Kultyści którzy stali przy ścianach zrobili krok w przód i wycelowali rękoma w Pariaha i Neclara.
Malacath nie wiedział co powiedzieć. Po chwili rzekł patrząc się na Pariaha:
- Tylko moja chęć zabawy z wami podtrzymuje was teraz przy życiu... - powiedział Lord
- Kim jesteś? - spytał Neclar
=====
- Bierz tą księgę! - krzyknął Meret, przepychał się z błyskawicami Dremory
Ikar podszedł do stoiska z przedmiotem. Nagle macka Mory wystrzeliła w stronę mężczyzny, ten jednak uskoczył.
- Bombarda! - krzyknął i zaklęcie uderzyło w oko istoty
Mora uwolniła głośny pisk i zamieniła się w proch, czarny dym ulatywał nad kupką.
Druga Mora wystrzeliła mackę, złapała Ikara za lewą rękę, w prawej trzymał różdżkę. Druga macka Mory chwyciła za kark Ikara i zaczęła coraz mocniej się owijać.
Meret zaczął przegrywać, błyskawice Dremory zaczęły przepychać jego zaklęcie. Ikar to widział i postanowił działać. Za pomocą różdżki wyjął miecz Demona ze ściany, broń zaczęła lewitować, była 4 metry od Dremory.
- Meret! Uważaj! - miecz poleciał w stronę łba istoty
Miecz odciął głowę Dremorze, przeleciał nad głową Mereta i upadł obok drzwi do komnaty. Demon upadł na kolana, błyskawice nadal wydobywały się z jego rąk, lecz mężczyzna zdołał przepchać swoje zaklęcie na jego stronę.
- Avada Kadeavra! - krzyknął i zaklęcie trafiło w korpus Dremory
Demon upadł na brzuch i po chwili zamienił się w kupkę pyłu.
- Bombarda duo! - zaklęcie trafiło w oko Mory, rozległ się pisk
Strażnik Czarnej Księgi puścił Ikara, po chwili zamienił się w czarny pył.
Do gabinetu Ervesta wpadła Sowa z listem... Zrzuciła list na jego biurko, następnie wyfrunęła...
Spadnięcie listu na biurko wyrwało Ervesta z ciężkich rozmyślań...
- Co... Co to? - Chwycił list. Rozwinął, przeczytał...
Przełknął ślinę... Spojrzał na podpis Królowej.
- Nowy... Minister? - Powiedział cicho, następnie podniósł się z krzesła, wyszedł z gabinetu...
- Wszyscy muszą udać się do Atrium. Zostaną ogłoszone... Ważne wieści... - Powiedział. Wszyscy na niego spojrzeli, następnie wszyscy zaczęli w pośpiechu iść do Atrium w Ministerstwie(tam gdzie są kominki, wielka fontanna, windy do departamentów itp itd, po prostu ogroooomna sala, recepcja taka jakby - Atrium)
Windy wypełniły się Aurorami, Czarodziejami, Pracownikami... Wszyscy wiedzieli już o przymusie zebrania się w Atrium... Wszyscy do niego zmierzali. Informacje o tym, że w Atrium w Ministerstwie Magii zostaną ogłoszone ważne wieści, wyszły już nawet poza Ministerstwo... Pod Drzwiami Ministerstwa zaczęło schodzić się wielu, wielu dziennikarzy i reporterów... Zaczęli wchodzić do środka...
Tymczasem:
- Cecilio... - Fred wyjął z kieszeni garnituru Różdżkę Królowej.
- Zwracam Ci twoją Różdżkę... - Obejrzał ją dokładnie, następnie podał Cecilii.
- Twoja Różdżka... Ma na dole rękojeści pyszczek Kota. Wielki Lord Carraboth miał Różdżkę z głową węża na dole rękojeści i ogonem węża owiniętym przez całą długość Różdżki. - Mówił Fred, szczerząc się.
- Opowiedz mi coś o swojej. Skąd ją masz? Może... Jest jakoś powiązana, Haha - Mówił, śmiejąc się. - Z Różdżką twojego Dziadka? Może... Potrafi dorównać jej sile? - Pytał.
Cecilia spojrzała na niego, następnie na Różdżkę.
- Gdy mieszkałam w Pałacyku, który dla rodziny wybudował Dziadek, daleko stąd... Dostałam ją... W prezencie, na 5 urodziny. I to był prezent od... Dziadka. Powiedziano mi tylko, że sam wykonał dla mnie prezent. Gdy odpakowałam, była to właśnie Ta Różdżka. - Powiedziała Cecilia.
- Bez wątpienia jest to najsilniejsza Różdżka w Krainie. Na pewno nie jest tak silna jak Różdżka Dziadka... - Powiedziała.
- Haha - Zaśmiał się Fred.
- Słucham? - Spytała Cecilia.
- Zaklęcia... Lord stworzył ich wiele... W połączeniu z jego Różdżką, siały największe spustoszenie w dziejach Magii... Te elfy i ich Lord... Używają jakichś żałosnych krzyków, ciskają magią z rąk... Haha. Ale te ich czary nie dadzą rady zaklęciom Lorda Carrabotha... Zaklęciom, które rzucane będą Twoją Różdżką, Cecilio... Musisz się ich tylko nauczyć... - Powiedział.
- Kilka znam... Ale wiem, ze są potężniejsze. - Powiedziała Cecilia.
Fred szczerzył się, chichotał.
- Ale... Malacath... Ma Horkruksy. - Powiedziała Cecilia.
- Taak, domyśliłem się Tego... Z powodu horkruksów jest taki odważny... Nie wiem, jak Elf zdołał stworzyć Horkruksy, ale z łatwością się ich pozbędziemy, Hahah! - Mówił Fred.
- Najpierw musimy udać się do Ministerstwa, potem zdobyć księgi, będziesz musiała znaleźć zaklęcia Lorda i się ich nauczyć... Potem, Haha. Zacznę pracować nad wojną z Elfami... - Powiedział Fred.
- Mój zamek... Chcę go odzyskać. Vincent tam został. - Powiedziała stanowczo Cecilia.
- Taaak! Tego, że Malacath przejmie zamek... Nie było w planach. Odzyskamy go. - Powiedział Fred.
- Skąd wiesz tyle o moim Dziadku i rodzinie? - Spytała Cecilia.
Fred milczał.
Po chwili, powiedział:
- Lepiej będzie jeśli pójdziesz razem ze mną, do Ministerstwa... Gdyby gawiedź nie chciała mi... Wierzyć. Haha - Zaśmiał się.
- Gdy byłem w twojej komnacie... Zabrałem jedną z twoich sukienek. Zmniejszyłem ją zaklęciem... - Fred wyjął suknię z Walizki, następnie powiększył.
- Za chwilę ruszamy... W Ministerstwie należy wyglądać elegancko! - Krzyknął Fred.
Przebierz się, popraw... Chyba poradzisz sobie bez służek? Nie sprowadzę Ci tutaj żadnej... Elfi Lord zapewne wszystkie wybił... - Fred poprawił krawat, chwycił walizkę, następnie wyszedł z pokoju...
- Bierz księgę i spadamy - powiedział Meret.
Ikar wziął Czarną Księgę do torby (wziął ją od Kultysty, każdy żołnierz ma taką przy sobie, ma tam różne rzeczy).
Nagle do komnaty weszło 2 Kultystów z Oficerem na czele.
- Stać! - krzyknął w ich stronę, dwóch Kultystów stanęło w przejściu
- Bombarda! - krzyknął Meret
Oficer odleciał w tył na dwóch Kultystów, oficer stracił przytomność
- To buntownicy! Kradną Czarną Księgę! - krzyknął Kultysta
- Avada Kadeavra! - uśmiercił pozostałych dwóch Kultystów Ikar
Mężczyźni wybiegli z komnaty. Po chwili zaczęli iść powolnym krokiem, myśleli że nikt ich nie rozpozna.
- To oni! - krzyknął jakiś Kultysta, Seeker kilka metrów przed nimi cisnął w ich stronę kwasem, lecz ci szybko skręcili w lewo, zaczęli wychodzić z lochów
- Ja jestem Wielki Pariah. Brat Lufosa Canitha, znanego również jako Tempus. - mówiąc to Pariah spojrzał się najpierw na Neclara, potem na Malacatha.
- Malacathie, nawet nie wiesz jakie zło zbliża się do tej krainy.. - powiedział z przejęciem Pariah
- Przystopuj ze swoim krwawym podbojem i opanuj się! - powiedział dalej
Do sali wpadło 2 Seekerów. Jeden trzymał Mereta, drugi Ikara. Przed nimi szedł oficer
- Lordzie, chyba znaleźliśmy poszukiwanych buntowników... - podszedł do niego oficer
Seekerzy trzymali mężczyzn. Trzymani przez istoty, klęczeli.
- Ikar... - ściągnął maskę Ikara, ukazała się jego twarz
- A ty to pewnie... Meret - powiedział i zdjął jego maskę.
- Buntownicy, czy to wy zaatakowaliście szkołę i zamordowaliście z zimną krwią mojego zaufanego doradce i najszczerszego przyjaciela? - spytał
- Nie jesteśmy buntownikami! Nie my to zrobiliśmy! - krzyknął Meret i splunął śliną na stopy Lorda
- Ros... To był twój przyjaciel, prawda? Też był taki zadziorny... Teraz już mało powie - powiedział tajemniczo elf.
- Jak mi miło gościć was w moich skromnych progach! - odwrócił się od Rosa i rzekł w stronę Pariaha i Neclara
- Co zrobiłeś Rosowi?! - krzyczał Meret, Seeker wypluł mu na głowę kwas paraliżujący, chłopak nie mógł nic powiedzieć. Ikar siedział cicho, nie chciał skończyć jak Meret
- Pariah, Pariah... Nie słyszałem nigdy o tobie. Powiedz, przyjacielu... Jakie to zło zbliża się do tej krainy? - usiadł na tronie, przed tronem był 12 metrowy stół
- Może... Usiądziecie - Kultyści złapali za ramię Neclara i usadzili go na krześle, to samo zrobili z Pariahem
Z tyłu obu mężczyzn pojawił się Seeker (jeden za plecami Neclara, drugi za Pariahem).
- Zstąpiłem tutaj nieskazitelny, na polecenie wyższych istot. To jest poza twoim zasięgiem Malacathie.. - wyjasnił Pariah
- Czego zatem pragniesz? - spytał Lord
=====
Tymczasem Azula została przeprowadzona do komnaty Namiry razem z dwoma Kultystami.
- Dowiesz się w swoim czasie Mój Drogi. Wszechświat wymaga balansu. Jedna zmiana wymaga drugiej. A już niedługo stanie się to co widziałem, to co widział Tempus.
- Drętwota! - krzyknął Arcan w stronę Pariaha, ten odbił zaklęcie bez mniejszego oporu
- Mówiłem Ci Arcanie byś się opamiętał.. - mówił Pariah
- Avada Kedavra! - krzyknął Arcan w stronę Pariaha, czarodziej jednak zablokował zaklęcie.
- Neclarze, Tempus kazał mi was znaleźć. - zwrócił się do Neclara bezprośrednio.
- Arcan - powiedział do niego Lord, mężczyzna spojrzał się na elfa
- Zabij Neclara...
= = =
- Nie mamy na to czasu, nieznajomy. Musimy spotkać się w innym miejscu, tutaj... - Bal niedokończył, dostał bombardą i poleciał w bok
- Dobrze, Arcanie, dobrze... - rzekł
- Zabij go. Zabij go teraz - powiedział stanowczo.
Neclar powoli wstał.
- Arcanie, opamiętaj się! - krzyknął Neclar
Arcan był zdezorientowany, nie wiedział co ma zrobić. Nagle Pariah pojawił się obok niego..
- Pamiętaj Arcanie! - powiedział
- Bombarda duo! - krzyknął Arcan i spowodował wielki nieprzewidziany wybuch..
Pariah pojmał Ikara i deportował się z nim kilkanaście metrów od miejsca potyczki.
- Co, co Ty robisz?! - krzyczał Ikar próbując się wyrwać
- Twój brat, Saul, to dzięki niemu mam to powołanie, to on mnie zrekrutował do drużyny, która miała pokonać Carrabotha.. - mówił
- I? - spytał Ikar
- Tempus i inne wyższe istoty przepowiedziały Ci wielką przyszłość..