Arcan ze smutkiem patrzył na Namirę. Podszedl do niej bliżej, spojrzal jej w oczy i zaczal ronić łzy. Namira również patrzyla mu w oczy. Byli sami w opuszczonych lochach pod zamkiem.
Arcan wyjal swoją rękę z kieszeni, Namira nie patrzyła na nią. Nagle, poczula wielki ból w brzuchu. Spojrzala sie na swój tors, ujrzala wylewajaca sie krew ze swojego brzucha. Namira złapała sie za to mieisce. Arcan trzymal nóż wbity w Namirę stworzony z czerwonego kamienia i kamienia ze zmieniacza czasu, silnego na tyle by zabić horkruksa. Namirę ogarnęło wielkie poczucie zdrady i zwątpienia. Zaczęła płakać.
- Dlaczego? - mówiła płacząc powoli opadając na ziemię.
Arcan trzymal ja, powoli położył na ziemi.
- Nie mialem wyjścia, musialem, kocham Cię - odparl Arcan płacząc.
- Namira spojrzala na sufit, potem na Arcana
- Nie żałuj umarłych Arcanie, żałuj żywych, ja do tych pierwszych nie należałam - odparła
- Też cię kocham - powiedziała ze łzami w oczach i chwyciła go za rękę lekko się uśmiechając.
- Wybaczam ci Arcanie. Wybaczam...
Po tych słowach zamknęła oczy a jej głowa osunęła się na jej ramię. Namira Kahala zmarła, a z jej ciała wyleciał czarny dym tworzący czaszkę, która przez chwilę lewitowała nad jej ciałem, po czym zniknęła.
W tym samym czasie...
- Mój Lordzie! Zwyciężamy na dziedzińcu. Na wodzie Miraak doniósł że... - mówił Kultysta, jednak przerwał mu krzyk Lorda
Elf poczuł ogromny ból. Krzyczał z bólu niskim głosem, zaczął szybciej oddychać. Złapał się z głowę obiema rękoma i podniósł głowę do góry. Nagle z jego piersi wyleciała czarna czaszka która krążyła nad sufitem korytarza. Po chwili wybuchła, a Lord upadł na kolana.
- Lordzie Malacath! - krzyknął oficer i pomógł mu się podnieść
- Sprawdź natychmiast komnatę Namiry... - powiedział dość cicho Malacath
- Tak mój Lordzie! - oficer zaczął biec
Elf natomiast teleportował się do portu. Wiedział że właśnie stracił horkruksa. Jednakże nie wiedział którego...
Spector pojawil sie za Arcanem.
- Czyli misja wykonana? - spytał
Arcan odwrócił sie ze lzami w oczach.
- Tak.
- Ikarze - dodal *goosebumps wof wof*
- Tak?
- Czy jesteśmy tymi dobrymi, czy już tymi zlymi? - spytał go
- Powiem Ci tak, od kiedy Pariah wykrzesal w sobie ostatnie boskie moce i dal mi je bym mógł pomagać Ci w ukryciu, wiem tylko jedno. Robimy wszystko w imieniu dobra. Śmierć Namiry musiała nastąpić.
Dwójka czarodziei deportowala sie do komnaty Namiry by odnaleźć Tempusa.
Oficer posłany przez Lorda dobiegł do komnaty. Po drodze zobaczył biegnącego Tempusa, jednak zostawił go. Na wejściu od razu zobaczył proch Seekerów, który zostawiają po śmierci. Na ziemi leżał również Sha'dir.
- Co tu się dzieje?! - krzyknął oficer patrząc na Arcana
- Namira nie żyje - odparł Arcan
- Co?! Kto ją zabił? - spytał oficer
- Ja nie wi.. - Arcan nie dokończył, Ikar mu przerwal
- To ja ją zabilem - odparł
- Co ty do diabla robisz?! - szeptem powiedział Arcan
- Ratuje Ci życie - odpowiedział mu Ikar
- Zabić! - krzyknął oficer do Arcana
- Nie, Malacath kazal mi go przyprowadzic do niego osobiście. - odparl Arcan
Arcan i Ikar deportowali sie.
Lord Malacath szybkim krokiem wszedł do kajuty swojego statku, w której przebywał Miraak. Ten od razu się odwrócił.
- Lordzie! Flota Barbarossy jest miażdżona! - powiedział
- Gdzie kraken?! - krzyknął elf
- Na wodzie, walczy ze statkiem Barbarossy - odpowiedział mu.
Lord po jego słowach zamyślił się. Po jego twarzy spłynęła jedna, jedyna łza.
- Namira... - powiedział do siebie i teleportował się
Arcan i Spector pojawili sie na obrzeżach rozgrywanej bitwy.
- On tu przyjdzie, przyjdzie po Ciebie, musze to zrobić i oznajmić że to ja ją zabiłem Ikarze! - odparl Arcan
- Spokojnie, damy radę, jest teraz słabszy. - powiedział Ikar
Sha'dir wstał z pomocą oficera. Nagle w komnacie pojawił się Lord. Gniewnie spojrzał się na wstającego Sha'dira.
- Gdzie Namira?! - krzyknął wściekły Lord
- Lordzie... Arcan oznajmił że Namira zginęła... - odpowiedział oficer za legionistę
Malacatha ta informacja wstrząsnęła. Był wściekły, ale i załamany. Nie wiedział jednak do końca czy ta informacja jest prawdziwa. Nadal miał nadzieję że Namira żyje, a ból po stracie horkruksa był objawem zniszczenia czarnej księgi.
Nagle elf krzyknął z całych sił niskim głosem i uderzył pięścią w ścianę. Obrazy, pułki i inne przedmioty wiszące w komnacie spadły po uderzeniu. Po tym zwrócił się do Sha'dira.
- Masz ją znaleźć. Żywą. - dodał wściekły Malacath i teleportował się
=====
Czarodzieje z armii Neclara zaczynali znacząco przegrywać. Była już ich tylko garstka. Po kilku minutach wiedzieli że ta walka nie ma sensu. Poddali się i wszyscy wyrzucili różdżki na ziemię...
Barbarossa patrzył, jak Kraken płonie... W tym samym czasie, załoga na Zemście, a także załogi na pozostałych Okrętach, otrząsnęły się.
- Co jest?! - Krzyknął Jimmy Kuternoga, a następnie spojrzał na Krakena.
- Szlag! - Dodał.
- Co się stało? - Spytała Charlotte. Eleanor stała obok niej.
- Ten Kraken... Jest potężny... - Powiedział Barbarossa, schodząc po schodkach z mostku. Kobiety ruszyły za nim. Zemsta natomiast ustawiła się znów bokiem do Krakena.
- Szykować Armaty! Musimy teraz wystrzelić w niego kolejną serię! - Wydał rozkaz Vretham... Załoganci zaczęli przygotowywać Armaty.
- Przygotujcie Ogień Grecki! Zapewne będziemy go jeszcze potrzebowali... - Wydał kolejne rozkazy Kwatermistrz, pozostałym Piratom z załogi.
Barbarossa spojrzał na Vrethama.
- Vrethamie... Niechaj Flint i Okręty Lordów również w niego wystrzelą... - Rzekł, następnie spojrzał na Charlotte.
Vretham podszedł do Eleanor.
- Eleanor... Powiadomisz Flinta i Lordów? Muszą wystrzelić w Krakena w tym samym czasie, co my... - Powiedział Minotaur.
Eleanor kiwnęła głową, następnie wskoczyła do oceanu i popłynęła powiadomić pozostałych...
- Ta seria znów jedynie lekko go osłabi... - Kontynuował Barbarossa.
- Po tej serii, to My będziemy musieli podpłynąć jak najbliżej Krakena... I stoczyć z nim ostateczny bój... - Mówił.
Zauważył, że Eleanor powiadomiła już Flinta i Pirackich Lordów... Szykowali Armaty.
- Dlaczego słuchasz się tego Elfa? On wykorzystuje Cię jedynie do siania terroru... Dla własnych korzyści, zadając Ci przy tym ogromny ból... - Mówił cicho, spoglądając na Krakena.
- Taka potężna Bestia jak Ty... Powinna pływać bez żadnych ograniczeń po całym Oceanie... Powinna siać terror wśród napotkanych Okrętów... - Dodał, nadal na niego patrząc.
Zauważył, że wszyscy są gotowi...
- To ja jestem Władcą tych wód, Krakenie! Poczuj moją siłę! - Krzyknął głośno Barbarossa.
- Ognia! - Krzyknął.
- Ognia!!! - Powtórzył Vretham.
- Ognia!!! - Wrzasnął Flint, tak samo Lordowie...
Potężna salwa ogromu kul pofrunęła w stronę Krakena... Wszystkie huknęły w niego z taką potężną mocą, że na wodzie powstała ogromna fala, która nabrała takiego rozpędu, że przewracała i pokrywała stojące na jej drodze statki z floty Malacatha i Barbarossy... Huk był tak potężny, że wszystkich ogłuszył...
=====
- Schodzę ze statku, teraz... - Powiedziała Cecilia, spoglądając na wojnę toczącą się w oddali.
- Walka jeszcze się nie skończyła. - Odpowiedział Fred, opierając się o barierkę i spoglądając w dal.
- Jeśli chcesz siedzieć tutaj, jak tchórz... To siedź. Ja idę... - Odpowiedziała i zaczęła schodzić ze statku... Vincent i Skyres ruszyli za nią.
Kraken zaryczał jeszcze raz. Schował się pod wodę. Malacath w tym samym czasie znalazł się na murach. Zeskoczył z nich wprost do wody...