MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
(tu było coś pięknego, ale zostało skasowane) XDDDDD ^^


Tymczasem Cecilia Carraboth weszła do komnaty Azuli.
- Mamusia! - Azula wstała z krzesła i podbiegła do Cecilii. Diana stała przy krześle ze szczotką do włosów w ręce.
- Cudownie wyglądasz, moja śliczna! - Powiedziała Cecilia.
- Mamusiu, dzisiaj będą wszyscy goście? - Spytała Azula chichocząc.
- Tak, moja piękna! - Powiedziała Cecilia.
- Diano, Ty również wspaniale wyglądasz. - Powiedziała Cecilia.
- Dziękuję, Królowo. Jednak nic nie dorówna twojej urodzie. - Powiedziała Diana.
- Za parę godzin zaczną przybywać goście... Do tego czasu zajmij się moją Córką... Podczas balu, Azula będzie przy mnie. Teraz jednak, muszę zrobić jeszcze kilka rzeczy. - Powiedziała Cecilia, Diana pochyliła głowę i uśmiechnęła się.
Nic nie ma, dzban Devil wszystko popsuł
(Tu też było coś fajniutQiego, ale zostało ZaKasowane!) X"D
Wszystko zniknęło przez tego dzbana
Cecilia wyszła z komnaty swojej córki, następnie zeszła schodami na dół. Przeszła długi korytarz, następnie podeszła pod komnatę Vincent'a. Stał tutaj strażnik.
- Jak się miewa Vincent? - Spytała Cecilia.
- Pani. Ostatnio nie sprawia żadnych kłopotów. - Powiedział Strażnik. Po chwili, Cecilia gestem dłoni rozkazała mu otworzyć drzwi od komnaty. Weszła do środka z Różdżką w ręku.
- Lumos. - Z końca Różdżki wydobyło się światło. Cecilia rozglądała się po komnacie w poszukiwaniu Vincent'a... Po chwili, usłyszała cichutki dźwięk... Podeszła bliżej i zauważyła Vincent'a, który siedział na krześle, na kolanach trzymał cymbałki i grał na nich. Siedział tyłem do drzwi więc nie widział Cecilii. Cecilia wsłuchiwała się w dźwięki, które wystukiwał. Były powolne, smętne i smutne.
Vincent pograł jeszcze chwilkę, następnie wstał i położył cymbałki na krześle. Zauważył Cecilię.
- Cecilia! - Krzyknął.
- Ślicznie grałeś, Vincencie. - Powiedziała Cecilia.
- Vincent grał parszywą melodię... Vincent okropnie na cymbałkach, woli flet... - Powiedział.
Cecilia zachichotała, Vincent stał zgarbiony.
- Vincent pokaże, Cecilia zobaczy! - Vincent chwycił dłoń Cecilii i pociągnął ją w stronę ściany. Cecilia poświeciła światłem z końca Różdżki na ścianę. Były tu narysowane różne bohomazy, szkielety, narzędzia tortur, szczury.
- Słuchaj, mój drogi Vincencie... - Powiedziała Cecilia, patrząc na obrazki.
- Dzisiaj jest Halloween, cudowne święto! - Powiedziała Cecilia.
- Z tej okazji, w moim zamku odbędzie się piękny bal, jak co roku. Wiem, że Halloween to również twoje ulubione święto, Vincencie... Pragnę więc, abyś spędził je razem ze mną i zasiadł przy moim stole podczas balu. - Powiedziała Cecilia.
Vincent zrobił poważną minę, jednak po chwili się ucieszył i klasnął w łapska.
- Vincent uwielbia! - Krzyknął Vincent.
- Cieszę się, Vincencie... Przyślę po Ciebie strażnika, który przyprowadzi Cię do mojego stołu... Jednak nie możesz zrobić nikomu krzywdy... Nawet przez przypadek. Będzie wielu, bardzo wielu gości... A z nami przy stole Ci najważniejsi. Proszę Cię, abyś był spokojny, Vincencie... - Powiedziała Cecilia.
Vincent splótł palce i zaczął robić młynek kciukami.
- Obiecujesz, Vincencie? - Spytała Cecilia.
- Vincent obiecuje... - Powiedział, szurając butem o podłogę.
- Dobrze! Aha, jeszcze jedno... Na zewnątrz będą Dementorzy... Musiałam ich prosić o pomoc, aby strzegli zamku przed ewentualnym niebezpieczeństwem... Wiem, że za nimi nie przepadasz... - Powiedziała.
- Wstrętne Dementory... Vincent pogardza! Vincent pozabija! Vincent sam chronić Cecilię! - Krzyknął.
- Spokojnie! Nic Ci nie zrobią, Vincencie... A jeśli coś Ci zrobią, spotka ich kara i zostaną przepędzeni. - Powiedziała Cecilia.
Lord Malacath spojrzał na przemienionego Freda.
- Jak się czujesz, Fred? - spytał Lord
- Wspaniały plan, nieprawdaż?! - zaśmiał się, po chwili przestał, Kultyści również
Ros i Meret przechadzali się korytarzami zamku Neclara. Meret nie mógł uwierzyć że jego Król nie żyje, nie dopuszczał do siebie takiej myśli.

Po tragicznych przeżyciach Georii i Jonathana Arcan obudził się ze śpiączki która trwała nieco ponad tydzień. Obok niego stał Jonathan.
- Moja żona Arcanie.. jej nie ma.. kazała mi przekazać, byś się nie poddawał.. - mówił
- Co, co się stało, gdzie ja jestem.. - powiedział Arcan
- Jesteś w Doftown, to jedyne bezpieczne miejsce, z dala od tego całego Freda i Malacatha, który terroryzuje już całą krainę..
- Malacath.. - powiedział ze złością Arcan
Tymczasem w Daggerfall;
- Malacath was uwolni! Pozwoli wam normalnie żyć! - krzyczał Kultysta, za nim maszerowało 6 Seekerów
- Nie musicie się już ukrywać! Nie musicie się już bać każdego dnia! - mówił dalej
Mroczne elfy zaglądały przez okna, patrzyły na mężczyznę i jego oddział.
- Teraz jesteście marnymi istotami w oczach królowej Cecilli!
- Król Neclar, członek waszej rasy, zapomniał o was! Wolał skupić się na jakiejś wiosce, niż o stolicy Mrocznych elfów! - szedł dalej przez ulicę
- Wyjdźcie z domów, z ukryć! Dołączcie do Lorda Malacatha, wróćcie pełni bogactwa i sławy! - Kultysta zauważył że elfy zaczynają wychodzić z ukrycia
Ujrzał mężczyzn. Kobiety i dzieci. Niektórym z rąk wylatywała energia, niektórzy mieli różdżki.
- Co my z tego będziemy mieli? - spytał elf, niepewnie patrzył na Kultyste
- Lord był takim samym pomiotem jak wy! Wszyscy nim gardzili! Dołączcie do niego i stańcie się postrachem wśród istot! - krzyczał motywacyjnie
- Będziecie wolnymi i prawdziwymi obywatelami krainy! Będziecie rządzić nią razem z Lordem! To wy będziecie ustalać zasady!
- Nie będziecie musieli podporządkowywać się zasadom ustalonymi z góry przez jakąś osobę!
- Wystarczy że do niego dołączycie, a otrzymacie prawo do godnego życia!
Mroczne elfy zaczęły cicho szemrać między sobą...

=====

Nagle do Claviusa i leżącego nieptrzyomnie Neclara podeszły Seekery (5) i kilku Kultystów (4):
- Hrabia Claviusie! - powiedział jeden z mężczyzn
- Jesteś skazany na śmierć ze strony Lorda Malacatha! - Kultyści wyciągnęli w jego stronę dłonie, 4 kule ognia wyleciały w elfa
Clavius zrobił tarcze, zablokował atak. Nagle 2 Seekerów rzuciło się na druida, zaczęły swoimi pazurami ścierać tarcze. 3 pozostałe zaszły go od tyłu. Jeden pociągnął za nogę, przewracając go, tarcza zniknęła. Istoty otoczyły go.

Palec Neclara poruszył się, głowa lekko drgnęła...
- O! Cecilio! - krzyknął Ros z oddali
W bok Claviusa wbił się pazur Seekera, elf krzyknął z bólu.

=====

W Daggerfall, w głównej części miasta, na rynku zebrali się czarodzieje. Ci, którzy umieli walczyć i chcieli obalić Cecillię, dołączyli do Malacatha. Elfów było około 2 tysięcy, a liczba cały czas rosła...

=====

Nagle łeb Seekera został rozwalony przez jakąś energię, rozpadł się w pył. Z drugim i trzecim stało się to samo. Druid spojrzał w bok, ujrzał Neclara. Miał poszarpaną szatę, białe oczy.
Chłopak podbiegł do dwóch Seekerów, podskoczył i znalazł się obok nich. Chwycił jednego za macki i zrobił piruet uderzając drugiego potwora. Rzucił go na drzewo, Seeker rozpadł się w proch.
Druid wstał i rzucił energię w Kultystów, 2 umarło. Neclar dołączył do niego i rzucił swoją kule energii, 2 pozostałych umarło.
Przekierowanie