo wszystko brakowało mu słów...
- Nie wiem.. nie znam ich imion.. - odparła Isabella
Lorenzo ogromnie się zdziwił... jego matka czegoś nie wiedziała? Przecież wszystko należało do niej.. znała całą historię, wszystkie gatunki, absolutnie wszystko.. tu natomiast nie znała dwóch imion...
- A więc.. Ignathir.. to mój ojciec.. - odparł książę zerkając także na posąg arcymaga... zastanawiał się dlaczego ten ma swoją świątynię, dlaczego go tu nie ma, gdzie jest...
- Dlaczego tyle lat go nie widziałem... gdzie się znajduje... czy masz z nim kontakt? Jakie masz z nim relacje... - zalał falą pytań książe...
Isabella westchnęła... uśmiechnęła się lekko a jej oczy błysnęły..
- Ignathir.. spędziłam z nim wiele długich chwil.. jest najwspanialszą istotą jaką spotkałam w życiu.. - odparła Cesarzowa spokojnym i miłym tonem - Był mi ukochany.. jedyny do którego poczułam coś więcej.. - powiedziała wolno i pomyślała w tej chwili o Ignathirze, o jej całej relacji z arcymagiem i przygodach.. w jej glowie przewinął się na kilka sekund także Amon.. którym była zauroczona jeszcze nieco wcześniej.. ten drugi jednak szybko także wyszedł z jej głowy..
W międzyczasie w wymiarze Altary.... w Cesarstwie Bahrum....
Vattier De Louwe, kapitan cesarskiego oddziału wywiadowczego zakończył juz jakiś czas temu swoją audiencje u Cesarza. Jego oddział, na jego osobiste polecenie wrócił z powrotem do cesarskich koszar, chciał bowiem aby zołnierze na chociaż chwilę odpoczęli po długiej i ciągłej podróży i kilkunastu godzinach w siodle...
On sam w towarzystwie Alfreda ( jednego z jego zaufanych kompanów, który towarzyszył mu również na audiencji u Cesarza) oraz Berhama (również jednego z zołnierzy) udali się wspólnie do największej karczmy w stolicy, która cieszyła sie ogromną popularnością wśród mieszkańców... Praktycznie codziennie przybywało do niej wielu podróżnych i poszukiwaczy przygód... Interes kręcił sie więc tu niezwykle dobrze... Ludzie przychodzi tu tłumnie aby się napić, odpocząć, porozmawiać i posłuchać ciekawych, fantastycznych opowieści które snuli przybyli podróżni. Wielu z nich miało świadomość tego, że owe powieści zazwyczaj sa hiperbolizowane i wymyślane, ale były równocześnie na tyle zabawne i na swój sposób ciekawe, że samoistnie przyciągały ich uwagę.
Vattier wraz ze swoimi dwoma kompanami zasiedli przy jednym ze stolików popijając kufle chłodnego, ciemnego, pieniącego się piwa. Ich obecność w żaden sposób nie wpływała na atmosferę we wnętrzu knajpy... Właściwie każdy zachowywał się tak jakby ich tam w ogóle nie było... Nikt nie zwracał na nich uwagi...nic dziwnego.. Oddziały wywiadowczy był tajne a wiedza na temat ich członków i przedstawicieli była opinii publicznej nieznana... Vattier wziął łyka z kufla po czym rozejrzał sie po lokalu.. Kiwnął lekko głową..
- Tłumnie jak zawsze... - rzekł pod nosem ale jego głos jednak ledwo doszedł do uszy jego kompanów.. Muzyka bowiem grała na całego..
Alfred zaśmiał sie pod nosem.
- Wiadomo... jak tu takie piękne panny... - rzekł spoglądajac na co chwilę przechodzące młode kelnerki z pełnymi tacami piwa..
- Ty jak zwykle tylko o jednym... Nic dziwnego że nadal jesteś singlem... - powiedział Berham który siedzącą obok niego podniósł kufel w dłoni.
- Cicho siedź! - burknął Alfred i szturchnął go łokciem. Berham syknął gniewnie. Przez szturchnięcie jakie otrzymał od Alfreda wylało mu się z kufla piwo prosto na stół.
Vattier westchnął pod nosem i odłożył kufel na bok. Z tyłu głowy cały czas miał słowa Cesarza oraz jego rozkazy... Nie do końca jednak je rozumiał... Flavius był zdecydowanie inny niż jego ojciec pod względem rządzenia.. Młody Cesarz był nieprzewidywalny i trudny do rozczytania... Jego rozkazy bywały szalone, ale to właśnie pod jego rządami całe Cesarstwo niezwykle sie wzbogaciło... Flavius miał ogromny potencjał aby stać się wielkim władcą... Pytanie jednak brzmiało czy poradzi sobie z nadciągającym tajemniczym zagrożeniem i wiążącym się z tym kryzysem... Śmierć Azzara i upadek Altary z pewnością był wielkim zaskoczeniem dla wielu... Cesarstwo musi więc wyciągnąć wnioski i nie dopuścić do tej samej sytuacji... Jeśli się to... Nikt inny będzie już mógł stanąć im na drodze..
- Vattier.... O czym tak uporczywie myślisz? - zapytał nagle Alfred spoglądając prosto na twarz Vattiera - Przyszliśmy tu odpocząc.. zabawic się....popić... a ty ino myślisz... Przestań no myśleć!
- Cóż... zastanawia mnie ta cała Aeris... - odparł Vattier próbując myśleć o czymś innym i podrapał sie po podbródku
- Nie tylko ciebie! - jęknął Alfred machając rękami - Jak tylko przypominam sobie jej spojrzenie.. jej twarz.. jej ciało.. uch..... Nigdy wcześniej nie widziałem tak pięknej kobiety... Jak tylko ją znajdziemy, to ja ją zaklepuje dla siebie! Ta czarodziejka bedzie moja... i ja ci to mówie!
Berham pokręcił głową
- Wątpię aby była zainteresowana tobą durniu... - mruknął - Ale fakt.. to przyznaje... jej uroda była nie z tego świata...
Vattier mruknął pod nosem. Skrzyżował ręce.
- Słyszałem od kogoś dawno temu, że czarodziejki zazwyczaj są piękniejsze ze względu na posiadaną przez nich moc magiczną... mogą modyfikować swój wygląd... żyją dłużej... - odparł Vattier - Być może dlatego wygląda tak a nie inaczej...
- I co z tego?! - burknął Alfred - Nie gadaj, że cię to obrzydza.... Serio... Bo sie pogniewamy...
- Hmm.. Dziwny jednak jest fakt że nikt o niej nie słyszał... Pytałem już wiele osób ale nikt nic nie wie... - rzekł Berham wyraźnie ignorując poprzednie słowa Alfreda które nic nie wnosiły do tematu - Bardzo możliwe, że nie pochodzi stąd...
- A czy to ma znaczenia skad pochodzi? - burknął głosniej Alfred spoglądając na Berhama uderzając pięścią w stół - Grunt to żeby się znalazła... Musimy ją znaleźć... Cesarz tez jest nią zainteresowany...
Vattier kiwnął lekko głową i odwrócił wzrok w inną stronę. Dostrzegł, że wielu ludzi zbiera się wokół gromadki niedawno co przybyłych podróżników... Kilku łowców.. kilku magów... Wyglądało na to że opowiadali, oni publicznie swoje przygody...to co doświadczyli w drodze do stolicy...
Vattier z pewnością zignorowałby to wracajac do rozmowy ze swoimi kompanami... W końcu to nie było nic nowego... Jednak w pewnym momencie usłyszał z ust podróżnika coś co przykuło jego uwagę... Wsłuchiwał się dokładnie w jego słowa.
- Już myśleliśmy ze bedzie po nas... Otoczyły nas z każdej strony.. Całą nasza karawanę! - mówił mężczyzna - Byliśmy w potrzasku... Wielkie robale się zbliżały... Każdy z nich wielki jak cała chałupa!... Zero możliwości ucieczki...
Zapaleni słuchacze całej opowieści jęknęli w szoku.. szeptali miedzy sobą...
- Aż tu nagle... z nieba pojawił się rycerz w kruczoczarnej zbroi i pelerynie koloru krwi... Wielki jak dąb... Silny jak dziesięć tygrysów.... Jednym cięciem miecza zmasakrował robala gdy nasze stalowe szable nie mogły nawet przebić im pancerzy... a potem... pojawiła sie tez i ona... piękna czarodziejka...cudowna wręcz... na imie miała Aeris...
Vattier słysząc imię Aeris natychmiast wytrzeszczył oczy i podniósł sie z stołu. Berham i Alfred lekko zaskoczeni popatrzyli na niego. Nie wiedzieli co sie stało i dlaczego wstał.
- Hej! Gdzie ty... - krzyknął Alfred w stronę Vattiera, ale ten nie słuchał.
Podróżnik natomiast mówił dalej...
- Jednym ciosem magicznego zaklęcia przemieniła bestie w proch... - mówił wymachując rękami mężczyzna - Nie wiem jakim cudem to zrobiła, ale jej magia była niezwykle potężna... nasi czarodzieje nie mogli nawet drasnąć tych bestii... nawet przy użyciu magii eksplodującej...
Ludzie szeptali jeszcze głośniej. Niektórzy kiwali głowami... inni zaś uważali że to jakaś zwykła bujda i odwracali swoje spojrzenia śmiejąc się pod nosem...
Vattier wkroczył pomiędzy tłum rozsuwając sie pomiędzy ludźmi na sam przód... Alfred i Berham widząc to również podnieśli sie od stołu.
- Co on wyrabia? Gdzie on idzie? - jęknął Alfred
- Chodź... - burknął Berham poprawiając swój pas i ruszył przodem.
Vattier przecisnął się przez ludzi i stanął przed podróżnikiem. Alfred i Berham dobiegli do niego chwile potem.
- Jestem dowódcą dywizji Alba.. Vattier de Louwe... - rzekł na głos - Czy dobrze słyszałem, że spotkałeś kobietę o imieniu Aeris?
Alfred słysząc pytanie swojego dowódcy, otworzył szerzej usta. Berham nabrał poważnego wyrazu twarzy... Podróżnik natomiast natychmiast kiwnął głową i zaczął machać rękami.
- Tak! TAK! Dokładnie tak! Gdyby nie ona i ten rycerz... Byłoby po nas wszystkich.. Te wielkie robale by nas pożarły żywcem! Oni nas uratowali! - krzyczał na całe gardło.
Nihil słuchając słów Zakiry zasiadł wygodnie w swoim fotelu i podparł jedną ręką swoją głowę... Spoglądał na wampirzyce przeszywającym spojrzeniem..
- Rozumiem... - rzekł twardym tonem - W takim razie nie zamierzam się mieszać w jej prywatne plany... Dziwi mnie jednak to, że nie powiedziała mi tego osobiście gdy u mnie była wcześniej... Isabella... ech... Zamiast rozmawiać na poważne tematy to wolała mnie uwodzić...
Nihil mówiąc to spojrzał w okno kiwając lekko głową.
- A o co chodziło z tym Cerberus? Mówiłaś, że dzieje się tam coś przełomowego... Co dokładnie?
Tym razem na twarzy Zakiry zagościł grymas wkurzenia... zrobiła doprawdy wkurzoną minę..
- CO..?! co ty gadasz.. - powiedziała zbliżając się do nieumarłego.. patrzyła mu prosto w twarz.. była zazdrosna..
- Nie do wiary.. tak się nie godzi.. - mówiła młoda wampirzyca - Cerberus? Hmm.. tutaj także nie znam szczegółów.. jednak wiem że brakuje tam odpowiednich mieszkańców... Cesarzowa może mieć zamiar wykreowania czegoś.. czegoś czego od lat nie widzieliśmy.. nie wiem.. nie jestem wtajemniczona, ale wiem że na pewno coś tam powstanie.. coś dużego.. - mówiła wampirzyca nadal szybkim krokiem idąc w kierunku Nihila... idąc nie zauważyła malutkiej kałuży po wylanym wcześniej winie z jej kieliszka który Nihil rozwalił, Zakira poślizgnęła się lekko i niespodziewanie i zachwiała, po chwili straciła równowagę i upadła na kolana tuż przed fotelem Nihila, była kilka centymetrów od niego..
- SSss.. aa, cholera! - syknęła Zakira, momentalnie spostrzegła że jest na ziemi... zrobiła ogromne oczy, była w szoku.. wolno i lekko uniosła głowę widząc nieopodal kolana Nihila i jego sylwetkę siedzącą w fotelu.. była kompletnie zaszokowana i zmieszana.. aż zamarła na moment..
- Kim jest.. gdzie się znajduje... - pytał dalej Lorenzo
- Jest... Bogiem.. arcymagiem.. potężną istotą.. - odparła szczerze Isabella - A znajduje się w swoim wymiarze, zwanym Daltheą.. - dodała wolno
Lorenzo wytrzeszczył oczy, był w szoku... niedowierzał.. był oszołomiony... jego matką była arcypotężna, inteligentna, najpiękniejsza, najcudowniejsza i z najwspanialszego rodu Cesarzowa Isabella, a ojcem sam Bóg Ignathir.. był w kompletnym zaskoczeniu... nie spodziewał się.. wiedział że jest synem dwóch niesamowitych i potężnych osób, chociaż ojca nie znał.. jednak Isabella pozytywnie przed chwilą o nim mówiła.. był pod ogromnym wrażeniem...
Cesarzowa zerknęła na syna... widziała jego zaszokowaną twarz.. westchnęła..
- Dlaczego akurat teraz zebrało ci się na te pytania.. - zapytała ponownie.
Lorenzo odetchnął.. poprawił kołnierz...
- Mówiłem.. od dawna już wszystko we mnie narastało.. pytania mnie nachodziły, dręczyły.. nic nie dawało mi spokoju.. musiałem zyskać w końcu odpowiedzi.. - mówił Lorenzo, chociaż w jego głowie nadal były setki pytań... nie wiedział ktore zadawać pierwsze... wiedział że czeka go dzisiaj randka z Emily, musi wymknąć się potajemnie.. to też było powodem aby zająć Isabellę.. wiedział także że ta ma teraz sporo na głowie, może nie powinien był jej dokładać spraw... miał mętlik w głowie totalny...
- O rany.. to wszystko.. to niesamowite.. - mówił książę
Nihil spoglądała na Zakire która leżała na ziemi. Od początku nie zmienił swojej pozycji spoglądajac na nią bez jakiejkolwiek reakcji.
Westchnął głeboko..
- Mhm... - mruknął Nihil i zmrużył oczy patrząc na wampirzyce... - Wstań z ziemi...
W tym momencie wrota od świątyni sie otworzyły... Do środka wolnym krokiem idąc po szkarłatnym dywanie wkroczyła Lupus.. Jej oczy błyszczały złotym blaskiem... Lorenzo natychmiast odwrócił się i dostrzegł pokojówkę... Lupus przez moment spoglądała na Lorenzo, po czym utkwiła swój wzrok na Isabelli. Zatrzymała się bez słowa kilka metrów od nich stając przy drewnianej ławce.. Skrzyżowała swoje ręce..
- Zastanawiał mnie fakt dlaczego przyprowadziłaś go tutaj Isabello... - zaczeła Lupus poważnym tonem - Wygląda jednak na to, że wszystko jest jasne... Powiedziałaś mu całą prawdę... Czyż nie?
Zakira zrobiła spore oczy... zakłopotała się.. spostrzegła się, że przez przypadek znalazła się w mocno uległej i erotycznej pozycji przed Nihilem.. poczuła zmieszanie i zakłopotanie.. była na ziemi znieruchomiona po poślizgnięciu się, stres ją lekko sparaliżował...
- Wyb-bacz Nihilu.. nie dostrzegłam napoju na ziemi, gwałtownie ruszyłam.. - wykrztusiła wolno - Nie wiem co się stało z moim silnym zmysłem orientacji.. - dodała, a po chwili podparła się rękami i zaczęła wolno unosić w górę.. wolno wstawała będąc tuż przed Nihilem, jej głowa na moment znalazła się między jego kolanami, a nieumarły miał teraz świetny widok na jej biust i długie białe włosy.. Zakira zachwiała się lekko i niespodziewanie położyła prawą dłoń na lewym udzie Nihila wciąż będąc lekko nachyloną, widząc co uczyniła momentalnie otworzyła usta i zrobiła duże oczy, zaraz wolno zaczęła odsuwać rękę... drugą natomiast położyła na ustach zakrywając je..
Isabella nie odwracała się w kierunku rudowłosej, jej wzrok skupiał się jeszcze na rzeźbie Ignathira...
Lorenzo natomiast spoglądał na rudowłosą... emocje w nim buzowały...
- Przyprowadziłam go tutaj, aby dostał odpowiedzi na pytania właśnie w tym miejscu.. - odparła spokojnie Isabella - Tak.. Lorenzo dzisiaj postanowił zadać pytania... postanowił dowiedzieć się kilku rzeczy...
Lorenzo kręcił głową, nie wytrzymywał... ruszył do rudowłosej szybkim tempem...
- Lupus!!! TY wszystko wiesz, TY od zawsze wszystko wiedziałaś.. - mówił, zaraz już był przy niej - Ty tak wiele wiesz, a nic mi nigdy nie mówiłaś.. jesteś moją najbliższą przyjaciółką.. a nic nigdy mi nie gadałaś... chcę odpowiedzi! - mówił, a jego dłonie chwyciły jej kołnierz..
- Lupus!! - potrząsnął nią lekko...
Nihil cały czas spoglądał na Zakire.. Patrzył w milczeniu na jej sylwetkę oraz na jej włosy. Pokręcił głową. Wampirzyca zachowywała sie trochę jak mała niezdarna dziewczynka. Dowódca Nieumarłych zaczął się nawet zastanawiać w jaki sposób ta otrzymała stanowisko wezyra...
- Ech... Zakira.... - powiedział juz lekko zmęczonym tonem patrząc na wampirzycę - Wytłumacz mi co ty wyprawiasz... Wstań z ziemi i nie wygłupiaj się...
Lupus syknęła gniewnie gdy Lorenzo zaczął targać jej kołnierz.. Odepchnęła go ręką do tyłu a ten aż się przewrócił.
- Opanuj się... i nie dotykaj mnie... - powiedziała mocnym tonem, a jej twarz nabrała gniewnego grymasu.. Jej oczy błysnęły...
Chwile potem poprawiła swój kołnierzyk i otrzepała szatę bowiem Lorenzo trochę ją pogniótł.. Skierowała ponownie swoje spojrzenie na Isabelle
- Skoro powiedziałaś mu o tym, że lord Ignathir jest jego ojcem, to pewnie mówiłaś mu też ,że ja i Entoma nie jesteśmy twoimi pokojówkami...
W tym momencie uśmiechnęła sie szyderczo pod nosem i katem oka popatrzyła na Lorenzo.
- Jesteśmy istotami z innego wymiaru stworzonymi przez twojego ojca i działamy tylko według jego rozkazów... i jego woli... - dodała rudowłosa.
- Wybacz Nihilu.. to zwykłe zawirowanie.. - powiedziała prostując sylwetkę.. w tej chwili zdołała się już w pełni wyprostować i stanąć przed Nihilem, cały czas pozostała jednak blisko niego między jego kolanami...
- Na co dzień takie rzeczy mi się nigdy nie zdarzyły.. moja zwinność, szybkość i zmysły orientacji są na wysokim poziomie, słyszałam wiele pochwał od Cassahsa, nawet od Isabelli.. pff.. - jęknęła wolno.. spostrzegła że znajduje się bardzo blisko nieumarłego... przełknęła ślinę..
Isabella wyczuła szydercze zamiary rudowłosej, uznała jednak że w aktualnej chwili są zbędne...
- Jesteście z innego wymiaru, jesteście stworzone przez Ignathira.. mhm.. - mówiła spokojnym tonem Isabella - Fakt, działacie według jego woli.. ale tutaj w naszym wymiarze dla wszystkich waszą rolą jest bycie pokojówką... i wspieranie mnie.. - dodała i odwróciła się w tej chwili, zobaczyła że Lorenzo leży.. westchnęła i wolno podeszła do księcia..
- Wstań, synu.. - powiedziała podając mu dłoń.. Lorenzo chwycił i z pomocą Isabelli wstał z ziemi. Popatrzył z wściekłością na rudowłosą, otrzepał ubrania...
Cesarzowa zerknęła w oczy rudowłosej.. widziała że ta jest nieco wzburzona.. Isabella pogładziła wolno jej podbródek swoją dłonią..
- Hej, Lupus.. nie pomiataj już tak moim synem.. - powiedziała gładząc jej podbródek, po chwili położyła dłoń na jej policzku i poklepała ją kilka razy, nawet dosyć mocniej niż przeważnie by to zrobiła..
Oprócz mocniejszego poklepania policzka Lupus, rzuciła także srogie spojrzenie na księcia.. jej wzrok mówił wszystko, aby ten nie szalał tak mocno...
- Cóż.. szczerze na razie nie doszliśmy jeszcze do was... Lorenzo wypytywał o Ignathira.. - dodała - Wszystko po kolei... - mówiła aksamitnie
Książę zaciskał pięści...
- To prawda.. dodatkowo jeszcze spytałem o nią.. - rzekł i wskazał palcem Shizzu...był ciekaw reakcji.. ojj ależ był ciekawy.. aż zatarł dłonie...