MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
- Zaatakowano? Niemożliwe... Tutaj panuje spokój, nie ma żadnych napaści... Neclar, koniecznie to sprawdź... - Mówiła Cecilia, kończąc śniadanie.
- Mamusiu... Idziemy do ogrodów? - Spytała Azula.
- Chodźmy, moja kochana... Dobrze mi to zrobi, zanim zacznę się zajmować tymi wszystkimi sprawami. - Powiedziała Cecilia, chwytając Azulę za rękę. Wyszły do ogrodu.

======================
Tymczasem Fred wszedł do kawiarenki pełnej mugoli i Czarodziejów. Usiadł przy stole, walizkę postawił obok siebie. Zaczął przeglądać kartę, spoglądał także na ludzi w kawiarence.
- Witamy, co Panu podać? - Spytała młoda i atrakcyjna Kelnerka, trzymała notes w ręku i długopis. Patrzyła dziwnie na Freda.
- Pączka. I kawę. - Powiedział Fred, szczerząc się i uśmiechając do kelnerki, było widać jego zęby.
Kelnerka zapisała i poszła w stronę innego stolika.
- Masz pewnie lat mniej niż palców a takie rzeczy odstawiasz mały, poza tym trochę szacunku do starszych!
- JAK CIĘ ZARAZ! - Alphonse mocno trzymał Edwarda który się wyrywał.
- Przepraszam za niego, chyba dostał jakimś urokiem, proszę wybaczyć.
Diana wypalała właśnie trzeciego papierosa, gdy z księgarni wyszła właścicielka.
— Panno Hatebad, to pani pali papierosy?
— O, tak okazjonalnie, pani Brawn. Ostatnio właściwie nie...
— Dobrze, nie ważne. Mam dla ciebie ważne zadanie, moja droga. Udaj się do posiadłości królowej i dostarcz jej zamówione księgi.
— A czy nie mieli tego zrobić bracia Black? — Diana próbowała się wykręcić. — Przecież oni...
— Nie. — przerwała jej szefowa. — No już, prędko. — dodała i postawiła obok Diany zaczarowaną paczkę z książkami.

Pogodziwszy się ze swym nowym, nudnym obowiązkiem Diana ruszyła przed siebie, w kierunku zamku, a książki magicznie poleciały za nią. Czekał ją nie-tak-długi spacer, ale za to długa kolejka do królowej.
Do Malacatha zbliżyły się Seekery, ustały za nim.
- Wybornie...
- Yol... toor shul! - z ust wyleciała chmura ognia która trafiła w ścianę katedry i utworzyła napis "Wyklęty M"...
Po chwili Lord z Seekerami teleportowali się do twierdzy...

=====

- Ralof, idziemy - oznajmił Neclar, chwycił go za prawe ramię i zniknęli...
Diana po kilku minutach dotarła do pałacu i ustawiła się na końcu długiej kolejki. I czekała, czekała, czekała...
Cecilia przechadzała się z Azulą po ogrodzie...
- Mamusiu... Ale piękne kolory mają te kwiatki! Są takie śliczne! - Krzyczała Azula, biegając i podziwiając kwiatki.
Cecilia szła zamyślona... Dawno nie myślała o złych chwilach, śmierci Dziadka... Wojnach... Przez Ralofa, wspomnienia wróciły. Z rozmyśleń wyrwała ją Azula.
- Mamusiu, a koty? - Spytała.
- Koty... Tak, już tu idą! Spójrz, kochana! - Nagle, do ogrodu wbiegły królewskie koty, przyprowadził je sługa. Azula zaczęła z nimi biegać, przewracać się, głaskać i bawić. Cecilia patrzyła na zabawę i chichotała.
- Królowo... Kolejka oczekujących jest długa... A papierów też jest sporo do przejrzenia... - Mówił Sługa, stojąc w pokłonie.
- Taak... Już się tym zajmuję... - Powiedziała Cecilia, spoglądając na Azulę. Nagle, zza krzaków wydobyło się głośne syczenie. do ogrodu Wpełzł ogromny i piękny Wąż... Prześlizgnął się obok leżącej Azuli, kocurki uciekły w stronę Cecilii i sługi.
- Azula! Uważaj! - Cecilia podbiegła do córki, za nią Sługa.
- Każę to natychmiast zabrać! St... - Krzyczał sługa, ale Azula mu przerwała.
- Ale piękny... To... Wąż? - Mówiła Azula, patrząc na Węża.
- Nie boisz się, moja piękna? - Mówiła Cecilia, trzymając córkę.
Wąż uniósł głowę... Syknął. Po chwili, Azula również syknęła, odpowiedziała mu w mowie węży!!! Wąż popełzł przed siebie. Azula spojrzała na Cecilię i się uśmiechnęła.
- Zrozumiałaś... To, co mówił? - Spytała Cecilia.
- Tak, a czy to dziwne? - Spytała Azula.
- Nie każdy potrafi rozmawiać z wężami... - Powiedziała Cecilia, następnie wstała.
- Ma to po moim dziadku... - Powiedziała w myślach Cecilia, następnie spojrzała na Azulę zamyślona.


===================
Tymczasem do stolika Freda podeszła kelnerka, postawiła na stole talerz z pączkiem i kawę, następnie odeszła.
Fred wziął łyka kawy... Następnie ugryzł pączka. Przeżuwał powoli. Obserwował ludzi w kawiarence...
Starszy mężczyzna był cały czas obrażany przez Edwarda od prosiaków i grubasów, więc pod wpływem emocji wyjął różdżkę:
- Zamilcz chłopcze! Inaczej będę musiał zakleić ci usta!
- Śmiesz we mnie celować? - Edward złożył ręce jak do modlitwy (to symbol obiegu energii po ciele) po czym położył je na ziemi, wyrywając się z objęć brata. Mężczyzna przed nim został odrzucony w tył przez ruchomy głaz. Ludzie w popłochu zaczęli wychodzić z zamku i kolejka znacząco się zmniejszyła.
- Edd, co ty wyprawiasz! Zamierzasz walczyć z tym staruszkiem?
Neclar z Ralofem pojawili się przed Roriksted. Ujrzeli dopalające się dachy budynków, zwęglone zwłoki...
- Nie... - patrzył na przeraźliwy widok
- Nie! - krzyknął
Nagle ujrzał kapłana wybiegającego z katedry bez ręki, podbiegli do niego tuż po tym jak upadł na ziemię:
- Henry... - powiedział chłopak
Konający mężczyzna wskazał palcem na ścianę katedry, Neclar spojrzał się w górę i ujrzał napis...
- Wyklęty... M...?
- Co do cholery...
- Panie... - powiedział Ralof wchodzący do katedry
Po chwili chłopak również wszedł i ujrzał scenę jak z najkrwawszego horroru. Upadł na kolana...
- Moja rodzinna wioska...
- Miałem tutaj przyjaciół...
- Bawiłem się za młodu...
- Tego... Nie ma...
Ralof położył rękę na ramieniu chłopaka.
- Panie... Musimy iść, budynek zaraz runie...
- Zaczekaj - wstał i dostrzegł rozwalone wejście do katakumb.
- Niemożliwe... - pobiegł

Po chwili znajdował się przy otwartym grobie swoich rodziców.
- Nie oszczędził nawet zmarłym...
- Panie, musimy wyjść...
- Tak... Musimy... Wyjść... - wyszli z katedry
Edward popatrzył na staruszka i zrobiło mu się głupio że wywołał taki konflikt. Podał rękę starszemu mężczyźnie:
- Przepraszam pana, trochę mnie poniosło... Bardzo mi się śpieszy na tą audiencję ale to nie usprawiedliwia oczywiście mojego zachowania...
- Cóż za skandal!
- Pani... Chodźmy! Do sali audiencyjnej! Kolejka od samego rana jest bardzo długa... Słychać nawet jakieś krzyki.
- Chodźmy. Azulo! Wracaj do swojej komnaty, Asme i dwie czarownice pójdą się z tobą pobawić! - Krzyknęła Cecilia.
- Ale ja chcę się jeszcze pobawić w ogrodzie, z kotami! - Krzyknęła Azula, jednak zauważyła srogi wzrok Cecilii, więc nic już nie mówiła.
- Chodźmy, Księżniczko... - Asme wzięła ją za rękę i poszły do jej komnaty.

Tymczasem Cecilia i sługa weszli do komnaty audiencyjnej. Cecilia usiadła na tronie przy stole, na którym leżały również wszystkie papiery do przejrzenia. Zaczęła je czytać. Drzwi od sali się otworzyły, dwóch sługów wyszło. Na przodzie kolejki byli Edward i Alphonse, Królewscy Alchemicy, którzy bili się z Kucharzem.
- Spokój! SPOKÓJ! - Krzyknął sługa i rozdzielił walczących.
- Wy! Idziecie, Królowa czeka! Już! - Krzyknął do Edwarda i Alphonse'a.
- Hahahaha, nie dostaniecie żarła przez miesiąc za te wyzwiska, albo karzę kuchni przyrządzać dla was jakieś obrzydlistwa - powiedział kucharz za odchodzącymi braćmi.
Przekierowanie