- Zabić ich! - krzyknął Lord, Kultyści zaczęli strzelać kulami ognia. Był dym, dlatego strzelali na ślepo.
- Wszystko muszę robić sam... - powiedział Lord
- Lok van koor! - dym zniknął, odsłonił Neclara, Arcana
- Zabij go, Arcanie... - Elf stanął pomiędzy nimi
- Nie bądź jego marionetką! Razem walczyliśmy, pamiętasz?! - mówił Neclar
- Zabij go! - krzyknął Lord
=====
Meret tymczasem chwycił swoją różdżkę i zabił dwóch Seekerów, mógł już mówić.
Pariah zaczął zabijać Seekery i wszystkie istoty Malacatha. Lord już prawie został sam. Arcan wstał i zamachnął się różdżką..
- Avada Kedavra! - krzyknął, zaklęcie powędrowało w stronę Neclara
W tym samym czasie..
- Jak to? - spytał Ikar
- Odegrasz znaczącą rolę, oczywiście w przyszłości, w której widział Tempus. Ale teraz.. do rzeczy.. Ikarze, amulet Malacatha.. To jego horkruks, musisz go zdobyć! - powiedział ciszej Pariah
Ikar pobiegł czym prędzej do głównej sali..
Neclar odskoczył i uniknął zaklęcia.
- Jesteśmy przyjaciółmi, opamiętaj się! Nie chcę ci zrobić krzywdy! - mówił młody Bal do Arcana
Do chłopaka podbiegł Ralof.
Lord odszedł od sceny walki i zobaczył Mereta. Walczył z Kultystami.
- Krah diin! - lewa ręka Mereta została otoczona lodem (od ramienia po palce miał lód)
- Aaa - krzyczał Meret
- Lordzie, co zrobiłeś z Rosem! - krzyczał Meret trzymając się za rękę
Ikar w tym czasie wypatrywał odpowiedniego momentu by pochwycić amulet Lorda.
Tymczasem wielu Aurorów, Urzędników, Pracowników, Czarodziejów zebrało się w Atrium... Był wielki hałas i szum, wszyscy rozmawiali między sobą.
Ervest był jeszcze w swoim gabinecie z dwójką Aurorów. Za chwilę również mieli zjechać windą do Atrium.
Na Freda przed zniszczoną chatą czekał Lucjusz.
- Fred? Czy... - Spytał.
- Ministrze. Ministrze Magii. Tak się do mnie zwracaj. - Zachichotał Fred, szczerzył się.
- Haha! - Lucjusz się zaśmiał.
- Zabijemy Królową? - Spytał.
Fred postawił walizkę na ziemi, huknął pięścią w gębę Lucjusza, ten padł na plecy.
Fred chwycił go za garnitur i podniósł.
- Ty durniu! Owszem, miałem zdobyć stanowisko Ministra wymuszając to na Królowej... Jednak z szacunku dla Lorda Carrabotha, postanowiłem z Nią współpracować... To również zasługa tego nędznego Elfa, który mnie zdradził... A dobrze wiesz, że nienawidzę zdrady wspólnika! - Krzyknął Fred, puścił Czarodzieja.
Lucjusz otarł krew z twarzy chustką.
- Ruszamy do Ministerstwa. Pora się wszystkim przedstawić, a także ogłosić nowe prawa! - Powiedział Fred chichocząc.
- A ty, jako jeden z czterech głównych Aurorów, staniesz u mojego boku, w Ministerstwie. - Powiedział Fred.
- Jest to dla mnie ogromny zaszczyt... - Powiedział Lucjusz.
- Co w banku? - Spytał Fred.
- Ten Elf... Wywozi złoto... Kradnie, podburza ludzi, by również okradali. - Powiedział Lucjusz.
- Potrzebny jest nowy Dyrektor Gringotta. Będę musiał wybrać odpowiednią osobę. - Powiedział Fred.
- A co z tymi nędzarzami z Nokturnu? - Spytał Lucjusz.
- Gdy skończymy w Ministerstwie, złożymy im wizytę. - Powiedział Fred.
Z chaty wyszła Cecilia. Była już w nowej, pięknej sukni, poprawiła swój makijaż, włosy. Podeszła do dwójki Czarodziejów.
Lucjusz ukłonił się.
- Królowo... - Powiedział z pochyloną głową. Cecilia spojrzała na niego.
- To Lucjusz... Jeden z Głównych Aurorów. Świetnie włada Różdżką, jest zacnym Czarodziejem, ale także świetnym Biznesmenem i partnerem w biznesie. - Powiedział Fred.
Fred spojrzał na dłonie Cecilii. Wyjął z walizki białe rękawiczki.
- Włóż je, Królowo... Te liny... Musiałem! - Powiedział Fred szczerząc się, Cecilia wzięła rękawiczki i założyła, miała jeszcze obolałe i posiniaczone ręce.
- Jesteście gotowi? Możemy ruszać do Ministerstwa? - Spytał Lucjusz.
Ervest wraz z dwójką Aurorów zjechali windą do Atrium... Stanęli na początku ogromnego tłumu, przy wielkiej fontannie na środku Atrium.
Emilia spoglądając na Hogwart z oddali opuściła zamek. Udała się do miasta w którym był budynek nowego ministerstwa magii.. Tam chciała zdać raport z jej misji.
Arcan w tym czasie złapał Pariaha za ramiona.. Dzięki temu, że był mrocznym dziedzicem wchłonął część mocy Pariaha..
- To nie jest twoja walka! I nie walka bogów! - krzyknął
- Źle się dzieje w tych czasach, Tempus miał rację by mnie zastąpić a ja jego tutaj.. świat wymaga naprawy, ale obawiam się, że nie ja tego dokonam ale Ty.. Arcanie wciąż istnieje możliwość odwrotu..
- Nie! - krzyknął niespodziewanie Arcan i pobiegł do Malacatha..
- Arcan! Zdrajco! - krzyczał Meret
- Uspokój się.. - odparł Arcan stojąc obok Malacatha
- Pojmać tych błaznów... - powiedział Lord
Kultyści powoli podchodzili do Mereta, Neclara i Ralofa.
Szkielet niespodziewanie zaczął machać łańcuchem, który uderzył wszystkich przeciwników dookoła niego i jego pana. Mereta nadal otaczali przeciwnicy.
- Meret, uciekaj! - krzyknął Neclar i teleportował się z Ralofem do domu Saula
=====
W tym samym czasie w stronę Lorda biegł Ikar. Uderzył go z pięści, upadł na Arcana. Chłopak złapał za talizman. Ciągnął go, lecz nie mógł go rozerwać. Nagle za Ikarem stanęła Namira, trzymała na jego gardle katanę. Razem odsunęli się trochę od Lorda. Malacath wstał, zaraz po tym Arcan.
- To czarna magia, chłopcze - uśmiechnął się Lord.
Pariah rozłożył ręce i dzięki mrocznej energii Arcana, która była tą złą, czyli czarną magią odebraną czarodziejowi podczas pobytu w wymiarze przejścia pochwycił Malacatha. Lord stał w miejscu i nie mógł się ruszać.
- Czarna magia powiadasz? - powiedział Pariah
- Merecie teraz!
Meret chwycił za naszyjnik, ten z sekundy na sekundy powoli zaczął pękać i puścił szyję Malacatha. Pariah jednak nie dokonał tego. Arcan, który wchlonął część mocy Pariaha połączył je ze swoimi mrocznymi mocami. To on spowodował pęknięcie naszyjnika Malacatha, nikt jednak tego nie zauważył..
- Haha! - z radości krzyknął Meret trzymając naszyjnik w ręku
- Nie!!!! - krzyknął Pariah
Namira dźgnęła Mereta swoją kataną na wylot. Meret nie spodziewał się tego. Rana znajdowała się na wysokości żołądka. Chłopak upadł na ziemię.
- Chłopcze nie! - krzyknął Pariah odrzucając Malacatha na ścianę a Namirę deportując przez ściany. Arcan patrzył na całą sytuację jak zastygnięty.
- A Ty zdrajco wynoś się stąd! - krzyknął Ikar, który dobiegał do miejsca potyczki
Pariah złapał Mereta i uniósł go, deportował się do domu Saula..
Lorda podniósł Kultysta. Ikar w całym pośpiechu nie zamknął torby, przez co Czarna księga w jego biegu zaczęła podskakiwać i było ją trochę widać.
- Nie... Księga! - krzyknął Malacath
Noga lorda uszkodziła się lekko i kulał. Szedł szybkim krokiem w stronę nadbiegającego Ikara.
- Krah diin! - sopel lodu poleciał w mężczyznę, lecz niecelnie
- Toor shul! - fala ognia poleciała w Ikara
- Torpundo! - krzyknął Ikar, zablokował falę ognia.
Arcan pobiegł za Ikarem, był szybszy od innych.
- Stój! - krzyczał Arcan rzucając zaklęcia w Ikara
Ikar zatrzymał się, w gniewie rzucił się na Arcana
- Aaa!
Mężczyzni deportowali się przez ściany za mury zamku. Wylądowali na polanie, była noc. Księga wyleciała z torby i upadła na polanę.. Ikar otrząsnął się, to samo zrobił Arcan.
- Avaada Kedavra! - machnął różdżką Ikar
- Expeliar Mus! - krzyknął Arcan
Dwie wiązki magii ścierały się ze sobą..
Pariah deportował Mereta do domu Saula, spotkał tam Ralofa i Neclara, chłopaka położył na łóżku.
- Zaraz, gdzie jest ten no, Tempus? Leżał tu - spytał Ralof
- Ah.. tak.. Jego ciało zmaterializowało sie w wymiarze przejścia, od tej pory to on jest tam bogiem przejścia, a ja tutaj.. pełnię jego rolę.. - wyjaśnił zdruzgotany Pariah