26-August-2020, 16:34:19
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171
26-August-2020, 17:45:18
Neclar patrzył się jak ciało brata zamienia się w czarny dym. Nie wiedział że Malacath jest właśnie zabierany do Apokryfu. Lord również tego nie wiedział.
- Ta walka... Była apologią piękna... - mówił Lord niskim głosem
- Przegrałem... Ale moja idea pozostanie żywa... - zdjął maskę z głowy i wyrzucił ją na ziemię
Wszyscy ujrzeli twarz elfa, z bliznami. Prawa ręką rozpłynęła się, zaraz miało zniknąć całe ciało, połowy głowy już nie było. Lord zdążył tylko schylić głowę. Po chwili Malacath się rozpłynął, tak samo jak maska.
- To koniec... - powiedział Neclar patrząc się na Cecillie
Azula podbiegła do Bala i przytuliła się do jego nogi, zamknęła oczy i nic nie mówiła.
- Ta walka... Była apologią piękna... - mówił Lord niskim głosem
- Przegrałem... Ale moja idea pozostanie żywa... - zdjął maskę z głowy i wyrzucił ją na ziemię
Wszyscy ujrzeli twarz elfa, z bliznami. Prawa ręką rozpłynęła się, zaraz miało zniknąć całe ciało, połowy głowy już nie było. Lord zdążył tylko schylić głowę. Po chwili Malacath się rozpłynął, tak samo jak maska.
- To koniec... - powiedział Neclar patrząc się na Cecillie
Azula podbiegła do Bala i przytuliła się do jego nogi, zamknęła oczy i nic nie mówiła.
26-August-2020, 18:22:42
- Za, za łatwo poszło - przełknął ślinę Tempus
- Jak to? - zdziwił się Arcan
- Malacath? Malacath może i naprawdę nie żyje, ale ten cały Akatosh? Co z nim? Lord teraz znajduje się w Apokryfie, to znaczy że Akatosh może z nim zrobić co zechce - odparł Tempus
Pariah kulał, potrzebował regeneracji. Arcan natomiast upewniał się że Lord nie żyje, sprawdzał pozostałe czarne prochy po Malacathie.
- Jak to? - zdziwił się Arcan
- Malacath? Malacath może i naprawdę nie żyje, ale ten cały Akatosh? Co z nim? Lord teraz znajduje się w Apokryfie, to znaczy że Akatosh może z nim zrobić co zechce - odparł Tempus
Pariah kulał, potrzebował regeneracji. Arcan natomiast upewniał się że Lord nie żyje, sprawdzał pozostałe czarne prochy po Malacathie.
26-August-2020, 18:39:28
Neclar podszedł do Pariaha, kazał Azuli iść do mamy.
- Nieźle oberwałeś - rzekł Bal i wyciągnął ręce w stronę jego klatki piersiowej.
Z dłoni wyleciała zielona energia, która wpadała do ciała Pariaha. Po dłuższej chwili mężczyzna był zregenerowany.
- Nieźle oberwałeś - rzekł Bal i wyciągnął ręce w stronę jego klatki piersiowej.
Z dłoni wyleciała zielona energia, która wpadała do ciała Pariaha. Po dłuższej chwili mężczyzna był zregenerowany.
26-August-2020, 18:47:09
- To, to moce. To moce Akatosha, to wszystko twoja wina! - Pariah wpadł w niespodziewany szał, Tempus przytrzymał go by nie mógł się ruszać
- Pariahu! Co Ci jest? - krzyknął Arcan
Meret i Rufus deportowali się, wyczuli energię wszystkich zebranych, była bardzo silna.
- Co? To koniec? - zdziwił się Meret patrząc na wszystkich
Nagle, Pariah uspokoił się. Zapadła ciemność w pokoju. \
- To chyba jeszcze nie koniec - dodał Arcan
- Czuję że coś idzie, coś idzie po mnie - odparł Pariah
- Jak to? - spytał Meret
- Nie do końca dobrze postąpiłem oddając resztkę boskich mocy i moje zdolności Ikarowi czyniąc go Spectorem, to działanie na pewno nie podobało się istotom z którymi niegdyś żyłem
Nagle koło wszystkich zebranych utworzył się portal.
- Właśnie.. - smutno westchnął Pariah
- Arcanie to Saul! - krzyknął Rufus
- To ta boska istota pod postacią Saula - odparł Arcan
- Pariah idzie w dobre miejsce, ale jak każdy czarodziej musi dotrzeć do swojej mety. To koniec tego wyścigu. - odparła istota
- Nie możesz go zabrać - odparł Tempus
- On mnie nie zabiera. Muszę odejść. - odpowiedział mu Pariah
- To wszystko, to wszystko zaczęło się od mojego błędu, od przekazania moich mocy Ikarowi, to moja pokuta, to moje odkupienie
- Pariahu - Pariah odwrócił się w kierunku istoty, która zwróciła się do niego
- Czas odpocząć. - dokończyła istota
- Powodzenia z odzyskaniem mocy, nie zmarnuj tego bracie - powiedział Pariah
- Nigdy - smutno mu odpowiedział Tempus
- Merecie, pamiętaj o swoim potencjale, niech śmierć twojej mamy i Emilii nie pójdzie na marne - odparł Pariah
- Arcanie, wiem, że postąpiłeś słusznie, co czyni Cię jeszcze większym bohaterem, nie przejmuj się - mówił dalej
- To niesprawiedliwe. Mieliśmy już się nie rozdzielać, jesteśmy braćmi - wtrącił Tempus
- Wiem, ale zawsze nimi będziemy
- Musisz żyć dalej, żyć dalej dla mnie - dodał Pariah
Pariah zaczął iść w stronę postaci Saula..
- Zatrzymasz się tutaj na jakiś czas? - spytał Rufusa
- Jasne - odpowiedział mu
Czarodziej wszedł do portalu razem z postacią Saula. Portal zniknął...
- Pariahu! Co Ci jest? - krzyknął Arcan
Meret i Rufus deportowali się, wyczuli energię wszystkich zebranych, była bardzo silna.
- Co? To koniec? - zdziwił się Meret patrząc na wszystkich
Nagle, Pariah uspokoił się. Zapadła ciemność w pokoju. \
- To chyba jeszcze nie koniec - dodał Arcan
- Czuję że coś idzie, coś idzie po mnie - odparł Pariah
- Jak to? - spytał Meret
- Nie do końca dobrze postąpiłem oddając resztkę boskich mocy i moje zdolności Ikarowi czyniąc go Spectorem, to działanie na pewno nie podobało się istotom z którymi niegdyś żyłem
Nagle koło wszystkich zebranych utworzył się portal.
- Właśnie.. - smutno westchnął Pariah
- Arcanie to Saul! - krzyknął Rufus
- To ta boska istota pod postacią Saula - odparł Arcan
- Pariah idzie w dobre miejsce, ale jak każdy czarodziej musi dotrzeć do swojej mety. To koniec tego wyścigu. - odparła istota
- Nie możesz go zabrać - odparł Tempus
- On mnie nie zabiera. Muszę odejść. - odpowiedział mu Pariah
- To wszystko, to wszystko zaczęło się od mojego błędu, od przekazania moich mocy Ikarowi, to moja pokuta, to moje odkupienie
- Pariahu - Pariah odwrócił się w kierunku istoty, która zwróciła się do niego
- Czas odpocząć. - dokończyła istota
- Powodzenia z odzyskaniem mocy, nie zmarnuj tego bracie - powiedział Pariah
- Nigdy - smutno mu odpowiedział Tempus
- Merecie, pamiętaj o swoim potencjale, niech śmierć twojej mamy i Emilii nie pójdzie na marne - odparł Pariah
- Arcanie, wiem, że postąpiłeś słusznie, co czyni Cię jeszcze większym bohaterem, nie przejmuj się - mówił dalej
- To niesprawiedliwe. Mieliśmy już się nie rozdzielać, jesteśmy braćmi - wtrącił Tempus
- Wiem, ale zawsze nimi będziemy
- Musisz żyć dalej, żyć dalej dla mnie - dodał Pariah
Pariah zaczął iść w stronę postaci Saula..
- Zatrzymasz się tutaj na jakiś czas? - spytał Rufusa
- Jasne - odpowiedział mu
Czarodziej wszedł do portalu razem z postacią Saula. Portal zniknął...
26-August-2020, 19:01:27
Neclar nie wiedział co powiedzieć. Zobaczył przygnębionego Tempusa. Podszedł do niego i poklepał go przyjacielsko po ramieniu, uśmiechając się lekko.
Neclar jednak kątem oka spojrzał na Freda. Potem powiedział do Tempusa.
- To nie koniec. Dobrze wiesz przyjacielu... Muszę jeszcze raz zmierzyć się z Malacathem by wypełnić umowę. I chcę żebyś mi towarzyszył - powiedział.
Neclar nie wiedział jednak jak dostanie się do Apokryfu, skoro czarna księga została zniszczona. Nie miał pojęcia że za jakiś czas Akatosh sam się zgłosi do Neclara...
Neclar jednak kątem oka spojrzał na Freda. Potem powiedział do Tempusa.
- To nie koniec. Dobrze wiesz przyjacielu... Muszę jeszcze raz zmierzyć się z Malacathem by wypełnić umowę. I chcę żebyś mi towarzyszył - powiedział.
Neclar nie wiedział jednak jak dostanie się do Apokryfu, skoro czarna księga została zniszczona. Nie miał pojęcia że za jakiś czas Akatosh sam się zgłosi do Neclara...
26-August-2020, 20:36:23
Tempus oprzytomnial.
- Nie Neclarze, Ty musisz uciekać. Uciekaj Neclarze przed Akatoshem! - ostrzegl go Tempus
Arcan w tym czasie podszedl do Mereta.
- Nigdy sie od was nie odwrocilem, nie możesz mnie karać za to że chciałem pomóc. Tempus i Pariah obmyslili plan bym wstapil w szeregi Malacatha jako zblakany czarodziej. Na początku nie zgodzilem się. Ale gdy drugi raz z nim walczyłem, zauważyłem ze zanadto troszczy sie chroni Namire, wtedy postanowiłem to zrobić. Wyszlo jak wyszło, musialem trochę was poaatakowac, by nikt nie znał prawdy. Ale, musze przyznać, zakochałem się w niej, a ją zabilem.. jestem potworem. - odparł do Mereta
- Nie Neclarze, Ty musisz uciekać. Uciekaj Neclarze przed Akatoshem! - ostrzegl go Tempus
Arcan w tym czasie podszedl do Mereta.
- Nigdy sie od was nie odwrocilem, nie możesz mnie karać za to że chciałem pomóc. Tempus i Pariah obmyslili plan bym wstapil w szeregi Malacatha jako zblakany czarodziej. Na początku nie zgodzilem się. Ale gdy drugi raz z nim walczyłem, zauważyłem ze zanadto troszczy sie chroni Namire, wtedy postanowiłem to zrobić. Wyszlo jak wyszło, musialem trochę was poaatakowac, by nikt nie znał prawdy. Ale, musze przyznać, zakochałem się w niej, a ją zabilem.. jestem potworem. - odparł do Mereta
26-August-2020, 21:41:56
- Akatosh mi pomógł Tempusie. Nie mogę go teraz zdradzić. Muszę wypełnić naszą umowę, inaczej mnie zabije - odparł Neclar.
- Ale teraz mamy jeszcze jeden problem - spojrzał na Freda.
- On nie może żyć. Za dużo zrobił złego Cecilli, wam, krainie - dodał i wyjął siekierę zza pasa.
- Ale teraz mamy jeszcze jeden problem - spojrzał na Freda.
- On nie może żyć. Za dużo zrobił złego Cecilli, wam, krainie - dodał i wyjął siekierę zza pasa.
27-August-2020, 01:42:32
Fred widział wszystko, szybko przeanalizował wszystko. Był pewien, że to już koniec Malacatha... Że nie ma go i nigdy już nie będzie na tym świecie, w tej Krainie. Że nikt już nie zaatakuje Ministerstwa.
Fred szybkim ruchem machnął ręką. Zerknął na Mereta, złapał z nim kontakt wzrokowy... Skinął na truchło Lucjusza, następnie skinął głową na Tempusa i resztę. Chciał, żeby młodzieniec zrozumiał. Jednak nie był pewien tego, czy zrozumiał.
Fred rozglądał się po sali, szczerząc... Widział, że Neclar ma siekierę w ręce. Teraz był pewien swych przekonań.
Cecilia cieszyła się.
- Udało się! - Krzyknęła, przytuliła córkę. Schowała Różdżkę.
Azula chichotała.
- To dzięki Tobie, moja księżniczko! - Krzyknęła ponownie uradowana Cecilia.
Vincent podbiegł do nich, śmiał się, zgarbiony zaczął skakać z prawej nogi na lewą, machać rękami, cieszyć się.
- Mamusiu! - Krzyknęła zadowolona i dumna Azula, przytuliła się mocno do Cecilii.
- On zniknął! Nie ma go! - Dodała Księżniczka.
- Tak, moja piękna... Nie ma go. - Odpowiedziała Cecilia.
Skyres polizała Azulę w rączkę... Miała tam małą rankę. Po chwili, po kontakcie z językiem Kotki, ranka zagoiła się.
Kapitan Barbarossa zerknął na Cecilię.
- Gratuluję, Królowo. Gratuluję. - Rzekł, uradowany.
- Kapitanie! - Cecilia podeszła do niego, również go przytuliła. Bardzo się polubili.
- Gdyby nie twoja pomoc... Nic by się nie udało. Wszystko by runęło. - Powiedziała.
Barbarossa uśmiechał się.
- Trudno się nie zgodzić, rzeknę... Ale to był nasz obowiązek. - Odpowiedział, również świętując.
- Kapitanie... Zostań jeszcze na trochę. Będę chciała z Tobą porozmawiać... - Powiedziała Cecilia. Wiedziała, co Neclar chce zrobić, szukała kandydatów...
Fred powiedział:
- Winszuję wszystkim! Naprawdę, gratuluję nam. - Krzyknął i klasnął w ręce, uradowany, szczerzył się.
- Odnieśliśmy sukces. Wspaniały sukces, nad którym wspólnie pracowaliśmy. - Dodał.
- Ale na mnie już pora... Ważne Obowiązki wzywają. - Rzekł, spoglądając na wszystkich. Uniósł lewą rękę w górę.
- To nie koniec psot... - Rzekł, nieco ciszej niż poprzednie słowa, następnie pstryknął palcami i deportował się.
Fred pojawił się przed wejściem do Ministerstwa... Natychmiast poprawił krawat, marynarkę, zegarek na nadgarstku... Nabrał w płuca powietrza i odetchnął, szczerząc się.
Zauważył Festera na schodach przy wejściu do Ministerstwa.
- Szefie! - Krzyknął Złoczyńca, morderca. Fester.
- Witaj, Festerze. - Powitał go Minister. Za plecami Festera natychmiast stanęły jego dwa potężne Wilkołaki-Ochroniarze.
- I co? Co się stało? - Spytał Fester.
Fred rozejrzał się po okolicy.
- Widzę, że tutaj wszystko w jak najlepszym porządku? - Spytał, szczerząc się i zacierając ręce.
- A jakże, szefie. Tak, jak chciałeś. Nikogo tutaj nie było. - Odpowiedział.
- Wyśmienicie wrócić do domuu! - Krzyknął Fred i ruszył po schodach w stronę wejścia do Ministerstwa.
- Co z tym Elfem, Lordem? - Spytał Fester.
- Zlikwidowany. Zamordowany. Pozostał po nim tylko pyłek, który został zdmuchnięty przez lżejszy podmuch wiatru. - Odpowiedział Minister, śmiejąc się.
- Gdzie Lucjusz?! - Spytał Fester.
- Zmarł... Umarł. Festerze... - Fred zatrzymał się na schodach, spojrzał na niego.
- Zamordowali Lucjusza. Niestety... Nie chciałem tego. - Dodał.
- Co więc teraz? - Spytał Fester.
- Kontynuujemy... Musimy kontynuować plan. Festerze... Teraz to Ty mnie chronisz. Czeka Cię teraz najważniejsze zadanie. Masz wzmocnić moją ochronę! - Wrzasnął Fred.
- Jesteś pewien? Że ktoś będzie próbował targnąć się na twoje życie? - Spytał Fester.
- Tak sądzę... Niestety, ale śmierć Lucjusza pokrzyżowała nam kilka planów... Muszę szybko zająć się tymi sprawami i to my pierwsi musimy załatwić tą sprawę i zamordować Neclara. Gdyby nie jego śmierć, już byśmy zadali ostateczny cios.
- Gdzie Aurorzy?! Wrócili już?! - Krzyknął Fred, był już przed drzwiami wejściowymi.
- Tak... Kilku wróciło... Wielu zaś jednak jeszcze nie. - Odpowiedział Fester.
- Niechaj Aurorzy i Parszywi Czarodzieje nie odstępują mnie i mojego gabinetu na krok... - Fred wszedł do Ministerstwa, Fester za nim.
- Nie życzę sobie żadnych gości. Jeśli Ci się uda, wiesz co Cię czeka... - Powiedział Fred.
- Taak.. Hahhaa. - Fester zaśmiał się i potarł ręce.
Fred poszedł do swego Gabinetu... Za nim Fester i jego dwa Wilkołaki. Gangster już zbierał Parszywych i Aurorów...
Fred szybkim ruchem machnął ręką. Zerknął na Mereta, złapał z nim kontakt wzrokowy... Skinął na truchło Lucjusza, następnie skinął głową na Tempusa i resztę. Chciał, żeby młodzieniec zrozumiał. Jednak nie był pewien tego, czy zrozumiał.
Fred rozglądał się po sali, szczerząc... Widział, że Neclar ma siekierę w ręce. Teraz był pewien swych przekonań.
Cecilia cieszyła się.
- Udało się! - Krzyknęła, przytuliła córkę. Schowała Różdżkę.
Azula chichotała.
- To dzięki Tobie, moja księżniczko! - Krzyknęła ponownie uradowana Cecilia.
Vincent podbiegł do nich, śmiał się, zgarbiony zaczął skakać z prawej nogi na lewą, machać rękami, cieszyć się.
- Mamusiu! - Krzyknęła zadowolona i dumna Azula, przytuliła się mocno do Cecilii.
- On zniknął! Nie ma go! - Dodała Księżniczka.
- Tak, moja piękna... Nie ma go. - Odpowiedziała Cecilia.
Skyres polizała Azulę w rączkę... Miała tam małą rankę. Po chwili, po kontakcie z językiem Kotki, ranka zagoiła się.
Kapitan Barbarossa zerknął na Cecilię.
- Gratuluję, Królowo. Gratuluję. - Rzekł, uradowany.
- Kapitanie! - Cecilia podeszła do niego, również go przytuliła. Bardzo się polubili.
- Gdyby nie twoja pomoc... Nic by się nie udało. Wszystko by runęło. - Powiedziała.
Barbarossa uśmiechał się.
- Trudno się nie zgodzić, rzeknę... Ale to był nasz obowiązek. - Odpowiedział, również świętując.
- Kapitanie... Zostań jeszcze na trochę. Będę chciała z Tobą porozmawiać... - Powiedziała Cecilia. Wiedziała, co Neclar chce zrobić, szukała kandydatów...
Fred powiedział:
- Winszuję wszystkim! Naprawdę, gratuluję nam. - Krzyknął i klasnął w ręce, uradowany, szczerzył się.
- Odnieśliśmy sukces. Wspaniały sukces, nad którym wspólnie pracowaliśmy. - Dodał.
- Ale na mnie już pora... Ważne Obowiązki wzywają. - Rzekł, spoglądając na wszystkich. Uniósł lewą rękę w górę.
- To nie koniec psot... - Rzekł, nieco ciszej niż poprzednie słowa, następnie pstryknął palcami i deportował się.
Fred pojawił się przed wejściem do Ministerstwa... Natychmiast poprawił krawat, marynarkę, zegarek na nadgarstku... Nabrał w płuca powietrza i odetchnął, szczerząc się.
Zauważył Festera na schodach przy wejściu do Ministerstwa.
- Szefie! - Krzyknął Złoczyńca, morderca. Fester.
- Witaj, Festerze. - Powitał go Minister. Za plecami Festera natychmiast stanęły jego dwa potężne Wilkołaki-Ochroniarze.
- I co? Co się stało? - Spytał Fester.
Fred rozejrzał się po okolicy.
- Widzę, że tutaj wszystko w jak najlepszym porządku? - Spytał, szczerząc się i zacierając ręce.
- A jakże, szefie. Tak, jak chciałeś. Nikogo tutaj nie było. - Odpowiedział.
- Wyśmienicie wrócić do domuu! - Krzyknął Fred i ruszył po schodach w stronę wejścia do Ministerstwa.
- Co z tym Elfem, Lordem? - Spytał Fester.
- Zlikwidowany. Zamordowany. Pozostał po nim tylko pyłek, który został zdmuchnięty przez lżejszy podmuch wiatru. - Odpowiedział Minister, śmiejąc się.
- Gdzie Lucjusz?! - Spytał Fester.
- Zmarł... Umarł. Festerze... - Fred zatrzymał się na schodach, spojrzał na niego.
- Zamordowali Lucjusza. Niestety... Nie chciałem tego. - Dodał.
- Co więc teraz? - Spytał Fester.
- Kontynuujemy... Musimy kontynuować plan. Festerze... Teraz to Ty mnie chronisz. Czeka Cię teraz najważniejsze zadanie. Masz wzmocnić moją ochronę! - Wrzasnął Fred.
- Jesteś pewien? Że ktoś będzie próbował targnąć się na twoje życie? - Spytał Fester.
- Tak sądzę... Niestety, ale śmierć Lucjusza pokrzyżowała nam kilka planów... Muszę szybko zająć się tymi sprawami i to my pierwsi musimy załatwić tą sprawę i zamordować Neclara. Gdyby nie jego śmierć, już byśmy zadali ostateczny cios.
- Gdzie Aurorzy?! Wrócili już?! - Krzyknął Fred, był już przed drzwiami wejściowymi.
- Tak... Kilku wróciło... Wielu zaś jednak jeszcze nie. - Odpowiedział Fester.
- Niechaj Aurorzy i Parszywi Czarodzieje nie odstępują mnie i mojego gabinetu na krok... - Fred wszedł do Ministerstwa, Fester za nim.
- Nie życzę sobie żadnych gości. Jeśli Ci się uda, wiesz co Cię czeka... - Powiedział Fred.
- Taak.. Hahhaa. - Fester zaśmiał się i potarł ręce.
Fred poszedł do swego Gabinetu... Za nim Fester i jego dwa Wilkołaki. Gangster już zbierał Parszywych i Aurorów...
27-August-2020, 08:23:06
Meret dostrzegl przed zamkiem jakiegoś mężczyznę, ubranego w garnitur. Mężczyzna stal wyprostowany i patrzyl sie na zniszczony zamek.
- Kto to? - zdziwil się chlopak
- Przekonajmy sie - odpowiedział Arcan
Czarodziej wyszedł przed zamek.
- Arcan Serkis? - spytał urzędnik, który deportował się na miejsce bitwy
- Tak - odparł czarodziej
- List do pana, ma pan się zjawić na przesłuchanie.. - oznajmił urzędnik podając mu list
Arcan trzymal list w rekach, byl bardzo zdziwiony. Wrócił do zamku.
- Kto to? - zdziwil się chlopak
- Przekonajmy sie - odpowiedział Arcan
Czarodziej wyszedł przed zamek.
- Arcan Serkis? - spytał urzędnik, który deportował się na miejsce bitwy
- Tak - odparł czarodziej
- List do pana, ma pan się zjawić na przesłuchanie.. - oznajmił urzędnik podając mu list
Arcan trzymal list w rekach, byl bardzo zdziwiony. Wrócił do zamku.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171