MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Całemu zajściu przyglądał się jakiś Kultysta.
- Pani... Lord wchodził na swój statek - odezwał się.
- Oby nie odpływał... - powiedziała Namira
- Podnieś go. Musimy go do niego zabrać - dodała po chwili.
Dziewczyna wzięła liścik w rękę i spojrzała na gapia.
- Posprzątaj tutaj - rzekła, Kultysta kiwnął głową.
- Wszystkie szkody zostaną naprawione... Straże przybędą niedługo z Ministerstwa. Wy zaś zatrudnijcie pracowników, obadajcie skrytki... A później przekażcie mi wieści, jak wygląda sytuacja. Ile skrytek zostało zniszczonych, ograbionych... - Rzekł Fred, szczerząc się.
Bracia kiwali głowami.
- Jeszcze niedługo tu zajrzę... Do pewnej skrytki. - Dodał Fred.
Najstarszy z braci zmrużył oczy.
- A jakiej, Ministrze? - Spytał.
- Skrytki Królowej! - Powiedział Fred, śmiejąc się.
- Co? Przecież jest najlepiej chroniona... Dziesiątkami zaklęć. Tylko ona, lub ktoś z jej rodziny ją otworzy. - Rzekł Goblin.
Fred chwycił swoją Walizkę, ruszył przed siebie w kierunku wyjścia.
- A co z moją skrytką? - Spytał Regis.
- Sprawdzimy wszystkie skrytki. Jeśli jest naruszona, damy znać. Jeśli jest nienaruszona, również powiemy. - Powiedział Goblin.
- Dziękuję. - Odparł Regis i ruszył za Fredem. Aurorzy, Fester z Wilkołakami tak samo. Lucjusz natomiast deportował się już chwilę wcześniej. Był w Ministerstwie, w Departamencie Informacji, w którym wydał polecenia, co dokładnie ma ukazać się w najnowszym Proroku Codziennym i wszystkich innych gazetach, a także w radiu, TV... Nagłówkiem ma być informacja o Odzyskaniu Banku Gringotta przez Ministerstwo Magii.
Fred, Regis, Fester, Wilkołaki i Aurorzy wyszli przed Bank, stali na ulicy.
Fred i Fester uścisnęli sobie dłonie.
- Szefie... Akcja się powiodła. Czekam więc na kolejne zlecenia, hahaha... - Rzekł Fester, następnie deportował się wraz z dwójką Wilkołaków.
Fred spojrzał na Aurorów.
- Wracać do Ministerstwa! - Krzyknął. Aurorzy deportowali się.
Fred spojrzał na Regisa.
- Magiczne Istoty są skłonne pomóc w wojnie? - Spytał Fred.
- Cecilia pomogła, gdy nam grożono... Jeśli ktoś grozi jej, jesteśmy zobowiązani pomóc. Zresztą... Ja i Król Wilkołaków zawsze staliśmy za Nią murem. - Odpowiedział Wampir.
- A czy Istoty są skłonne wspierać Ministerstwo? - Spytał Fred.
- Ale... Czyż nie jesteśmy wszyscy w jednej drużynie? Wspierając Cecilię, wspieramy Ministerstwo... - Powiedział Regis.
Fred szczerzył się.
- Taak, Takk... Oczywiście. Jedna drużyna... Ale w takiej drużynie, ktoś może lubić kogoś mniej, od pozostałych. - Odpowiedział.
- A Ministerstwo to Minister Magii. - Dodał.
- Musiałbym sprawdzić, jak traktowani są moi pobratymcy, którzy pracują w Ministerstwie... Wtedy mogę orzec, czy Ministerstwo postępuje dobrze. A słyszałem różne rzeczy. - Powiedział Regis.
Fred pstryknął palcami... Deportował siebie i Regisa pod wejście do Ministerstwa.
=====================


Vretham Karsos dotarł pod piękny, duży dom stojący kilka minut drogi od Rezydencji Barbarossy, również w bardziej ustronnym miejscu, nie w centrum Pont Vanis.
Wszedł do środka i położył swój Topór na szafce. Wszedł do salonu.
- Tatuś!!! - Dwójka dzieci - córka(człowiek) i syn(Minotaur) podbiegło do ojca, przytulili się do niego. Zaraz za nimi, zza ściany wyszła również piękna Kobieta, o brązowych włosach.
Podeszła do Vretham'a.
- Nie było Cię kilka dni... - Przytuliła się do niego. Vretham również ją przytulił.
- Davino... Załatwiałem sprawy w Pont Vanis. - Odparł Vretham. Ruszyli do salonu. Usiedli przy stole.
Vretham położył ręce na stole.
- Miałeś częściej bywać w domu, gdy jesteś w Pont Vanis... - Powiedziała Davina.
- Wiem... Wiem. Ale sprawy wymagały natychmiastowego rozwiązania. - Odparł Vretham.
- Gdy jesteście na Morzu... W podróży, na wyprawie... Nie ma was tak długo, tęsknota zabija wtedy mnie i dzieci. - Powiedziała Davina, a następnie wstała, wyjęła z szafki szklanki i ustawiła na stole, również talerze.
- Właśnie... Niebawem czeka mnie kolejna wyprawa. - Powiedział Vretham, spoglądając na stół.
Żona przez chwilę nic nie mówiła... Po chwili podeszła do piekarnika i wyjęła z niego kurczaka. Położyła go na stole i usiadła na krześle...
- Jaka? - Spytała zmartwiona.
Vretham spojrzał na Nią.
- Bitwa. Wojna... - Odparł.
Davina posmutniała.
- Jestem Wojownikiem... Piratem. Taki wiodę żywot... Nie zamartwiaj się, Davino... Nic Mi się nie stanie. Przyszłość Krainy jest zagrożona... Nie możemy przejść bokiem. - Powiedział Kwatermistrz.
============

- Wiem... Nietrudno było się domyślić. - Odparł Barbarossa, uśmiechając się. Nalał sobie Rumu do kieliszka, a następnie napił się.
- Malacath... Jest bestią. Powiedziałam Ci, jakie wyrządził mi krzywdy. Nie pozwolę na więcej bólu i cierpienia. - Powiedziała Cecilia.
Cecilia spojrzała poważnie na Barbarossę.
- Dlaczego uważasz działania mojego Dziadka za poprawne? - Spyta Cecilia.
- Jego rządy nie były najlepsze... Na pewno były skuteczne, ale także okrutne, co było złe... Ale były lepsze od twojego sposobu rządzenia. - Powiedział.
- Dlaczego? - Spytała Cecilia.
- Sama wpuściłaś Wilka do Kurnika... - Odparł Barbarossa.
- Malacath... Gdy spustoszy Krainę, na pewno postanowi zagarnąć jeszcze Pont Vanis. Jestem tego pewna... Wiem, że będzie chciał zniszczyć to Miasto. - Powiedziała Cecilia.
- Naprawdę sądzisz, że coś zagrozi Pont Vanis? Oohh, Cecilio... - Odparł Barbarossa.
- Skoro zagraża całej Krainie, to Pont Vanis też. - Odpowiedziała.
Barbarossa uśmiechnął się miło do Cecilii.
- A może pozwolisz, Cecilio... Że napiszę list do tego... Malacatha? I spytam, jaki ma stosunek do mojego Miasta. - Powiedział Admirał.
- Jeśli w odpowiedzi nie przeczytam nic negatywnego, to nie widzę sensu rozpoczynać z nim bitwy. - Powiedział Barbarossa.
Cecilia zdenerwowała się.
- Zmarnujesz tylko czas! - Podniosła głos.
- I postąpisz głupio... - Dodała.
- Malacath jest zakłamany... Morduje sojuszników. - Powiedziała.
- Tak samo jak aktualny Minister Magii. - Uśmiechnął się Barbarossa, a następnie wziął łyk rumu.
Ravcore tymczasem już od kilku minut siedział na parapecie. Wpatrywał się przez okno na Cecillie i Barbarosse.
- Fred - odparł oschło Pariah, który również stał pod wejsciem do ministerstwa
- Zebranie jutro, wszyscy przybyli do ministerstwa z dalekich obrzeży krainy? - spytał

Arcan i Namira udali się do portu...

- Musisz nam pomóc! Barbarosso! - wtrącił się Meret

Tempus z każdą godziną czuł się co raz gorzej, nie chciał po sobie tego poznać zwłaszcza na obecność małej Azuli. Wiedział że jego dni są policzone, nie wiedział jednak kiedy przy aktualnym rozkładzie sił po obu stronach odbędzie się ostateczna bitwa, która zakończy wszystko..
Po drodze ranny oficer został oddany w opiekę. Po jakimś czasie dotarli na statek Lorda. Namira szybkim krokiem, bez pukania weszła do kajuty razem z Arcanem. Elf w tym samym czasie siedział na fotelu i przyglądał się mapie Magic World, siedział zamyślony.
- Malacath! Fred odbił bank! - krzyknęła i ustala na środku kajuty
Elf podniósł lekko wzrok. Spojrzał się na nią, ale po chwili jego wzrok znów opadł na mapę. Dziewczyna podeszła bliżej stołu
- Słyszysz co powiedziałam?! Fred zajął bank! - huknęła w stół rękoma

=====

W tym samym czasie Neclar trenował krzyki w Apokryfie pod wodzą Akatosha...
- Malacathie! - krzyknął Arcan widząc że Lord nie reaguje na Namirę
- Usiądźcie, proszę - rzekł.
Namira z Arcanem usiedli przed stołem, na fotelach.
- Nawet największe mocarstwa upadały - odezwał się.
Malacath spojrzał się lekko w górę, na wiszącą nad drzwiami podobiznę Krakena. Znowu milczał...
- Przegrywamy - powiedział stanowczo po długiej ciszy, wzrok powrócił na dwójkę czarodziei.
- Dziś bank...
Malacath odsunął miniaturową flagę od mapy, która była umieszczona na banku.
- Potem Zamek Cecilli... - zrobił to samo z kolejną flagą
- Na końcu my - postawił miniaturową czaszkę na swoją twierdzę.
Namira nie wiedziała co powiedzieć.
Fred spojrzał na Pariaha.
- To znów Ty? - Spytał Fred, szczerząc się.
- Sala jest przygotowywana. Ministerstwo nie szczędzi w środkach, wszystko będzie z najwyższej półki. - Dodał.
Regis podszedł bliżej Pariaha.
- Witaj! Czyżby Pariah? - Powitał go radośnie.
===========

Kapitan Charles LeMour podszedł bliżej do Zemsty, stał przed okrętem. Na pokładzie było tylko 4 Piratów z załogi Barbarossy. Byli to akurat majtkowie, a także Piraci, którzy mieli najniższe stanowiska w załodze. Świeża krew była potrzebna, ale z każdą wyprawą dopiero nabierali doświadczenia.
- Teraz... Teraz, albo nigdy... - Powiedział Charles... Chwycił przypięty do pasa Pistolet w lewą rękę, w prawej zaś trzymał swoją Różdżkę...
============

Cecilia zmrużyła oczy.
- Czyli nie darzysz szacunkiem Freda, tak? - Spytała.
Barbarossa nie odpowiedział.
- W tej wojnie musi być naszym sojusznikiem. Tak samo jak Ty musisz być, Kapitanie... - Powiedziała Cecilia.
- Zorganizowałam zebranie. Najważniejszych i najpotężniejszych osób w Krainie, które zrobią wszystko by ją uratować... Osób, które ją kochają. - Powiedziała Królowa.
- Popłyniemy razem na to zebranie. Wiem, że zależy Ci na Krainie... - Powiedziała, patrząc na niego.
Barbarossa znów się uśmiechnął, a następnie wziął kolejnego łyka rumu.
- Na zebraniu na pewno będą zacne osobistości. Ale ja będę miał swoje warunki. - Powiedział Barbarossa.
- To oczywiste... Na Zebraniu wszystko omówimy. Zaplanujemy dokładnie następne, najważniejsze kroki... Nie możemy dłużej czekać i marnować czasu! - Powiedziała Cecilia.
Barbarossa oparł rękę o kolano.
- Cecilio... Do czego konkretnie jestem Ci potrzebny? Chcesz sforsować Twierdzę Malacatha? Chcesz odzyskać swój zamek? Czego oczekujesz? - Spytał.
Cecilia rozejrzała się po pokoju, następnie spojrzała w oczy Barbarossie.
- Malacath... Ma Krakena. Potężną morską bestię... Musisz go zabić. Wiem, że z Twoim doświadczeniem i tak potężnym Okrętem, poradzisz sobie. - Powiedziała Cecilia.
Barbarossa przez chwilę milczał.
- Kraken... Malacath go kontroluje? - Spytał Kapitan.
- Ma nad nim Władzę... Kraken jest również jego Horkruksem... Dlatego chcemy go zabić i zniszczyć. - Powiedziała.
Barbarossa znów milczał przez dłuższą chwilę, po usłyszeniu słowa "Horkruks".
- Zemsta Królowej Anny bez wątpienia poradzi sobie z Krakenem... Nie mam co do tego wątpliwości. - Odparł Barbarossa. Cecilia ucieszyła się.
- Wielu Piratów lęka się bestii morskich, aczkolwiek ja wraz z moją załogą zmierzyliśmy się z wieloma monstrami. - Powiedział Barbarossa.
- Nie wątpię, Barbarossa. Jednak musisz wiedzieć, że ten Kraken zdołał sięgnąć mackami murów mojego zamku... Objąć go prawie w całości... Zniszczyć mury... - Powiedziała.
Barbarossa spoważniał.
- Hmm... Czyli to prawdopodobnie najsilniejszy i największy Kraken w tych wodach... Ten, którego kiedyś zabiłem był jedynie nieco większy od Statków... - Rzekł Barbarossa, potarł dłonią brodę...
- Czyli co planujemy? - spytał Arcan

- Kim jesteś? - spytał Pariah
Malacath pomyślał chwilę.
- Widzicie... Zaplanowałem atak na Ministerstwo. Razem z Legionem Oghma Infinium - przerwał.
- Który się nie odbędzie. Bo Ministerstwo z kolejnymi dniami staje się silniejsze.
- Co ty mówisz...? - spytała Namira, nigdy nie widziała Lorda w takim stanie
- Będę z wami szczery. Ministerstwo już nas przerosło. Nie mamy szans na jakikolwiek atak - rzekł Elf.
Przekierowanie