Nagle przed tron został rzucony spętany Andrecjusz i jego różdżka. Lord podniósł przedmiot do góry. Broń zaczęła powoli się spalać i zanikać. Spętany czarodziej krzyczał i rzucał się na ten widok. Po chwili różdżki już nie było, zamieniła się w popiół który spadł przed twarz leżącego na ziemi Andrecjusza.
- Co ty robisz?! - krzyknął na Lorda, on siedział niewzruszony
- Miałem zostać i kontynuować rozmowy o dalszej współpracy!
Lord spojrzał się na Arcana.
- Poznaj Arcana. To on z tobą porozmawia... - Malacath chciał, by Arcan zabił Andrecjusza
Lord machnął ręką, pnącze spłonęły i mężczyzna uwolnił się, wstał na nogi.
Tempus po rozmowie ze strażnikami Azkabanu dowiedział się co nieco na temat Freda. Czarodziej udał się do pobliskiego miasta..
Andrecjusz spojrzał na popiół, który pozostał po jego Różdżce. Poprawił swój garnitur...
- Nie możesz mnie zabić, Lordzie... Nie jestem waszym wrogiem... Zostałem tu tylko z rozkazu mojego szefa, który kazał przekazać Ci, że nie mógł deportować się z Królową do twojej twierdzy, ponieważ złamałeś warunki umowy, Lordzie... Nie deportował się też na Nokturn czy w inne miejsce, do którego można łatwo dotrzeć... Wszyscy będą szukać Królowej, więc deportował się w miejsce o którym nikt nie wie. Z początku Królowa wraz z Księżniczką miały trafić do lochów w twojej twierdzy, jednak mój szef wiedział, że gdy pojawi się w twojej twierdzy, znów możesz go zaatakować. - Powiedział Andrecjusz.
- Przekażę mu wszystko, co polecisz mi przekazać, Lordzie... - Powiedział Andrecjusz do Malacatha, następnie spojrzał na Arcana...
Arcan spojrzał na nędznika i wypowiedział te słowa..
- Avada Kedavra! - uśmiercił Andrecjusza
Czarodziej z kamienną twarzą stanął wyprostowany obok Malacatha.
Lord klaskał powoli chwaląc tym samym czyn Arcana.
- Doskonale, Arcanie! - powiedział
- Jest w tobie coś, czego nie miał Clavius... - powiedział trochę ciszej
Elf wstał z tronu i podszedł do zwłok, uklęknął przy nich.
- Mao... Dah... Ben... - przejechał dłońmi po jego cielsku, wyleciała czerwona esencja
Malacath wstał. Po krótkiej chwili oczy zmarłego otworzyły się. Wstał i ustał przed Lordem.
- Panie... - powiedział Andrencjusz
- Wracaj do Freda. Przekaż, iż nasza współpraca została zakończona, a Azula zostaje pod moją opieką. Owocna to była praca, lecz każda znajomość kiedyś się skoczy...
- Jak rozkażesz, panie... - powiedział czarodziej
Andrencjusz zamienił się w czarny dym i wyleciał przez otwarte wrota zamku. Przez wrota przechodzili żołnierze, którzy schwytali 3 prostych ludzi z miasteczka.
Malacath złożył ręce, Arcan stał cały czas przy tronie.
- Lordzie! - krzyknął kultysta, pozostali rzucili 3 ludzi 2 metry przed niego
- Dlaczego poniewieracie tych bezbronnych ludzi? - spytał Malacath, podniósł kultyste, który się odezwał
- Lor...dzie... - dusił się mężczyzna
- Nie traktujemy tak obywateli, Kultysto... - powiedział Lord
- Przybyłem, by zmienić krainę w coś, czego nawet sam Lord Carraboth nie uczynił - upuścił Kultyste na posadzkę, trzymał się za gardło.
- Zapamiętajcie! Wstępujecie w progi nowej, lepszej krainy! Następuje era mrocznych elfów, era, w której każdy, nawet najbiedniejsza istota otrzyma schronienie, jedzenie, i spokój! - mówił dobrodusznie do wystraszonych ludzi
Kultyści wynieśli wieśniaków z zamku, wrota zamku były cały czas otwarte. Elf obrócił się do Arcana.
- Mój drogi przyjacielu... - powiedział do mężczyzny
- Jak mówiłem, poznasz najmroczniejsze zaklęcia, jakie znał Magic World! Dam ci wiedzę, której pozazdrościł by nie jeden czarnoksiężnik!
- Ale... każda wiedza, ma swoją cenę - uśmiechnął się przez maskę, Arcan nie zauważył tego.
=====
Namira tymczasem zamknęła Azule w lochach. Było tam mokro, ciemno, dochodziły do Azuly dziwne odgłosy. Dziewczynka bardzo się bała, zaczęła płakać.
- Zamknij się! - krzyknął Kultysta i kopnął nogą w kraty
Arcan stał nieświadomy niczego obk Malacatha.
- Co teraz Panie? Nauczysz mnie tworzenia zaklęć autorskich? Czy może zgłębimy tajniki horkruksów?
- Na wszystko przyjdzie pora, Arcanie - odpowiedział tajemniczo Lord.
- Zaznasz potęgi, lecz nie teraz...
- W przyszłości... Będą o tobie pisać legendy, Arcanie!
Lord wziął butelkę wina, które jakoś ostało się bez szkody. Przechylił i wypił z gwinta trochę trunku.
- Powiedz, przyjacielu... Neclar opowiadał ci może co zamierza zrobić? - spytał
- Gdzie twoi przyjaciele, Arcanie? - pytał ponownie
- Na pewno wiesz, dokąd poszli... Gdzie się znajdują...
Odstawił butelkę wina.
=====
- Panie, to bezpieczne? - spytał Ralof
- Igram z czarną magią. Demonami... - odpowiedział, szkielet zmartwił się
- To jedyna droga, przyjacielu... - powiedział smutnie
- Będę czekać tutaj, panie - odpowiedział Ralof i usiadł na gruzach wieży Molaga.
Neclar zaczął czytać zaklęcie na kartce.
Nagle z kartki wyłoniły się macki, podobne do macek Krakena, lecz o wiele mniejsze. Oplotły kark, prawy bark młodego Bala. Chłopak zaczął krzyczeć, nie wiedział co się dzieje. Ralof wyciągnął miecz, chciał uderzyć w kartkę. Neclar niespodziewanie zniknął...
- Udali sie zapewne do wymiaru Saula.. - powiedział Arcan nie tłumacząc dalej czym jest tenże wymiar
- Wymiar Saula powiadasz... - zastanowił się Lord
*myśli Lorda:
- Wymiar Saula... Był potężnym czarodziejem, ale nie myślałem że zdołałby stworzyć swój własny wymiar... Myślałem że tylko Akatosh jest w stanie stworzyć wymiar... A może on też pobierał od niego nauki...?*
- Jest sposób dostania się do tego wymiaru, drogi Arcanie? - spytał
Tymczasem Dyrektor Banku Gringotta wstał z ziemi, leżał oszołomiony, podczas walk oberwał od kogoś Drętwotą. Podrapał się po głowie, spojrzał na Malacatha i Arcana. Zauważył, że Elf zwyczajnie wydaje rozkazy Czarodziejowi. Zobaczył, że Malacath siedzi na nowym tronie, w miejscu w którym niegdyś stał tron Cecilii (widział jego wybuch). Tron Elfa był znacznie brzydszy od zniszczonego tronu królowej. Zrobił kilka kroków naprzód i krzyknął w ich stronę:
- Hahaha! Siedzisz na tronie godnym samozwańczego Elfa! - Ryknął goblin.
Spojrzał na Arcana, zmrużył oczy.
- Elf wydaje rozkazy Czarodziejowi... Haha! Przez całe życie nie widziałem czegoś bardziej żałosnego! - Krzyknął, następnie splunął na podłogę.
Dyrektor Gringotta rozejrzał się po sali głównej.
- Zamek Królowej?! Co się tutaj stało, gdzie jest Królowa? Bydlaki! - Krzyknął w ich stronę, jednak zaczął się bać, spoważniał... Wszędzie stali ludzie Malacatha... Zaczął spokojnym krokiem iść w stronę wyjścia z sali głównej, chciał stąd wyjść...