MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
- Akatosh wiele mi dał. Dzięki niemu jestem silniejszy od Malacatha - powiedział elf.

=====

Fregata tymczasem przybyła do jaskini w twierdzy... Namira to ujrzała i natychmiast poszła powiadomić Lorda.
- Wiele ci dał nie bez powodu, zobaczymy co przyszłość pokaże.. - odparł Tempus
- Słuchaj, to jest Rufus, załatwił sporą grupkę buntowników potrzebnych do ataku. - dodał
- Milo poznać, jestem Neclar - podał dłoń Rufusowi.
- Niedługo odbędzie się spotkanie. Na nim omówimy wszystkie szczegóły. Potrzebuję was na nim. Szczególnie ciebie - zwrócił się do Tempusa.

=====

Lord z Namirą doszli do jaskini i zatrzymali się niedaleko statku. Z fregaty schodził właśnie Ravcore, który po chwili był już przy elfach.
- Zlecenie wykonane. Cecillia wezwała do pomocy Barbarosse - rzekł zabójca.
- Jakieś szczegóły? - spytał Lord
- Nic nie udało mi się zdobyć - odparł Ravcore.
Lord wyczuł że zabójca jest podenerwowany.
- Jesteś jakiś... Niespokojny, przyjacielu - rzekł Lord.
- Czas mnie goni, mam jeszcze szereg spraw na głowie - odpowiedział Ravcore.
- Tak... Faktycznie. Nie jedną sprawę będziesz musiał wyjaśnić - dodał Malacath.
- Przecież wykonałem zlecenie - Elf podszedł bliżej zabójcy, mężczyzna usłyszał jego oddech.
- Zdradziłeś swoje położenie, zaatakowałeś piratów i prawie zniszczyłeś całą misje. To jest twoje udane zlecenie? - spytał Elf
- To nie moja wina że dałeś mi do dyspozycji tylko mały szkuner - odpowiedział Ravcore, Lord odszedł trochę od niego.
- Nie zatrudniłem cię po to by słuchać wykrętów - odrzekł Malacath.
Zabójca chciał coś powiedzieć, lecz Lord mu przerwał.
- Twoja praca skończona. Nie będę potrzebował już twoich usług - Kultysta stojący obok Elfa rzucił w stronę zabójcy sakwę ze złotem.
Lord zaraz po tym zaczął odchodzić. Mężczyzna potrząsnął sakwą, poczuł że jest mało złota.
- A więc co z moją premią? - spytał arogancko
Malacath po tych słowach ustał w miejscu. Ravcore poczuł ucisk na gardle. Na początku czuł się niekomfortowo, lecz później z każdą chwilą był coraz większy. Po krótkiej chwili padł na kolana, chwycił się za gardło.
- Bo się zadławisz własną ambicją. Ravcore... - Malacath spojrzał na niego przez ramię i powiedział niskim głosem.
Zaraz po tym puścił mężczyznę i znów kontynuował marsz. Zaraz po nim szła Namira. Zabójca wziął głębszy oddech i się teleportował...
Cecilia spędziła bardzo dużo czasu w swojej kajucie, strojąc się i przygotowując na Zebranie w Ministerstwie... Trwało to dłużej, ponieważ wszystkie Służące, które zwykle jej pomagały, zginęły w ataku na jej zamek.
Cecilia miała na sobie już swoją Śnieżno-Białą suknię ze złotymi zdobieniami, przygotowaną na specjalne zamówienie, była to jedna z najdroższych i najpiękniejszych sukni w Krainie.
Cecilia spryskała swoimi perfumami szyję, a także nadgarstki. Sama zrobiła pełny makijaż i właśnie zakładała całą przygotowaną biżuterię, a następnie włożyła na palec swój pierścień. Siedziała przed lustrem i zajmowała się włosami, gdy nagle do kajuty weszła Charlotte. Stanęła w wejściu, zaniemówiła...
- Ah, Charlotte! Wejdź! - Powiedziała głośno Cecilia, zauważając ją.
Charlotte zamknęła drzwi i podeszła do niej. Oficerka również była wystrojona, jednak tradycyjnie w koszulkę i spódniczkę, a nie w suknię, przy pasie miała sztylet i Różdżkę.
- Cecilio... Wyglądasz... Ślicznie. - Powiedziała i stanęła za nią, również patrząc w lustro.
- Pomogę Ci z włosami. - Powiedziała, a następnie zaczęła układać Cecilii włosy. Po kilku minutach gdy skończyła, poprawiła jej również suknię, po chwili Cecilia wstała.
- Dziękuję, Charlotte. - Powiedziała.
Cecilia podeszła do swojej złotej szkatułki, w której znajdowała się jej Korona... Chwyciła ją w dłonie, a następnie założyła na głowę. Następnie chwyciła swoją Białą, wysadzaną diamentami torebeczkę, rozejrzała się po kajucie, a następnie ruszyła ku wyjściu. Otworzyła drzwi od Kajuty i wyszła na pokład... Charlotte zaraz za Nią.
Rozmowy, wszelakie dźwięki nagle ucichły... Członkowie załogi stanęli w miejscu, spoglądając na Królową... Ludzie, stojący w porcie również ucichli, spoglądali na Cecilię. Aurorzy dyskutujący z Jimmy'm, również na nią spojrzeli.
Cecilia podeszła do Barbarossy, Mereta, Vincent'a i Vretham'a stojących na środku pokładu.
- Cecilio... - Powitał ją Barbarossa.
- Barbarosso. - Odpowiedziała.
- Wyglądasz... Przecudownie. - Skomplementował Kapitan, Vretham kiwnął głową.
- Ty również zacnie wyglądasz. - Odpowiedziała Cecilia, spoglądając na odświętny strój Barbarossy.
- Chodźmy... Powóz już czeka. - Powiedziała Cecilia, a następnie ruszyła przodem i zaczęła schodzić z pokładu... Reszta poszła za nią. Po chwili podeszli do otoczonego przez 6 Aurorów i Członków z załogi Barbarossy, chronionego Powozu.
- Królowo! Witaj! - Ukłonił się najważniejszy z przybyłych Aurorów.
- Wspaniale Cię widzieć! - Dodał.
- Aurorze. - Powiedziała Cecilia, a następnie spojrzała na stojących, ale nie mogących przejść, gdyż przejście blokowali Członkowie Załogi, ludzi... Pomachała im i uśmiechnęła się, a następnie wsiadła do powozu. Ludzie zaczęli krzyczeć z radości.
- Kto jedzie razem z Tobą Królowo? - Spytał Auror Cecilię siedzącą już w Powozie.
- Kapitan Barbarossa, Kwatermistrz Vretham Karsos, Oficerka Charlotte De Berry, Meret i Vincent. - Powiedziała Cecilia, a następnie wychyliła się z powozu i spojrzała na Barbarossę.
- Czy ktoś jeszcze z twojej załogi jedzie wraz z nami? - Spytała.
- Nie. Jimmy Kuternoga pozostanie na Pokładzie, aby Zarządzać Statkiem i Załogą, pod naszą nieobecność. - Odpowiedział Kapitan i poklepał Jimmy'ego. Po chwili, wszyscy wsiedli do Powozu.
- Powiadom Ministra, że Królowa już jedzie - Powiedział Auror do drugiego. Ten kiwnął głową i deportował się.
- Ruszaj! - Krzyknął Auror do Woźnicy, a ten natychmiast ruszył... 3 Aurorów przemieniło się w Białe Dymy i fruwało nad Powozem, dwóch natomiast kroczyło obok Powozu, po prawej i po lewej stronie... Powóz przemierzał uliczki Centrum Krainy, zmierzając w Kierunku Ministerstwa Magii...
=======
Auror pojawił się przed obliczem Freda.
- Ministrze! Królowa Cecilia zeszła z pokładu Zemsty Królowej Anny i zmierza do Ministerstwa Magii. Chroniona przez Aurorów. - Powiedział Auror.
Fred szczerzył się.
- Wyśmienicie! Wyśmienicie! - Poklepał Czarodzieja po ramieniu, a następnie szybkim krokiem ruszył do lochów wraz z Lucjuszem.
Zeszli po schodach, a następnie podeszli do Celi, w której znajdował się Dyrektor Hogwartu i Ervest.
- Panowie! Jak wspaniale widzieć Was całych i zdrowych! - Krzyknął do nich Fred.
- Omówiliśmy już szczegóły waszej egzystencji na Zebraniu. Teraz, przygotujcie się! - Powiedział, a następnie skinął dłonią, drzwi od celi otworzyły się, a Lucjusz podał im eleganckie garnitury.
- Musicie godnie się prezentować. Gdy już się przebierzecie, ruszajcie do Sali Głównej. Ja muszę powitać Królową. - Mówił, szczerząc się.
===========
Powóz przejeżdżał uliczki bez żadnych problemów... Nie było żadnego niebezpieczeństwa. Wielu ludzi kroczyło za powozem, skandując.
Po dłuższej jeździe, znaleźli się już bardzo blisko Ministerstwa... Za chwilę mieli zatrzymać się przed wejściem.
- Będziemy na nim wraz z Rufusem. Musimy wszystko dokładnie zaplanować. Malacath jest o krok przed nami, ale my możemy być o dwa kroki przed nim jeśli wszystko będzie odpowiednio działać.
- Masz nową siekierę? - spytał Pariah
- Tak... - odpowiedział Neclar i wyjął siekierę która była podtrzymywana przez pas
- Rękojeść jest ze starej, a ostrze zostawało wytopione z samej mocy Apokryfu - dodał.
- Kiedy wyruszamy do Ministerstwa? - spytał Rufus
- Jutro jest spotkanie, niedługo trzeba będzie się przygotowywać do ciężkich obrad - odparł Pariah
- Co o tym sądzisz Neclarze? - dodał Pariah
- Mamy czas. Przybądźcie godzinę przed spotkaniem. Wszyscy, bo im więcej nas będzie tym lepiej - odpowiedział Neclar.
- Tylko... Martwi mnie obecność Freda. Nie wiem dlaczego Cecilia trzyma przy życiu tego robaka... - dodał elf

=====

Malacath z Namirą szli korytarzami twierdzy...
- Jest jej potrzebny. Dokąd zamierzasz się teraz udać? - spytał Pariah
Fred wyszedł z lochów, Lucjusz tam został. Minister spotkał Aurora, który przybył z informacjami.
- I jak? Gdzie powóz? - Spytał.
- Królowa i towarzyszące jej osoby są w drodze... - Odpowiedział Auror.
- Dobrze, dobrze... Tak szybko przybyła? Sądziłem, że przyjedzie spóźniona. Może faktycznie ten Okręt jest tak wspaniały, jak mówią... - Mówił Fred, poprawiając krawat i garnitur. Nagle, zauważył że jakiś bachor podbiera Pracownikowi Ministerstwa portfel z kieszeni.
- Szczeniaku! - Krzyknął Fred i ruszył w jego kierunku, po chwili dotarł do niego.
- Co Ty wyrabiasz?! - Fred chwycił go za fraki.
- Co jest?! - Wrzasnął Pracownik.
- Gów**! - Szczeknął szczeniak.
- Ta psinka podbierała Ci pieniądze z kieszeni, durniu! - Krzyknął Fred do Pracownika, a następnie uniósł szczeniaka lekko do góry, nadal trzymając za fraki.
- Kim jesteś? Jakim cudem tutaj wszedłeś? - Spytał.
- Zakradłem się, a co! Będę jak Malacath!!! - Wrzasnął, plując śliną dzieciak.
Fred cisnął nim na podłogę, bachor padł z hukiem na posadzkę.
- Chcesz być świniakiem? Dobrze! A teraz, wynoś się na ulicę, gdzie twoje parszywe miejsce. - Powiedział Fred, a następnie kopnął butem w kostkę leżącego gówniarza, a następnie kiwnął głową do dwójki Aurorów. Czarodzieje podeszli, zebrali go i wynieśli przed Ministerstwo.
- Dziękuję za interwencję, Ministrze! - Powiedział Pracownik.
Przekierowanie