Azula i Vincent przedarli się przez tłum ludzi będących na wyższym piętrze, a następnie dotarli do spokojniejszego korytarza... Przeszli przez niego i po chwili znaleźli się przed drzwiami. Stało tutaj dwóch Aurorów.
- Czego tutaj szukacie? Dziecko i Dziwadło? - Spytał Auror.
Vincent zacisnął pięści.
- Jestem Księżniczką! Rozkazuję Wam, wpuścić mnie do tego pokoju! Chcę tam wejść. - Powiedziała, głośnym tonem.
Auror uśmiechnął się, drugi zaś był poważny.
- Słuchaj, Księżniczko... - Zaczął Auror. Drugi zaś grzmotnął go łokciem.
- Co Ty robisz, głupcze?!
- To jest Córka Cecilii i Neclara... Wiem to, ponieważ było dane mi ją ujrzeć. Ty, młodzieniaszku mogłeś nie widzieć jej na oczy, jak wiele osób. - Odpowiedział Auror.
Azula uśmiechnęła się.
- Księżniczko... Wybacz, ale to jest Gabinet Ministra Magii... Nie można sobie tam od tak wejść. - Rzekł spokojnie Auror.
- Rozkazuję wpuścić nas! Zwiedzamy ten budynek i chcemy tam wejść. - Powiedziała Azula i tupnęła nóżką.
Młody Auror szepnął na ucho starszemu:
- I co teraz? Wolisz się narazić Fredowi czy Królowej albo Królowi? - Spytał go.
- Wolę potraktować Księżniczkę poważnie... - Odpowiedział, a następnie otworzył drzwi.
- Proszę, Księżniczko.
- Dziękuję! - Powiedziała Azula, a następnie chwyciła Vincent'a za dłoń... Weszli do Gabinetu Ministra.
=====
Cecilia pogłaskała Skyres po głowie, a następnie zdjęła złoty kluczyk z jej obróżki.
- Dziękuję, że mi go przyniosłaś. - Powiedziała Cecilia do Kotki, następnie spojrzała na Freda... Ten zaś wstał z krzesła i ruszył w jej kierunku.
Neclar znalazł się przed Azkabanem. W powietrzu nie było żadnego dementora. Elf założył kaptur i spokojnym, ale stanowczym krokiem szedł ku więzieniu...
Barbarossa spojrzał na pozostałych.
- Podczas ataku... Popłyniecie wraz ze mną na Zemście? Czy na innych okrętach? - Spytał ich.
Fred zaś podszedł bliżej Cecilii.
- Panowie... A co z flotą Ministerstwa? - Spytał.
- Nie powierzę jej w twoje ręce... Pod twoją komendę. - Dodał, spoglądając na Barbarossę.
- Na czele waszej floty winien płynąć najsilniejszy okręt z floty Ministerstwa... - Znów odezwał się Fred.
Barbarossa spojrzał na niego.
- Uważam, że na czele floty powinien płynąć najpotężniejszy Okręt ze wszystkich... A ja taki posiadam. - Powiedział spokojnym głosem.
- Nie kłóćcie się... - Rzekła Cecilia.
- Fred... Dowództwo na wodzie powinniśmy zostawić Barbarossie. Jest najbardziej doświadczony. - Powiedziała.
======
Azula i Vincent zaś oglądali wszystko w pokoju Freda...
- Vincencie? - Spytała Azula, Vincent zaś szturchnął wazon, który się stłukł...
Neclar otworzył wrota od więzienia. Dementorzy odlecieli na widok mężczyzny.
- Spokojnie! Jestem królem Magic World. Neclar Bal, przyszedłem prosić o pomoc - powiedział.
Jeden z dementorów podleciał bliżej.
- Jestem bratem Malacatha, tego co zabił wam waszego przywódcę - powiedział.
- Jesteście podległe ministerstwu, a ja jestem ponad nim. Waszym obowiązkiem jest mnie słuchać - dodał.
Demenetor przypatrywał się Balu. Nachalność chłopaka nie spodobała mu się i potraktował go pocałunkiem.
Młody Bal natychmiast zareagował. Uderzył istotę, a ta odleciała.
- Jestem królem i rozkazuje wam się do mnie przyłączyć! - krzyknął Neclar
Kolejny dementor zaatakował elfa, po nim kolejny.
- Gol... Hah dov!
Krzyk poleciał w grupkę dementorów. Momentalnie zaprzestały ataku. Po chwili jednak kolejny dementor zaatakował Neclara...
Nagle wszystkie dementory się odsunęły. Odleciały na wszystkie strony. Przed Balem pojawił się Akatosh w formie czarnej głębi.
- Poznałeś wszystkie słowa krzyku, który pozwoli ci pokonać twojego brata - powiedział.
Neclar był zdziwiony na widok boga, nie widział co mówić.
Z czarnej głębi wyleciał dym który rozprzestrzenił się po całym Azkabanie i uspokoił Dementorów.
- Po raz ostatni oferuje ci moją pomoc - rzekł tajemniczo Akatosh i zniknął...
Dementorzy natomiast zebrały się przed Neclarem. Nie atakowały go.
- Rufusie, zbierz ludzi. Pariahu, udaj się do wymiaru Saula jeszcze zapakować potrzebne rzeczy. Udajemy się pod zamek Malacatha. - odparł stanowczo Tempus
- Co?! Oszalałeś? - wykrzyknął Pariah
- Nie. Musimy dotrzeć tam szybciej. Proszę Kapitanie, to jest mapa, sporządziliśmy ją niedawno - dodał Tempus
Tymczasem w Apokryfie...
- Evianie, demonie szaleństwa... Spełniłeś swoje zadanie? - rzekł Akatosh.
- Tak, panie. Złamałem Malacatha od środka... - odpowiedział demon.
=====
Neclar tymczasem nakazał dementorom udać się już pod twierdzę Lorda i zamek Cecilli, by się skryły i czekały na atak.
- Ja udam się na poszukiwanie Ravcora, muszę go odnaleźć, zabił Emilię.. - odparł Meret
- Znajdziemy go później - powiedział Pariah
- Sądzę że nie znajdziemy go bracie - dodał Tempus
- Udaj się tam gdzie musisz Merecie, bywaj. - dodał Tempus
Fred uśmiechnął się po usłyszeniu słów Mereta.
Lucjusz wstał, Ervest i Dyrektor również.
Barbarossa spojrzał na Tempusa, następnie chwycił mapę i dokładnie ją obejrzał, przekazał ją Vrethamowi, a potem zwrócił się do Tempusa:
- Zacna mapa, przyjacielu. Nasz Bosman, Jimmy Kuternoga jest najlepszym nawigatorem w Magic World, dokładnie poprowadzi flotę w najlepsze miejsce.
- Możemy już ruszać na pokład Zemsty? - Spytał ich.
Fred zerknął na Cecilię.
- My zaś chodźmy do banku. - Szepnął jej, po chwili podszedł do niego Lucjusz, Dyrektor i Ervest.
- Fred! Aurorzy, Czarodzieje, Ślizgoni i pozostała resztka uczniów... Mają się już przygotować? - spytał.
Regis wstał z krzesła.
- Oby tylko Dementorzy nam pomogli... - Powiedziała Cecilia.
- Niechaj będą gotowi! - Powiedział Fred, a następnie Szepnął Lucjuszowi:
- Sprowadź do mnie Festera... Niechaj szykuje wszystkich swoich popleczników...
=====
- Vincent! - powiedziała Azula, ten do niej podszedł.
- Nie możemy nic psuć! - powiedziała.
- Vincent nie chciał... - powiedział, a następnie oparł rękę o biurko Freda, szturchając i przewracając przy tym szklankę z wodą, która zalała kilka papierów leżących na biurku...
W Magic World zaczynała się wieczór. Obrady dotyczące ataku na Malacatha trwały dość długo. Atak miał się zacząć w południe, dokładnie o 12:00...
Gdy Fred był zajęty rozmową z Lucjuszem, Dyrektor Hogwartu szybko przemknął w stronę Tempusa... Wyjął zza pazuchy zwinięty liścik i wcisnął mu do ręki, a następnie szybkim krokiem odszedł od niego.
Treść tegoż listu brzmiała następująco:
"Tempusie! Fred bardzo długo już trzyma mnie i Ervesta - Głównego Aurora w lochach Ministerstwa! Musisz nam pomóc, gdyż po walce znów zapragnie nas tam potajemnie uwięzić."
- Zajmę się wszystkim. - Powiedział Lucjusz i poklepał Freda po ramieniu.
- Jak wyjdziecie, wszyscy i wszystko będzie już gotowe. - Dodał, a następnie wyszedł z sali.
Fred spojrzał na Cecilię.
- Chodźmy teraz. - Powiedział, następnie zerknął na Regisa, Dyrektora, Ervesta, resztę...
- Czekajcie wraz z Lucjuszem i armią przy okrętach... My przybędziemy tam niedługo. - Powiedział.
Cecilia wstała.
- Regisie... Powiadom wszystkie Magiczne Istoty... Niechaj zbiorą się w lasach w pobliżu mojego zamku. Niech będą gotowe i czekają. - Powiedziała.
- Oczywiście. - Powiedział Wampir, a następnie zniknął...
- Skyres... Chodź! - Cecilia zawołała kotkę, następnie chwyciła swoją torebeczkę i ruszyła w stronę wyjścia.
Fred poprawił marynarkę i ruszył za nią, szczerząc się do reszty. Wyszli przed salę.
- Chodźmy po Azulę i Vincent'a... Muszą być przy mnie. - Powiedziała.
- Myślę, że to niezbyt ciekawy pomysł brać ze sobą tego... Vincenta... - Rzekł Fred.
- Przestań! Gdy będzie przy mnie, będę czuła się bezpieczniej. - Powiedziała, następnie otworzyła drzwi od pokoju, w którym miała znajdować się Azula i Vincent... Po otwarciu drzwi, zastali jednak leżącego na ziemi Aurora.
Fred podszedł do niego, kopnął go lekko butem...
- Leży, nieprzytomny. - Powiedział.
- Gdzie oni?! Mówiłeś, że o wszystko zadbałeś! - Powiedziała ostro Cecilia. Nagle, podszedł do nich Auror.
- Ministrze! Spotkanie się skończyło? Księżniczka i jej przyjaciel weszli do twojego Gabinetu... Wybacz, Ministrze ale nie mogłem odmówić Księżniczce... - Powiedział Auror, Fred podszedł do niego i chwycił go za fraki, następnie lekko pchnął i podszedł do Cecilii.
- Sprawa chyba się wyjaśniła... - Rzekł, następnie pstryknął palcami i deportował ich pod drzwi od Gabinetu.
- Przesuń się, durniu! - Fred Odepchnął Aurora i otworzył drzwi. Wszedł do środka wraz z Cecilią... Zauważyli Azulę i Vincenta siedzących na środku Gabinetu.
- Mamusiu? - Powiedziała Azula i natychmiast do niej podbiegła.
- Co Wy tutaj robicie? Mieliście być w tamtym pokoju. - Powiedziała Cecilia.
- Chcieliśmy obejrzeć caaały ten budynek! - Powiedziała Azula. Vincent również wstał.
Fred podszedł do zalanych dokumentów.
- Ty idioto! To twoja sprawka? - Spytał Vincent'a, ten się skulił.
- Spokojnie! Zostaw go, Fred! - Powiedziała Cecilia. Po chwili, wyszli przed Gabinet.
- Skyres! - Azula zauważyła Kotkę i natychmiast do niej podbiegła, przytuliła się do niej, Kotka natomiast polizała ją po policzku.
- Ale dawno Cię nie widziałam! - Azula pogłaskała ją po główce.
- Dokąd idziemy, Mamusiu? - Spytała Księżniczka.
- Do Banku. - Odpowiedziała Cecilia.
- A czy Skyres idzie z nami? - Spytała Azula.
- Oczywiście. - Odpowiedziała, następnie chwyciła Azulę i Vincent'a za dłonie... Skyres wdrapała się na plecy Vincent'a, Fred zaś chwycił kawałek jego szaty... Po chwili, pojawili się przed wejściem do banku Gringotta.
Barbarossa natomiast czekał na odpowiedź Tempusa bądź Pariaha.