- Na spotkanie. Po nim od razu ruszamy na mojego brata... By raz na zawsze to skończyć - powiedział Neclar.
Młody Bal podszedł do śpiącej Azuli.
- Będzie tu bezpieczna? Może tu zostać jeszcze przez jakiś czas? - spytał
=====
- Za dużo wie... - powiedziała Namira
- Wie to, co musi - odpowiedział Lord.
- Nie ma czasu na niego - zatrzymał się i spojrzał na dziewczynę. - Przyprowadź do mojej komnaty Arcana, musi cię chronić.
- Sama umiem o siebie zadbać - stwierdziła elfka.
- Rób co ci każę i go przyprowadź. Już - powiedział oschło Malacath i odszedł do swojej komnaty.
- Wymiar Saula to najbezpieczniejsze na ten moment miejsce, nie wiem na co stać Malacatha ale na pewno ciężko będzie się tutaj dostać. - odparł Tempus
- Rufusie, zbieramy się powoli, Tempusie idziesz? - spytał Pariah
- Dołączę do was przed samym spotkaniem - odparł Tempus
Namira poszła po Arcana, Malacath w tym samym czasie siedział przy stole w swojej komnacie i coś notował.
=====
Neclar spojrzał się ostatni raz na Azule. Pochylił się nad jej głową, ucałował i pogłaskał. Zaraz po tym odszedł od niej i powrócił do przyjaciół.
- Zobaczymy się na zebraniu - powiedział Neclar do przyjaciół i teleportował się...
- No, no! Panowie! - Krzyknął Lucjusz, spoglądając na Dyrektora i Ervesta.
Lucjusz odsłonił pazuchę, ukazując Różdżki Czarodziejów.
- Pamiętajcie, że je tutaj mam. Nie chcecie chyba stracić swoich cennych Różdżek? - Mówił Lucjusz.
- Idziemy. - Dodał, a po chwili cała trójka wyszła z lochów. Ruszyli w kierunku Sali Głównej. Po dotarciu przed wejście, przy nim zastali Regisa.
- Witam! - Przywitał go Lucjusz.
- Witajcie! - Odpowiedział Wampir.
- Panowie. Przedstawiciel Istot Magicznych. - Przedstawił go Lucjusz, następnie wszyscy podali sobie dłonie.
- Wejdźcie, wejdźcie. - Lucjusz wskazał wejście, cała czwórka weszła, a następnie usiedli przy swoich miejscach przy stole. Byli jako pierwsi.
- Gdzie reszta? - Spytał Ervest, wychodzącego Lucjusza.
- Zapewne niedługo wszyscy się zjawią. - Odpowiedział Lucjusz, wychodząc z sali.
Namira spotkała Arcana:
- Arcan... Malacath chce cię widzieć. Jest w swojej komnacie - powiedziała patrząc na mężczyznę.
=====
Ravcore chodził już od kilkunastu minut po Hammersteel. Było opustoszałe, ludzie nie wychodzili z domów. Na ulicach panowała jakby godzina policyjna. Po mimo hipnozy, ludzie bali się wyjść. Po mieście nadal kroczyły oddziały Kultystów. W każdym oddziale był jeden żołnierz, który kroczył i puszczał nagranie z głośnika. Miasto słyszało mowę Malacatha, w której mówił aby ludzie pozostali w domach i nigdzie się nie ruszali. W innych miastach było podobnie...
Ravcore zamierzał pomścić bractwo, do którego uczęszczał...
Azula obudziła się, a następnie przetarła oczka.
- Co... - jęknęła.
- Czy już mogę zobaczyć Mamusię? - Spytała.
==========
Fred podszedł do drzwi wejściowych od Ministerstwa. Było tu kilku pracowników.
- Co z dywanem? - Spytał Minister.
- Właśnie rozkładamy. - Powiedział Pracownik, a po chwili po schodach prowadzących do Ministerstwa, sturlał się ogromny i piękny czerwony dywan.
- Haha. - Szczerzył i śmiał się Fred.
- Dobrze, dobrze... - Mówił.
- Cecilia, jak i wszyscy goście muszą zobaczyć, że pomimo wojny... Pomimo ogromnych strat... Pomimo wszystkich przeciwności, Ministerstwo i tak dobrze prosperuje. A zwłaszcza, po odzyskaniu silnego sojusznika, Banku Gringotta. Hahaha. - Mówił Fred, spoglądając na dywan.
Odwrócił się do Aurora.
- Coraz bliżej rozpoczęcia spotkania... Wykurzcie wszystkich z Atrium, Holu Ministerstwa, aby nikt już nie kręcił się przed wejściem do Sali głównej, w której odbędzie się Spotkanie. Tak samo, usuńcie wszystkich sprzed samego wejścia do Ministerstwa. Niechaj nikt nie zakłóca porządku... Niech na swoich miejscach zostaną tylko najlepsi Aurorzy i Czarodzieje, pilnujący bezpieczeństwa. - Mówił Fred do Aurora. Ten kiwnął głową.
Fred szczerzył się przez chwilę, a następnie spojrzał na Zegarek na nadgarstku.
Neclar i Ralof zajęli już miejsca przy stole. Czekali na pozostałych.
=====
Ravcore znalazł się przed ministerstwem. Zamienił się w wozaka i ukrył w krzakach. Czekał aż spotkanie się rozpocznie...
------
@Devil: Rusz się Cecillią i zacznij w końcu to zebranie...
- Jasne Namiro - spojrzał wymownym wzrokiem na Namirę
Arcan udał się do Lorda..
- Lordzie? - spytał
- Nadszedł czas - odparł Pariah do Rufusa
- Zbieramy się - odrzekł Rufus
- Przybędę po was, muszę jeszcze rzucić zaklęcie ochronne - odparł Tempus
- Azulo, chodź, niebawem zobaczysz mamę. - odparł Pariah
Cała trójka deportowała się do ministerstwa. Zbliżała się godzina zebrania.
Pariah Rufus i Azula podeszli do stołu przy którym siedział Neclar.
- Azula musi być gdzieś w pobliżu w jakimś osobnym pokoju, ktoś musi się nią zająć - odparł Pariah
- A ten Ikar co o nim opowiadałeś przybędzie? - spytał Rufus
- Nie, nie przybędzie. To znaczy.. Nie ważne.. - odparł Pariah
Lord siedział przy stole, odwrócony tyłem do Arcana.
- Zapewne wiesz jaka jest twoja rola w obronie... Będziesz bronił wejścia na dziedziniec i osłaniał ewakuujących się z mostu Kultystów - powiedział.
- Ale to nie będzie twoje główne zadanie - dodał i odwrócił się w stronę mężczyzny.
- W trakcie ataku, Namira będzie przebywała w swojej komnacie. Podejrzewam, że i tak wyjdzie. Dlatego masz ją chronić. Nawet za cenę swojego życia - powiedział, nie wiedział że Arcan zna tajemnice Lorda.
=====
Spotkanie miało się zaraz rozpocząć... (Tylko Devil musi się ruszyć ;v)
- Znam dokładnie moje zadanie Lordzie. Jasne, zajmę się tym. - odparł Arcan