Meret spoglądał na poczynania straży Neclara oraz Ralofa.
Ralof podszedł do celi z Kultystą.
- Zabić go, ale... dyskretnie.
Strażnicy zrozumieli polecenie, kiwnęli głową i poszli do pomieszczenia, gdzie tylko oni mieli wstęp.
- On was zniszczy! Wszy... - głos się urwał...
Aurorzy odnaleźli wyspę Malacatha... Nadal byli nad chmurami, w postaci białych dymów. Szukali dobrego miejsca, aby wylądować. W końcu wylądowali na wyspie. Grupa łącznie 15 Aurorów ujrzała w oddali Twierdzę Malacatha... Wyspę otaczała mgła i mroczne chmury... Ledwo co było widać. Ruszyli wgłąb wyspy.
- Dobrze, Davy... Informuj mnie o wszystkim! Tymczasem, bywaj. - Powiedziała Cecilia i podeszła do sługi.
- Gdzie Azula? - Spytała.
- Bawi się w ogrodzie z Opiekunką. - Odpowiedział.
Cecilia ruszyła do ogrodu.
Davy nadal siedział przy głównym stole w zamku. Oglądał swoją Różdżkę...
Po kilku godzinach męczącej podróży, Arcan i Ros dotarli do dziwnego miejsca. W oddali było widać wielki zamek na wyspie, który otaczała mgła. Arcan spostrzegł grupę czarodziei na przodzie.
- Co wy tu robicie? - krzyknął Arcan
Grupa Aurorów zauważyła Arcana i Rosa, wycelowali w nich Różdżkami.
- Jesteście wyznawcami Malacatha?!
- Nazwijcie mnie tak jeszcze raz a pożałujecie! Idziemy go zabić! - odezwał się Arcan
- Malacath nie może wywołać takiej wojny jak Carraboth, dlatego postanowiliśmy z naszą grupą zgładzić go zanim wszystko się zacznie. - wyjaśnił spokojnie Ros
- Doprawdy? Jesteśmy Aurorami, działamy z rozkazu Ministra Magii. Mamy rozkaz aresztować Malacatha. - Powiedział Auror.
- Nie wiem skąd się tu wzięliście, ale dla własnego dobra wracajcie skąd przybyliście... Niech zwyczajni Czarodzieje nie mieszają się w sprawy Ministerstwa! - Krzyknął Auror.
- Ty! Powiadom Ministra, że znaleźliśmy wyspę Malacatha! - Krzyknął Auror do drugiego. Auror deportował się, aby powiadomić Ministra. Zostało 14.
Cecilia wyszła do ogrodów. Zobaczyła bawiącą się Azulę z Dianą.
- A może to Azula jest lekarstwem dla Vincenta? - Pomyślała Cecilia.
- Mamusia! - Azula zauważyła Cecilię i do niej podbiegła.
- Kochanie! - Cecilia przytuliła Azulę.
- Chodź... Zabiorę Cię w jeszcze jedno miejsce. A właściwie to do pewnej osoby. - Powiedziała Cecilia, chwytając Azulę za rączkę.
- A daleko to, mamusiu? - Spytała Azula.
- Niedaleko, moja piękna... To w naszym zamku. - Powiedziała Cecilia. Zaczęły iść przed siebie.
Davy siedział jeszcze chwilę przy stole, następnie wstał i deportował się do Ministerstwa Magii...
Clavius przez lunetę ujrzał Aurorów i grupkę innych czarodziei. Przyłożył palec do skroni, nadal obserwując postacie.
- Mój Lordzie... Mamy gości... - uśmiechnął się
- Gości powiadasz... - wstał z tronu
- Co robić, panie? - spytał Clavius
- Przywitam ich z należytym szacunkiem... - uśmiechnął się przez maskę, zaczął wychodzić z twierdzy
- Wysłać Kultystów? - dopytał
- Nie Claviusie. Moją armię zobaczą w pełni już niedługo...
Po kilku minutach:
- Namiro... - wezwał ją
- Tak Lordzie? - pojawiła się przed Malacathem
- Wiesz co robić - uśmiechnął się.
Namira wybiegła z zamku niewidzialna...
=====
Malacath tymczasem spokojnym krokiem doszedł do grupki czarodziejów klaskając powolnymi ruchami.
- Brawo, braawo! - krzyczał z daleka
- Nie sądziłem że takim istotom jak wam! Głupim czarodziejom uda się mnie odnaleźć!
- Chyba głupim jak Ty? Kto normalny morduje dzieci w ośrodku? - odezwał się Ros
- Zginiesz jak inni, nie jesteś jedyny! - krzyknął Arcan
Malacath zdjął maskę, pokazał swoją zwęgloną i poharataną twarz.
- To był ośrodek?
- Dom dziecka? - pytał ironicznie
- Jesteście bardzo odważni przychodząc tutaj nie mając żadnych informacji o mnie.