MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Fred szczerząc się, spoglądał na zdenerwowanego Meret'a... Młodzieniec spoglądnął na Ministra, Fred zaś dał mu znak aby wstał.
Meret wstał z krzesła, Fred również... Młodzieniec podszedł do niego.
Fred szczerząc się, zarzucił mu rękę na szyję, objął go ręką, kładąc na jego ramieniu, a po chwili razem odeszli kawałek dalej od stołu, stali tyłem do reszty.
- Słuchaj... - Zaczął Fred.
- Nie dziwi mnie twoja frustracja. - Dodał.
- Czego chcesz?! - syknął Meret. Nikt nie słyszał ich rozmowy.
- Emilia? Tak się nazywała? - Spytał Fred. Meret był bardzo zdenerwowany.
- Aurorzy... Badali sprawę pewnej Czarodziejki, Emilii... Długie tygodnie. Słyszałem coś o tej sprawie, dostałem raport... - Mówił Fred, młodzieniec zaś słuchał.
- Z tego co pamiętam, ta dziewczyna została bezlitośnie zamordowana przez jakiegoś... Zabójcę? Płatnego? Parszywa sprawa... - Mówił mu spokojnym głosem Fred.
Meret zaciskał pięści...
- Ja tylko przekazałem Ci prawdę, gdyż powinieneś ją znać. Zaś Ty zrobisz co zechcesz. Jednak wiedz, że Zemsta jest zawsze najlepszą opcją... Czy wytrzymasz to, że zabójca Emilii chodzi zadowolony i cieszy się życiem? Jednak twa zemsta, jeśli takową wybierzesz... Nie może być pochopna. Musisz się teraz opanować i wspaniale odegrać swoją rolę przy innych. Musisz wystawić przyjacielską dłoń do tego zabójcy... Musisz uratować mu życie, musisz udawać jego przyjaciela... Musisz sprawić, aby Ci zaufał. A wtedy, Zemsta będzie najsoczystsza.
- Zabijesz go, bezlitośnie gdy wszyscy będą odwróceni... Gdy będzie stał przed Tobą niczego się nie spodziewając, przyłożysz Różdżkę do jego brzucha... Wystarczy jedno zaklęcie. Dobrze je znasz. - Mówił Minister.
Fred szczerząc się, poklepał Mereta po ramieniu.
- Będę Ci kibicował, Merecie. Myślę, że uda Ci się zrobić co należy. - Rzekł, a następnie wrócili do stołu... Usiedli na swych miejscach.
=======
- Droga wolna, Vincencie! Chodźmy! - Powiedziała Księżniczka... Po chwili, dwójka wyszła z pokoju.
- Jeśli to prawda, to dziękujemy ci za informacje. To ważna pomoc w ataku na Malacatha - powiedział Neclar.
- Jednakże nadal jesteś mordercą. Mimo krzywd które wyrządził ci mój brat, musisz zostać wtrącony do więzienia - dodał.
Za plecami Ravcore stanęło dwóch Aurorów. Chwycili go za oba ramienia, nie mógł więc już uciec. Ralof podszedł do Ravcore i zakuł jego ręce w kajdany.
- Lepiej nie stawiaj oporu - ostrzegł Młody Bal.
- Nie zamierzam - odparł zabójca.
Po chwili 4 mężczyzn wyszła z pomieszczenia i kierowała się do lochów...
- Dobrze... Sprawa ataku myślę że jest już zakończona. Podsumowując... - mówił elf
- Przyjaciele Tempusa, ja i Barbarossa, wraz z jego piratami ruszymy jutro z rana na twierdzę Lorda Malacatha. Pozostali w tym samym czasie na zamek.
- To się stanie ponownie - nagle odezwał się Tempus
- Co? - zdziwił się Pariah
Neclar spojrzał się z zainteresowaniem na Tempusa.

=====

Tymczasem Ravcore dotarł do więzienia.
- Poczekasz sobie tutaj, do czasu twojego wyroku - powiedział Ralof.
Nagle jednak zabójca uderzył z kajdan Aurora z prawej strony, kopniakiem odepchnął czarodzieja ze swojej lewej. Ralof szybkim ruchem zamachnął się z miecza w stronę mężczyzny, ten jednak wystawił ręce w przód. Miecz rozciął magiczne kajdany, Ralof był w dużym szoku. Po chwili Ravcore się teleportował...
- Musimy wszyscy opanować nerwy. Tylko współpraca może pomóc nam w walce z Malacathem. - odparł Tempus
- Malacatha zostawcie mnie. Odwrócę jego uwagę od Krakena i Czarnej Księgi. Po drugie jemu chodzi o mnie, nie o was - powiedział Neclar, nie chciał by jego przyjaciele się narażali.
- Jeśli polegnę to na pewno będzie chciał mnie przytrzymać chwilę przy życiu. Was zabije bez wahania - dodał.
- Musimy się zbierać, wykorzystajmy naszą przewagę którą mamy teraz, zaatakujmy go z zaskoczenia jak najszybciej - odparł Pariah
- Tak! - dodał Meret
- Przed atakiem musimy jeszcze poprosić dementorów o pomoc. To ważny sojusznik - dodał Neclar.
- Osobiście pójdę do Azkabanu. Dysponuje krzykiem, który potrafi ujarzmić te istoty - dopowiedział.

====
@Devil: wiem że ty miałeś iść odwiedzić Azkaban, ale zanim ty to zrobisz to HOHO... i jeszcze więcej czasu minie ;P
Cecilia zerknęła na Neclara.
- Neclarze... Jesteś pewien? Nie sądzę, że Dementorzy Cię posłuchają... Są bardzo urażeni i wrogo nastawieni. Jednak wiedzą, że ich Naczelny którego zabił Malacath, wspierał nas... Boję się o Ciebie, kochany... - Położyła dłoń na jego dłoni, gdyż siedział obok niej.
Wzięła oddech.
- Jeśli jednak jesteś pewien, to możesz pójść... Tylko proszę, uważaj na siebie. I nie atakuj ich, najpierw spróbuj przekonać ich słowem. Rzeknij im, że przybywasz jako ich sojusznik i przyjaciel... Że ich Naczelnego zabił podły Malacath i oni o tym dobrze wiedzą, a Ty przybywasz teraz po nich aby mogli zemścić się i zabić Malacatha i jego popleczników. - Powiedziała Cecilia.
- Dobrze? Jeśli jednak to nie wystarczy, spróbuj ich przekonać własnym sposobem. - Powiedziała i uśmiechnęła się.
Cecilia przez chwilę milczała, spoglądając przed siebie...
- Muszę sprowadzić tutaj kogoś bardzo ważnego... - Powiedziała, a następnie pstryknęła palcami, po chwili zaś zaczęła grzebać w swojej torebeczce leżącej na małym stoliczku obok krzesła.
W tym samym czasie, na stole pojawiła się... Kotka. Skyres - Główna i ukochana Kotka Cecilii. Kicia rozejrzała się na wszystkie strony, następnie podeszła bliżej Cecilii.
- Witaj, moja śliczna! - Powitała ją radośnie Cecilia, a następnie ucałowała w czoło.
- To twoja kotka, Cecilio? Słyszałem o niej... - Rzekł Barbarossa.
- Oczywiście! - Odpowiedziała Cecilia.
Dyrektor Hogwartu spojrzał na Królową.
- Chwila... A gdzie ona była przez cały czas? Z tego co wiem, jest silniejsza Magicznie od pozostałych kotów, które posiadasz... I zawsze towarzyszyła Ci, Cecilio. - Rzekł.
- Owszem... Jednak gdy Malacath zaatakował nasz zamek i zamordował tak wiele osób... Zdążyłam deportować pozostałe koty do Londynu, do zamku Angeliki... Skyres jednak została mocno ranna... Jakieś zaklęcie w nią huknęło... Musiałam działać szybko. Deportowałam się z nią do wybitnego Medyka, który zajmował wysokie stanowisko w oddziałach mojego Dziadka... Był bardzo stary, jednak wiedziałam, że tylko on pomoże i uratuje Skyres... Udało mu się ją uzdrowić niedawno... Dzień później jednak zmarł ze starości... - Powiedziała Cecilia.
- Rozumiem... Śmierć wybitnego Czarodzieja i Medyka to zawsze duża strata. - Rzekł Dyrektor, Ervest kiwnął głową.
Skyres miała na szyi różową, wysadzaną małymi diamencikami obróżkę, do której przyczepiony był złoty klucz na małym sznureczku...
Cecilia zachichotała, następnie wyjęła z torebeczki mały woreczek... W środku znajdował się ulubiony przysmak kocurków, który przyrządzali kucharze w kuchni w zamku Cecilii i Neclara... Był to najdroższy i najpyszniejszy przysmak dla Kotów w Magic World.
Królowa wyjęła mały kawałeczek, a następnie wsadziła Skyres do buzi, ta natychmiast zjadła. Cecilia zachichotała.
=======

Azula i Vincent przeszli przez kilka sporych korytarzy, następnie weszli do windy... Nikogo w niej akurat nie było. Wjeżdżali na górę, a gdy dojechali weszli w tłum Pracowników Ministerstwa. Nikt ich na razie nie zobaczył, gdyż wszyscy byli zajęci swoimi sprawami...
Do Neclara podszedł w pewnej chwili Ralof.
- Panie... Emm... On uciekł - powiedział.
- Jak to? - spytał, jednak po chwili dodał - Dobra, nie ważne... To nie on jest naszym celem.
Młody Bal wstał i spojrzał na Tempusa.
- Jutro zaczynamy atak, w samo południe. Spotkamy się niedaleko jego twierdzy - powiedział do niego.
Następnie spojrzał na szkieleta.
- Wy również zaatakujecie w samo południe. Nasze ataki muszą być skoordynowane, by Lord nie zdążył dosłać posiłków do twierdzy czy zamku - mówił.
- Powodzenia - rzekł do wszystkich a następnie się teleportował...

=====

Lord nadal siedział przy swoim stole. Pisał jakieś notatki, już od długiego czasu. Po głowie chodziły mu różne myśli, różne scenariusze jak to wszystko się skończy. Jego klęska była już przesądzona. Wiedział to. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Neclar był już nad nim.
Nagle jednak Malacath wstał. Podszedł do drzwi od komory hiperbarycznej i je otworzył. Lekki dym wyleciał z komory. Zdjął swoją maskę i położył ją na stojak w środku komory. Usiadł na fotel, który znajdował się na środku "bańki". W szybie odbijała się jego sylwetka. Zamknął oczy i próbował się zrelaksować. Po głowie jednak nieustannie chodziły mu złe myśli. Po chwili otworzył oczy i ujrzał Darona przed sobą. Bardzo się przestraszył.
- Malacath... Trzeba było zabić Neclara... Zabić Cecillie... - mówił demonicznym głosem
- Co! Nie! Przecież nie żyjesz! - krzyknął przerażony elf
- Żyję i mam się dobrze...
- Nie! To niemożliwe! Zabiłem cię! - mówił Lord
- Jestem tym, czym sobie wyobrazisz...
Nagle Daron zniknął, pojawiła się Namira.
- Dlaczego taki jesteś? Dlaczego mnie poświęciłeś? Dlaczego myślisz tylko o sobie? - pytała dziewczyna
Lord nie wiedział co się dzieje. Bał się, a z drugiej strony był przybity i smutny.
- Miałeś wszystko i wszystko straciłeś... - powiedziała Namira i rozpłynęła się
Nagle pojawił się Samir. Malacath zamknął oczy, nie chciał widzieć tego co jest przed nim.
- Zdrajca! Przegrasz przez swoją zawyżoną ambicję! Zawsze byłeś nikim!
Po chwili pojawiła się ostania osoba. Był to Neclar...
- Męczą cię różne myśli. Bardzo złe myśli... - mówił spokojnym głosem Młody Bal, Lord otworzył powoli oczy
- Chcesz równowagi i sprawiedliwości, jednak bólem i krwią tego nie zyskasz - dodał chłopak.
Malacath wstał i podszedł bliżej szyby. Spojrzał się głęboko w oczy brata.
- Nie dałeś mi wyboru bracie. To musi się tak skończyć - powiedział przybity Lord.
Neclar też wpatrywał się przez chwilę głęboko w oczy Malacatha. Nagle jednak jego twarz spoważniała i rzekł demonicznym głosem.
- Przegrałeś Malacath - Lord wystraszył się, zaczął cofać się powoli w tył.
- Twoje dni są policzone. Zabije cię! - krzyknął Neclar
Nagle Neclar przemienił się w czarny dym i wyleciał z szyby. Lord usłyszał przeraźliwe, budzące ciarki piski które słyszał tylko on. Dym wleciał do ciała elfa, a on upadł na fotel. Szybko oddychał, bał się tego co zobaczył. Nie wiedział co o tym myśleć.
Przekierowanie