22-March-2020, 19:08:16
Fred zerknął na swój zegarek na nadgarstku... Odliczał... Wiedział, że nafaszerowany cukierek zaraz zacznie działać.
Namira wrzeszczała do reszty osób.
Fred zaczął chichotać. Namira zdziwiła się.
- Baaardzo zacna sztuczka, Elfko... - Powiedział, śmiejąc się.
- To świetnie, że lubisz się bawić i rozpoczęłaś naszą cudowną zabawę! - Mówił dalej.
- Niestety, ale w tej zabawie był to już ostatni ruch, jaki mogłaś wykonać. Zmarnowałaś swoją szansę! - Krzyknął Fred, a następnie kopnął Namirę piętą w nogę. Zabolało ją to, w tym samym czasie cukierek zaczął działać. Fred schylił się i uwolnił z uścisku Namiry.
Namirze zaczęło kręcić się w głowie... Dostała zawrotów, rozmazał jej się całkowicie obraz. Cukierek to spowodował. Dostała również halucynacji... Bardzo strasznych, wszystko dookoła wirowało, powiększało się i pomniejszało. Cukierek był nafaszerowany silnym halucynogenem i substancjami powodującymi całkowite zatracenie rzeczywistości i zawroty głowy.
Fred odwrócił się do kiwającej się na boki Namiry... Zaraz miała upaść.
Podszedł bliżej, Namira zauważyła jego straszny uśmiech. Halucynacje spowodowały, że widziała przed sobą bardzo strasznego potwora, bała się.
Fred zacisnął pięść, a następnie huknął pięścią w sam środek gęby Namiry, krew trysnęła jej z warg i nosa, upadła na plecy, przy ścianie w celi.
- Teraz nie będzie już tak miło... - Powiedział Fred, nachylając się nad nią.
=================
Kapitan oprowadzał Cecilię i Mereta po statku. Vincent został przy stole i jadł jeszcze. Zwiedzili już praktycznie wszystko.
- A tutaj jest twoja kajuta, Pani. - Wskazał Charles. Weszli do środka. Kajuta była bardzo duża i piękna. Wisiało tutaj dużo obrazów, przy ścianie stało ogromne łóżko. Przy drzwiach stało drugie łóżko, znacznie mniejsze. Bagaże Cecilii stały na środku kajuty.
- Zaraz obok twojej kajuty jest moja, czyli kapitańska. - Powiedział Charles, również do niej weszli i zwiedzili. Kajuty były prawie równe wielkością, Charles'a była troszkę większa.
Charles spojrzał na Mereta.
- Dla Ciebie również przygotowaliśmy wygodne łóżko na pokładzie dla załogi. Kwatermistrz zgodził się odstąpić Ci swój kąt, więc będziesz miał spokój. - Powiedział Kapitan.
- A co do... - Kapitan miał na myśli Vincent'a.
- Vincent będzie mógł spać w drugim łóżku w mojej kajucie... Wolę, żeby nie przebywał wśród ludzi, bo może się coś wydarzyć. A poza tym muszę doglądać jego ręki. - Powiedziała Cecilia.
- Dobrze, zatem wszystko ustalone! - Powiedział Kapitan.
Statek cały czas płynął bardzo szybko przez siebie... Przemierzali ocean.
Namira wrzeszczała do reszty osób.
Fred zaczął chichotać. Namira zdziwiła się.
- Baaardzo zacna sztuczka, Elfko... - Powiedział, śmiejąc się.
- To świetnie, że lubisz się bawić i rozpoczęłaś naszą cudowną zabawę! - Mówił dalej.
- Niestety, ale w tej zabawie był to już ostatni ruch, jaki mogłaś wykonać. Zmarnowałaś swoją szansę! - Krzyknął Fred, a następnie kopnął Namirę piętą w nogę. Zabolało ją to, w tym samym czasie cukierek zaczął działać. Fred schylił się i uwolnił z uścisku Namiry.
Namirze zaczęło kręcić się w głowie... Dostała zawrotów, rozmazał jej się całkowicie obraz. Cukierek to spowodował. Dostała również halucynacji... Bardzo strasznych, wszystko dookoła wirowało, powiększało się i pomniejszało. Cukierek był nafaszerowany silnym halucynogenem i substancjami powodującymi całkowite zatracenie rzeczywistości i zawroty głowy.
Fred odwrócił się do kiwającej się na boki Namiry... Zaraz miała upaść.
Podszedł bliżej, Namira zauważyła jego straszny uśmiech. Halucynacje spowodowały, że widziała przed sobą bardzo strasznego potwora, bała się.
Fred zacisnął pięść, a następnie huknął pięścią w sam środek gęby Namiry, krew trysnęła jej z warg i nosa, upadła na plecy, przy ścianie w celi.
- Teraz nie będzie już tak miło... - Powiedział Fred, nachylając się nad nią.
=================
Kapitan oprowadzał Cecilię i Mereta po statku. Vincent został przy stole i jadł jeszcze. Zwiedzili już praktycznie wszystko.
- A tutaj jest twoja kajuta, Pani. - Wskazał Charles. Weszli do środka. Kajuta była bardzo duża i piękna. Wisiało tutaj dużo obrazów, przy ścianie stało ogromne łóżko. Przy drzwiach stało drugie łóżko, znacznie mniejsze. Bagaże Cecilii stały na środku kajuty.
- Zaraz obok twojej kajuty jest moja, czyli kapitańska. - Powiedział Charles, również do niej weszli i zwiedzili. Kajuty były prawie równe wielkością, Charles'a była troszkę większa.
Charles spojrzał na Mereta.
- Dla Ciebie również przygotowaliśmy wygodne łóżko na pokładzie dla załogi. Kwatermistrz zgodził się odstąpić Ci swój kąt, więc będziesz miał spokój. - Powiedział Kapitan.
- A co do... - Kapitan miał na myśli Vincent'a.
- Vincent będzie mógł spać w drugim łóżku w mojej kajucie... Wolę, żeby nie przebywał wśród ludzi, bo może się coś wydarzyć. A poza tym muszę doglądać jego ręki. - Powiedziała Cecilia.
- Dobrze, zatem wszystko ustalone! - Powiedział Kapitan.
Statek cały czas płynął bardzo szybko przez siebie... Przemierzali ocean.