- Na mocy zawartego paktu między mną a bogami, przeniosę się z Tobą, byłem z misją na Apokryfie kilka lat temu.. - powiedział Pariah i deportował swoje ciało astralne na Apokryf, gdzie znajdował się już Neclar..
- Trzeba Meretowi oczyścić ranę.. on zaraz się wykrwawi.. - mówił Ikar
Neclar znalazł się na tym samym kamieniu gdzie był pierwszy raz. Tym razem jednak przed nim znajdowało się tajemnicze przejście. Był to długi tunel stworzony z macek istot które żyły w tej dziwnej wodzie. Neclar zobaczył Pariaha, lecz milczał.
Młody Bal ruszył w przód. Wszedł do tunelu, kamień za nim zatopił się. Tunel był bardzo długi, dlatego mężczyzna szedł już dość długo. Tunel skończył się, chłopak zatrzymał się. Ujrzał kilkanaście metrów przed sobą dość wysoko nad taflą wody lewitującą platformę. Nagle z wody zaczęły wyłaniać się macki, zaczęły tworzyć schody. Chłopak instynktownie i bez żadnego namysłu zaczął wchodzić po mackach istot. Macki za bohaterami jedna po drugiej zaczęły chować się w wodzie.
W końcu jednak dotarli na samą górę. Neclar wszedł na platformę, ostatnia macka schowała się w wodzie. Przed sobą ujrzał dużą kamienną ścianę, która była lekko wygięta w kształt księżyca. Na środku niej było coś napisane, lecz dla Neclara były to tylko dziwne i niezrozumiałe kombinacje ślaczków i gryzmołów. Podszedł bliżej ściany. Nagle z napisu zaczęła wylatywać dziwna energia i zaczęła wlatywać w ciało mężczyzny. Poczuł przyrost siły.
Gdy wszystko się skończyło, ściana zaczęła powoli się chować w platformie. Po chwili odsłoniła stojak, na nim była księga. Otworzyła się.
- Odkrywasz kolejne tajemnice wiedzy... - powiedział głos
- Co to było? To przed chwilą - odpowiedział Neclar.
- Odkryłeś pierwsze słowo mocy krzyku "przymus"... - rzekł Akatosh
- Twój brat użył tego krzyku by podporządkować sobie istoty swej woli. Ty również będziesz musiał go użyć...
- Jak? - spytał
- Nie mi to mówić. Sam będziesz wiedział - odpowiedział.
- Pamiętaj, że twoja służba nie została wykonana. Daron zginął, lecz został jeszcze Malacath.
- Przyprowadzę go do ciebie, obiecuje. Dziękuję Akatoshu...
- Szukasz czegoś jeszcze? - spytał bóg
- Powiedz mi... Jak mam korzystać z krzyków?
- Krzyk pojawia się przy wyzwoleniu z duszy bardzo złego wspomnienia, negatywnej energii, gniewu...
- To dlatego Malacath jest tak potężny w krzykach - dodał.
- Jak mam go pokonać?
- Wkrótce odnajdziesz kolejne dwa słowa mocy, a wtedy będziesz gotów na walkę z nim.
=====
- Nie jestem czarodziejem, nie wiem jak mu pomóc - powiedział Ralof, podszedł do Mereta
Ciało Mereta zaczęło się trząść z powodu dużej utraty krwi. Ikar nie wiedział co robić..
Pariah przyglądał się z oddali Neclarowi oraz Akatoshowi, nie wiedział co ma zrobić, Akatosh to bóg demonów, który jest w stanie wojny z bogami Pariaha.
- Nie mogę wpłynąć na te działania.. - pomyslał i deportował się spowrotem do domu Saula
- Musimy zatamować krew - powiedział Pariah
- Już już - skoczył Ikar i zaczął tamować krew Mereta
Fred i Lucjusz patrzyli na ogrom ludzi stojących przed nimi. Za nimi stała niewidzialna Cecilia.
Fred postawił swoją walizkę na ziemi, otworzyła się. Schylił się z rękami podniesionymi do góry... Sięgnął lewą ręką Dokument podpisany przez Cecilię i Freda.
- To. - Zaczął mówić.
- To jest dowód na to, że zostałem mianowany nowym Ministrem Magii tej Krainy! - Krzyknął Fred, trzymając dokument.
Tłum zaczął szeptać, szemrać, rozmawiać. Niektórzy schowali Różdżki, inni jednak dalej w nich celowali.
- Łgarz! - Ryknął jeden Czarodziej z tłumu.
Jeden z Aurorów wyszedł przed tłum, chwycił Dokument. Przeczytał. Patrzył na kartkę w milczeniu... Ponad minutę... Po długiej chwili ciszy spojrzał na tłum.
- To... To prawda, co On mówi. Fred, został... Ministrem Magii! - Krzyknął. W Atrium znów rozległy się krzyki, wrzaski, szepty, Reporterzy i dziennikarze przebijali się przez tłum by stanąć bliżej.
- Jakim prawem?! - Ervest wyszedł przed tłum, wyrwał dokument Aurorowi. Przeczytał. Zauważył widniejący na Dokumencie podpis Cecilii Carraboth. Spojrzał na Freda.
- TO PODSTĘP! KRÓLOWA NIGDY BY GO NIE MIANOWAŁA! - Ryknął z całej siły, patrząc na Freda, jednak jego Krzyk rozległ się po całej sali.
Tłum znów szeptał, rozmawiał między sobą...
Ervest podszedł do Freda, chwycił go za garnitur.
- Przecież sam porwałeś ją z jej zamku... Widziałem to, na własne oczy... Gadaj! Jak sfałszowałeś jej podpis! A może coś jej zrobiłeś? I tym sposobem zdobyłeś podpis? Gdzie Ona jest?! Co jej zrobiłeś, parszywy... - Ervest mówił do Freda.
Po chwili jednak zaklęcie rzucone przez Freda na Cecilię skończyło się. Cecilia stała się widoczna.
W sali rozległ się ogromny Huk przeróżnych głosów, tłum momentalnie przysunął się w stronę Cecilii, Freda, Lucjusza, Ervesta, Aurora, ludzie w tłumie zaczęli się przepychać, przewracać, zbliżać do Cecilii.
- Królowa!
- Ona żyje! Królowa Cecilia! - Było słychać wrzaski.
Cecilia spojrzała na Ervesta.
- Puść go, Erveście... - Powiedziała.
Ervest trzymał Freda za garnitur, znieruchomiał, patrzył na Cecilię, nie mógł nic powiedzieć.
- Proszę... - Powiedziała.
Ervest puścił Freda, ukłonił się.
- Królowo... Jakże się cieszę... Że nic Ci nie jest! - Powiedział łamiącym się głosem.
- Tak, Erveście... - Powiedziała, następnie spojrzała na Freda.
- Chcę, by Ervest dalej był jednym z głównych czterech Aurorów... Zasłużył na to. - Powiedziała.
- To mój rozkaz. - Dokończyła.
Fred szczerzył się, wyrwał Ervestowi z ręki dokument, następnie wrzucił do swojej walizki. Spojrzał na Ervesta.
- Zgoda... - Powiedział to z niechęcią, następnie spojrzał ukradkiem na Lucjusza i kiwnął lekko głową.
- Królowo... - Ervest zaczął mówić.
- Ja muszę stąd iść... Wieści, że byłam tutaj widziana i tak prędko się rozniosą... Przybyłam tutaj tylko dlatego, żeby potwierdzić słowa Freda, Erveście... On wytłumaczy już resztę. - Powiedziała Cecilia, następnie wyjęła swoją Różdżkę...
- Pani... - Powiedział Ervest.
- Aurorze! - Krzyknął Fred.
- Ucisz ten tłum! Uspokój! Chcę coś powiedzieć! - Krzyknął Fred.
Ervest patrzył na Cecilię, ta się deportowała...
Ervest automatycznie odwrócił się w stronę tłumu, przyłożył Różdżkę do gardła.
- Cisza!!! - Przebił się przez hałas.
- To prawda! Fred został nowym Ministrem Magii! Wysłuchajmy, co ma do... Powiedzenia. - Powiedział Ervest, następnie przesunął się kawałek w bok.
Fred i Lucjusz zrobili dwa kroki wprzód. Spojrzeli na tłum... Tłum już ucichł...
- Jako wasz nowy Minister Magii, obiecuję wam! - Krzyknął Fred.
- Przywrócić tej świątyni tolerancję, niegdziesiejszą chwałę, przywrócić dawną potęgę. Dlatego poczynając od dziś, każdy pracownik powinien się zgłosić do weryfikacji! Oczywiście nikt nie musi się niczego obawiać, jeśli niczego nie ukrywa. Pracownicy, którzy są Czarodziejami czystej krwi, nie muszą tego robić. Natomiast osoby nie-magiczne, pół-magiczne, a także inne istoty magiczne, pracujące w Ministerstwie mają się stawić. Dostaną nowe funkcje, role, inne zadania. Ministerstwo potwierdza, a zarazem rozpoczyna wojnę wypowiedzianą przez Królową Cecilię, Elfom! - Powiedział Fred, wszyscy uważnie słuchali.
Reporterzy i dziennikarze cały czas pstrykali zdjęcia, pióra zapisywały wszystko, aby ukazać to w gazetach, TV nadawała na żywo, radio tak samo...
Gdy Fred skończył mówić, Lucjusz zaczął klaskać. Wiele osób również zaczęło klaskać, głównie Czarodzieje... Ervest stał z boku, milcząc...
- Ministrze! Ministrze! Pytania! Mam Pytanie! - Krzyczał tłum... Fred podszedł do nich, by teraz zacząć odpowiadać na pytania.
- Cecillia jest bezpieczna? - spytał Neclar
- Jestem wszechwiedzący, ale tylko w Apokryfie. Moja wiedza nie sięga do świata śmiertelników.
- Nie jestem w stanie odpowiedzieć ci na twoje pytanie - dodał Akatosh.
Nagle Neclar poczuł mroczną energię, taką samą jak w starciu z Carrabothem.
- Żegnaj, Młody Balu - powiedział Akatosh.
Obraz mężczyzny stawał się rozmazany, po chwili znalazł się w domu Saula.
Arcan w swojej komnacie zaczął zastanawiać się nad nieśmiertelnością, był na tyle potężny, by stworzyć chociaż jednego hokruksa... Ku niejednemu zdziwieniu, Arcan ze swojej torby wyjął zmieniacz czasu. Nie wiadomo było skąd go posiadł, przecież poprzedni został zniszczony...
- Engorioo! - krzyknął Arcan, wielki czerwony płomień światła ogarnął Arcana..
- Muszę wzmocnić to zaklęcie, a i najważniejsze.. potrzebuję ofiary.. - powiedział sam do siebie
Stan Mereta był stabilny, wybudził się, rana na brzuchu powoli zaczęła się goić dzięki Pariahowi..
- Dziękuję Ci Pariahu.. - powiedział
Emilia widząc nieład w ministerstwie i przemowę Freda postanowiła udać się do jedynego miejsca, w którym wcześniej czuła się bezpiecznie.. Był to dom Saula..
- Emiliaa - krzyknął Meret
- Kuzynie, co Ci się stało! - krzyknęła z przejęciem
Neclar wziął leżący na ziemi amulet Malacatha, dawniej jego ojca Herbiana. Spojrzał na Ralofa.
- Musimy go zniszczyć - powiedział do niego.
- Co z czarną księgą, panie? - szkielet podszedł do mężczyzny
- Czarna Księga musi na ten moment pozostać tutaj. Dzięki niej mogę spotkać się z Akatoshem.
- Nie możesz jej uruchomić? Księga zrobi nad domem barierę ochronną - pytał.
- Nie mogę jej uruchomić. To czarna magia, muszę ją omijać szerokim łukiem.
- A co z twoją bronią?
- Liczyłem że Akatosh coś mi podaruje... - rzekł Bal
- Musimy odnaleźć Cecillie. O ile żyje... - powiedział z lekkim smutkiem do grupy bohaterów
- Nie wiadomo gdzie jest. Może być dosłownie wszędzie. Dlatego...
Nagle z radia wszyscy usłyszeli wieść o nowym ministrze.
- Panie, to oznacza że... - powiedział z grozą w oczach
- Cecillia popełniła największy błąd jaki mogła zrobić - stwierdził Neclar.
=====
Lord Malacath tymczasem wyszedł już ze swojej komnaty. Był zregenerowany. Odnalazł Namire i podszedł do niej:
- Namiro... Moja droga.
- Jeśli Królowa mianowała Freda ministrem magii to oznacza, że musi ona być pod jego wpływami, to też znaczy, że to on ją przetrzymuje gdzieś w swojej kryjówce.. - powiedział Ikar do Neclara
- To niemożliwe przetrząsnąć całą krainę - stwierdził Ralof.
Radio nadal działało. W końcu pojawiła się kolejna informacja:
- Daggerfall nadal bez władcy! Wojnę z mrocznymi elfami oficjalnie potwierdził Fred, nowy minister magii!
- Elfy potwierdziły przygotowania do wojny. Ich stolica jest bardzo strzeżona, i ostrzegli że każdą istotę, która nie jest z ich rasy - zabiją!
- Także w miastach Magic World nie dzieje się dobrze! Na rynkach już od dawna pojawiły się fontanny, które promieniują dziwnym światłem. Nasz reporter udał się by zbadać sprawę, lecz nadal nie wrócił!
- Grupka buntowników próbowała zniszczyć strukturę, ale bez skutku. Wydaje się ona być niepodatna na żadne ataki.
- Ludzie w miastach wydają się na zahipnotyzowanych. Szacuje się że ponad milion ludzi jest już pod kontrolą fontann (w każdym mieście jest z kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców, od 10 do 50 tysięcy. Więc milion to bardzo duża ilość).
- Musimy coś zrobić... Malacath sztucznie wytworzył sobie poparcie ludności - powiedział Neclar, wyłączył radio.
- Zniszczcie ten cholerny medalion... A ja... Odszukam Cecillie - stwierdził mężczyzna.
- Ja i Ikar zniszczymy medalion, Meret zostanie tutaj jeszcze trochę, moja magia uleczyła go w 90% ale potrzebuje jeszcze chwili odpoczynku. - odparł Pariah
- Co z Ralofem? - spytał Ikar