- Muszę iść Namiro - odparl Arcan ze lzami w oczach skierowal sie w stronę wyjścia..
Namira została sama w komnacie z Sha'direm...
=====
Czarodzieje przedarli się przez las. Biegli w stronę mostu...
- Ognia! - krzyknął Dagon ze środka mostu, elfy zaczęły strzelać z wież, machiny elfów zaczęły ostrzeliwać szturmujące istoty...
- Pariahu! Pariahu! Dopadniemy Cie! - mówił jakiś glos w głowie Pariaha
- Wyjdź z mojej głowy!
Armia zaczęła wdzierać się na most. Zaczęła się walka wręcz...
Kapitan Barbarossa został powiadomiony o aktualnej sytuacji jakiś czas temu, jednak nadal był w swojej Kajucie Kapitańskiej...
Tymczasem, cała potężna Piracka flota z Pont Vanis dopłynęła do Zemsty Królowej Anny... Wszystkie Okręty były uzbrojone po zęby i wyglądały potężnie... Pokryły cały pobliski ocean.
Najbliżej Zemsty podpłynął Postrach Niezwyciężonych Kapitana Flinta...
- Vrethamie! - Krzyknął wychylający się za barierkę Flint.
- Witajcie! - Krzyknął Vretham.
Okręty Pirackich Lordów również blisko podpłynęły...
- Wszyscy są gotowi... Możemy ich zaatakować i zmiażdżyć. - Krzyknął Flint.
W tym samym momencie, drzwi od Kajuty Kapitańskiej na Zemście otworzyły się i wyszedł przez nie Barbarossa... Wszyscy na niego spojrzeli. Wszedł po schodkach na mostek i stanął przy sterze.
- Dzisiaj... - Zaczął.
- Dzisiaj czeka nas trudna walka... Którą wygramy. Dla dobra Krainy... Dla dobra naszych interesów... Dla chwały i przygody! - Krzyknął, wszyscy go słyszeli.
- Dobrze wiemy, co mamy zrobić... Wiele... Ale w tych wodach pływa potwór, którego należy zabić... I to zrobimy. - Dodał.
- Ruszajcie, Kamraci... Płyńcie!!! Cała naprzód! - Krzyknął, następnie osobiście zakręcił sterem, dobył swego Złamanego Ostrza i wycelował przed siebie, Zemsta z ogromną prędkością popłynęła przed siebie, w kierunku Twierdzy Lorda Malacatha... Zaraz za Zemstą multum Okrętów, cała flota...
========
- Regisie! - Krzyknął Fred.
- Powiadom Istoty!!! Niechaj wtargną na mury... Niechaj zdemolują mury... Niechaj wedrą się za mury! - Wydał Rozkaz, Wampir zaś kiwnął głową i deportował się.
Okręty były w idealnej odległości...
- Ognia!!! - Krzyknął Fred, szczerząc się. Kule armatnie wystrzeliły w kierunku murów zamku Cecilii, ludzi na nim stojących i otoczenia... Huknęły.
Tymczasem, okręty z floty Barbarossy zdołały dopłynąć już do Statków Malacatha, stojących im na drodze... Rozpoczęło się potężne bombardowanie. Zemsta płynęła przed siebie z ogromną prędkością...
Malacath z Arcanem wyszli przed twierdzę. Szli przez dziedziniec.
- Wiesz co robić. Gdy już wejdą, masz wymordować każdego wrogiego czarodzieja - powiedział do Arcana.
- Ja muszę zająć się Barbarossą - dodał.
Dookoła Zemsty Królowej Anny trwała przepiękna, krwawa i zawzięta morska bitwa... Wiele Statków Malacatha szło na dno... Kilka z floty Piratów, również... Hałasy powodowane strzałami armat były ogromne... Deski, które się łamały i fruwały w powietrzu, również tworzyły ogromny huk... Szczęk obijanych o siebie szabli, strzały z broni, fruwające zaklęcia... Płonące deski pokrywały taflę wody... Wszystko płonęło.
Nagle, do Zemsty od lewej i prawej strony dopłynęły dwa potężne statki Malacatha... Zaczęły Bombardować okręt Barbarossy.
- Kapitanie! - Krzyknął Jimmy Kuternoga, skacząc i unikając lecącej kuli, która huknęła w deski.
Załoga przygotowała Armaty...
Barbarossa zszedł po schodkach.
- OGNIA! - Krzyknął. Multum kul pofrunęło zarówno z lewej jak i z prawej strony, wbijając się w dwa okręty Malacatha.
- Jeszcze raz! - Krzyknął Vretham.
Armaty zostały natychmiast zastąpione drugimi... Po sekundzie zaś, salwa potężnych kul została wystrzelona ponownie... Największy z masztów prawego Statku Malacatha, załamał się i huknął w pokład, zgniatając załogantów, a następnie zsunął się prosto do oceanu...
- Kapitanie! - Krzyknęła Charlotte, spoglądając na lewy okręt Malacatha.
- Abordaż?! Głupcy, Hahaha! - Krzyknął Barbarossa, spoglądając na załogantów Malacatha, próbujących na linach wedrzeć się na pokład Zemsty Królowej Anny.
- Do broni! - Krzyknął Vretham, dobywając Topora... Podbiegł do barierki, zamachnął się swoim Potężnym Toporem i odciął głowę Załogantowi Malacatha, który akurat frunął na linie... Jego cielsko padło bezwładnie na pokład Zemsty, wirująca w powietrzu głowa zaś wpadła prosto do oceanu.
Jimmy rzucił się na dwójkę Załogantów Malacatha... Trzymał w rękach swoje dwie szable, którymi kręcił w zabójczo szybkim tempie, natychmiastowo zdołał się z nimi uporać...
- Ognia! - Krzyknął Barbarossa do swoich Piratów stojących przy Armatach po prawej stronie...
Kule wystrzeliły, dobijając prawy okręt Malacatha, który natychmiastowo poszedł na dno...
=========
- Walić w nich! - Krzyknął Lucjusz.
Flagowy Okręt z Ministerstwa wystrzelił kolejną salwę... Tak samo inne okręty... Mury zamku Cecilii dostały kolejny potężny cios.
Regis Rohellec pojawił się na środku ogromnej Armii Magicznych Istot, skrywających się w Magicznych Lasach, otaczających zamek Cecilii...
- Kompani! Nadszedł czas! Musimy odzyskać spokój, który nam odebrano... Pokażmy im naszą siłę!!! Biegnijcie... Wedrzyjcie się do zamku, zamordujcie wrogów i zwróćcie klucze do zamku naszej Królowej, Cecilii! - Krzyknął Wampir.
Istoty wydały ogromne ryki, wrzaski, huki, które były słyszane na wiele, wiele kilometrów...
- Jazda! - Krzyknął Regis.
Istoty zaczęły krzyczeć, ryczeć... Wszystkie zaczęły biec z ogromną prędkością w kierunku murów...
Dementorzy postanowili zaatakować... Pofrunęli z ogromną prędkością w kierunku murów zamku Cecilii... Huknęli w osoby stojące na murach, atakując Pocałunkami... Potężnie.
Armie Malacatha, po zetknięciu z Pocałunkiem nie mogły ustać na nogach... Spadały bezwładnie z murów i łamały sobie karki i kończyny...
Seekerzy z zamku Cecilli zaczęły strzelać do dementorów. Na nich pocałunek nie działał...
=====
- Jest ich zbyt wielu! - krzyczał oficer stojący obok Dagona
- Nie! Damy radę! - odrzekł i pobiegł pomóc w walce...
Neclar tymczasem również walczył już na moście.
=====
Tymczasem na wyspie machiny elfów strzelały w statki. Dziurawiły je, kule masakrowały pokład i załogę.
=====
Malacath poszedł szybkim krokiem na mury, z których widok był na flotę Barbarossy. Spojrzał się na wodę i wypowiedział szeptem.
- Od... Ah viing...
Magiczne Istoty zdołały dobiec do murów zamku... Inne zaś do miasteczka. Istot było bardzo, bardzo dużo... Dobijały konających przed murami Kultystów i ludzi z Armii Malacatha... Istoty zaczęły atakować wszystkich stojących im na drodze z armii Malacatha, będących w miasteczku... Największe Istoty takie jak Trolle, Gargulce, Wiwerny, Ogromne Pająki - zaczęły miażdżyć mury, aby zrobić wejście dla wszystkich będących na statkach...
Regis deportował się z powrotem na statek, stanął obok Freda.
- Istoty zaczęły oblężenie. - Rzekł.
- Wyśmienicie! - Krzyknął Fred, następnie zerknął na Aurorów, Czarodziejów, wszystkich trzymających Różdżki.
- Ciskać! - Krzyknął.
Wszyscy wycelowali Różdżkami...
- BOMBARDA!!! - Było słychać ogromny krzyk tysięcy głosów... Potężne zaklęcia z ogromną prędkością pofrunęły w mury i w Armie Lorda, miażdżąc wszystko na swej drodze i tworząc potężny huk i wielką ścianę dymu i kurzu...
- Teraz... Schodzimy! - Krzyknął Fred, szczerząc się... Spojrzał na Ralofa.
- Ralofie... Poprowadź wojska ku zwycięstwu... - Rzekł do niego.
- Ruszajcie! - Dodał.
Wszyscy zaczęli schodzić ze statków na pole przed murami... Zaczęli biec w kierunku miasteczka pod zamkiem, a następnie samego zamku...
Tymczasem, załoga Barbarossy mierzyła się z wdzierającymi się na Zemstę kamratami Malacatha z lewego okrętu...
Ralof zaczął biec razem z innymi wojownikami na zamek... Po drodze zabijali Kultystów, Seekerów.
Tymczasem w zamku...
- Niszczą zamek - powiedział Auriel.
- To dobrze. Malacath chciał żeby sami sobie go zniszczyli. Ale zawsze mamy drugie, bardziej wybuchowe zakończenie tego wszystkiego, haha! - odrzekł i zaśmiał się potężnie Talos
=====
Nagle statki Kultystów, które stały na wodzie i strzelały z moździerzy zaczęły się przechylać na prawo i lewo. Po chwili przestały się bujać...
Lord złożył ręce i patrzył na flotę Barbarossy.
- Prawdziwy władca mórz nadchodzi, kapitanie... - powiedział i się uśmiechnął
Po chwili było słychać potężny ryk, fale nieco się unosiły. Chmury zrobiły się nieco ciemniejsze.