Fred deportował się z Twierdzy Malacatha, pojawił się na ulicy Pokątnej. Wszędzie były dekoracje Halloweenowe. Przeszedł trochę, następnie wszedł do jakiejś kawiarenki.
Tymczasem Cecilia deportowała się z Twierdzy Dementorów, pojawiła się w Ministerstwie, w głównym Departamencie. Od razu zauważyła Andy'ego Peterov'a i innych Aurorów.
- Królowo! Co sprowadza Cię do Ministerstwa? - Spytał Andy.
- Ministerstwo zostało już całkowicie naprawione po napaści, wszyscy wrócili do pracy. - Powiedział Auror.
- To dobre wieści. - Powiedziała Cecilia.
- Przybywam, ponieważ Aurorzy muszą być gotowi na jutrzejszy bal. Musicie ochronić mnie, moją córkę i moich gości przed potencjalnym zagrożeniem. Fred jest na wolności... I Malacath... Nie wiadomo, co mogą knuć. To dwaj szaleńcy. - Powiedziała Cecilia.
- Wiemy co spotkało Króla Neclara... Przyjmij nasze kondolencje, Królowo. - Powiedział Andy, Aurorzy również złożyli kondolencje.
- Oczywiście, Królowo, będziemy gotowi. Dopilnujemy, aby jutrzejszej nocy każdy czuł się bezpiecznie i mógł świętować razem z Tobą. Będziemy strzec całego zamku. - Powiedział Andy.
- Królowo. Jeśli zauważymy Freda, to... - Powiedział Auror.
- Zabić. Natychmiast, zabić. Wydałam na niego wyrok. - Powiedziała Cecilia.
- Tak jest, Królowo. - Powiedział Auror.
- Andy, ty jesteś zaproszony. Zasiądziesz przy moim stole podczas balu. - Powiedziała Cecilia.
- To dla mnie zaszczyt. - Powiedział Andy.
- A czy wszyscy goście potwierdzili, że przybędą? - Spytał Andy.
- Nie wszyscy potwierdzili, aczkolwiek większość przybędzie na bal. - Powiedziała Cecilia.
- Królowo... Wiemy, że Minister Davy odszedł niedawno... Ale Ministerstwu jest potrzebny nowy Minister... Kiedy mianujesz nową osobę na to stanowisko? - Spytał niepewnie Auror.
Cecilia przez chwilę posmutniała, jednak szybko wzięła się w garść, wyprostowała i powiedziała:
- Oczywiście... Davy odszedł, nie ma go już z nami... Niedługo ogłoszę, kto obejmie jego stanowisko. - Powiedziała Cecilia. Aurorzy skinęli głowami.
Cecilia deportowała się do swojego zamku.
Pojawiła się w sali głównej. Natychmiast podszedł do niej Edward, Szkielet, Auror i Strażnik Królewski.
- Pani! Już jutro Bal! Wszystko jest udekorowane, kuchnia już zaczęła pracę. Została jeszcze tylko lista rzeczy, które ty musisz wykonać przed balem! - Powiedział Edward.
- Pani, Generał Ralof ustawił już wszędzie Oddziały szkieletów. - Powiedział Szkielet.
- Pani, Aurorzy są gotowi. Jutro przybędą jeszcze Główni Aurorzy, którzy będą gośćmi na balu. - Powiedział Auror.
- Strażnicy są gotowi. Ale, Królowo... Do zamku przybyli Dementorzy... Czy oni... - Powiedział Strażnik.
- Świetnie, doskonale. Tak, Dementorzy... To ja ich wezwałam. Również będą chronić gości podczas balu. - Powiedziała Cecilia, wszyscy się rozeszli, pozostał tylko Edward.
- Pani! Przybył najwspanialszy twórca Różdżek, miałaś wybrać Różdżkę dla Księżniczki Azuli... - Powiedział Edward.
- Akurat teraz? No cóż... To ważna sprawa. Niechaj Twórca przyjdzie do sali głównej, Moja córka również. - Powiedziała Cecilia.
- Ah Fred, Fred...
- Ciekawe czy ufa mi tak samo jak ja jemu... - pomyślał Lord
- Co z nim będzie? - spytała Namira
- Wszystko w swoim czasie kochana...
- To szaleniec... Ale bardzo inteligenty i przebiegły. Myślę że czuje moją zdradę na plecach - rzekł Malacath.
- Jutro osobiście wejdę na bal i osobiście porwę Azulę Carraboth Bal.
=====
Clavius szedł przez ciemny las, był już wieczór. Poczuł lekki powiew wiatru. Usłyszał strumień wody. Dotarł do rzeki, bardzo spokojnej. Kiedy miał już siadać na trawie by podziwiać widoki i się wyciszyć, zobaczył nieznajomego. Leżał na piasku jakieś 20 metrów od niego. Nogi miał zanurzone w wodzie, reszta ciała wystawała ponad taflę wody. Mężczyzna przypominał elfa. Clavius postanowił to sprawdzić.
Clavius klęknął przy mężczyźnie. Miał czerwony ślad na szyji jak po duszeniu, spalone nogi, ślady na brzuchu. Clavius poznał na pozór tajemniczą postać...
- Neclar? - powiedział sam do siebie
- Lord przecież mówił... Że cie zabił...
- Każdy myśli że ty nie żyjesz.
Clavius nachylił się nad chłopakiem, nie czuł oddechu.
- Bo nie żyjesz... - patrzył na zwłoki Neclara, następnie na swój kryształ
Clavius wstał. Podniósł ciało Neclara swoim kosturem, wisiało w zielonej bańce.
- Jeśli chcę zemścić się na Lordzie, muszę prosić Królestwo o pomoc...
- Jeśli tego nie zrobię, świat magii będzie zagrożony.
- Kryształ... Zniszczenie go spowoduje osłabienie moich mocy, lecz też przywróci cię do żywych - zwrócił się do martwego elfa.
- Właśnie! Kryształ! Przecież to horkruks!
- Nie ma czasu na zastanawianie się, muszę czym prędzej ożywić Króla i tym samym zniszczyć horkruks...
=====
Tymczasem po wszystkich miastach w krainie rozeszła się już wieść o balu Halloweenowym, ale też o śmierci Neclara.
=====
- Ryzykuje tak dużo... Ile zyskam...? - powiedział Clavius, wyjął kryształ z kostura. Położył go na kamieniu.
Druid skierował ręce na horkruks. Z dłoni wylatywała zielona energia która powoli rozrywała kryształ na dwie części...
Tymczasem w twierdzy Malacatha.
- ...i tak jak ci mówiłem Namiro... - Lord poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Przy każdym pęknięciu kryształa ból stawał się mocniejszy. Czuł każde pęknięcie horkruksa. Zachwiał się, złapał się za ramię Namiry.
- Lordzie?! - krzyknęła dziewczyna
Clavius wytworzył najpotężniejszą energię jaką zdołał i uderzył z niej z całej siły w kryształ. Przedmiot rozdzielił się na dwie połówki uwalniając czarny dym z jego środka. Claviusa i okoliczny teren pokryła ciemna mgła, nad kryształem pojawiła się czarna czaszka z dymu. Druid czuł mroczną energię horkruksa.
Malacath upadł na kolana.
- Co się dzieje, Lordzie?! - krzyczała Namira
- Clavius... - mimowolnie podniósł ręce, głowa i wzrok były skierowane w górę.
Nagle z piersi wyleciał dym który utworzył nad Malacathem czarną czaszkę. Czaszka eksplodowała, było słychać huk i piski. Dym pokrył komnatę, po chwili opadł odsłaniając klęczącego Lorda. Ciężko oddychał. Jego oddech był spowolniony, lecz wdechy brał głębokie.
- Lordzie... - rzekła Namira przerywając ciszę
- Seer... Nah... Ving... - Malacath wypowiedział słowa, natychmiast przed nim pojawiło się 5 Seekerów
- Znajdźcie Claviusa... Zabijcie go... - powiedział słabo Malacath, ledwo wstał
Seekery zniknęły...
Lordzie, musisz się położyć. Odpocznij - mówiła Namira.
- Dziękuję moja droga... - razem z nią szedł do swojej komnaty
Po jakimś czasie doszli do komnaty. Przed wejściem do niej stało dwóch Seekerów. Lord zamknął się w swojej komnacie. Na środku niej znajdował się wielki zbiornik. Była to komora hiperbaryczna pomagająca Lordowi lepiej oddychać bez maski, lecz też pomagała się zrelaksować i wyleczyć poważniejsze rany.
Malacath zdjął szatę, wszedł do komory. Uruchomił urządzenie, zdjął maskę. Wziął głęboki oddech i usiadł na fotelu znajdującym się w komorze.
Fred siedział jakieś 40 minut w kawiarence. Wypił kawę, poczytał gazety. Zapłacił, zostawiając pieniądze na stole, wyszedł z kawiarenki. Poprawił krawat, następnie deportował się przed wejście do banku w Londynie.
Wszedł do banku, podszedł do okienka.
- Dzień dobry. - Powiedział pracownik banku.
- Chciałbym sprawdzić stan swojego konta. - Powiedział Fred.
- Oczywiście, poproszę pański kod do konta.
Fred podał kod i pin, następnie pracownik wydrukował kartkę z ilością środków na koncie, spojrzał, zrobił ogromne oczy na widok sum, które się tak znajdowały. Podał kartkę Fredowi. Fred chwycił, następnie schował kartkę za pazuchę. Wyszedł z banku, usiadł na pobliskiej ławce, zarzucił nogę na nogę, wyjął kartkę.
- Ahh! - Spojrzał na kartkę, na której widniał stan jego konta w tym banku. Miał na koncie wiele, wiele milionów...
Fred się szczerzył, oglądał kartkę.
- Nie mam teraz wstępu do Gringotta... Dobrze, że chociaż mają w swoim regulaminie zapisek, że nie mają prawa tknąć mojej skrytki, póki jest opłacona. - Powiedział Fred.
- Gdy zostanę Ministrem, będę musiał do niej zajrzeć. - Powiedział Fred.
Tymczasem do Cecilii podszedł Edward i najlepszy Twórca Różdżek.
- Królowo. - Obaj się ukłonili. Po chwili, do sali głównej przybyła Księżniczka Azula wraz z Dianą.
- Mamusiu! - Azula przytuliła się do Cecilii, Diana się ukłoniła.
- Witaj, moja piękna... Jesteś gotowa na jutrzejszy bal? Będziesz na nim najpiękniejszą Księżniczką! - Powiedziała Cecilia.
- Pani. - Twórca Różdżek położył na stole wielką skrzynię. Otworzył ją.
- Moja droga... Dzisiaj jest wielki dzień. To dzisiaj dostaniesz swoją pierwszą Różdżkę! - Powiedziała Cecilia.
Azula klasnęła w ręce i bardzo się ucieszyła.
- Ten Pan przyniósł dla mnie Różdżkę? - Spytała Księżniczka.
- To jest najlepszy Twórca Różdżek w całej krainie. Wykonał kilka Różdżek specjalnie dla Ciebie, byś mogła wybrać. - Powiedziała Cecilia, następnie usiadła na krześle.
Edward podniósł Azulę i postawił ją na krześle, aby mogła zobaczyć Różdżki leżące na stole.
Twórca Różdżek odwrócił się w stronę Azuli.
- Księżniczko. Oto Różdżki. - Twórca wskazał 4 Różdżki.
- Od dzisiaj, jedna z nich będzie należała do Ciebie. - Powiedział Twórca.
- Ale ja chcę tą najlepszą! Taką silną jaką ma Mamusia! I jaką miał Potężny Dziadek mojej Mamusi! - Krzyknęła Azula.
Twórca się uśmiechnął.
- Księżniczko. To Różdżka wybiera Czarodzieja... Musisz przetestować wszystkie cztery... Z jedną poczujesz niesamowitą więź... To będzie znaczyło, że jest pisana Tobie. - Powiedział Twórca.
- No dobrze, zacznijmy. - Powiedział Twórca i sięgnął pierwszą Różdżkę, Cecilia obserwowała i uśmiechała się, Edward również patrzył.
- Ahh, Włókno z serca bystroducha, 12 cali, Czarny Orzech. - Powiedział Twórca, następnie z gracją podał różdżkę Księżniczce.
Azula niepewnie spojrzała na Różdżkę, potem na Cecilię. Cecilia uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Azula chwyciła Różdżkę.
Azula machnęła Różdżką, z jej końca wyleciała wiązka magii, trafiła w ścianę, następnie druga, trzecia, czwarta... Różdżka zaczęła się szamotać w ręce Azuli, w końcu wypadła z jej rączki.
Twórca chwycił Różdżkę.
- Ta nie pasuje... - Powiedział.
Po kilku godzinach Malacath wyszedł z komory hiperbarycznej. Założył na siebie swoje szaty i maskę. Wyszedł z komnaty i ujrzał po lewej stronie od drzwi opartą o ścianę Namirę.
- Lordzie, wszytko dobrze? - spytała dziewczyna, stanęła przodem do elfa
- Nie jest dobrze moja droga... - powiedział
- Im dłużej Clavius jest na wolności tym my musimy działać szybciej - zaczęli iść do głównej sali.
- Zna położenie wszystkich horkruksów, prócz jednego - wchodzili na balkon.
- Czy ja też go nie znam? - spytała Namira
- Nie jest dobrze ukryty... Ale potrafi sam się obronić - spojrzał na dziewczynę, stanęli na balkonie.
- Ale... Jak...? - dopytywała
- Dawno, dawno temu, kiedy zacząłem planować zemstę na Neclarze.
- Więc jestem dla ciebie jak przedmiot...?
- W żadnym wypadku moja droga! Nic z tych rzeczy! To wielki zaszczyt być... Horkruksem.
- Claviusa ten zaszczyt nie dosięgnął - powiedział Lord oschłym głosem.
- Dlaczego go zdradziłeś? - spytała Namira
- Nie mogę ci wszystkiego mówić, moja kochana. Moje wszystkie działania mają jakiś cel, który muszę osiągnąć za wszelką cenę.
- A teraz idź się przespać, moja droga. Musisz być wypoczęta na jutrzejszy bal - spojrzał na Namirę, widział jak odchodzi.
Meret i Ros opuszczeni przez przyjaciół w tym tragicznym świecie przeczekali 4 dni w namiocie nieopodal drzewa mądrości. Nie mogli wciąż pogodzić się ze śmiercią Tempusa.
- siedzimy juz tu ponad 4 dni, co z Arcanem, co z Neclarem i Królowa?! - przestraszony myslal Meret
Ros pracował nad nowymi, autorskimi zakleciami, nauczył się tego od Arcana, brakowało go mu.
Księżniczka Azula przetestowała dwie kolejne Różdżki, które również nie przywiązały się do niej. Cecilia, Edward, Diana i kilka innych osób to oglądało.
- Szkoda, że Neclara nie ma z nami w takiej chwili... - Pomyślała Cecilia, następnie łza pociekła jej po policzku.
- A więc to musi być ta... - Powiedział Twórca, chwycił ostatnią Różdżkę, następnie delikatnie podał ją Księżniczce.
- A ta jest potężna? - Spytała Azula.
- Księżniczko... To jest najpotężniejsza z tych czterech, które przyniosłem... Musisz uważać... Faktycznie, jest to silna Różdżka, ale potrafi być niebezpieczna, groźna i niestabilna. - Powiedział Twórca.
- Berberys, 14 cali, Włos z ogona testrala... - Powiedział Twórca.
- Księżniczko, musisz być stanowcza... Opanowana... Silna... - Mówił Twórca.
Azula chwyciła Różdżkę, spojrzała na Cecilię... Po chwili, poczuła wielki przypływ mocy, przeszył ją również dreszcz. Wszyscy uważnie patrzyli, Azula machnęła Różdżką, kielich stojący na stole uniósł się w powietrze...
- To ta... - Powiedział Twórca.
Cecilia wstała i podeszła do Azuli, pocałowała ją w czoło.
- Kochanie! To twoja Różdżka. - Powiedziała Cecilia.
Azula zaczęła chichotać, odbiegła kawałek od stołu, zaczęła machać Różdżką, nie znała jeszcze żadnych zaklęć.
- Królowo. - Powiedział Twórca.
- Wspaniale... Moja córka zasłużyła na potężną Różdżkę. - Powiedziała Cecilia i spojrzała na Azulę.
Azula machała Różdżką. Nagle, po machnięciu, Różdżka wyskoczyła z ręki Księżniczki, wiązka magii przewróciła Azulę, Różdżka wyfrunęła w górę, następnie spadła na dół.
- Pani. Tą Różdżkę było najtrudniej wykonać... Bardzo trudno będzie nad nią zapanować... Księżniczka musi być wytrwała i silna. - Powiedział Twórca.
- Moja córka będzie się szkolić w magii pod okiem najlepszych Czarodziejów... Na pewno zapanuje nad Różdżką. Najważniejsza jest więź, która między nimi powstała. - Powiedziała Cecilia, następnie odwróciła się i odeszła kawałek.
- Szkoda, że tylu wybitnych Czarodziejów, którzy mogliby nauczyć czegoś Azulę ostatnio zginęło... - Szepnęła, pomyślała o Neclarze, Davy'm i wszystkich innych, którzy odeszli... Łzy znów pociekły jej po policzkach.
Meret postanowil skierować sie wraz z Rosem do zamku Neclara
- Już jutro świat usłyszy o najpotężniejszym czarnoksiężniku - pomyślał Malacath i wyjrzał za balkon. Ujrzał maszerujących żołnierzy, było ich kilka tysięcy.
- Świat zazna mej potęgi... - powiedział Lord i wystawił dłoń na powitanie żołnierzy. Stanęli do niego przodem i obserwowali go.
Lord chwilę poczekał aż szepty ucichną. Po chwili rozpoczął przemówienie.
- Moi drodzy! - mówił do mikrofonu, dźwięk słyszał każdy żołnierz
- Jak wiecie, być może nie, jutro! Jutro zaatakujemy zamek Cecilli i mojego poległego braciszka! - Kultyści zaczęli szemrać między sobą, Seekery słuchały dalej
- Nie bójcie się! Będę tam ja! Będę walczył z wami ramię w ramię!
- Wszak chcieliście to zrobić! Chcieliście obalić Cecillię! - głosy ucichły
- Jutro! Jutro staniemy się najpotężniejszą jednostką na świecie!
- Jak śmiałym o tym mówić nie wspominając o was! To wy sprawiliście że jestem tutaj! Że stoję tu i mówię wam o ataku na potężnie strzeżony zamek królowej!
- Jutro każdy z was stanie się bohaterem! W końcu zobaczą że takich jak wy się nie odrzuca!
- Jutro będziecie mogli zemścić się na tych którzy wami pomiatali!
- Dowodzić wami będzie moja zaufana osoba, Namira!
Kultyści głośno krzyknęli na oznakę szczęścia.
- Dziękuję że jesteście ze mną! Dziękuję że we mnie uwierzyliście! - Lord uniósł rękę w gest podziękowania i odszedł od balkonu.
Zaczęły się głośne wiwaty w stronę Lorda
- Szykuj statki - powiedział do stojącego obok Kultysty, żołnierz ruszył do portu. Malacath po chwili też poszedł do portu.
Meret i Ros dotarli po kilku godzinach pod zamek Neclara, przy wejściu ujrzeli strażnika...