Pariah widząc z oddali Malacatha, pobiegł za nim...
- Stój! - krzyknął Pariah
- Malacath?! - Krzyknął Fred, ujrzawszy Elfa w oddali.
- Brać go! - Syknął do Strażników. Ci ruszyli w stronę Malacatha. Fred spojrzał na leżącego bezwładnie Ralofa.
- Wstań! - Krzyknął do niego, następnie chwycił swoją walizkę leżącą na krześle przed celą i eliksiry stojące obok, następnie wszedł do celi i stanął przy Namirze.
- Zobaczymy, czy twój Lord poradzi sobie z nimi wszystkimi... - Powiedział, wyjmując Różdżkę. Oczekiwał, aż Lord zdoła przedrzeć się w pobliże celi.
Pariah i Fred celowali z dwóch stron różdżkami w Malacatha. Strażnicy byli w gotowości.
- Malacathie, stój! - krzyknął Pariah
Tymczasem w wymiarze Akatosha..
- Neclarze. Neclarze! - mówił głos Tempusa
- Co. Tempus. To niemożliwe!! - krzyknął głos Akatosha
- Dzięki temu, że odebrałeś moje moce, mam połączenie z tym wymiarem. Mogę teraz kiedy zechcę przemawiać podczas mojej medytacji! - powiedział Tempus
- Neclarze, musisz uciekać, Malacath atakuje! Musicie zniszczyć księgę! - odparł Tempus
- Głupcze... Neclar nie wróci, póki mu nie pozwolę - odrzekł Akatosh.
- Wypuść mnie! - krzyknął Młody Bal
- Niszcząc Czarną Księgę teraz, utracisz ze mną połączenie. Tego chcesz? - powiedział bóg
Neclar nic nie powiedział, nie wiedział co ma myśleć.
- Zniszczysz księgę... Lecz nie teraz. Twoi przyjaciele muszą poradzić sobie sami - dodał bóg.
=====
Lord zatrzymał się na środku korytarza. Naprzeciw miał Freda i dwóch strażników, na czele z Ralofem, który zdołał się pozbierać. Za sobą Pariaha.
- Głupcy... - parsknął Lord
- Faas... Ru maar... - krzyk trafił w strażników i Ralofa
Strażnicy zaczęli krzyczeć ze strachu, Ralof próbował się opanować, ale nie był zbyt potężny magicznie by przeciwstawić się krzyku zniechęcenia. Strażnicy zaczęli uciekać w stronę Malacatha.
- Bombarda! - krzyknął Pariah
Lord drugą ręką zatrzymał zaklęcie, Pariah próbował przeciągnąć zaklęcie na stronę elfa.
Biegnący strażnicy nadbiegali, Lord przesuwał się w ich stronę. Tym samym zaklęcie które rzucił Pariah przesuwało się w jego stronę...
- Rii... Vaaz zol! - dusza z pierwszego strażnika uleciała, zginął
Drugi strażnik biegł centralnie na Lorda.
- Wuld!
Elf znalazł się za plecami strażnika. Puścił zaklęcie Pariaha, Bombarda trafiła w uciekającego strażnika i rozerwała go na strzępy.
- Nie przejdziesz! - krzyknął Ralof, biegł na niego z wykręconą nogą, z każdym krokiem czuł ból
Lord machnął ręką, szkieleta odrzuciło na ścianę korytarza. Nie mógł wstać, Malacath trzymał go do ściany. Po chwili podszedł do niego.
- Iiz slen! - Ralof został zamrożony, nie mógł się ruszyć
Lord kroczył w stronę Freda, zostawiając Pariaha za swoimi plecami.
Pariah dzieki jeszcze resztkom polaczenia z boska moca z wymiaru przejścia wytworzył żółtą potężną kule energi, rzucil nia w plecy Malacatha.
- Neclarze, Gustaw już poświęcił swoje życie za Ciebie. Nie pozwól by taki los spotkal też Ralofa! - odrzekl Tempus
Malacath zorientował się że leci na niego kula. Obrócił się i wystawił obie ręce, mocno postawił nogi na ziemii. Kula uderzyła w ręce, przesuwając po gruncie Elfa. Gdy się zatrzymał, powiedział:
- To nie twoja walka, Pariahu. Odpuść, nim będzie za późno - ostrzegł go Lord.
- O tak, to nie moja walka! - odparł Pariah patrząc na Freda który zamierzał zaatakować Elfa
Fred widział, że Malacath zdołał dotrzeć już pod celę.
- Witaaaj, Elfie! W końcu pofatygowałeś się po swoją konkubinę! - Krzyczał Fred, stojąc obok Namiry.
- Długo musieliśmy na Ciebie czekać... Ale niee, nie nudziliśmy się tutaj. - Powiedział.
=========
Tymczasem Lucjusz skorzystał z proszku u Ministra do Podróży Poza Krainę i znalazł się w zamku Królowej Angeliki, w sali głównej.
Dostrzegł leżących martwych strażników, powywracane meble, siedzącą przy stole wystraszoną Królową, dwójkę Legionistów i Księżniczkę.
- Księżniczka?! - Krzyknął, dobył Różdżki.
Lucjusz spojrzał na Królową Angelikę.
- Gdzie Minister?! - Krzyknął, wycelował Różdżką w stronę Azuli i Legionistów, cały czas stał przy kominku, w którym płonął zielony ogień, więc w każdej chwili mógł wrócić do Ministerstwa.
- Co tu się dzieje?! - Krzyknął.
===========
Fred szczerzył się, a następnie przyłożył koniec Różdżki do skroni Namiry.
- Po pierwsze, zanim przejdziemy do rozmowy. - Powiedział Fred, przyciskając koniec Różdżki do skroni Elfki.
- Ustalmy pewne warunki. - Powiedział, chichocząc.
- Po pierwsze... Jeden twój fałszywy krok i Elfia Zdzira zdechnie... Nie obchodzi mnie, co wtedy zrobisz z Księżniczką. - Powiedział Fred.
Fred chwycił w lewą rękę eliksir(w prawej miał Różdżkę), przyłożył go do ust Namiry.
- Jeden, nędzny i głupi krok... A na pożegnania będziesz miał 2 sekundy, nim ta trucizna wyżre ją od środka. - Powiedział Fred.
Fred podstawił również stopę przy nodze krzesła, gdyby Malacath postanowił go zaatakować to Namira się udusi, gdyż Fred szarpnięciem zrzuci ją z krzesła.
- Jedno twoje głupstwo, Samozwańczy bydlaku... - Powiedział.
Fred szczerzył się, patrząc na Malacatha.
- Co masz mi do zaoferowania? - Spytał.
- Aaa! Jeszcze jedno! - Krzyknął, spojrzał na Namirę.
- No powiedz... Rzeknij swojemu Panu, jak się tutaj bawiłaś. Czyż nie bawiłaś się świetnie?! - Spytał, Malacath widział sznur na szyi Namiry, jej związane ręce i nogi.
- Fred! Nie możesz jej zabijać! Oni wtedy zabiją Azulę! - krzyknął Pariah
Neclar nie wiedział co myśleć. Nie chciał stracić Ralofa, ale wiedział że Akatosh nie pozwoli mu wyjść z Apokryfu.
- Nie opuścisz wymiaru, Neclarze - powiedział bóg
- Nie dasz rady stawić czoła Malacathowi - dodał.
Po chwili Bal odezwał się.
- Tempusie... On ma rację... Jestem za słaby by z nim walczyć... - powiedział
- Słuszny wybór - powiedział Akatosh.
=====
Lord spojrzał się na Freda, zaśmiał się.
- Nie znacie potęgi krzyków! - krzyknął
- Feim... Zii gron! - Malacath strzelił krzykiem w Namire
Dziewczyna na pewien okres czasu stawała się niewrażliwa na ciosy, lecz sama nie mogła atakować
- Tiid... Klo ul! - czas bardzo zwolnił
Lord dynamicznym krokiem podszedł do Freda. Machnął ręką, mężczyznę zaczęło powoli odrzucać na ścianę. Butelka z kwasem wylała mu się na nadgarstek u prawej ręki.
Oba krzyki skończyły się. Fred wylądował na ścianie, a Lord zaczął rozrywać sznur i uwalniać Namire.
- Mul... Qah diiv! - szata Elfa zaczęła promieniować, naramienniki płonęły