Edward i Alphonse udali się do swojego pokoju by zacząć się pakować.
Neclar usiadł przy stole, dosiadł się do niego Ralof:
- Razem z Cecillią pojedziemy do Ministerstwa.
- Jakieś rozkazy, panie? - spytał szkielet
- Zostaniesz i będziesz wszystkiego pilnował.
- Dobrze panie.
- Pod naszą nieobecność miej oko na Azulę.
- W porządku panie.
- Dziękuję za książki. Edwardzie, zanieście je do mojej komnaty - Powiedziała. Słudzy wykonali rozkaz.
Cecilia uśmiechnęła się do Diany.
- Oferta pracy... A nie podoba Ci się twoja aktualna praca, młoda damo? Jak się nazywasz, ile masz lat? - Spytała Cecilia.
===================
Tymczasem Fred doszedł do ciemnej ulicy... Było to przejście na ulicę Nokturnu... Szedł dalej, wgłąb ciemności... Przeszedł kilka metrów, na drodze stała migająca latarnia... Pod nią jakiś Czarodziej.
- H... Hej... Masz... Pieniądze? - spytał.
Fred szedł dalej... Szczerząc się.
- Avada Kedavra! - powiedział bez emocji Hex i zabił Markalda
Dziewczyna uciekła, Hex nie miał już czasu by za nią gonić, deportował się w okolice zamku Cecilii i Neclara Balów.
— Ah, no tak. Zapomniałam się przedstawić. — dziewczyna podeszła bliżej. — Diana Hatebad, ambitna, kreatywna, wielozadaniowa 19-letnia czarownica! — uśmiechnęła się.
Malacath wyszedł z lochów, po drodze spotkał Namirę:
- Już czas moja droga.
- Udasz się do zamku królowej Cecilli i ukradniesz Czarną Księgę rodu Balów.
- Tak, Lordzie... - ukłoniła się
- Towarzyszyć ci będzie Alduin.
- Co? Przecież on ma 3 metry wzrostu, zauważą go.
- I o to chodzi - uśmiechnął się.
Pomaszerowali w stronę celi z Alduinem. Po drodze spotykali pełno kultystów którzy oddawali cześć Malacathowi.
W końcu dotarli pod celę, gdzie stało dwóch żołnierzy.
- Otwierać - powiedział.
- Tak Lordzie - kultysta otworzył celę.
Nagle z celi wyskoczył Alduin, ustał na dwóch nogach i mierzył wzrokiem wszystkich dookoła. Zatrzymał wzrok na Lordzie, stanął na cztery łapy i schylił głowę na znak posłuszeństwa.
- Alduin... Jeść... - usłyszeli głos
- Wkroczysz do zamku, bestio, i zrobisz małą imprezkę...
- Alduin... Imprezka... - powtórzył
- Lordzie, a jeśli on ucieknie? - powiedziała Namira
- Nie ucieknie. To głupi stwór, nawet nie pomyśli o ucieczce.
- Ruszajcie. Do zamku Cecilli! Bez księgi mi nie wracajcie! - krzyknął, Namira na plecach Alduina zniknęła za rogiem.
Uczennica Hogwartu przybiegła do samego dyrektora.
- Panie Dyrektorze! Tam jest jakiś czarodziej który chce zabić profesora Markalda! - krzyknęła
Dyrektor poderwał się z krzesła i polecił uczennicy udać się do swojego dormitorium.
- Diana Hatebad... Wydajesz się być miłą i uczciwą czarownicą. Rozumiem, praca w księgarni może być nudna... - Zachichotała Cecilia.
- Edwardzie, przedstawcie tej młodej damie stanowiska, które są aktualnie wolne, niech wybierze sobie jedno.
- Davidzie! Czy są jeszcze jakieś ważniejsze osoby w kolejce? - Spyta Cecilia.
- Właściwie to już sami wieśniacy i czarodzieje, zapewne przyszli zostawić listy z prośbami, lub poprosić o troszkę pieniędzy.
- Dobrze, wy się nimi zajmiecie, Skarbniku i Sługo, Listy niechaj zostawią na stole później je przejrzę. Ja muszę ruszać do Ministra Magii! - Powiedziała Cecilia i wstała z tronu.
Edward podszedł do Diany.
- A więc tak... Możesz pracować w kuchni... Lub jako pomoc Królowej... Jest jeszcze posada Opiekunki nad Księżniczką Azulą... Szukamy młodej i kreatywnej osoby, z którą księżniczka będzie mogła się bawić... - Mówił Edward, trzymając kartkę z informacjami.
Neclar poderwał się z krzesła zostawiając Ralofa przy stole. Podszedł do Cecilli:
- Idziemy moja droga - uśmiechnął się i podał rękę żonie.
Wyszli z zamku do swojej karety, która zawiozła ich do Ministerstwa Magii...
Alduin z Namirą byli już w połowie drogi do zamku...
Hex skrywał się za zaroślami, obserwował z daleka zamek.
- No dalej, pokaż się, gdzie jesteś - mówił sam do siebie
- Ohoho! I tu Cie mam!
Hex zaczął biec w stronę karety.