Neloth idąc za zwiadowcą rozglądał się przy okazji po osadzie Lodowych Elfów... Nigdy nie miał okazji zobaczyć jej na własne oczy... W jego uznaniu była dosyć prymitywna... Ich domy wyglądały jak biedne lepianki... Zbudowane z innych materiałów niż normalne mieszkania... Dachy były zasypane śniegiem a z kominów wylatywały niewielkie szare dymy... Co jakiś czas w oknach ukazywały się sylwetki elfów które obserwowały idącego Nelotha i Wojnę.. Ich spojrzenia jednak nie były przepełnione radością z powodu przybyciu gości... Były raczej pełne zawiści i niechęci... Nienawiść miedzy rasą Mrocznych Elfów i Lodowych Elfów była niezwykle głęboka i pojednanie się tych dwóch gatunków było teraz praktycznie już nie możliwe...
Nic jednak nie wydarzyło się bez powodu... Gdyby Neloth nie podjął pewnych decyzji przez które Lodowe Elfy zostały wygnane z terenów przez swój inny kolor skóry i ogólną odmienność względem rdzennych mieszkańców prawdopodobnie nie byłoby żadnego tematu... Teraz jednak gdy został zmuszony aby stanąć przed nimi i prosić o pomoc... Coż... Była to dla niego niezwykle niezręczna sytuacja... W szczególności że przez lata kształtował na terenie Królestwa pogląd o tym że Mroczne Elfy były tą pierwszą, znakomitą, wyższa i najlepszą rasą a wszystkie inny były jakimiś nieczystymi wariantami..
Biologicznie jednak sytuacja ta wyglądała zgoła inaczej... Lodowe Elfy były dużo bardziej zdolne bojowe niż choćby Mroczne Elfy... Ich szybkość i siła przekraczały wszelkie granice uznawane przez Nelotha za realne.... Król elfów widział w nich narastające zagrożenie więc usunął na margines społeczny... Lodowe Elfy zostały więc zmuszone aby stworzyć swoją własną osadę na dalekiej północy... właśniej w tym miejscu... Z dala od Mrocznych Elfów...
Ich liczebność była tez bliżej nie określona... Przejmowało się że było ich około 200.. Lodowe elfy stopniowo mknęły ku wymarciu ze względu na to, że zdecydowanie częściej na świat przychodził osobnik płci męskiej niż żeńskiej... W samej osadzie było jedynie parędziesiąt kobiet... Każda z nich była wiec niezwykle wartościowa i mężczyźni często toczyli o nie boje...
Na czele zaś całej osady stał wódz... Przywódca, który zarządzał żołnierzami i posiadał do swojej dyspozycji przynajmniej dwie kobiety... On stał na szczycie, on wydawał polecenia i decydował o losie wszystkich pozostałych... mówiąc wprost - posiadał autorytet... Był jak król, ale bez korony i tytułu...
Takim wodzem wśród Lodowych elfów był elf imieniem Baruka... Został on wybrany juz jakiś czas temu, gdyż poprzedni lider zrzekł się stanowiska ze względu na swój kiepski stan zdrowia...
Postać Baruki była dobrze znana wśród generałów i dowódców Mrocznych Elfów... Wielu z nich określało go mianem "Demona Lasu"... Wielokrotnie bowiem napadł on ze swoimi ludźmi na oddziały zaopatrzeniowe i zwiadowcze Mrocznych Elfów i masakrował je nie zostawiając nikogo przy życiu... Każdy jego atak był w stu procentach skuteczny...
Neloth nigdy nie miał okazji spotkac się nim twarzą w twarz ale z tego co słyszał od swoich ludzi to Baruka przedstawiany był jako atletycznie zbudowany i umięśniony potwór... jego oczy błyszczały w mroku nocy a jego umiejetności w walce wręcz były na tak wysokim poziomie że nawet najwięksi mistrzowie bali się stawać z nim twarzą w twarz do walki na miecze... Oczywiscie były to tylko plotki w które sam oczywiście nie wierzył... Był pewny, że to bujda i nie możliwe by ktoś taki w ogóle istniał... Myślał ze to tylko zmyślone historie...
Zwiadowca zatrzymał sie nagle w miejscu i odwrócił się w stronę Nelotha i Wojny. Wskazał im ręką na niedużą chatkę znajdującą się po drugiej stronie. Wyglądała ona już dużo zacniej od pozostałych domów... W pobliżu było wiele wojowników... Kązfy z nich patrzył swoim przenikliwym spojrzeniem na Króla elfów, zupełnie tak jakby mieli się na niego zaraz rzucić i pozbawić głowy...
Zwiadowca z szyderczym uśmiechem widział strach w oczach Nelotha
- Nie bój się... - rzekł - Jesteś przecież wśród swoich.... Czyż nie?
Neloth słysząc to wziął głeboki oddech i pokiwał lekko głową... Absolutnie nie wierzył w to co zawiadowca mówił... Był przekonany że on sam nie wierzy w swojej słowa...
Neloth wcale nie chciał tego robić... Nie chciał wchodzić do tej chatki... Nie chciał rozmawiać z wodzem Lodowych Elfów i się przed nim płaszczyć aby ten udzielił mu swojego wsparcia w boju... To wszystko było dla niego strasznie krępujące i przerażające.. Lodowe Elfy patrzyły na niego jak hieny... Czuł jak jego serce zaczyna mocniej bić ze stresu i strachu..
- Może jednak to ty powinieneś tam iść... Hah... Myslę że ty byś go przekonał... Masz większe szanse... - mówił Neloth w stronę Wojny próbując się wykręcać..
- Królu... Nie testuj proszę mojej cierpliwości... - powiedział Wojna cicho tak aby zwiadowca nie usłyszał. - Idź tam i z nim porozmawiaj... Teraz za późno aby sie wycofać...
- W takim razie pójdziesz ze mną... - rzekł Neloth gniewnie - Nie zamierzam wchodzić sam w paszcze lwa...
Wojna mruknął pod nosem i popatrzył na chatę do której mieli się udać... Wyraźnie wyczuwał, że wewnątrz niej znajduje się ktoś potężny...
Magister dotarł tymczasem na teren ukrytej bazy Szefowej. Miał szczerą nadzieje że gdy spotka kobietę ona da mu jakąś kolejną robotę za która mógłby otrzymać kolejne grube pieniądze.... Być moze gdy posiądzie ich wystarczająco dużo to bedzie mógł w końcu ustabilizować sobie życie i wybudować swój własny dom gdzieś na wsi.. A przynajmniej takie były jego plany na zasłużoną emeryturę... W pomocą Szefowej mogły się jednak one ziścić dużo szybciej...
Podchodząc do wrót dostrzegł dwóch strażników którzy natychmiast widząc go zaczęli sie śmiać.
- Prosze.. proszę.. kogo mu tu mamy... ranny ptaszek się pojawił... - rzekł strażnik - Upojna noc była co?
Magister słysząc jego słowa stanął przed nim i poprawił swoje okularki na nosie. Faktem było że był skacowany i waliło od niego alkoholem ale z pewnością nie był głupi..
- Ach zazdrość.... Kipi ona od was aż gołym okiem widać....
- Co? O czym ty gadasz... Niby czego miałbym Ci zazdrościć? - zapytał zdziwiony strażnik
Magister uśmiechnął się pod nosem
- Istnieje wiele takich rzeczy... Zaczynając od twardej głowy do picia a kończąc na powodzeniu w życiu towarzyskim... W końcu jezeli dobrze pamiętam ty nadal jesteś prawiczkiem czyż nie? Całe dnie tylko stoisz na warcie pod drzwiami bez możliwości dalszego rozwoju... Smutne zycie... Powiem ci... Nie zazdroszczę...
Strażnik słysząc to syknał gniewnie pod nosem... Najchętniej to by się rzucił na Magistra i mu przyłożył, ale wiedział ze nie moze tego zrobić.
- Masz farta gnoju, że pracujesz dla Niej... Inaczej pogadalibyśmy w inny sposób...
- Och... Tez się cieszę... Szkoda czasu przecież na takie drobnostki... Jestem pacyfistą wiesz? - po tych słowach poklepał strażnika po ramieniu po czym wszedł do środka bazy.
Straznik odprowadził go wzrokiem cały poczerwieniały ze złosci. Tymczasem drugi strażnik śmiał sie pod nosem.
- Z czego rżysz? - syknął pierwszy strażnik widząc że ten sie śmieje.
- Prawiczek... hah.. - powtórzył i śmiał sie dalej.
- Stul jape! Masz tą samą robotę co ja ty idioto... - odparł
Drugi strażnik słysząc to przestał się natychmiast śmiać i nieco opuścił głowę... Najwidoczniej dopiero teraz zdał sobie sprawę na czym polega jego praca..
Lupus poprawiła ponownie swoje włosy po czym opuściła swój wzrok patrzac na talerz przed sobą.
- Umiejętnościach bojowych.... - powtórzyła - Hah... Naprawdę?
Rudowłosa pokręciła lekko głową wyraźnie rozbawiona słowami Ibrahima, po czym oparła się plecami o krzesło i skrzyżowała ręce.
- Próbujecie mnie wciągnąć w konflikt który sami zaczęliście? Sory ale nie jestem zainteresowana.... Macie wojska... macie wielką armię... Do czego niby ja jestem wam potrzebna?
Zakira nie miała pojęcia co sie dzieje... Nie miała pojęcia kto ją niesie i gdzie... Była wykończona zarówno fizycznie jak i psychicznie... Czułą ze traci świadomość..
Nieumarli weszli po linach z powrotem na wielki okręt...
Statek elfów zdołała już przez ten czas zatonąć... Nie było po nim już praktycznie sladu... Na wodzie utrzymywało sie jedynie parę pojedynczych belek..
Nieumarli idąc po pokładzie statku ruszyli w stronę kapitańskiej kajuty... Po chwili jednak zatrzymali się w miejscu, bowiem jak się okazało Dowódca sam im wyszedł na spotkanie... Wszyscy natychmiast pochylili przed nim głowy i pokłonili się..
- Sir... Zgodnie z twoim rozkazem abordaż został przeprowadzony skutecznie... Tak jak przypuszczałeś należał on do marynarki Elfiego królestwa...
- Argh....Co robił okręt Mrocznych Elfów na naszych wodach terytorialnych, bez mojej zgody? Kto dał im pozwolenie? Neloth nie przekazał mi żadnych informacji... - rzekł Dowódca zaciskając pięść ze wściekłości..
Nieumarli popatrzyli na siebie nawzajem. Poniekąd rozumieli gniew swojego wodza... Jeden z nich po chwili ciszy zabrał głos.
- Na pokładzie nie było żadnych kosztowności Mój Panie... Elfy nie posiadały przy sobie kompletnie nic... żadnego złota... uzbrojenia... żadnych wartościowych towarów...
- A więc to była jedynie strata czasu... - syknął Dowódca
- Nie do końca mój Panie... - rzekł nagle nieumarły wojownik - Na okręcie znaleźliśmy coś jeszcze... coś... innego..
- Co takiego? - zapytał dowódca i skrzyżował ręce
W tym momencie Nieumarli rozsunęli się robiąc przejście wojownikowi który transportował Zakirę na swoich plecach.. Nieumarły wolno wyszedł przed szereg i położył wampirzyce na ziemi pod jego stopami. Dowódca kompletnie zaskoczony spoglądał na leżącą przed nim, kompletnie nagą i wykończoną wampirzyce która cały czas miała kajdany na swoich dłoniach...
- Co... Co do cholery... - rzekł pod nosem Dowódca
- Naprawdę myślisz, że nie wiem o twojej śmiesznej drugiej flocie? Nie wiem w jakim ty świecie żyjesz kochanie... Druga flota juz dawno zostało zniszczona... w takim sam sposób jak ta którą dowodziłaś... - rzekł Dowódca
W tym momencie kiwnął głową a straznik po jego prawej stronie zadał kolejny potęzny cios prosto w brzuch Vanessy. Kobieta ponownie splunęła krwią..
- Musisz się bardziej postarać jeśli chcesz mnie przekonać o swojej użyteczności... Na razie kiepsko Ci idzie... - rzekł dowódca przejeżdżając swoim palcem po nożu... - Powiesz mi wszystko co wiesz... wszystko co przekazał Ci Wielki Wezyr i Cesarzowa... cały plan ataku na nasze Królestwo... Cały podział frontów oraz czas ich ataku... Powiesz mi wszystko...
W tej chwili podszedł do niej bliżej i przejechał jej dłonią po policzku. Przybliżył sie do jej ucha..
- No dalej... nie wstydź się.... - szepnął - Myślisz że mam cały dzień? Myślisz ze mam ochotę przekazywać informacje temu staremu idiocie który zasiada na naszym tronie? Neloth jest zwykłym idiotą i tchórzem... Mam gdzieś jego polecenia... On nie nadaje się na władcę... Zasiada na tronie tylko dlatego, że był wiernym przydupasem Mefista przez lata... po jego śmierci zajął jego miejsce wbrew woli starszyzny... Gdy tylko wrócę na miejsce.. wrócę na ląd... zbiorę wojska i obalę tego śmiecia... Bycie Najwyższym Admirałem jest teraz gówno warte... Władza jest w rękach króla... A więc go zniszczę... a potem także i wasze siły... Ty jednak nie dożyjesz tego momentu kotku...
W tym momencie odsunął się nieco od Vanessy i wbił jej noż prosto w prawe udo..
Vanessa krzyknęła z bólu.
- GADAJ CO WIESZ CESARSKA SZMATO! - ryknął gniewnie po czym wyciągnął nóż z jej uda i oblizał go swoim językiem... Krew polała się po podłodze... Kobieta płakała z bólu... Admirał był jednak nieugięty... Jego brutalność i bezwzględność była absolutnie bez granic... Dał znak ręką w stronę osiłka stojącego po jego lewej stronie.. Ten natychmiastowo uderzył Vanesse w twarz z piesci po raz kolejny..
Entoma stała na scenie i wsłuchiwała się w słowa wypowiadane przez tutejszych ludzi... Doskonale było widać jak bardzo całe społeczeństwo było podzielone i każdy miał zupełnie inne zdanie... Każdy widział za lidera zupełnie inną osobę... Bardzo szybko zorientowała się, że nikt nie bierze jej na poważnie...
Harold widząc jak ludzie zaczynają się kłócić i bić miedzy sobą westchnął pod nosem i pokręcił przecząco głową...
- Co wy wyprawiacie.... Jak wy sie zachowujecie... - zaczął mówić Harold i uderzył swoją drewnianą laską o podest - Normalnie jak zwierzęta a nie ludzie... Kim wy się staliście przez te wszystkie lata... Przynosicie jedynie wstyd...
W tym samym momencie jednak jego wypowiedź przerwał głośny śmiech Entomy.. Harold kompletnie zaskoczony skierował na nia swój wzrok... Wszyscy z tłumi również kompletnie zdzwieni ucichli.. Śmiech Entomy był coraz głośniejszy i nosił się echem... Niektórzy zaczęli odczuwać lekki strach.. Nie wiedzieli jednak dlaczego..
- Ach.... Ludzkie istoty.... - powiedziała po chwili przestając się śmiać Entoma a jej oczy błysnęły czerwonym blaskiem - Takie zabawne, małe i prymitywne organizmy... Wszystko wskazuje na to ze kompletnie nie zrozumieliście co przed chwilą powiedziałam... ale.. nic nie szkodzi... Chetnie wam wytłumacze jeszcze raz... TAK ABY KAŻDY NIE MIAŁ WĄTPLIWOŚCI....
W tym momencie podniosła swój rękaw...
- Stopczyk nie żyje... - powiedziała na głos
Wszyscy zwolennicy Stopczyka, w tym pijak który najgłośniej krzyczał mimowolnie stanęli na baczność... Żaden z nich nie mógł się ruszyć.. Ich oczy zrobiły się mętne... Po chwili zaczęły świecić czerwienią..
- Stopczyk... nie zyje... - powtórzył każdy z nich z osobna jak zahipnotyzowany
- ...Azalef równiez od dawna gryzie piach... - mówiła Entoma
- Azazlef gryzie piach... - powiedzieli zwolennicy Azazlefa
- Sisyphus nie jest już waszym liderem...
- Sisyphus nie jest... liderem - powtórzyli wielbiciele Sisyphusa
- ... a Callisto jest... nikim...
- Callisto jest nikim... - powtórzyli wielbiciele Callisto
Harold i Galthran patrzyli w szoku na to co uczyniła Entoma... Najzwyczajniej wlepiła w ich umysły wszystkie te informacje bez jakiejkolwiek potrzeby przekrzykiwania się z tłumem... Kontrola na ludzmi nie stanowiła dla niej żadnego problemu... Właśnie zmieniła ich wszystkich w swoje wierne marionetki...
- Od teraz ja sprawuję tu absolutną władzę... - mówiła dalej Entoma do tłumu uwalniając swoją magiczną aurę.. - Ktokolwiek bedzie nadal przeciwko temu protestował zostanie ZDEZINTEGROWANY...
Wszyscy zebrani natychmiast upadli na kolana... Zaczeli się przed Entomą kłaniać i błagac o wybaczenie... teraz gdy wlepiła w ich umysły swoje słowa oraz na własnej skórze odczuli jej przytłaczjąca aure magiczną nie zamierzali się więcej buntować...
- Pani Entomo... Najwspanialsza Pani... Przepraszamy.... Wybacz nam.. - mówił pijak który chwile temu przeklinał i chciał widzieć Stopczyka...
Entoma słysząc jego słowa zachichotała pod nosem. Jego żałosna mina pełna strachu i przerażenia bardzo ją rozbawiła...
- Wybaczam.... - odparła mrocznym tonem Entoma patrząc na niego z góry - Poznajcie moją łaskę... prymitywne ludzkie istoty...
Wygląd Entomy na scenie: