Ravcore dotarł do szkunera. Kultyści (przypominam że są normalnie ubrani, jak zwykli piraci) ujrzeli wbiegającego na statek w człowieczej formie Ravcora. Podszedł szybkim krokiem do steru, stał przy nim oficer.
- Odpływaj - powiedział oschło do niego
Liny które trzymały statek zostały odcięte. Szkuner powoli odpływał.
=====
Neclar tymczasem wyszedł z lasu. W oddali ujrzał wielkie miasto. Największe w całym Magic World, otoczone murem. Było to miasto Ministerstwa, najważniejsze miasto w krainie. Zerwał się deszcz. Neclar założył kaptur i zaczął iść w stronę miasta...
- To był Ravcore, zabójca, który jest pupilkiem Malacatha, napadł nas w lesie w domu Saula. Zniszczył go i zabił Jake'a. - odparł Meret
- Musimy go schwytać! - dodał
- Plan, który wymyśliłem w połowie będzie polegał na naszej obronie. To pierwsza faza. Druga, to nasz kontratak - rzekł Lord.
- Dagon, będziesz bronił mostu - zwrócił się do niego, legionista kiwnął głową.
- Ty będziesz bronił Namiry. Jeśli wyjdzie ze swojej komnaty, to ty będziesz za to odpowiedzialny - rzekł do Sha'dira.
- Miraak zajmie się defensywą morską.
- Lordzie... Co z tobą? - spytał Dagon
Malacath uśmiechnął się przez maskę.
- Będę czekał na naszego głównego gościa - pomyślał o Neclarze.
- Wstańcie... Powiadomcie o tym Królową. - Powiedział Vretham do Mereta i Vincent'a, następnie odwrócił się do dwóch Piratów.
- Znaleźć go... Znaleźć tego Ravcore. Schwytać i przyprowadzić. Macie sprawdzić wszystkie porty i zatrzymać wszystkie okręty, które wypłynęły w ciągu ostatnich 10 minut, bądź właśnie wypływają. Natychmiast! - Krzyknął. Piraci ruszyli... Informacje natychmiast się rozprzestrzeniły. Niemal każdy we wszystkich portach Pont Vanis wiedział o rozkazie schwytania Ravcore... Statki były sprawdzane.
Meret i Vincent pobiegli wraz z bagażami trzymanymi w rękach do Cecilii. Powiadomili ją o całym zajściu...
Cecilia spojrzała na Mereta i Vincent'a.
- Ravcore... Płatny Zabójca Malacatha. Pewnie płaci mu skradzionym z banku Gringotta złotem... Cóż za bezczelność. - Powiedziała Cecilia.
- Czyli Malacath wie o moim sojuszu z Barbarossą. Albo ten Zabójca mu powie. - Dodała.
Piraci tymczasem wnieśli na pokład bagaże Cecilii.
- Vincencie... Gdzie twój obraz? - Spytała.
Vincent kopnął kamień.
- Vincent zostawił w prezencie... Piratowi. - Powiedział, a następnie spojrzał na Zemstę stojącą nieopodal.
- To bardzo miło z Twojej strony. - Powiedziała do niego.
- Wejdź już na pokład, Vincencie. - Powiedziała. Vincent wszedł na pokład... Zaczął się rozglądać i poszukiwać wzrokiem Barbarossy.
Nagle, obok Cecilii stanęła Charlotte De Berry.
- Musisz uważać, Królowo... - Zaczęła.
- Ten Zabójca może próbować Cię skrzywdzić... Lub porwać. Malacath może nie chcieć, byś dotarła na Zebranie. - Powiedziała Charlotte, która podsłuchała ich rozmowę.
Cecilia spojrzała na nią.
- Skąd wiesz o Zebraniu? Podsłuchujesz? - Spytała.
- Jestem Oficerką... Kapitan informuje mnie o ważnych sprawach. - Powiedziała, uśmiechając się do Cecilii.
Dwójka Piratów z załogi Barbarossy podeszła do Portowego. Z Oddali, bardzo daleko widoczny był mały szkuner.
- Mówcie, kto ostatnio wypływał. - Rzekł Pirat do Portowego.
Portowy spojrzał w papiery, poprawił okulary.
- Okręt Handlowy... Okręt Kapitana Merissendiego... I szkuner, mały. - Powiedział.
- Co to za szkuner? - Spytał Pirat.
- Nie wiem... Nikt nie podał żadnego powodu odpłynięcia. Wypłynęli w pośpiechu. - Powiedział Portowy.
- Szlag! - Powiedział Pirat. Ruszyli do Vretham'a, aby go powiadomić.
Vretham stał wyprostowany... Mówił do trójki Piratów:
- Nikt nie będzie ranił członków załogi Kapitana Barbarossy bezkarnie... Macie sprowadzić tego zabójcę pod sąd... Topora. - Mówił...
- Sprawdź stan pułapek przed twierdzą - rzekł Lord do Dagona.
- To wszytko. Możecie odejść - dodał.
Po chwili Sha'dir i Dagon wyszli z komnaty. Miraak jednak został.
- Chcesz coś powiedzieć? - spytał elf
- Panie... Obawiam się o zdradę Arcana. Jest... Porywczy i nieodpowiedzialny by chronić Namire - odpowiedział legionista.
Malacath po chwili milczenia rzekł.
- Ma dużą moc i wiedzę na temat swoich przyjaciół. Potrzebujemy go. Musisz to zrozumieć.
- Rozumiem Lordzie... - powiedział Miraak i wyszedł z komnaty...
Lord zasiadł do swojego stołu, na którym zawsze pracował.
Ravcore zamknął drzwi kajuty. Zdjął łuk i położył go na stole. Zaraz po tym odsunął od stolika krzesło i na nie usiadł. Położył łokcie na blacie, rękoma oplótł kark i zamknął oczy. Pomyślał o bractwie, w którym pracował. Przypomniał sobie o swoich braciach i siostrach z gildii. Ravcore bardzo za nimi tęsknił, jednak nikomu tego nie okazywał. Nagle jednak pomyślał o Lordzie. Był wściekły, bo to przez elfa ludzie z bractwa nie żyją. Zabójca postanowił że zakończy pracę dla Lorda i zapłaci mu za ten czyn...
=====
Lord już bardzo długo siedział przy stole i pisał coś w jakiejś księdze. Był to jego "notatnik".
=====
Neclar cały czas szedł w deszczu. Przeszedł już przez bramy miasta, były otwarte i niechronione. Ulice były prawie puste. Ludzie schronili się w swoich domach przed deszczem. Neclar zbliżał się już do budynku Ministerstwa...
- Co robimy królowo? - spytał Meret
Arcan zaczął rozmyślać nad tym co stanie się gdy jego dawni przyjaciele zaatakują zamek Lorda Malacatha.
Cecilia spojrzała poważnie na Mereta i Charlotte.
- Nie będziemy już tracić więcej czasu... Płyniemy prosto na Zebranie! Im szybciej zadamy cios Malacathowi, tym szybciej opuszczą go jego poplecznicy. - Mówiła.
- Na szczęścia Ja, przez lata zdołałam zająć na tyle silną pozycję w Krainie, że uda nam się zdobyć znaczną armię zdolną pokonać Malacatha... Jeśli Regis otrzymał mój list, na pewno zjawi się na Zebraniu... Tempus tak samo... Mam nadzieję, że wszyscy się zjawią... - Powiedziała.
Do Vrethama natomiast podeszła dwójka Piratów, krzyknęli:
- Kwatermistrzu! Ostatnio z portu wypłynął jakiś podejrzany Szkuner... Niestety, ale już odpłynął. Statki cały czas wypływają... Mógł wkraść się na jakiś i uciec... - Mówili.
Vretham przez chwilę milczał, a następnie rzekł:
- Hm... Nic więcej tu nie zdziała. Nie mamy czasu, aby go szukać. Wracamy na pokład! - Krzyknął. Wszyscy z załogi ruszyli za nim, a następnie podeszli do Cecilii, Mereta i Charlotte stojących przy wejściu na Zemstę.
- Vrethamie? Schwytaliście go? - Spytała Cecilia.
- Zapewne już uciekł... Ale nie martw się, Królowo. Jeśli jego zadaniem jest wyrządzić Ci krzywdę, to niechaj spróbuje... Zanim zdąży podnieść na Ciebie rękę, straci głowę. - Powiedział Vretham. Charlotte uśmiechnęła się.
Z pokładu wyjrzał Jimmy Kuternoga, opierając się o barierkę. Krzyknął do nich:
- Ejże, Vrethamie! Zaproś Królową na pokład, wszak wszystko gotowe! - Krzyknął Szkielet, paląc fajkę. Poprawił kapelusz na głowie.
Jednak zza jego pleców wyłonił się Barbarossa, który zszedł i podszedł do Cecilii i Mereta.
- Cecilio, możemy ruszać. Wszystko jest gotowe. Twoje bagaże są już w Twojej kajucie, Merecie Ty również otrzymałeś własną kajutę. - Powiedział do nich.