04-August-2020, 14:43:03
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171
04-August-2020, 14:49:15
- Ralof zajmie się dowodzeniem wojsk podczas ataku na zamek. Będzie cię chronił - powiedział Neclar.
- Przyszedłem ci powiedzieć... Żebyś uważała na siebie - dodał.
- Spokojnie Panie, będę miał oko na królową... - wtrącił się szkielet
- Przyszedłem ci powiedzieć... Żebyś uważała na siebie - dodał.
- Spokojnie Panie, będę miał oko na królową... - wtrącił się szkielet
04-August-2020, 15:20:12
- Dobrze... Cieszę się, że Ralof będzie nam towarzyszył. Jest bardzo doświadczony w boju, będę się czuła jeszcze bezpieczniej. - Powiedziała.
- Neclarze... Nic mi się już nie stanie. Azuli także, jest bezpieczna. Ale Tobie też nie może się nic stać... - Powiedziała.
Fred zauważył stojącego Neclara i Ralofa przy Cecilli, ruszył w ich kierunku.
- Haha! Witaj, szanowny Neclarze! Sojuszniku, kompanie... Współwyznawco wartości! Ralofie! - Powitał ich.
- Jakże mi miło widzieć Was zanim jeszcze wyruszymy! Przyszliście życzyć nam powodzenia? Dodać otuchy? Szlachetnie! Dzięki, teraz jestem jeszcze bardziej zdeterminowany! - Powiedział.
- A przecież warto łapać... Każdą wspólną chwilę, prawda? Nie wiadomo, ile wspólnych chwil przyjdzie Wam jeszcze przeżyć. - Dodał, szczerząc się.
- Neclarze... Nic mi się już nie stanie. Azuli także, jest bezpieczna. Ale Tobie też nie może się nic stać... - Powiedziała.
Fred zauważył stojącego Neclara i Ralofa przy Cecilli, ruszył w ich kierunku.
- Haha! Witaj, szanowny Neclarze! Sojuszniku, kompanie... Współwyznawco wartości! Ralofie! - Powitał ich.
- Jakże mi miło widzieć Was zanim jeszcze wyruszymy! Przyszliście życzyć nam powodzenia? Dodać otuchy? Szlachetnie! Dzięki, teraz jestem jeszcze bardziej zdeterminowany! - Powiedział.
- A przecież warto łapać... Każdą wspólną chwilę, prawda? Nie wiadomo, ile wspólnych chwil przyjdzie Wam jeszcze przeżyć. - Dodał, szczerząc się.
04-August-2020, 15:27:48
- Nie przyszedłem do ciebie pajacu - odrzekł Neclar w jego stronę.
- Zrób cokolwiek co nie będzie po myśli Cecilli czy Ralofa, to stracę do ciebie cierpliwość. Wtedy wszystkie moje ostrzeżenia zamienię w czyny i nie będzie ci do śmiechu - dodał Bal.
Neclar spojrzał się na Cecillie.
- Muszę ruszać do Tempusa. Spotkamy się w twoim zamku.
Neclar ucałował rękę Cecilli i zaraz po tym zniknął. Był pewien sukcesu Cecilli i Ralofa.
- Zrób cokolwiek co nie będzie po myśli Cecilli czy Ralofa, to stracę do ciebie cierpliwość. Wtedy wszystkie moje ostrzeżenia zamienię w czyny i nie będzie ci do śmiechu - dodał Bal.
Neclar spojrzał się na Cecillie.
- Muszę ruszać do Tempusa. Spotkamy się w twoim zamku.
Neclar ucałował rękę Cecilli i zaraz po tym zniknął. Był pewien sukcesu Cecilli i Ralofa.
05-August-2020, 00:07:55
- Paskudny typ. Jak można się z takim zadawać i przyjaźnić? - Fred zwrócił się do Ralofa.
======
Do drzwi od kajuty Kapitańskiej, zapukał jeden z Piratów.
- Kapitanie! Czy możemy podnosić kotwicę? - Spytał.
Barbarossa nie spoglądał na niego, pisał coś w swoim dzienniku kapitańskim.
- Jeszcze nie... Czekamy na Neclara i resztę. - Odpowiedział.
======
Do drzwi od kajuty Kapitańskiej, zapukał jeden z Piratów.
- Kapitanie! Czy możemy podnosić kotwicę? - Spytał.
Barbarossa nie spoglądał na niego, pisał coś w swoim dzienniku kapitańskim.
- Jeszcze nie... Czekamy na Neclara i resztę. - Odpowiedział.
07-August-2020, 00:22:53
Fred spojrzał na Cecilię, poprawiając krawat.
- Wypływajmy. Im szybciej odzyskamy zamek, tym szybciej ruszymy pozbawić Malacatha życia i żałosnych ambicji. - Powiedział Fred, szczerząc się. Po chwili, spoglądnął na zegarek na nadgarstku.
Cecilia spojrzała na swoją torebeczkę, następnie ruszyła w stronę wejścia na pokład...
- Chodźcie. - Powiedziała. Skyres i Vincent ruszyli za nią, cała trójka weszła na pokład statku.
Lucjusz podszedł do Freda.
- Wszyscy już wchodzą na pokłady Okrętów... Aurorzy, Czarodzieje, Ślizgoni i Uczniowie, Istoty które zaciągnęły się do armii Ministerstwa... - Mówił Lucjusz, wymieniając wszystkich podległych Fredowi.
Odeszli kawałek dalej.
- A... Fester? Czarodzieje z Nokturnu? - Spytał Lucjusz.
Fred szczerzył się.
- Sprawa załatwiona! Pozostaną tutaj, na ulicach... Ci szaleńcy, obłąkańcy, wariaci, parszywcy... Nędzne Istoty i Czarodzieje z Nokturnu... Oni są nam najbardziej wierni i posłuszni. Nie będziemy ryzykować ich śmierci na jakimś polu bitwy. - Powiedział Fred, szczerząc się do Lucjusza. Spojrzeli w stronę wejścia na pokład statku. Ervest i Dyrektor Hogwartu również weszli, Regis zaś stał jeszcze obok Ralofa.
- Ta dwójka... Gdyby zginęła na polu bitwy, byłoby znakomicie! Wtedy problemy związane z nimi, same by się rozwiązały. - Powiedział Fred, chichocząc i spoglądając na Ervesta i Dyrektora.
- Wracając do Festera... - Kontynuował Fred.
- No właśnie? Rozumiem, że rozmawiałeś z nim, tak? - Spytał Lucjusz.
- Taaak... Nasz Fester wie, co zamierzamy uczynić. Plan mu się bardzo spodobał. Stanowisko, które po tym przedsięwzięciu zyska, również. - Odpowiedział Fred.
- Ahh... Ileż ten morderca zabił już dla Ciebie osób, Fred? - Pytał Lucjusz, chichocząc.
- Hahaha! Zacnie być szefem wyśmienitego mordercy... Który załatwia brudne sprawy. Który wzbudza strach... Zdobywa władzę na ulicach... Tworzy ciche, aczkolwiek skuteczne gangi... Już po kilku spotkaniach na Nokturnie, przejrzałem jego osobowość. Zraniony, samotny facet, którego nikt i nic nie obchodzi... Formą rozrywki jest dla niego bezlitosne mordowanie ludzi. Każde morderstwo sprawia mu niesamowitą przyjemność, co piętnuje blizną na ciele... Nacina nożem całe ciało, zliczając swe ofiary. Cudownee! - Powiedział Fred.
- Ja tylko rozpaliłem małą iskrę, która zamieniła się w potężny płomień, tworząc seryjnego mordercę. Hahahahaha! - Dodał Fred.
- Nic nam już nie zagrozi, Fred... Gratuluję. Zdołałeś przejąć całkowitą kontrolę. - Powiedział Lucjusz, przyklaskując.
Fred i Lucjusz ruszyli w stronę Ralofa i Regisa.
- Panowie! - Powiedział Fred.
- Żołnierzu! - Zwrócił się ponownie do Ralofa.
- Pora spełnić swą powinność i ruszyć w bój! - Dodał, szczerząc się.
===
Fester wraz ze swoimi dwoma potężnymi Wilkołakami-Ochroniarzami stanął przed wejściem do Ministerstwa, na schodach, z Różdżką w lewej dłoni i nożem w prawej.
Kilka czarnych Dymów pojawiło się w powietrzu, następnie huknęło w ziemię.
- Obstawić wszystko! Pilnować okolicy! - Krzyknął Fester, do przybyłych Parszywych Czarodziejów.
- Kraść i mordować, jeśli zapragniecie. - Dodał, uśmiechając się.
- Nadchodzą nasze czasy... - Dodał, nieco ciszej.
- Wypływajmy. Im szybciej odzyskamy zamek, tym szybciej ruszymy pozbawić Malacatha życia i żałosnych ambicji. - Powiedział Fred, szczerząc się. Po chwili, spoglądnął na zegarek na nadgarstku.
Cecilia spojrzała na swoją torebeczkę, następnie ruszyła w stronę wejścia na pokład...
- Chodźcie. - Powiedziała. Skyres i Vincent ruszyli za nią, cała trójka weszła na pokład statku.
Lucjusz podszedł do Freda.
- Wszyscy już wchodzą na pokłady Okrętów... Aurorzy, Czarodzieje, Ślizgoni i Uczniowie, Istoty które zaciągnęły się do armii Ministerstwa... - Mówił Lucjusz, wymieniając wszystkich podległych Fredowi.
Odeszli kawałek dalej.
- A... Fester? Czarodzieje z Nokturnu? - Spytał Lucjusz.
Fred szczerzył się.
- Sprawa załatwiona! Pozostaną tutaj, na ulicach... Ci szaleńcy, obłąkańcy, wariaci, parszywcy... Nędzne Istoty i Czarodzieje z Nokturnu... Oni są nam najbardziej wierni i posłuszni. Nie będziemy ryzykować ich śmierci na jakimś polu bitwy. - Powiedział Fred, szczerząc się do Lucjusza. Spojrzeli w stronę wejścia na pokład statku. Ervest i Dyrektor Hogwartu również weszli, Regis zaś stał jeszcze obok Ralofa.
- Ta dwójka... Gdyby zginęła na polu bitwy, byłoby znakomicie! Wtedy problemy związane z nimi, same by się rozwiązały. - Powiedział Fred, chichocząc i spoglądając na Ervesta i Dyrektora.
- Wracając do Festera... - Kontynuował Fred.
- No właśnie? Rozumiem, że rozmawiałeś z nim, tak? - Spytał Lucjusz.
- Taaak... Nasz Fester wie, co zamierzamy uczynić. Plan mu się bardzo spodobał. Stanowisko, które po tym przedsięwzięciu zyska, również. - Odpowiedział Fred.
- Ahh... Ileż ten morderca zabił już dla Ciebie osób, Fred? - Pytał Lucjusz, chichocząc.
- Hahaha! Zacnie być szefem wyśmienitego mordercy... Który załatwia brudne sprawy. Który wzbudza strach... Zdobywa władzę na ulicach... Tworzy ciche, aczkolwiek skuteczne gangi... Już po kilku spotkaniach na Nokturnie, przejrzałem jego osobowość. Zraniony, samotny facet, którego nikt i nic nie obchodzi... Formą rozrywki jest dla niego bezlitosne mordowanie ludzi. Każde morderstwo sprawia mu niesamowitą przyjemność, co piętnuje blizną na ciele... Nacina nożem całe ciało, zliczając swe ofiary. Cudownee! - Powiedział Fred.
- Ja tylko rozpaliłem małą iskrę, która zamieniła się w potężny płomień, tworząc seryjnego mordercę. Hahahahaha! - Dodał Fred.
- Nic nam już nie zagrozi, Fred... Gratuluję. Zdołałeś przejąć całkowitą kontrolę. - Powiedział Lucjusz, przyklaskując.
Fred i Lucjusz ruszyli w stronę Ralofa i Regisa.
- Panowie! - Powiedział Fred.
- Żołnierzu! - Zwrócił się ponownie do Ralofa.
- Pora spełnić swą powinność i ruszyć w bój! - Dodał, szczerząc się.
===
Fester wraz ze swoimi dwoma potężnymi Wilkołakami-Ochroniarzami stanął przed wejściem do Ministerstwa, na schodach, z Różdżką w lewej dłoni i nożem w prawej.
Kilka czarnych Dymów pojawiło się w powietrzu, następnie huknęło w ziemię.
- Obstawić wszystko! Pilnować okolicy! - Krzyknął Fester, do przybyłych Parszywych Czarodziejów.
- Kraść i mordować, jeśli zapragniecie. - Dodał, uśmiechając się.
- Nadchodzą nasze czasy... - Dodał, nieco ciszej.
07-August-2020, 09:25:19
- Oczywiście Ministrze - odpowiedział posłusznie, jednak niechętnie Ralof.
Po chwili wszedł na pokład.
Neclar pojawił się przy Tempusie i reszcie.
- Wszystko gotowe? - spytał
Po chwili wszedł na pokład.
Neclar pojawił się przy Tempusie i reszcie.
- Wszystko gotowe? - spytał
09-August-2020, 17:49:09
- Jego też zabijemy? - Spytał Lucjusz, spoglądając na znacznie oddalającego się Ralofa.
- Ten sługus Neclara oddałby życie za swojego Pana. Może być przeszkodą, ale raczej nieznaczącą... Łatwą do usunięcia. - Odpowiedział Fred.
Dwójka Czarodziejów podeszła do Regisa.
- I jak tam, Regisie? - Spytał Fred, szczerząc się.
Wampir poprawił swoją przewieszoną przez ramię małą torbę.
- Znakomicie, Ministrze. Jestem pewien, że zwyciężymy. - Odpowiedział, następnie wszedł na pokład statku.
Fred i Lucjusz również weszli na pokład statku.
Auror podszedł do Freda.
- Kapitanie! - Powiedział.
- Odpływamy. - Powiedział Fred, spoglądając na ocean.
Największy okręt z Floty Ministerstwa wypłynął jako pierwszy... Zaraz po nim wypłynęły pozostałe Statki z Floty Ministerstwa, ruszając w głąb oceanu...
======
- Podnosić kotwicę! - Wydał rozkaz Jimmy Kuternoga. Po chwili, podeszła do niego Charlotte.
- Jimmy? Czy już są wszyscy? - Spytała.
- Nie wiem... Nie wiemy. Aczkolwiek Zemsta Królowej Anny musi wypłynąć teraz, aby zdążyć i dopłynąć równo z naszą Flotą... Spotkać ich na wodzie i ustawić się na czele... Gdyby cała Flota musiała tak długo czekać, Malacath dostrzegłby ją i podjął odpowiednie kroki. - Odpowiedział Jimmy.
- Żwawo, żwawo! - Krzyknął, poganiając Centaura.
Dwa gobliny przebiegły obok nich, niosąc liny... Cała załoga biegała.
- Rozwijać żagle! - Krzyknął.
Kotwica została podniesiona... Żagle zaś rozwinięte...
==========
Fred rozłożył mapę na stole stojącym na pokładzie, przy wejściu do Kajuty Cecilii. Oparł ręce o stół i spoglądał na mapę, reszta zaś zebrała się dookoła.
- Droga do zamku jest dosyć krótka. Powinniśmy szybko tam dopłynąć. - Zaczął Fred, pokazując palcem trasę statku.
- Gdy dopłyniemy... Natychmiast nas zauważą. Musimy więc natychmiast rozpocząć oblężenie i atak. Oni odpowiedzą... W tym samym czasie Istoty powinny wyjść z lasu od tyłu, wedrzeć się za mury, lub chociażby utorować przejście przed murami i zaatakować ich oddziały. - Powiedział Fred, spojrzał na Regisa.
- Tak... To dobry plan, gdy będziemy się zbliżać, powiadomię o tym Istoty. - Odpowiedział Wampir.
- Powinno pójść gładko, a oni nie powinni zniszczyć nam zbyt wielu Statków. - Powiedział Fred.
Spojrzał na Ralofa.
- Jakieś sugestie? - Spytał go. Mimo wszystko, chciał znać jego zdanie.
- Ten sługus Neclara oddałby życie za swojego Pana. Może być przeszkodą, ale raczej nieznaczącą... Łatwą do usunięcia. - Odpowiedział Fred.
Dwójka Czarodziejów podeszła do Regisa.
- I jak tam, Regisie? - Spytał Fred, szczerząc się.
Wampir poprawił swoją przewieszoną przez ramię małą torbę.
- Znakomicie, Ministrze. Jestem pewien, że zwyciężymy. - Odpowiedział, następnie wszedł na pokład statku.
Fred i Lucjusz również weszli na pokład statku.
Auror podszedł do Freda.
- Kapitanie! - Powiedział.
- Odpływamy. - Powiedział Fred, spoglądając na ocean.
Największy okręt z Floty Ministerstwa wypłynął jako pierwszy... Zaraz po nim wypłynęły pozostałe Statki z Floty Ministerstwa, ruszając w głąb oceanu...
======
- Podnosić kotwicę! - Wydał rozkaz Jimmy Kuternoga. Po chwili, podeszła do niego Charlotte.
- Jimmy? Czy już są wszyscy? - Spytała.
- Nie wiem... Nie wiemy. Aczkolwiek Zemsta Królowej Anny musi wypłynąć teraz, aby zdążyć i dopłynąć równo z naszą Flotą... Spotkać ich na wodzie i ustawić się na czele... Gdyby cała Flota musiała tak długo czekać, Malacath dostrzegłby ją i podjął odpowiednie kroki. - Odpowiedział Jimmy.
- Żwawo, żwawo! - Krzyknął, poganiając Centaura.
Dwa gobliny przebiegły obok nich, niosąc liny... Cała załoga biegała.
- Rozwijać żagle! - Krzyknął.
Kotwica została podniesiona... Żagle zaś rozwinięte...
==========
Fred rozłożył mapę na stole stojącym na pokładzie, przy wejściu do Kajuty Cecilii. Oparł ręce o stół i spoglądał na mapę, reszta zaś zebrała się dookoła.
- Droga do zamku jest dosyć krótka. Powinniśmy szybko tam dopłynąć. - Zaczął Fred, pokazując palcem trasę statku.
- Gdy dopłyniemy... Natychmiast nas zauważą. Musimy więc natychmiast rozpocząć oblężenie i atak. Oni odpowiedzą... W tym samym czasie Istoty powinny wyjść z lasu od tyłu, wedrzeć się za mury, lub chociażby utorować przejście przed murami i zaatakować ich oddziały. - Powiedział Fred, spojrzał na Regisa.
- Tak... To dobry plan, gdy będziemy się zbliżać, powiadomię o tym Istoty. - Odpowiedział Wampir.
- Powinno pójść gładko, a oni nie powinni zniszczyć nam zbyt wielu Statków. - Powiedział Fred.
Spojrzał na Ralofa.
- Jakieś sugestie? - Spytał go. Mimo wszystko, chciał znać jego zdanie.
09-August-2020, 17:55:31
- Żadnych Ministrze... - odpowiedział spokojnie Ralof
- Poprowadzę wojsko wedle twojego planu - dodał.
- Poprowadzę wojsko wedle twojego planu - dodał.
09-August-2020, 18:09:59
Fred ponownie spojrzał na Regisa.
- Większe Istoty raczej zdołają zdemolować mury, prawda? Czy niezbędne będzie od samego początku używanie Bombardy? - Spytał.
- Oczywiście, oczywiście. Poradzą sobie. Aczkolwiek, dodatkowe zaklęcia nie zaszkodzą. - Odpowiedział Wampir.
Fred spojrzał na Cecilię.
- A teraz... Kwestia twojego bezpieczeństwa, Cecilio. - Powiedział.
Królowa podniosła głowę.
- Taak? - Spytała.
- Zrozumiałe jest, że to twój zamek... Który paskudnie został Ci odebrany... Jednak twoje życie jest cenniejsze. - Powiedział.
- Czy wątpisz w moje umiejętności władania Różdżką? - Spytała.
Fred szczerzył się.
- Oczywiście, że nie... Ale musisz być pod stałą ochroną i trzymać się z tyłu, za oddziałami. Gdy już zdobędziemy miejsce na placu przed murami, Aurorzy postawią namiot, w którym przeczekasz najtrudniejszą i najbrutalniejszą część walki, z oddali ją oglądając... Nie ma mowy, że ktoś od nich zdoła dojść do tego namiotu. - Powiedział Fred.
- Zgoda... Jednak później i tak muszę wejść do swojej komnaty. - Odpowiedziała.
- Oczywiście! Gdy zrobi się bezpieczniej, lub Dowódcy ich armii zostaną zamordowani bądź pojmani, to sądzę że będziesz mogła opuścić bezpieczne miejsce. - Powiedział.
Cała flota płynęła przed siebie...
- Większe Istoty raczej zdołają zdemolować mury, prawda? Czy niezbędne będzie od samego początku używanie Bombardy? - Spytał.
- Oczywiście, oczywiście. Poradzą sobie. Aczkolwiek, dodatkowe zaklęcia nie zaszkodzą. - Odpowiedział Wampir.
Fred spojrzał na Cecilię.
- A teraz... Kwestia twojego bezpieczeństwa, Cecilio. - Powiedział.
Królowa podniosła głowę.
- Taak? - Spytała.
- Zrozumiałe jest, że to twój zamek... Który paskudnie został Ci odebrany... Jednak twoje życie jest cenniejsze. - Powiedział.
- Czy wątpisz w moje umiejętności władania Różdżką? - Spytała.
Fred szczerzył się.
- Oczywiście, że nie... Ale musisz być pod stałą ochroną i trzymać się z tyłu, za oddziałami. Gdy już zdobędziemy miejsce na placu przed murami, Aurorzy postawią namiot, w którym przeczekasz najtrudniejszą i najbrutalniejszą część walki, z oddali ją oglądając... Nie ma mowy, że ktoś od nich zdoła dojść do tego namiotu. - Powiedział Fred.
- Zgoda... Jednak później i tak muszę wejść do swojej komnaty. - Odpowiedziała.
- Oczywiście! Gdy zrobi się bezpieczniej, lub Dowódcy ich armii zostaną zamordowani bądź pojmani, to sądzę że będziesz mogła opuścić bezpieczne miejsce. - Powiedział.
Cała flota płynęła przed siebie...
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171